[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę wreszcie skończyć rachunki, a jak mam to zrobić bez okularów?— Pójdę na górę i przyniosę pani drugą parę z sypialni — zaproponowała Sybil.— Nie mam drugiej pary — powiedziała Alicja Coombe.— A co się z nią stało?— Chyba zostawiłam ją wczoraj na lunchu.Dzwoniłam do restauracji.Przedzwoniłam nawet do dwóch sklepów, do których wstępowałam po drodze.— Ojej — wyrwało się Sybil.— Powinna pani mieć trzy pary okularów.— Gdybym miała trzy pary, całe życie upłynęłoby mi na szukaniu którejś z nich — stwierdziła Alicja Coombe.— Uważam, że najlepiej mieć tylko jedną.Wtedy trzeba jej szukać, dopóki się nie znajdzie.— Muszą przecież gdzieś być — powiedziała Sybil.— Nie wychodziła pani z tych dwóch pokoi.Tu na pewno ich nie ma, a więc najpewniej położyła pani okulary w przymierzalni.Wróciła do pierwszego pokoju i obeszła go, sprawdzając każde miejsce.Na koniec przyszło jej coś do głowy i podniosła lalkę z sofy.— Mam je — zawołała.— Gdzie były?— Pod naszą drogocenną lalką.Najwyraźniej upuściła je pani, odkładając lalkę na miejsce.— Ależ nie.Na pewno tego nie zrobiłam.— Och — westchnęła Sybil, zirytowana.— W takim razie lalka musiała je zabrać i schować.— A wiesz — powiedziała Alicja, patrząc z namysłem na lalkę — to by nawet do niej pasowało.Wygląda na inteligentną, prawda? — Nie podoba mi się jej buzia — stwierdziła Sybil.— Wygląda, jakby wiedziała coś, czego my nie wiemy.— Nie sądzisz, że wygląda na trochę smutną i trochę miłą? — zasugerowała Alicja, wstawiając się bez przekonania za lalką.— Według mnie nie jest ani trochę mila — powiedziała Sybil.— Cóż, pewnie masz rację… Och, zabierzmy się wreszcie do pracy.Za dziesięć minut zjawi się lady Lee.Chcę skończyć i nadać na poczcie te faktury.— Pani Fox! Pani Fox?— Tak, Margaret? — powiedziała Sybil.— O co chodzi? Sybil, pochylona nad stołem, cięła atłas.— Och, pani Fox, to znowu ta lalka.Zaniosłam na dół brązową suknię, tak jak pani mówiła.Ta lalka siedzi znów za biurkiem.Ja tego nie zrobiłam.Żadna z nas jej nie dotykała.Niech mi pani wierzy, pani Fox, nie zrobiłybyśmy czegoś takiego.Nożyczki w ręku Sybil zjechały trochę w bok.— No i masz — powiedziała ze złością.— Popatrz, co przez ciebie narobiłam.Zresztą, jakoś to naprawię.Co z tą lalką?— Znów siedzi za biurkiem.Sybil zeszła na dół do przymierzalni.Lalka siedziała za biurkiem, dokładnie tak jak przedtem.— Jesteś bardzo uparta, co? — zwróciła się Sybil do lalki.Wzięła ją bezceremonialnie i odłożyła na sofę.— Tu jest twoje miejsce, moja droga — powiedziała.— Masz tu zostać.Przeszła do drugiego pokoju.— Panno Coombe?— Tak, Sybil?— Ktoś urządził sobie zabawę.Ta lalka znów siedziała za biurkiem.— Kto według ciebie?— Na pewno któraś z dziewcząt z góry.Pewnie uważa, że jest dowcipna.Oczywiście zaklinają się, że to nie one.— Która to? Margaret?— Nie, nie sądzę.Czuła się nieswojo opowiadając o lalce.Przypuszczam, że to sprawka rozchichotanej Marlene.— Tak czy inaczej, żart jest bardzo głupi.— Oczywiście, jest… idiotyczny.Jednakże — ciągnęła Sybil ze złością — mam zamiar położyć mu kres.— Ciekawe, jak.— Zobaczy pani — powiedziała Sybil.Tego wieczora przed wyjściem zamknęła przymierzalnię na klucz.— Zamykam drzwi — oświadczyła — i zabieram klucz ze sobą.— Rozumiem — powiedziała z lekkim rozbawieniem Alicja Coombe.— Zaczynasz podejrzewać, że to moja sprawka, prawda? Uważasz, że jestem tak roztargniona, że wchodzę do pokoju, myślę, że piszę za biurkiem, ale zamiast tego biorę lalkę i sadzam na krześle, żeby pisała za mnie.Mam rację? A potem zapominam o wszystkim?— Istnieje taka możliwość — przyznała Sybil.— Chcę się upewnić, że dzisiejszej nocy nie będzie żadnych głupich dowcipów.Następnego ranka pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Sybil, zaciskając usta, było otworzenie drzwi przymierzalni.Wmaszerowała do środka.Na podeście czekała pani Groves ze szczotką i szmatką do kurzu w ręku.Wyglądała na urażoną.— Teraz zobaczymy! — rzuciła Sybil.Zaraz jednak cofnęła się, łapiąc gwałtownie powietrze.Lalka siedziała za biurkiem.— Ooo! — wyrwało się pani Groves.— Niesamowite! Och, pani Fox, strasznie pani blada, jakby zobaczyła pani ducha.Potrzeba pani kapki czegoś mocniejszego.Może panna Coombe ma coś na górze?— Nic mi nie jest — oświadczyła Sybil.Podeszła do lalki, podniosła ją ostrożnie i wyniosła z pokoju.— Znów ktoś wyciął pani sztuczkę — stwierdziła pani Groves.— Nie wiem, jak się to udało tym razem — powiedziała Sybil powoli.— Wczoraj wieczorem zamknęłam drzwi na klucz.Sama pani wie, że nikt nie mógł wejść.— Może ktoś ma zapasowe klucze? — podsunęła pani Groves.— Nie sądzę.Nigdy wcześniej nie zawracałyśmy sobie głowy zamykaniem tych drzwi.To stary klucz i mamy tylko ten jeden.— Może jakiś inny będzie pasował, na przykład ten do drzwi naprzeciw?Wypróbowały kolejno wszystkie klucze używane w sklepie, ale żaden nie pasował do zamka w drzwiach przymierzalni.— To bardzo dziwne, panno Coombe — mówiła Sybil później, kiedy jadły razem lunch.Alicja Coombe wyglądała na zadowoloną.— Moja droga, według mnie to wprost nadzwyczajne — stwierdził.— Myślę, że powinnyśmy napisać o tym do ludzi zajmujących się badaniami spirytystycznymi.Mogliby kogoś tu przysłać.Na przykład medium albo kogoś, kto by sprawdził, czy w pokoju nie dzieje się nic niezwykłego.— Wcale się tym pani nie przejmuje — zauważyła Sybil.— W pewnym sensie nawet mi się to podoba —przyznała Alicja.— W moim wieku każde wydarzenie to rozrywka.Ale mimo to — dodała z namysłem — cała sprawa raczej mi się nie podoba.Chodzi mi o to, że ta lalka naprawdę przechodzi samą siebie, prawda?Tego wieczoru Sybil i Alicja Coombe powtórnie zamknęły drzwi do przymierzalni na klucz.— Nadal uważam — powiedziała Sybil — że ktoś urządza sobie dowcipy.Chociaż nie wiem, po co…— Myślisz, że rano znowu będzie siedziała za biurkiem? — spytała Alicja.— Tak — przyznała Sybil.Lecz myliły się.Lalka nie siedziała za biurkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •