[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Prawda, że to mamy teraz dwóch królów, ale nie żaden z nichprzyjechał, jeno książę koniuszy.Kmicic zerwał się na równe nogi. Co za książę koniuszy? książę Bogusław?. Tak jest, wasza miłość.Brat stryjeczny księcia wojewody wileń-skiego.Pan Andrzej aż w ręce klasnął ze zdziwienia. O, to się spotykamy!Karczmarz zrozumiawszy, że jego gość jest znajomym księcia Bo-gusława, skłonił się niżej niż poprzedniego dnia i wyszedł z izby, aKmicic począł ubierać się pośpiesznie i w godzinę pózniej był jużprzed domem starościńskim.W całym miasteczku roiło się od żołnierzy.Piechota ustawiała wkozły muszkiety na rynku; jazda pozsiadała już z koni i zajęła domo-stwa poboczne.%7łołnierze i dworzanie, w najrozmaitszych ubiorach,stali przed domami lub przechadzali się po ulicach.Z ust oficerów sły-chać było rozmowę francuską i niemiecką.Nigdzie polskiego żołnie-rza, nigdzie polskiego moderunku, muszkietnicy i dragonia przybranibyli dziwacznie, inaczej nawet od cudzoziemskich chorągwi, które panAndrzej w Kiejdanach widywał, bo nie na niemiecki, ale na francuskiład.%7łołnierz jednak piękny i tak okazały, że każdego szeregowca zaoficera można było poczytać, zachwycał oczy pana Andrzeja.Oficero-wie spoglądali też na niego z ciekawością, bo wystroił się odświętnie waksamity i złotogłów, a sześciu ludzi przybranych w nową barwę szłodla asystencji za nim.Na podwórzu starościńskiego dworu kręcili się dworzanie, wszyscypostrojeni na francuski sposób: więc paziowie w berecikach z piórami,rękodajni w aksamitnych kaftanach, masztalerze w szwedzkich, wyso-kich butach z kolistymi cholewami.Widocznie książę nie miał zamiaru zatrzymywać się dłużej w Pil-wiszkach i wstąpił tylko na popas, gdyż karet nie pozataczano do wo-zowni, a konie karmili masztalerze na poczekaniu z blaszanych sit, któ-re trzymali w ręku.Kmicic oznajmił się oficerowi trzymającemu strażprzed domem, kto jest i z czym jedzie, ten zaś poszedł zdać sprawęksięciu.Po chwili wrócił pośpiesznie z zawiadomieniem, iż książę pil-no chce widzieć wysłannika hetmańskiego, i wskazując Kmicicowidrogę wszedł wraz z nim do domu.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG322Przeszedłszy sień, w pierwszej izbie stołowej zastali kilku dworzansiedzących z powyciąganymi nogami na krzesłach i drzemiącychsmaczno, bo widać, wczesnym rankiem musieli z ostatniego popasuwyjechać.Przed drzwiami następnej komnaty oficer zatrzymał się iskłoniwszy się panu Andrzejowi, rzekł po niemiecku: Tam jest książę.Pan Andrzej wszedł i zatrzymał się w progu.Książę siedział przedlustrem ustawionym w rogu komnaty i tak uważnie wpatrywał się wtwarz swoją, świeżo widocznie powleczoną różem i bielidłem, że niezwrócił uwagi na wchodzącego.Dwóch pokojowych, klęcząc przednim, dopinało mu sprzączki na przegubach nóg u wysokich podróżnychbutów, on zaś rozczesywał z wolna palcami bujną, równo uciętą nadczołem grzywkę jasnozłotej peruki lub też może własnych, obfitychwłosów.Był to młody jeszcze człowiek, lat trzydziestu pięciu, a wyglądają-cy najwyżej na dwadzieścia pięć.Kmicic znał go, ale zawsze spoglądałnań z ciekawością, raz: dla wielkiej sławy rycerskiej, jaka otaczałaksięcia Bogusława, a jaką zjednały mu głównie pojedynki z rozmaitymizagranicznymi magnatami odbyte, po wtóre: dla jego szczególnej po-stawy, którą gdy raz ktoś ujrzał, na zawsze musiał zapamiętać.Książębowiem wysoki był i silnie zbudowany, ale nad szerokimi jego ramio-nami wznosiła się głowa tak mała, jak gdyby z innego ciała zdjęta.Twarz miał również niezwykle drobną, prawie młodzieńczą, ale i wniej nie było proporcji, nos miał bowiem duży, rzymski, i ogromneoczy niewypowiedzianej piękności i blasku, z orlą prawie śmiałościąspojrzenia.Wobec tych oczu i nosa reszta twarzy, okolonej w dodatkudługimi obfitymi puklami włosów, nikła prawie zupełnie; usta miałniemal dziecinne, nad nimi mały wąsik, ledwie pokrywający górnąwargę.Delikatność cery, podniesiona różem i bielidłem, czyniła gopodobnym do panny, a jednocześnie zuchwałość, duma i pewność sie-bie, malujące się w obliczu, nie pozwalały zapominać, iż