[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Póznym wieczorem wśliznęli siędo cichego, uśpionego miasteczka Danos i zmęczona Corinn bez najmniejszych zastrzeżeńzawierzyła opiece Larkena.Wyjaśnił, że o określonej wcześniej porze i w ustalonym miejscu mają spotkaćurzędnika miejskiego.On jako jedyny wiedział, co mają zrobić dalej i można mu całkowiciezaufać.Mężczyzna czekał dokładnie tam, gdzie spodziewał się go Larken.Przywitał Corinntak wylewnie, że aż ją to skrępowało, co nie przytrafiło się jej nigdy przedtem. Jesteśmy tu bezpieczni mówił urzędnik po drodze. To spotkanie byłoutrzymywane w całkowitej tajemnicy.Rozkazy od kanclerza czytałem tylko ja.Przygotowania do kolejnych etapów podróży czyniono oddzielnie, więc tylko ja w pełni znamsytuację.Tak zarządził Thaddeus, a ja wykonałem jego polecenia co do joty.Uwierz mi,królewno Corinn, najgorsze masz już za sobą. Nikt nie wie o naszym przybyciu? zapytał wtedy Larken. Jesteś tego pewien?Mężczyzna potwierdził.Mógłby przysiąc na życie swoje i swoich dzieci.Miałwszystkie dokumenty potrzebne dla nich obojga, wraz z pisemnymi instrukcjami, z kim sięmają kontaktować, i z tajnymi hasłami, które gwarantowały zdobycie zaufania tych osób.Choć trudno w to uwierzyć, zmierzali do Candovii.Znajdowali się tam ludzie lojalni wobecAkaranów, którzy ukryliby Corinn w tak dobrej kryjówce, że Hanish Mein nigdy by jej nieznalazł, nawet gdyby szukał sto lat.Wyglądało na to, że wszystko to zadowala Larkena.Nie mówił już nic więcej, tylkoszedł dalej.Urzędnik trajkotał bez przerwy, lamentując nad sytuacją w imperium, biadającnad śmiercią Leodana, szczegółowo opowiadając, czego Corinn może się spodziewać wnadchodzących dniach i obiecując, że wszystko wkrótce zostanie naprawione.Corinnpragnęła, by zamilkł, a równocześnie była mu wdzięczna za gadatliwość; chciała się do niegoprzytulić i zaczekać, aż świat wróci do normy.Nigdy nie miała takiej potrzeby kurczowegotrzymania się innych.Już czuła, że wymyka się spod opieki Larkena i chowa pod skrzydłamiurzędnika.Dlatego to, co nastąpiło potem, tak całkowicie ją zaskoczyło.Przez jakiś czas rzeczy,które widziały oczy Corinn, nie docierały do jej świadomości.Kiedy skręcili za róg i weszli wzaułek osłonięty przed księżycowym światłem, Larken coś szepnął.Urzędnik odwrócił się doniego, jakby reagując na ostrzeżenie.Wpatrywał się prosto w strażnika, gdy ten się na niegorzucił.Larken uniósł coś nad głowę i wbił w czoło urzędnika.Mężczyzna stał przez chwilęnieruchomo i wydawało się, że jego ciało zawisło na pięści Larkena.Larken szarpnął ręką dotyłu i urzędnik upadł.Kiedy tak leżał, wyraznie odcinając się od płyt uliczki, można byłozobaczyć broń: niewielki topór, który Larken nosił u pasa.Corinn zauważyła go przedtem,lecz nie zastanawiała się nad jego przeznaczeniem.Larken ujął ją za łokieć. Ani słowa.Nie zabiję cię, ale jeśli krzykniesz, uciszę cię w bardzo bolesny sposób.Poprowadził ją kilka kroków do przodu, na skraj cienia.Przysunął do niej twarz, aż Corinn poczuła na skórze ciepło jego oddechu. To trzeba było zrobić, królewno.Nie wiń mnie ani jego.Wszyscy gramy w dramacienas przerastającym.Chodz, nasza podróż jeszcze się nie skończyła. Co.co robisz? zapytała bez tchu Corinn, czując na nadgarstku dłoń Larkena.Dokąd mnie prowadzisz?Po raz pierwszy strażnik zignorował jej pytania.%7ładnej uprzejmej odpowiedzi.%7ładnego wyczerpującego wyjaśnienia.Po prostu ciągnął ją za sobą.Do kryjówki, owszem,lecz nie tej, którą zaplanował dla niej ojciec.Okazało się, że Larken nie jest ani lojalnymMarahem, ani zwykłym zdrajcą.Po prostu przetrzymywał Corinn w starej chacie jakiegośmnicha i czekał, by po zakończeniu wojny sprzedać królewnę zwycięskiej stronie.Chataznajdowała się w głębi lądu w pobliżu Danos, dobrze ukryta wśród dzikich wzgórz nadbrzegiem rzeki tak stromym i usianym głazami, że niewielu ludzi znajdowało powody, by sięzapuszczać w te okolice.Dni spędzali w milczeniu, przerywanym czasami rozmową, zaudział w której Corinn nienawidziła samą siebie.Larken ją karmił i dbał o nią.Co kilka dni jąwiązał i wyprawiał się do Danos, by zebrać wiadomości.Corinn śledziła przebieg wojny,opierając się na jego sprawozdaniach.Oprócz tego Larken miał jej mnóstwo do powiedzenia;były to rzeczy, w które wówczas nie wierzyła, lecz którym teraz nie mogła zaprzeczyć.Wyszła z tej chaty jako inna osoba.Utraciła resztki niewinności i wszelką nadzieję, żekiedykolwiek będzie umiała znalezć pociechę w naiwnej wierze.Przyrzekła sobie, że nigdyjuż nie da się zaskoczyć.Nigdy nikomu nie zaufa.Nikogo nie pokocha.Nigdy już nie będziepokładała wiary w żadnym człowieku.Nauczy się wszystkiego, czego zdoła, o kształcie iistocie świata i znajdzie sposób przetrwania w nim.Po całych sześciu tygodniach od jej uprowadzenia Larken przedstawił CorinnHanishowi Meinowi.Dzięki temu kupił sobie uprzywilejowaną pozycję w imperium nowegowodza.Corinn natomiast została wtrącona do dziwnego czyśćca, w którym nadal przebywałapo dziewięciu latach.W drodze powrotnej do pałacu w ogóle się nie odzywała do towarzyszek.Podjechałydo jednej z tylnych bram.Jasnowłosi strażnicy zawołali do nich żartobliwie, udając, że abywjechać do środka, dziewczęta muszą podać hasło.Corinn nie miała cierpliwości do tejzabawy.Nie ucieszyła się też, kiedy okazało się, że za bramą czeka na nią posłaniec.Chciałsię z nią widzieć tego popołudnia Hanish Mein.Jęknęła w duchu i niemal odpowiedziała, żezle się czuje i nie może przyjść.Poczuła jednak na sobie wzrok pozostałych kobiet,jednocześnie pełen podziwu, zazdrości i ciekawości.Nie wiedząc, jak zareagować, przyjęławiadomość bez komentarza, wyraznie skonsternowana.Stojąc na korytarzu przed jego komnatami należącymi niegdyś do jej ojca stwierdziła, że z trudem powstrzymuje rumieniec, zachowuje spokojny rytm serca i kamiennątwarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Póznym wieczorem wśliznęli siędo cichego, uśpionego miasteczka Danos i zmęczona Corinn bez najmniejszych zastrzeżeńzawierzyła opiece Larkena.Wyjaśnił, że o określonej wcześniej porze i w ustalonym miejscu mają spotkaćurzędnika miejskiego.On jako jedyny wiedział, co mają zrobić dalej i można mu całkowiciezaufać.Mężczyzna czekał dokładnie tam, gdzie spodziewał się go Larken.Przywitał Corinntak wylewnie, że aż ją to skrępowało, co nie przytrafiło się jej nigdy przedtem. Jesteśmy tu bezpieczni mówił urzędnik po drodze. To spotkanie byłoutrzymywane w całkowitej tajemnicy.Rozkazy od kanclerza czytałem tylko ja.Przygotowania do kolejnych etapów podróży czyniono oddzielnie, więc tylko ja w pełni znamsytuację.Tak zarządził Thaddeus, a ja wykonałem jego polecenia co do joty.Uwierz mi,królewno Corinn, najgorsze masz już za sobą. Nikt nie wie o naszym przybyciu? zapytał wtedy Larken. Jesteś tego pewien?Mężczyzna potwierdził.Mógłby przysiąc na życie swoje i swoich dzieci.Miałwszystkie dokumenty potrzebne dla nich obojga, wraz z pisemnymi instrukcjami, z kim sięmają kontaktować, i z tajnymi hasłami, które gwarantowały zdobycie zaufania tych osób.Choć trudno w to uwierzyć, zmierzali do Candovii.Znajdowali się tam ludzie lojalni wobecAkaranów, którzy ukryliby Corinn w tak dobrej kryjówce, że Hanish Mein nigdy by jej nieznalazł, nawet gdyby szukał sto lat.Wyglądało na to, że wszystko to zadowala Larkena.Nie mówił już nic więcej, tylkoszedł dalej.Urzędnik trajkotał bez przerwy, lamentując nad sytuacją w imperium, biadającnad śmiercią Leodana, szczegółowo opowiadając, czego Corinn może się spodziewać wnadchodzących dniach i obiecując, że wszystko wkrótce zostanie naprawione.Corinnpragnęła, by zamilkł, a równocześnie była mu wdzięczna za gadatliwość; chciała się do niegoprzytulić i zaczekać, aż świat wróci do normy.Nigdy nie miała takiej potrzeby kurczowegotrzymania się innych.Już czuła, że wymyka się spod opieki Larkena i chowa pod skrzydłamiurzędnika.Dlatego to, co nastąpiło potem, tak całkowicie ją zaskoczyło.Przez jakiś czas rzeczy,które widziały oczy Corinn, nie docierały do jej świadomości.Kiedy skręcili za róg i weszli wzaułek osłonięty przed księżycowym światłem, Larken coś szepnął.Urzędnik odwrócił się doniego, jakby reagując na ostrzeżenie.Wpatrywał się prosto w strażnika, gdy ten się na niegorzucił.Larken uniósł coś nad głowę i wbił w czoło urzędnika.Mężczyzna stał przez chwilęnieruchomo i wydawało się, że jego ciało zawisło na pięści Larkena.Larken szarpnął ręką dotyłu i urzędnik upadł.Kiedy tak leżał, wyraznie odcinając się od płyt uliczki, można byłozobaczyć broń: niewielki topór, który Larken nosił u pasa.Corinn zauważyła go przedtem,lecz nie zastanawiała się nad jego przeznaczeniem.Larken ujął ją za łokieć. Ani słowa.Nie zabiję cię, ale jeśli krzykniesz, uciszę cię w bardzo bolesny sposób.Poprowadził ją kilka kroków do przodu, na skraj cienia.Przysunął do niej twarz, aż Corinn poczuła na skórze ciepło jego oddechu. To trzeba było zrobić, królewno.Nie wiń mnie ani jego.Wszyscy gramy w dramacienas przerastającym.Chodz, nasza podróż jeszcze się nie skończyła. Co.co robisz? zapytała bez tchu Corinn, czując na nadgarstku dłoń Larkena.Dokąd mnie prowadzisz?Po raz pierwszy strażnik zignorował jej pytania.%7ładnej uprzejmej odpowiedzi.%7ładnego wyczerpującego wyjaśnienia.Po prostu ciągnął ją za sobą.Do kryjówki, owszem,lecz nie tej, którą zaplanował dla niej ojciec.Okazało się, że Larken nie jest ani lojalnymMarahem, ani zwykłym zdrajcą.Po prostu przetrzymywał Corinn w starej chacie jakiegośmnicha i czekał, by po zakończeniu wojny sprzedać królewnę zwycięskiej stronie.Chataznajdowała się w głębi lądu w pobliżu Danos, dobrze ukryta wśród dzikich wzgórz nadbrzegiem rzeki tak stromym i usianym głazami, że niewielu ludzi znajdowało powody, by sięzapuszczać w te okolice.Dni spędzali w milczeniu, przerywanym czasami rozmową, zaudział w której Corinn nienawidziła samą siebie.Larken ją karmił i dbał o nią.Co kilka dni jąwiązał i wyprawiał się do Danos, by zebrać wiadomości.Corinn śledziła przebieg wojny,opierając się na jego sprawozdaniach.Oprócz tego Larken miał jej mnóstwo do powiedzenia;były to rzeczy, w które wówczas nie wierzyła, lecz którym teraz nie mogła zaprzeczyć.Wyszła z tej chaty jako inna osoba.Utraciła resztki niewinności i wszelką nadzieję, żekiedykolwiek będzie umiała znalezć pociechę w naiwnej wierze.Przyrzekła sobie, że nigdyjuż nie da się zaskoczyć.Nigdy nikomu nie zaufa.Nikogo nie pokocha.Nigdy już nie będziepokładała wiary w żadnym człowieku.Nauczy się wszystkiego, czego zdoła, o kształcie iistocie świata i znajdzie sposób przetrwania w nim.Po całych sześciu tygodniach od jej uprowadzenia Larken przedstawił CorinnHanishowi Meinowi.Dzięki temu kupił sobie uprzywilejowaną pozycję w imperium nowegowodza.Corinn natomiast została wtrącona do dziwnego czyśćca, w którym nadal przebywałapo dziewięciu latach.W drodze powrotnej do pałacu w ogóle się nie odzywała do towarzyszek.Podjechałydo jednej z tylnych bram.Jasnowłosi strażnicy zawołali do nich żartobliwie, udając, że abywjechać do środka, dziewczęta muszą podać hasło.Corinn nie miała cierpliwości do tejzabawy.Nie ucieszyła się też, kiedy okazało się, że za bramą czeka na nią posłaniec.Chciałsię z nią widzieć tego popołudnia Hanish Mein.Jęknęła w duchu i niemal odpowiedziała, żezle się czuje i nie może przyjść.Poczuła jednak na sobie wzrok pozostałych kobiet,jednocześnie pełen podziwu, zazdrości i ciekawości.Nie wiedząc, jak zareagować, przyjęławiadomość bez komentarza, wyraznie skonsternowana.Stojąc na korytarzu przed jego komnatami należącymi niegdyś do jej ojca stwierdziła, że z trudem powstrzymuje rumieniec, zachowuje spokojny rytm serca i kamiennątwarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]