[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poświęciła cały dzień z urlopu i wydłużyła trasę podróży o pięćset kilometrów, żebyodwiedzić rodzinę w Pittsbur-ghu.Naopowiadała wszystkim, że właśnie zaczyna całkiem noweżycie w Los Angeles - dokładnie tak, jak jej kazano -mimo że cel jej podróży leżał w zupełnie innejczęści kraju.Wysiadła i usiłując przebić wzrokiem nocne ciemności, obrzuciła zaciekawionym spojrzeniem niewielki budynek, który na najbliższe pół roku miał się stać jej domem.Takjej tłumaczyli.Tylko sześć miesięcy, a potem będzie mogła wrócić do swego wcześniejszego życia.Wzruszyła ramionami i ruszyła powoli w stronę wejścia.Pod jej stopami za-chrzęśdł żwir.Za to, ilemiała dostać - przy jednoczesnej obietnicy zachowania jej romansu w sekrecie - gotowa była niemalna wszystko przez te pół roku.Powoli weszła po schodach na ganek i sięgnęła do torebki po klucz, który dostała.Myślami wróciłado Troya Masona.To przez nią stracił pracę.A przecież miał żonę i małe dziecko.Postąpiłaokropnie.Tyle że nie miała wyboru.Gdyby nie zgodziła się na współpracę, jej rodzice, przyjaciele iznajomi rodziców dowiedzieliby się, że podczas studiów na Uniwersytecie Nowego Meksyku byłaaresztowana za prostytucję.Wsunęła klucz do otworu w drzwiach.Płaciła za własną głupotę.Idiotyczny wybryk.Chciałapoderwać faceta, który okazał się policyjnym tajniakiem i zapuszkował ją bez pytania.Odsiedziałaza kratkami dziesięć dni i uiściła niewysoką grzywnę, łudząc się nadzieją, że na tym koniec.Aletamtego dnia na ulicy podeszli do niej i powiedzieli bez ogródek, że wiedzą o wszystkim.Przeszył ją dreszcz, gdy otwierała drzwi, zastanawiając się, jak jej rodzice odebraliby zaskakującenowiny.Matka działała aktywnie w szkółce parafialnej, a ojciec od dawna miał kłopoty znadciśnieniem.Zawsze uważali ją za aniołka.I oto teraz mieliby się dowiedzieć, że wypadek wNowym Meksyku wcale nie był jednorazowym wybrykiem, że już od paru miesięcy uprawianaganny proceder.Zapaliła światło w saloniku i głęboko w nozdrza wciągnęła zatęchłe powietrze przesiąkniętekurzem.To było naprawdę najlepsze wyjście.Duże pieniądze i koniec zmartwień, że rodzicedowiedzą się o wszystkim.W końcu nie była jedyna, Troy Mason równie dobrze mógł wpaść zkimś innym.W dodatku obiecali jej solennie, że nikt na tym poważnie nie ucierpi.Położyła torebkę na stole przy drzwiach i rozejrzała się po pokoju.Aż sześć miesięcy.Wiedziałajuż, jak będą się jej dłużyć.Dygotała z zimna, toteż próbowała szczelniej opatulić się cienkim płaszczem, stojąc na FifthAvenue niedaleko wejścia do budynku.Czekała tu po ciemku już od trzech godzin i przemarzła doszpiku kości.Chyba jeszcze nigdy nie było jej aż tak zimno.Po drugiej stronie alei drzewa naobrzeżu Central Parku chwiały się gwałtownie pod uderzeniami porywistego wiatru.Patrząc na nie,zadygotała jeszcze silniej i po raz kolejny bezskutecznie spróbowała opatulić się płaszczem.Przed frontonem budynku zatrzymał się granatowy se-dan, wysiadło z niego dwóch mężczyzn.Jeden wbiegł po schodkach i zniknął w wejściu, ale drugi został na ulicy i zaczął się uważnierozglądać na wszystkie strony.Była już prawie dziesiąta wieczorem, a ponadto paskudna pogodanie sprzyjała spacerom, toteż na ulicy nie było żywego ducha.Mężczyzna zauważył ją więc od razui podszedł energicznym krokiem.- Co tu robisz? - zapytał ostro.- Czekam na kogoś.- Na kogo?- Na przyjaciela.- Lepiej stąd spływaj, panienko - mruknął.- Dlaczego?- Spływaj i już.Dostrzegła nadjeżdżającą limuzynę.On musiał w niej być.- Już cię tu nie ma! - syknął ostrzej mężczyzna.Isabelle oddaliła się o parę kroków, jakbyrzeczywiściechciała odejść, lecz nagle zawróciła na pięcie i skoczyła z powrotem, mając nadzieję, że zdoła gowyminąć.Złapał ją jednak bez trudu, objął wpół, jak piórko podniósł z ziemi i zaczął oddalać się od budynku, jeszcze zanim limuzyna Gillette'a stanęła przed wejściem.Próbowała się uwolnić, okładała go pięściami po twarzy i ramionach, ale był zdecydowanie zasilny.Kiedy znalezli się wystarczająco daleko od drzwi, postawił ją na chodniku i przycisnął plecami dościany.Najwyrazniej starając się nie zadawać jej niepotrzebnie bólu, sprawnie wykręcił obie ręce do tyłu, przytrzymał je za nadgarstki jedną wielką łapą, a drugą pospiesznie przeszukał.- Co to jest? - warknął, znalazłszy w kieszeni płaszcza ostry kuchenny nóż, który podetknął jej podnos.- Noszę go dla ochrony.- Tak, jasne.- Mężczyzna błyskawicznie wyjął krótkofalówkę.- Stiles!- Tak?- Pakujcie go do środka! Biegiem!Lokal Reggiego był najlepszą salą bilardową w Harle-mie, oczywiście najlepszą ze względu nacharakter prowadzonych tu rozgrywek.Bo poza tym była to odrażająca spelunka, dużo bardziejobskurna niż ta, którą odwiedził w nocy po pogrzebie.Ale i tu udało mu się przekonać goryla bez wykładania gotówki, że jest w stanie zapłacić pięćtysięcy dolarów, mógł więc bez przeszkód stanąć do rywalizacji z wymagającym przeciwnikiem.Wrzeczywistości miał w kieszeni tylko dwie dwudziestodolarówki na taksówkę do domu.Teraz na stole pozostały już tylko dwie bile, biała oraz ósemka - leżąca przy samej bandzie, kilkacentymetrów od narożnej łuzy.Biała znajdowała się na drugim końcu sukna i choć z pozoruwyglądało to nie najlepiej, strzał był dość prosty, Gillette wykonywał podobne trafienia setki razy.Trzeba było trafić w sam kąt między ósemką a bandą, żeby tylko lekko trącona bila posłuszniestoczyła się do łuzy.Koniec gry, poproszę o moje pięć tysięcy.Pochylił się nad stołem i wymierzył starannie, przeciągając kijem między palcami, przekonany, żetylko sekundy dzielą go od zwycięstwa.Nagle jednak czegoś mu zabrakło.Ogarnęła go chęć na coś więcej.Wbicie tej ostatniej bili,zakończenie gry i zgarnięcie pięciu kawałków uznał za niewystarczające.Nie tym razem.Uderzył mocno białą bilę, która, gwałtownie wirując, pomknęła przez całą długość stołu i trafiłaósemkę.Tamta wpadła do narożnej łuzy, lecz biała potoczyła się szybko z powrotem, w kierunkuprzeciwległej łuzy, i wpadła do niej.Niedozwolony ruch.Koniec gry, proszę wypłacić pięć tysięcy.W tłumie gapiów rozległy się gromkie wiwaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •