[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądał na przygnębionego.— Ma pan coś dla mnie, Poirot?— Ze dwa małe pomysły, które chciałbym przedstawić — odparł detektyw.— Pan i pańskie pomysły! W pewnym sensie niezły z pana numer.Nie, żebym nie chciał ich usłyszeć.W tej pana jajowatej głowie siedzi parę niezłych pomysłów.Poirot przyjął komplement dość ozięble.— Ma pan coś w sprawie podwójnej lady Edgware? Tego głównie chciałbym się dowiedzieć.Co, panie Poirot? Co pan na to? Kim była?— O tym właśnie chciałbym z panem pomówić.Zapytał Jappa, czy kiedykolwiek słyszał o Carlotcie Adams.— Znam to nazwisko, ale w tej chwili z nikim go nie kojarzę.Poirot wyjaśnił.— To ona! Potrafi naśladować ludzi, co? Co naprowadziło pana na jej trop? Ma pan coś, z czym można by pójść dalej?Poirot zrelacjonował mu kroki, które podjęliśmy, i wnioski, do jakich doszliśmy.— Na Boga, wygląda na to, że ma pan rację.Strój, kapelusz, rękawiczki i tak dalej, wreszcie blond peruka.Tak, to musi być to.Mówię szczerze, Poirot, jest pan niezły.Dobra robota! Choć nie myślę, żeby ktoś usunął ją z drogi.To zbyt pochopny wniosek.Nie całkiem zgadzam się z panem w tej kwestii.Dla mnie pańska teoria jest trochę zbyt fantastyczna.Mam więcej doświadczenia niż pan.Nie wierzę, żeby ktokolwiek namawiał Carlottę Adams do odegrania roli lady Edgware.Choć to rzeczywiście ona odwiedziła lorda Edgware’a.Jej postępowanie tłumaczyłbym w dwojaki sposób.Poszła tam dla własnych celów: może chodziło o szantaż, skoro sugerowała, że otrzyma jakieś pieniądze.Pokłócili się.On stał się napastliwy, ona też, i wykończyła go.Dodałbym, że po powrocie do domu załamała się.Nie chciała popełnić morderstwa.Przypuszczam, że przedawkowała lek celowo, jako najprostszy sposób wydostania się z matni.— Uważa pan, że to wyjaśnia wszystkie fakty?— Oczywiście, jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiemy.Ale to dobra hipoteza robocza, od której można wyjść.Drugie wyjaśnienie jest takie, że maskarada i morderstwo nie mają ze sobą nic wspólnego.Że to po prostu dziwaczny zbieg okoliczności.Wiedziałem, że Poirot się z tym nie zgadza.Lecz powiedział tylko wymijająco:— Mais oui, c’est possible.— A może było tak, niech pan posłucha: sam—żart jest dość niewinny.Ktoś dowiaduje się o nim i uznaje, że idealnie pasuje do jego własnych celów.Niezły pomysł? — Na chwilę przerwał, a potem ciągnął dalej: — Chociaż sam wolę teorię numer jeden.Wkrótce i tak odkryjemy, jaki związek łączył lorda z dziewczyną.Poirot powiedział mu o liście do Ameryki zaniesionym na pocztę przez pokojówkę i Japp przyznał, że ta informacja może się okazać bardzo pomocna.— Zaraz się tym zajmę — oznajmił, sporządzając notatkę w swoim notesiku.— Bardziej stawiam na lady Edgware jako morderczynię, ponieważ nie mogę znaleźć nikogo innego — wyznał, odłożywszy notes.— Jest oczywiście kapitan Marsh, obecnie lord.Ma motyw wyraźny na milę, do tego brzydką przeszłość.Zawsze bez pieniędzy i niezbyt sumienny, jeśli o nie chodzi.Co więcej, wczoraj rano pokłócił się z wujem.W rzeczywistości sam mi o tym powiedział, co pozbawia całą sprawę pikanterii.Tak, byłby prawdopodobnym podejrzanym, ale ma alibi na wczorajszy wieczór.Był w operze z Dortheimerami.To bogaci Żydzi z Grosvenor Square.Sprawdziłem to i wszystko się zgadza.Zjadł z nimi obiad, poszedł do opery, a potem na kolację do Sobranisa.To tyle.— A mademoiselle?— Pyta pan o córkę? Jej również nie było w domu.Jadła obiad z ludźmi nazwiskiem Carthew West.Zabrali ją do opery, a potem odwieźli do domu.Wróciła kwadrans przed północą.To wyłącza ją z grona podejrzanych.Sekretarka wydaje się w porządku.To bardzo kompetentna i przyzwoita kobieta.Jest jeszcze lokaj.Nie mogę powiedzieć, żeby mi się spodobał.To nienaturalne, żeby mężczyzna był aż tak piękny.Jest w nim coś podejrzanego, również w dziwny sposób zaczął służbę u lorda Edgware’a.Tak, sprawdzam go, choć nie rozumiem, jaki mógłby mieć motyw.— Nie pojawiły się żadne nowe fakty?— A tak, ze dwa.Trudno orzec, czy cokolwiek znaczą.Jeden to zaginięcie klucza lorda Edgware’a.— Do frontowych drzwi?— Tak.— To z pewnością interesujące.— Jak wspomniałem, może mieć duże znaczenie albo żadnego.To zależy.Dla mnie trochę bardziej znacząca jest następująca sprawa: wczoraj lord Edgware zrealizował czek na niezbyt dużą sumę, sto funtów.Wybrał pieniądze we francuskich banknotach.Były mu potrzebne na dzisiejszą podróż do Paryża.I te pieniądze zniknęły.— Kto panu o tym powiedział?— Panna Carroll.To ona zrealizowała czek i podjęła gotówkę.Wspomniała mi o tym, a ja odkryłem, że pieniędzy nie ma.— A gdzie były wczorajszego wieczoru?— Tego panna Carroll nie wie.Przekazała je lordowi Edgware’owi koło wpół do czwartej w kopercie z banku.Siedział wtedy w bibliotece.Wziął je i położył koło siebie na stole.— To daje do myślenia.Komplikuje sprawę.— Albo ją upraszcza.Mam jeszcze coś nowego o samej ranie.— Tak?— Lekarz mówi, że nie zadano jej zwyczajnym scyzorykiem.Czymś podobnym, lecz o innym kształcie ostrza.Było zdumiewająco ostre.— Ale nie chodzi o brzytwę?— Nie, nie.To coś o wiele mniejszego.Poirot zmarszczył czoło w zamyśleniu.— Wydaje się, że nowy lord Edgware dobrze bawi się swoim żartem — zauważył Japp.— To, że jest podejrzany o morderstwo, uważa za bardzo śmieszne.Dopilnował, byśmy naprawdę zaczęli go podejrzewać.A to wydaje się cokolwiek dziwne.— Może dowodzi jedynie jego sprytu.— Ja stawiałbym raczej na nieczyste sumienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •