[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko albo nic.%7ładnych żałosnych kompromisów.Ponownie powiodła spojrzeniem po tym spartańskim pokoju i zrozumiała, żewbrew zamierzeniom Luke'a, mówi on bardzo wiele o charakterze swego właści-ciela, który niemal obsesyjnie starał się ukryć przed ludzmi swoje prawdziwe  ja".To dlatego wszystko było pieczołowicie schowane, nic nie pozostawało na widoku.SR Ogarnęło ją przemożne irracjonalne pragnienie, by pootwierać zamkniętedrzwi, wysypać zawartość szuflad na podłogę, wprowadzić tu ożywcze tchnieniebeztroski.Wiedziała jednak, że to by tylko wzbudziło gniew Luke'a, wcale by niepomogło mu uwolnić się od jego głęboko zakorzenionego lęku przed odrzuceniem.Ze smutkiem patrzyła na ten ponury pokój i z całego serca pragnęła jakośLuke'owi pomóc, dać mu jakiś znak.Nagle doznała olśnienia.Uszyje dla niegonową narzutę! Zrobi kopię tamtego patchworku i da mu na Gwiazdkę.Schodziła na parter podekscytowana swoim pomysłem.Jak to dobrze, żeprzywiozła maszynę do szycia, po materiały pojedzie do Tahlequah.- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytał, gdy usiedli w gabinecie.Josie wróciła do rzeczywistości.- O naszej kampanii reklamowej.- Ależ my nic takiego nie prowadzimy!- Właśnie dlatego.- Otworzyła swoją teczkę.- Sprawdziłam, jak wygląda re-zerwacja na najbliższych kilka miesięcy oraz na jakim poziomie kształtowała sięliczba gości w ciągu ubiegłych lat.- Podała mu dwa wielkie wykresy.Luke popatrzył na nie z zaskoczeniem.- Skąd masz coś takiego?- Zrobiłam na komputerze - wyjaśniła spokojnie Josie.Przyjrzał im się uważnie, starannie ukrywając fakt, że pozostaje pod dużymwrażeniem.Jej inicjatywa oraz umiejętność obsługi komputera zasługiwały na po-dziw.Josie wstała, pochyliła się nad biurkiem i wskazała palcem załamania linii nawykresach.Zapach jej perfum bynajmniej nie pomagał Luke'owi w skupieniu się najej słowach, a wycięty dekolt czerwonej sukienki w przyglądaniu się papierom.- Widać wyraznie, w jakich miesiącach frekwencja jest najniższa - wyjaśniła iopadła z powrotem na swoje krzesło, a Luke poczuł nagle dojmujące rozczarowa-nie.- Dlatego proponuję, żeby w tych okresach odbywały się tu konferencje i szko-SR lenia, ponieważ są najchętniej organizowane w takich właśnie ustronnych miej-scach, gdzie nic nie rozprasza uczestników.%7łeby ten cel osiągnąć, musimy zacząćsię odpowiednio reklamować.Tu nastąpił cały długi wywód, podczas którego Josie zaprezentowała staran-nie przemyślany plan kampanii reklamowej, kosztorys, bilans ogólny.Brzmiało tobardzo przekonująco i wszystko byłoby bardzo ładnie, pomyślał Luke, gdyby nieto, że wcale mi się to nie podoba.Nie chciał, żeby znienawidzony pensjonat był pełen ludzi przez cały okrągłyrok.Nie chciał, żeby Josie okazała się kompetentnym i efektywnym zarządcą, bezktórego nie będzie mógł się obejść.Nie chciał jej podziwiać, nie chciał od niej za-leżeć, nie chciał jej potrzebować.- Zastanowię się jeszcze - powiedział szorstko, gdy skończyła.- Nie mamy zbyt wiele czasu - ostrzegła.- Nawiązałam już pewne kontakty,powinniśmy udzielić odpowiedzi do końca tygodnia.To spowodowało, że Luke zaciął się w swoim uporze jeszcze bardziej.Nieznosił, gdy go próbowano do czegoś przymusić.- Podejmę decyzję wtedy, kiedy będę miał na to ochotę - zakomunikowałzimno i wstał, dając jej do zrozumienia, że uważa rozmowę za zakończoną.- Narazie mam masę innej pracy.Nawet się nie pofatygował, żeby ją odprowadzić do drzwi.Skoro tu trafiła, towyjście też znajdzie, pomyślał z ponurą determinacją i sięgnął po papiery, któreprzeglądał, zanim mu przerwała.Nie mógł jednak zapomnieć o niej ani na chwilę,a jej pełne smutku spojrzenie prześladowało go jeszcze przez długi, długi czas.SR ROZDZIAA DZIEWITY- Luke! - wykrzyknęła zaskoczona Josie.Stała w otwartych drzwiach mieszkania, za nią paliło się światło, zdało mu sięwięc przez moment, jakby miał przed sobą anioła w aureoli.Ponieważ nie widziałjej przez kilka dni, zachłannie pożerał ją teraz wzrokiem, aż wreszcie zdał sobiesprawę z tego, co robi.Nerwowo przełożył kapelusz z ręki do ręki.- Zdaje się, że jest trochę pózno.Nie przeszkadzam?- Nie, skąd.Wejdz, proszę.Ze zmarszczonymi brwiami rozejrzał się dookoła.Dziwne, meble niby te sa-me, a przecież wyglądało tu zupełnie inaczej niż przedtem.- Co ty zrobiłaś z tym pokojem?- Powiesiłam zasłonki, ułożyłam poduszki, zawiesiłam obrazki, ustawiłamdoniczki z kwiatami.Ot, i cała filozofia - wyjaśniła z uśmiechem.Urządziła się tu na dobre, pomyślał i nagle w jego sercu nieśmiało piknęła na-dzieja, lecz chwilę pózniej Luke zdusił ją bezlitośnie.Przecież Josie sama mówiła,że z czasem poszuka lepszej posady.No i dobrze, przecież właśnie o to mu cho-dziło, żeby się wreszcie wyniosła i dała mu spokój, prawda? Problem jednak pole-gał na tym, że Luke sam nie wiedział, czy bardziej obawia się jej wyjazdu, czy teżpozostania na ranczu.Tak zle i tak niedobrze.- Widzę, że coś szyjesz - powiedział, żeby przerwać niezręczną ciszę, jaka za-padła.- Nowe zasłonki?- Nnie - zająknęła się i pospiesznie wepchnęła do reklamówki jakieś koloroweskrawki.- Przepraszam za ten bałagan, nie spodziewałam się nikogo o tej porze.Luke był równie zakłopotany jak ona, aczkolwiek z zupełnie innego powodu.- Nagrałaś mi wiadomość na sekretarce, że chcesz porozmawiać.Domyślamsię, że chodzi o sprawę reklamy.- Odchrząknął z trudem.- Przepraszam, że musia-łaś trochę poczekać na moją decyzję, ale potrzebowałem najpierw uporać się zSR pewnym problemem.Ten problem stał właśnie przed nim.Przez cały tydzień Luke starał się zapo-mnieć o niej, ale bezskutecznie.Nie mógł też sobie wybaczyć, że zachował się wo-bec niej grubiańsko, a do tego wszystkiego musiał walczyć z pokusą zobaczenia sięz nią.Na szczęście dała mu pretekst do przyjścia, mógł się więc łudzić, że nie uległw tej walce.- Wpadłem więc, żeby ci powiedzieć, że daję ci wolną rękę.- Podoba ci się mój pomysł? - ucieszyła się.- No, to może nieco za dużo powiedziane - odparł z rezerwą.- Po prostu spró-buj i zobaczymy, co z tego wyjdzie.- Dzięki za zaufanie.- Usiadła na kanapie i wskazała miejsce obok siebie.-Ale nie o tym chciałam rozmawiać.- Jej twarz przybrała tak poważny wyraz, jakie-go Luke nigdy u niej nie widział.- Co się stało? - spytał z niepokojem, siadając przy niej.Josie sięgnęła po le-żący na stoliku gruby plik kartek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •