[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. * * *Urodzoną pod niebem,Gdzie bór siostrzyc wyrasta,Jak tę Maryś za chlebem,Słali ludzie do miasta I za pieniądz, za złotoZaprzedali zieloną.Hej! sosenko-sieroto!Tak już widać sądzono!Idzie na targ schylonyDziaduś biały, bielusi,Widzi gaik zielony.Kupił drzewko dla wnusi.Ubrał zieleń stoczkami,W nić opowił złoconą I pogląda ze łzami.Tak już widać sądzono! 146/223W pokoiku na piętrzePłonie drzewko! hej drzewko!Wokół godła najświętsze,Wokół dziatwa brzmi śpiewką!Jeden dziaduś coś zcichaTrzęsie głową bieloną Zasiadł w kątku i wzdycha.Tak już widać sądzono!Wspomniał czasy minione,Myśl oderwał od miasta.Małe drzewko zieloneW bór mu sosen urasta!Szumi leśna muzykaStarych barci koroną !Dziaduś w kątku łzy łyka.Tak już widać sądzono!Szumi wichrów kapela!W sto ech stary bór gwarzy!Jakiś promyk wesela 147/223Po dziadula błysł twarzy!Nasłuchuje ciekawie,Kręcąc wiechą srebrzoną.Cicho, pusto na jawie.Tak już widać sądzono!Zamiast leśnej pustoci,U nabiegłych łzą zrenic Jedno drzewko się złociW szarych murach kamienic.Jedno, dziadu, dziadulu!Jedno drzewko zielone.Wszystko przeszło, prócz bólu.Tak już było sądzone! * * *Powiedz-że mi dobre słowo,Dziewczyno, powiedz,A przywiozę koralisieZ samych Proszowic,Czerwone!Z samych Proszowic!Wydz-żc do mnie, krociu zloty,Na pół pacierza.Ofiaruję ci chusteczkęProsto z Skalbmierza,Z jarmarku!Prosto z Skalbmierza!Daj-że krzynę spojrzyć w oczy,Nie chroń oblicza.Zwiozę wstążkę do warkoczyChoćby z Aowicza,Trzy łokcie!Choćby z Aowicza! 149/223Pozwól-że się pocałować,Kwiatku majowy,A na piechtę powędrujęDo CzęstochowyUprosić!Do Częstochowy!Jak mię widzisz, wszyćko kupię.Wszyćko ci sprawię.I zapowiedz każę głosić.Choćby w WarszawieU fary!Choćby w Warszawie!A co ta już będzie potem,Moja w tem głowa,Tylko ty mi, mój miesiącu,Nie żałuj słowaDobrego!Dobrego słowa! * * *Dwa mieszkanka vis-a-visPierwsza gwiazda przepina.W jednem  chłopiec nad piórem;W drugiem  z igłą dziewczyna.Dwa mieszkanka vis-a-visPatrzą k'sobie w okienka.W jednem  błyska mundurek,W drugiem  jasna sukienka.Dwa mieszkanka vis-a-vis.Cichy wieczór styczniowy.Student miody.dziewczyna.I poemat gotowy.Dwa mieszkanka vis-a-visPierwsza gwiazda przepina.W jednem  marzy poeta,W drugiem  warczy maszyna. 151/223W jednem dziewczę schyloneSzyje modną sukienkę,W drugiem  student-poetaSkłada rzewną piosenkę.Przed oczyma mu stoi:Blada postać dziewczyny.Stara matka.braciszek.Głuchy turkot maszyny.Co popatrzy przed siebieW małe szybki vis-a-vis,To łzą zwrotkę poprószy,Młode serce zakrwawi.Przeklął bale, karnawałI te szaty z atłasu,Biedną szwaczkę unoszącNa wyżyny Parnasu.Dwa mieszkanka vis-a-vis.Bije pózna godzina.Skończył student piosenkę. 152/223Modną suknię dziewczyna.Skończył.westchnął.odczytał.Spojrzał w szybki i marzy.Dziewczę mierzy sukienkę,Czy jej będzie do twarzy.Jęknął głucho poeta,Liczy gwiazdy na niebie.Biedne dziewczę z poddaszaSzyło atłas.dla siebie! * * *Tak mi, grajku,Tak mi graj,By się ozwałW piersiach maj,By ożyto z twojem graniemTo, co szczęściem i kochaniem,By wróciły lata wspak.Tak mi, grajku,Zagraj tak!Wez-że krzepkoW garście smyk,Po naszemuUtnij w mig,A gdy trafi się dziewczyna,Wnet wykręcę od komina,Jak bywało dawnych lat,%7łe aż wiaterPójdzie z szat!"Rachciach ciuchciach"!Oj-że! "Wej"! 154/223Jeszcze razniej,Grajku, chciej!Jeszcze razniej nastrój skrzypki.Bom już ujrzał modre ślepki,Buzię, kiejby polny głóg.Już nie wstrzymaćWłasnych nóg!Pójdż-że, Maryś,Kiej masz chęć.Pójdz-że żywo,Smutek spędz!Nie bój-że się, nie bądz dzika,Nic uszkodzę gorsecika,Ni u wianka barwnych wstąg,Jeno pozwólZ razik w krąg!Choć obejmęGarścią w pół,Nikiej snopieAącznych ziół.Choćbym się miał przemódz siłą,Wszyćko będzie, jako było!Pójdz-że.głupia, porzuć strach!Słyszysz.Krają. 155/223Rachciach! ciach!Maryś, Maryś!Jakaś ty.Toć i tobieW ślepkach skrzy!Toć i tobie z lewej stronyBije cosik nikiej dzwony!Toć i tobie, jako mnie,W myślach, duszy,W piersiach wre!I tyś rada,I ja rad,A co nam taCały świat,A co nam ta ludzkie mowy,Tyś gotowa, ja gotowy,A kiej serce czegoj chce,Nie może byćNikiej zle!Powiadali: że dość iść przed siebieZ czystem sercem i szczerem kochaniem,By przejść życiem o doli, o chlebie,Z roztęczonein nad głową świtaniem;%7łe dość w duszy mieć wolę wytrwałą. 156/223Powiadali!.Inaczej się miało!Powiadali: że byle przy sobieMieć to swoję, serdeczne a bliznie,To dzień żaden nie zajrzy w żałobie,Ani troska w przedwczesnej siwiznie.%7łe dość kochać.Hej! toć się kochało!.Powiadali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •