[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyś oniczym bardziej nie marzyła.Ale wtedy Luke oganiał się od niej jak mógł.Zaparkowała przed domem rodziców.W salonie jarzyły się światła.Notak, przyszli znajomi na brydża.Poznała ich niedawno.Na widok wchodzącej córki Bernie odłożył karty.- Już rozumiem, dlaczego tak ziewam - rzekł.- Skoro przyjęcie sięskończyło, to znaczy, że dawno powinienem być w łóżku.- Jeszcze nie jest tak pózno - odparła Alix, mierząc córkę podejrzliwymspojrzeniem.Nie bój się, nie zostałam wyproszona, korciło ją, by wyjaśnić, ale zamiasttego pokrótce opowiedziała o chorobie Warrena.Bernie pokiwał głową, jakby wiadomość wcale go nie zaskoczyła.Czyżbytylko się łudziła, że Warren wraca do zdrowia?- Tak czy inaczej nikt już nie miał nastroju do zabawy, a Megan byłazmęczona, więc wszyscy się rozeszli.- 44 -SR - Megan zmęczona? - zdumiała się Jessie.- Ona jest nie do zdarcia.Choćmając do dyspozycji fortunę Randa, nikomu z nas nie zabrakłoby energii.- Ją chyba coś gnębi - ostrożnie dobierając słowa, powiedziała Molly.Jasne, że dochowa tajemnicy, ale może Alix uważniej przyjrzy się córce.- Pewnie kłopoty z fryzjerem - zaśmiała się Jessie.- Jak się ma takiepieniądze, to się nie ma żadnych problemów.Megan jest ustawiona do końcażycia.- Z triumfującą miną położyła na stół ostatnią kartę i spojrzała na Molly.-Nie to, co ty, kochanie.I to biedne dziecko, tak stracić ojca.Molly czujnie spojrzała na matkę.- Jakby nie dość tego, że małżeństwo się wam nie ułożyło - ciągnęłaJessie - to jeszcze zmarł i nawet nie masz alimentów.Alix zrobiła się purpurowa.Szybko zebrała karty.- Może ktoś ma ochotę na drinka? - zaproponowała.- Pomogę ci - usłużnie powiedziała Molly, a kiedy już znalazły się wkuchni, zapytała wprost: - Co ty im naopowiadałaś?- Kochanie, skoro ojciec Bailey jej nie odwiedza i nie pomaga cifinansowo.Przecież musiałam znalezć jakieś wytłumaczenie.- Nie musiałaś niczego tłumaczyć - z pochmurną miną powiedziała Molly.- Ale za dobrze cię znam, by na to liczyć.Proszę tylko na przyszłość, byśprzynajmniej uprzedziła, w co mnie wrabiasz.Alix zagryzła usta.- Idę do Bailey - rzekła Molly.- Pożegnaj ich ode mnie, dobrze?Na palcach weszła do maleńkiej sypialni, która w dzieciństwie była jejpokojem.Bailey spała z buzią wtuloną w poduszkę.Molly delikatnie okryłacóreczkę, zdumiewając się, jak ostatnio zaczęła rosnąć.Jeszcze trochę, a trzebajej będzie sprawić nowe ubranka.Potarła skronie.I jak tu się nie przejmować, skoro ciągle tyle się dzieje?Nie dość nagłej choroby Warrena, to jeszcze ta nieoczekiwana nowina od- 45 -SR Megan.No i rozkoszna mamusia, która ot tak sobie uśmierciła niewygodnegozięcia.Trochę tego za dużo.Gdy kilka dni pózniej wstępowała na schody siedziby Hudsonów, miaładziwne wrażenie, że czas się cofnął.A przecież teraz było zupełnie inaczej.Wtedy, przed laty, był chłodnypazdziernikowy wieczór.Rodzice przysłali przez nią kwiaty dla matki Luke'a,by dodać jej otuchy.Teraz był kwiecień, wiosenne słońce nieśmiało wyglądałozza chmur.Zcisnęła mocniej kompakt, który niosła w prezencie.Bailey rozglądała sięniespokojnie.- Jaki duży dom! - powiedziała z podziwem.- Wejdziemy do środka?Mamo, mogę zadzwonić?- Możesz.Myślę, że raczej nie wejdziemy - odparła, podnoszącdziewczynkę do umieszczonego wysoko dzwonka.Spróbowała strzepnąć kurz zjej kurtki.- %7łe też musieli was dzisiaj zabrać do zoo - mruknęła.- Dobrze, żeprzynajmniej buzię masz czystą.Drzwi otworzyły się i Bailey wysunęła się ciekawie, by zerknąć dośrodka.Przez mgnienie Molly wydawało się, że czas się zatrzymał.Jeszczechwila, a ujrzy przed sobą ściągniętą niepokojem twarz Watkinsa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •