[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż wolał zostać schwytany przez Danów,sprzedany w niewolę lub zabity, niż spędzać kolejny wieczór wtowarzystwie Bragiego, jednak lojalność tego człowieka i, na dodatek,jego niebagatelne umiejętności, imponowały mu.Błyskawicznie oceniłsytuację, nie dzięki rozważaniom, jak Wali, lecz instynktownie. Wrodziłeś się w ojca ozwał się Bragi. Nie sądziłem, żekiedyś to powiem, ale taka jest prawda.Bo wiesz, od wielu lat chodząsłuchy, że kupił cię na Wyspie Zachodu i sromotnie przepłacił.Toż tokłamstwo obrzydliwe! Ty to dopiero umiesz pokrzepić człowieka odparł Wali zprzekąsem, lecz posłał Bragiemu dość niewymuszony uśmiech. Sam rozumiesz, czemu ludzie tak myślą.Przecież z ciebie takipaskudny, ciemny skurczybyk i tak dalej.Wali spojrzał na wroga.Woje na przedzie właśnie dobylimieczy.Starcie wisiało w powietrzu. Bragi? rzekł. Tak, panie? Mam prośbę: jeśli dotrzemy do Walhalli. Tak, panie?.to nie siadaj obok mnie.Staruszek roześmiał się, aż mu łzy pociekły. Król z ciebie, panie, król ani chybi wydukał, rechocząc.Bragi powiedział mu niegdyś, że śmierć to szlachetna rzecz, aleWali uznał to wówczas za kolejną prostacką bzdurę.Teraz atoli, jenoprzez chwilę, mógł poczuć ciepło słońca na twarzy, zapach dymu zpłonącej wioski, zważyć włócznię w ręku i dać wiarę tym słowom.Wtych szeregach czuło się braterstwo, którego nigdy wcześniej niedoznał, więz z towarzyszami broni, wykraczającą daleko poza zwykłesympatie i antypatie.Ozwał się ryk niby lawina, a wróg natarł, przyrzekając w głosThorowi, bogu gromów, i Tyrowi, bogu wojny.Imię Odyna niepojawiło się na ich wargach.Nie byli berserkami, a wisielczy bóg byłzbyt dziwaczny, tajemniczy i szalony dla przeciętnego kmiecia czywoja.Wali poczuł dziwnie oderwanie od wydarzeń, zastanawiając się,do którego boga powinien się zwrócić o pomoc.%7ładen nie przypadł mudo gustu.Poza jednym. Lordzie Loki ozwał się książę kłamstw, przyjacielu ludzi,daj mi zwycięstwo.Daj mi zwycięstwo.Wali nie był bogobojny, ale przez chwilę, nie dłuższą niżuderzenie serca, uzmysłowił sobie prawdę o bogach jego ludu.Każdy znich był bogiem śmierci i wojny jednocześnie: Freyja, bogini płodnościi wojny, Thor, bóg gromów i wojny, Frey, wprawdzie bóg radości iurodzaju, acz śmiały w boju.Jeno Loki nie był wojowniczy.Jeno Lokitrzymał się na uboczu i natrząsał się z krwiożerczości bogów, śmiechembardziej zabójczym dla ich wybujałego ego niż miecz czy włócznia.Nicdziwnego, że go zakuli w łańcuchy.Ziemia na niewielkiej ścieżce zatrzęsła się pod stopami wrogów.Gotowali się do zarzucenia obrońców deszczem pocisków.Wali czułsię pewnie.Jego ludzie byli zwarci i gotowi, przedni szereg ściśnięty wszczelny mur.Przeciwnicy nadchodzili hurmą, pomiędzy szykiemzwartym a rozproszonym.Byli od siebie zbyt daleko, by osłaniać sięwzajem tarczami, acz nie w dość dużych odstępach, by osłabićskuteczność przygotowywanego ostrzału.Wali odwrócił się w stronę mężczyzny u jego boku i pomyślał,że nigdy wcześniej go nie widział.Był to wysoki, blady, ryży człek wdługim, brązowym i pierzastym płaszczu.Wali miał ochotę go zrugaćza to, że nosił się jak głupiec w bitewnym szeregu, ale jakoś niepotrafił.Z trudem szukał słów, bardzo chcąc coś powiedziećnieznajomemu.Koniec końców wydusił z siebie: Tyś z nami?Mężczyzna, który zdawał się być w stanie znalezć dla siebietrochę luzu, pomimo ścisku w formacji, dotknął jego ramienia i rzekł: Jestem z tobą od samego początku. A teraz jesteś ze mną u kresu. Tobie nie kres pisany odparł. Nie dzisiaj, nie jutro, nigdy.Jesteś zawsze i po wieki Fenrisulfrem i niebawem to zrozumiesz.Bogowie w swych snach stąpają po ziemi. Hę?Spadł na nich grad włóczni, toporków i kamieni.Waliprzykucnął pod tarczą.Jakiś człek za jego plecami padł.Gdy spojrzał wgórę, ryżego nieznajomego już nie było, atoli nie miał czasuzastanawiać się nad tym, jakie to było dziwne, że ten ot tak zniknął muz oczu. Odstęp! wrzasnął, a szereg za nim cisnął włócznie kunapastnikom.Trzech Danów padło, jeden z czoła kolumny jarl, któryupadając na czworaka, spowolnił woja za sobą a reszta w bieguominęła go lub przeskoczyła.Wali złapał włócznię, dłońmi spoconymize strachu.Trach! Nawała wojów grzmotnęła w szereg [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wciąż wolał zostać schwytany przez Danów,sprzedany w niewolę lub zabity, niż spędzać kolejny wieczór wtowarzystwie Bragiego, jednak lojalność tego człowieka i, na dodatek,jego niebagatelne umiejętności, imponowały mu.Błyskawicznie oceniłsytuację, nie dzięki rozważaniom, jak Wali, lecz instynktownie. Wrodziłeś się w ojca ozwał się Bragi. Nie sądziłem, żekiedyś to powiem, ale taka jest prawda.Bo wiesz, od wielu lat chodząsłuchy, że kupił cię na Wyspie Zachodu i sromotnie przepłacił.Toż tokłamstwo obrzydliwe! Ty to dopiero umiesz pokrzepić człowieka odparł Wali zprzekąsem, lecz posłał Bragiemu dość niewymuszony uśmiech. Sam rozumiesz, czemu ludzie tak myślą.Przecież z ciebie takipaskudny, ciemny skurczybyk i tak dalej.Wali spojrzał na wroga.Woje na przedzie właśnie dobylimieczy.Starcie wisiało w powietrzu. Bragi? rzekł. Tak, panie? Mam prośbę: jeśli dotrzemy do Walhalli. Tak, panie?.to nie siadaj obok mnie.Staruszek roześmiał się, aż mu łzy pociekły. Król z ciebie, panie, król ani chybi wydukał, rechocząc.Bragi powiedział mu niegdyś, że śmierć to szlachetna rzecz, aleWali uznał to wówczas za kolejną prostacką bzdurę.Teraz atoli, jenoprzez chwilę, mógł poczuć ciepło słońca na twarzy, zapach dymu zpłonącej wioski, zważyć włócznię w ręku i dać wiarę tym słowom.Wtych szeregach czuło się braterstwo, którego nigdy wcześniej niedoznał, więz z towarzyszami broni, wykraczającą daleko poza zwykłesympatie i antypatie.Ozwał się ryk niby lawina, a wróg natarł, przyrzekając w głosThorowi, bogu gromów, i Tyrowi, bogu wojny.Imię Odyna niepojawiło się na ich wargach.Nie byli berserkami, a wisielczy bóg byłzbyt dziwaczny, tajemniczy i szalony dla przeciętnego kmiecia czywoja.Wali poczuł dziwnie oderwanie od wydarzeń, zastanawiając się,do którego boga powinien się zwrócić o pomoc.%7ładen nie przypadł mudo gustu.Poza jednym. Lordzie Loki ozwał się książę kłamstw, przyjacielu ludzi,daj mi zwycięstwo.Daj mi zwycięstwo.Wali nie był bogobojny, ale przez chwilę, nie dłuższą niżuderzenie serca, uzmysłowił sobie prawdę o bogach jego ludu.Każdy znich był bogiem śmierci i wojny jednocześnie: Freyja, bogini płodnościi wojny, Thor, bóg gromów i wojny, Frey, wprawdzie bóg radości iurodzaju, acz śmiały w boju.Jeno Loki nie był wojowniczy.Jeno Lokitrzymał się na uboczu i natrząsał się z krwiożerczości bogów, śmiechembardziej zabójczym dla ich wybujałego ego niż miecz czy włócznia.Nicdziwnego, że go zakuli w łańcuchy.Ziemia na niewielkiej ścieżce zatrzęsła się pod stopami wrogów.Gotowali się do zarzucenia obrońców deszczem pocisków.Wali czułsię pewnie.Jego ludzie byli zwarci i gotowi, przedni szereg ściśnięty wszczelny mur.Przeciwnicy nadchodzili hurmą, pomiędzy szykiemzwartym a rozproszonym.Byli od siebie zbyt daleko, by osłaniać sięwzajem tarczami, acz nie w dość dużych odstępach, by osłabićskuteczność przygotowywanego ostrzału.Wali odwrócił się w stronę mężczyzny u jego boku i pomyślał,że nigdy wcześniej go nie widział.Był to wysoki, blady, ryży człek wdługim, brązowym i pierzastym płaszczu.Wali miał ochotę go zrugaćza to, że nosił się jak głupiec w bitewnym szeregu, ale jakoś niepotrafił.Z trudem szukał słów, bardzo chcąc coś powiedziećnieznajomemu.Koniec końców wydusił z siebie: Tyś z nami?Mężczyzna, który zdawał się być w stanie znalezć dla siebietrochę luzu, pomimo ścisku w formacji, dotknął jego ramienia i rzekł: Jestem z tobą od samego początku. A teraz jesteś ze mną u kresu. Tobie nie kres pisany odparł. Nie dzisiaj, nie jutro, nigdy.Jesteś zawsze i po wieki Fenrisulfrem i niebawem to zrozumiesz.Bogowie w swych snach stąpają po ziemi. Hę?Spadł na nich grad włóczni, toporków i kamieni.Waliprzykucnął pod tarczą.Jakiś człek za jego plecami padł.Gdy spojrzał wgórę, ryżego nieznajomego już nie było, atoli nie miał czasuzastanawiać się nad tym, jakie to było dziwne, że ten ot tak zniknął muz oczu. Odstęp! wrzasnął, a szereg za nim cisnął włócznie kunapastnikom.Trzech Danów padło, jeden z czoła kolumny jarl, któryupadając na czworaka, spowolnił woja za sobą a reszta w bieguominęła go lub przeskoczyła.Wali złapał włócznię, dłońmi spoconymize strachu.Trach! Nawała wojów grzmotnęła w szereg [ Pobierz całość w formacie PDF ]