[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To szaleÅ„stwo, lecz sam fakt, że byÅ‚o szaleÅ„stwem, sprawiaÅ‚, żestawaÅ‚o siÄ™ niewiarygodnie podniecajÄ…ce.SzedÅ‚ na dół, patrzÄ…c wprost przed siebie na jasny krÄ…g latarki Juda.Jud staÅ‚ tam, czekajÄ…cna niego.Wreszcie Louis dotarÅ‚ na dół i podniecenie wystrzeliÅ‚o z niego niczym pÅ‚omieÅ„ zdogasajÄ…cych wÄ™gli, podlanych nagle olejem opaÅ‚owym.- UdaÅ‚o nam siÄ™ - krzyknÄ…Å‚.OdÅ‚ożyÅ‚ Å‚opatÄ™ i klepnÄ…Å‚ Juda w ramiÄ™.PamiÄ™taÅ‚, jak wdzieciÅ„stwie zostaÅ‚ wyzwany i musiaÅ‚ przekroczyć nasyp kolejowy.PamiÄ™taÅ‚, jak wspinaÅ‚ siÄ™ najabÅ‚onkÄ™, aż do najwyższego rozwidlenia, gdzie koÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ na wietrze jak na bocianim gniezdziena statku.Od dwudziestu lat nie czuÅ‚ siÄ™ już tak mÅ‚ody i tak przejmujÄ…co żywy.- Jud, udaÅ‚o nam siÄ™!- A sÄ…dziÅ‚eÅ›, że siÄ™ nie uda? - spytaÅ‚ Jud.Louis otworzyÅ‚ usta, by coÅ› powiedzieć - Nie uda siÄ™? Mamy cholerne szczęście, że siÄ™ niepozabijaliÅ›my! - ale natychmiast je zamknÄ…Å‚.W istocie nie kwestionowaÅ‚ tego.Nie od chwili gdyJud zbliżyÅ‚ siÄ™ do wiatroÅ‚omu.Nie martwiÅ‚o go też, jak wrócÄ….- Chyba nie - rzekÅ‚ gÅ‚oÅ›no.- Chodz, musimy dojść w pewne miejsce.To niecaÅ‚e pięć kilometrów.Szli.Zcieżka rzeczywiÅ›cie ciÄ…gnęła siÄ™ dalej.Miejscami zdawaÅ‚a siÄ™ bardzo szeroka, choćruchome Å›wiateÅ‚ko ujawniaÅ‚o niewiele.Po prostu czuÅ‚o siÄ™ wokół przestrzeÅ„ i to, że drzewacofnęły siÄ™ dalej.Raz czy dwa Louis uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i ujrzaÅ‚ przeÅ›witujÄ…ce przez czarnÄ… plÄ…taninÄ™gaÅ‚Ä™zi gwiazdy; raz coÅ› przebiegÅ‚o przez Å›cieżkÄ™ przed nimi - Å›wiatÅ‚o odbiÅ‚o siÄ™ w zielonkawychoczach, które natychmiast zniknęły.Innymi razy dróżka zwężaÅ‚a siÄ™ tak mocno, że krzewy zaczynaÅ‚y drapać sztywnymipalcami ramiona pÅ‚aszcza Louisa.Coraz częściej przerzucaÅ‚ z rÄ™ki do rÄ™ki worek i szpadel, leczból ramion nie ustÄ™powaÅ‚.Louis wpadÅ‚ w rytm marszu, rytm, który niemal go zahipnotyzowaÅ‚.ByÅ‚a tu moc, o tak, czuÅ‚ jÄ….PamiÄ™taÅ‚, że kiedyÅ›, w czasach gdy koÅ„czyÅ‚ liceum, razem zdziewczynÄ… i jeszcze jednÄ… parÄ… napalili siÄ™ trawki i skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ na tym, że zaczÄ™li pieÅ›cić siÄ™na koÅ„cu Å›lepej gruntowej drogi nieopodal elektrowni.Nie siedzieli tam dÅ‚ugo; wkrótcedziewczyna Louisa oznajmiÅ‚a, że chce wracać do domu albo przynajmniej w inne miejsce, bobolÄ… jÄ… wszystkie zÄ™by (to znaczy wszystkie z plombami, czyli wiÄ™kszość).Louis cieszyÅ‚ siÄ™, żemogÄ… odjechać.Powietrze wokół elektrowni sprawiaÅ‚o, że czuÅ‚ siÄ™ zdenerwowany i zbytpobudzony.Tu byÅ‚o tak samo, tyle że wrażenie byÅ‚o mocniejsze i nawet przyjemniejsze.TobyÅ‚o.Jud zatrzymaÅ‚ siÄ™ u podnóża dÅ‚ugiego zbocza i Louis wpadÅ‚ na niego.Starzec odwróciÅ‚ siÄ™ ku niemu.- JesteÅ›my już prawie na miejscu - rzekÅ‚ spokojnie.- NastÄ™pny kawaÅ‚ek trochÄ™przypomina wiatroÅ‚om.Musisz iść prosto i bez wahania.Po prostu rób to, co ja, i nie patrz podnogi.CzuÅ‚eÅ›, że schodzimy?- Tak.- To jest granica miejsca, które Micmacowie zwali Moczarami MaÅ‚ego Boga.Handlarzefuter, którzy dotarli aż tutaj, ochrzcili je Bagnem Martwego CzÅ‚owieka.WiÄ™kszość tych, którzywydostali siÄ™ z tych lasów, już nigdy tu nie wróciÅ‚a.- Ruchome piaski?- Ano, mnóstwo ruchomych piasków.CaÅ‚e strumienie wypÅ‚ywajÄ…ce spomiÄ™dzy złóżpiaskowych pozostawionych przez lodowiec.Zawsze nazywaliÅ›my je krzemionkÄ…, choć zapewnemajÄ… swojÄ… nazwÄ™.Jud spojrzaÅ‚ na niego i przez moment Louisowi wydaÅ‚o siÄ™, że w oczach starca dojrzaÅ‚ coÅ›jasnego i niezbyt przyjemnego.Ów przebÅ‚ysk byÅ‚ silny i naÅ‚adowany niczym powietrze wokółelektrowni, tamtej, dawno minionej nocy.Louisowi to spojrzenie wydaÅ‚o siÄ™ wyraznienieprzyjemne.A potem Jud poruszyÅ‚ latarkÄ… i wyraz jego oczu ulegÅ‚ zmianie.- Jest tu wiele dziwnych rzeczy, Louis.Powietrze jest cięższe.bardziej naelektryzowaneczy coÅ› w tym stylu.Louis wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.- Co siÄ™ staÅ‚o?- Nic takiego - odparÅ‚.- Możesz tu zobaczyć ognie Å›wiÄ™tego Elma; marynarze nazywajÄ… je bÅ‚Ä™dnymi ognikami.PrzybierajÄ… zabawne ksztaÅ‚ty, jednak to nic wielkiego.JeÅ›li dostrzeżesz jakieÅ› ksztaÅ‚ty i niespodobajÄ… ci siÄ™, po prostu odwróć wzrok.Możesz usÅ‚yszeć też dzwiÄ™ki przypominajÄ…ce gÅ‚osy,ale to tylko nury na poÅ‚udniu Wzgórza Widokowego.DzwiÄ™k daleko siÄ™ niesie.Jest dziwny.- Nury? - spytaÅ‚ z powÄ…tpiewaniem Louis.- O tej porze roku?- Ano - powtórzyÅ‚ Jud.Jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ kompletnie beznamiÄ™tnie, nic nie dawaÅ‚o siÄ™ zniego odczytać.Przez chwilÄ™ Louis desperacko zapragnÄ…Å‚ raz jeszcze ujrzeć twarz starca.Tospojrzenie.- Jud, dokÄ…d my idziemy? Co, do diabÅ‚a, robimy na tym zadupiu?- Powiem ci, kiedy tam dotrzemy.- Jud odwróciÅ‚ siÄ™.- Uważaj na kÄ™py trawy.Znów ruszyli naprzód, przeskakujÄ…c z jednej szerokiej kÄ™py na nastÄ™pnÄ….Louis nie szukaÅ‚ich [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.To szaleÅ„stwo, lecz sam fakt, że byÅ‚o szaleÅ„stwem, sprawiaÅ‚, żestawaÅ‚o siÄ™ niewiarygodnie podniecajÄ…ce.SzedÅ‚ na dół, patrzÄ…c wprost przed siebie na jasny krÄ…g latarki Juda.Jud staÅ‚ tam, czekajÄ…cna niego.Wreszcie Louis dotarÅ‚ na dół i podniecenie wystrzeliÅ‚o z niego niczym pÅ‚omieÅ„ zdogasajÄ…cych wÄ™gli, podlanych nagle olejem opaÅ‚owym.- UdaÅ‚o nam siÄ™ - krzyknÄ…Å‚.OdÅ‚ożyÅ‚ Å‚opatÄ™ i klepnÄ…Å‚ Juda w ramiÄ™.PamiÄ™taÅ‚, jak wdzieciÅ„stwie zostaÅ‚ wyzwany i musiaÅ‚ przekroczyć nasyp kolejowy.PamiÄ™taÅ‚, jak wspinaÅ‚ siÄ™ najabÅ‚onkÄ™, aż do najwyższego rozwidlenia, gdzie koÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ na wietrze jak na bocianim gniezdziena statku.Od dwudziestu lat nie czuÅ‚ siÄ™ już tak mÅ‚ody i tak przejmujÄ…co żywy.- Jud, udaÅ‚o nam siÄ™!- A sÄ…dziÅ‚eÅ›, że siÄ™ nie uda? - spytaÅ‚ Jud.Louis otworzyÅ‚ usta, by coÅ› powiedzieć - Nie uda siÄ™? Mamy cholerne szczęście, że siÄ™ niepozabijaliÅ›my! - ale natychmiast je zamknÄ…Å‚.W istocie nie kwestionowaÅ‚ tego.Nie od chwili gdyJud zbliżyÅ‚ siÄ™ do wiatroÅ‚omu.Nie martwiÅ‚o go też, jak wrócÄ….- Chyba nie - rzekÅ‚ gÅ‚oÅ›no.- Chodz, musimy dojść w pewne miejsce.To niecaÅ‚e pięć kilometrów.Szli.Zcieżka rzeczywiÅ›cie ciÄ…gnęła siÄ™ dalej.Miejscami zdawaÅ‚a siÄ™ bardzo szeroka, choćruchome Å›wiateÅ‚ko ujawniaÅ‚o niewiele.Po prostu czuÅ‚o siÄ™ wokół przestrzeÅ„ i to, że drzewacofnęły siÄ™ dalej.Raz czy dwa Louis uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i ujrzaÅ‚ przeÅ›witujÄ…ce przez czarnÄ… plÄ…taninÄ™gaÅ‚Ä™zi gwiazdy; raz coÅ› przebiegÅ‚o przez Å›cieżkÄ™ przed nimi - Å›wiatÅ‚o odbiÅ‚o siÄ™ w zielonkawychoczach, które natychmiast zniknęły.Innymi razy dróżka zwężaÅ‚a siÄ™ tak mocno, że krzewy zaczynaÅ‚y drapać sztywnymipalcami ramiona pÅ‚aszcza Louisa.Coraz częściej przerzucaÅ‚ z rÄ™ki do rÄ™ki worek i szpadel, leczból ramion nie ustÄ™powaÅ‚.Louis wpadÅ‚ w rytm marszu, rytm, który niemal go zahipnotyzowaÅ‚.ByÅ‚a tu moc, o tak, czuÅ‚ jÄ….PamiÄ™taÅ‚, że kiedyÅ›, w czasach gdy koÅ„czyÅ‚ liceum, razem zdziewczynÄ… i jeszcze jednÄ… parÄ… napalili siÄ™ trawki i skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ na tym, że zaczÄ™li pieÅ›cić siÄ™na koÅ„cu Å›lepej gruntowej drogi nieopodal elektrowni.Nie siedzieli tam dÅ‚ugo; wkrótcedziewczyna Louisa oznajmiÅ‚a, że chce wracać do domu albo przynajmniej w inne miejsce, bobolÄ… jÄ… wszystkie zÄ™by (to znaczy wszystkie z plombami, czyli wiÄ™kszość).Louis cieszyÅ‚ siÄ™, żemogÄ… odjechać.Powietrze wokół elektrowni sprawiaÅ‚o, że czuÅ‚ siÄ™ zdenerwowany i zbytpobudzony.Tu byÅ‚o tak samo, tyle że wrażenie byÅ‚o mocniejsze i nawet przyjemniejsze.TobyÅ‚o.Jud zatrzymaÅ‚ siÄ™ u podnóża dÅ‚ugiego zbocza i Louis wpadÅ‚ na niego.Starzec odwróciÅ‚ siÄ™ ku niemu.- JesteÅ›my już prawie na miejscu - rzekÅ‚ spokojnie.- NastÄ™pny kawaÅ‚ek trochÄ™przypomina wiatroÅ‚om.Musisz iść prosto i bez wahania.Po prostu rób to, co ja, i nie patrz podnogi.CzuÅ‚eÅ›, że schodzimy?- Tak.- To jest granica miejsca, które Micmacowie zwali Moczarami MaÅ‚ego Boga.Handlarzefuter, którzy dotarli aż tutaj, ochrzcili je Bagnem Martwego CzÅ‚owieka.WiÄ™kszość tych, którzywydostali siÄ™ z tych lasów, już nigdy tu nie wróciÅ‚a.- Ruchome piaski?- Ano, mnóstwo ruchomych piasków.CaÅ‚e strumienie wypÅ‚ywajÄ…ce spomiÄ™dzy złóżpiaskowych pozostawionych przez lodowiec.Zawsze nazywaliÅ›my je krzemionkÄ…, choć zapewnemajÄ… swojÄ… nazwÄ™.Jud spojrzaÅ‚ na niego i przez moment Louisowi wydaÅ‚o siÄ™, że w oczach starca dojrzaÅ‚ coÅ›jasnego i niezbyt przyjemnego.Ów przebÅ‚ysk byÅ‚ silny i naÅ‚adowany niczym powietrze wokółelektrowni, tamtej, dawno minionej nocy.Louisowi to spojrzenie wydaÅ‚o siÄ™ wyraznienieprzyjemne.A potem Jud poruszyÅ‚ latarkÄ… i wyraz jego oczu ulegÅ‚ zmianie.- Jest tu wiele dziwnych rzeczy, Louis.Powietrze jest cięższe.bardziej naelektryzowaneczy coÅ› w tym stylu.Louis wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.- Co siÄ™ staÅ‚o?- Nic takiego - odparÅ‚.- Możesz tu zobaczyć ognie Å›wiÄ™tego Elma; marynarze nazywajÄ… je bÅ‚Ä™dnymi ognikami.PrzybierajÄ… zabawne ksztaÅ‚ty, jednak to nic wielkiego.JeÅ›li dostrzeżesz jakieÅ› ksztaÅ‚ty i niespodobajÄ… ci siÄ™, po prostu odwróć wzrok.Możesz usÅ‚yszeć też dzwiÄ™ki przypominajÄ…ce gÅ‚osy,ale to tylko nury na poÅ‚udniu Wzgórza Widokowego.DzwiÄ™k daleko siÄ™ niesie.Jest dziwny.- Nury? - spytaÅ‚ z powÄ…tpiewaniem Louis.- O tej porze roku?- Ano - powtórzyÅ‚ Jud.Jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ kompletnie beznamiÄ™tnie, nic nie dawaÅ‚o siÄ™ zniego odczytać.Przez chwilÄ™ Louis desperacko zapragnÄ…Å‚ raz jeszcze ujrzeć twarz starca.Tospojrzenie.- Jud, dokÄ…d my idziemy? Co, do diabÅ‚a, robimy na tym zadupiu?- Powiem ci, kiedy tam dotrzemy.- Jud odwróciÅ‚ siÄ™.- Uważaj na kÄ™py trawy.Znów ruszyli naprzód, przeskakujÄ…c z jednej szerokiej kÄ™py na nastÄ™pnÄ….Louis nie szukaÅ‚ich [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]