jest to ówsłynny chercheur de noises, jako go przezywano na dworze francuskim,człowiek, u którego ostre słowo łatwo wychodziło z ust, ale szpadajeszcze łatwiej z pochwy.W Niemczech, w Holandii i we Francji opowiadano dziwy o jegoczynach wojennych, kłótniach, zajściach i pojedynkach.On to w Ho-landii rzucał się w największy war bitwy, między niezrównane pułkipiechoty hiszpańskiej, i własną książęcą ręką zdobywał chorągwie idziała; on na czele regimentów księcia Oranii zdobywał baterie, przezNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG323starych wodzów uznane za niepodobne do zdobycia; on nad Renem, naczele muszkieterów francuskich, rozbijał ciężkie chorągwie niemieckie,w trzydziestoletniej wojnie wyćwiczone; on ranił w pojedynku, weFrancji, najsłynniejszego między kawalerami francuskimi fechmistrza,księcia de Fremouille; drugi słynny zabijaka, baron von Goetz, prosiłgo na klęczkach o darowanie życia; on ranił barona Grota, za co musiałod brata Janusza słuchać gorzkich wymówek, iż pospolituje godnośćswą książęcą stawając do walki z nierównego stanu ludzmi; on wresz-cie, wobec całego dworu francuskiego, na balu w Luwrze uderzył wtwarz margrabiego de Rieux za to, iż mu szpetnie przymówił.Pojedynki odbywane incognito po mniejszych miastach, oberżach izajazdach nie wchodziły oczywiście w rachubę.Była to mieszanina zniewieściałości i nieokiełznanej odwagi.Wczasie odwiedzin rzadkich i krótkich ojczystego kraju zabawiał się za-targami z rodziną Sapiehów i łowami.Ale wówczas leśniczowie musie-li mu wyszukiwać niedzwiedzice z małymi, jako bardziej niebezpiecz-ne i zaciekłe, na które szedł zbrojny tylko oszczepem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Prawda, że to mamy teraz dwóch królów, ale nie żaden z nichprzyjechał, jeno książę koniuszy.Kmicic zerwał się na równe nogi. Co za książę koniuszy? książę Bogusław?. Tak jest, wasza miłość.Brat stryjeczny księcia wojewody wileń-skiego.Pan Andrzej aż w ręce klasnął ze zdziwienia. O, to się spotykamy!Karczmarz zrozumiawszy, że jego gość jest znajomym księcia Bo-gusława, skłonił się niżej niż poprzedniego dnia i wyszedł z izby, aKmicic począł ubierać się pośpiesznie i w godzinę pózniej był jużprzed domem starościńskim.W całym miasteczku roiło się od żołnierzy.Piechota ustawiała wkozły muszkiety na rynku; jazda pozsiadała już z koni i zajęła domo-stwa poboczne.%7łołnierze i dworzanie, w najrozmaitszych ubiorach,stali przed domami lub przechadzali się po ulicach.Z ust oficerów sły-chać było rozmowę francuską i niemiecką.Nigdzie polskiego żołnie-rza, nigdzie polskiego moderunku, muszkietnicy i dragonia przybranibyli dziwacznie, inaczej nawet od cudzoziemskich chorągwi, które panAndrzej w Kiejdanach widywał, bo nie na niemiecki, ale na francuskiład.%7łołnierz jednak piękny i tak okazały, że każdego szeregowca zaoficera można było poczytać, zachwycał oczy pana Andrzeja.Oficero-wie spoglądali też na niego z ciekawością, bo wystroił się odświętnie waksamity i złotogłów, a sześciu ludzi przybranych w nową barwę szłodla asystencji za nim.Na podwórzu starościńskiego dworu kręcili się dworzanie, wszyscypostrojeni na francuski sposób: więc paziowie w berecikach z piórami,rękodajni w aksamitnych kaftanach, masztalerze w szwedzkich, wyso-kich butach z kolistymi cholewami.Widocznie książę nie miał zamiaru zatrzymywać się dłużej w Pil-wiszkach i wstąpił tylko na popas, gdyż karet nie pozataczano do wo-zowni, a konie karmili masztalerze na poczekaniu z blaszanych sit, któ-re trzymali w ręku.Kmicic oznajmił się oficerowi trzymającemu strażprzed domem, kto jest i z czym jedzie, ten zaś poszedł zdać sprawęksięciu.Po chwili wrócił pośpiesznie z zawiadomieniem, iż książę pil-no chce widzieć wysłannika hetmańskiego, i wskazując Kmicicowidrogę wszedł wraz z nim do domu.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG322Przeszedłszy sień, w pierwszej izbie stołowej zastali kilku dworzansiedzących z powyciąganymi nogami na krzesłach i drzemiącychsmaczno, bo widać, wczesnym rankiem musieli z ostatniego popasuwyjechać.Przed drzwiami następnej komnaty oficer zatrzymał się iskłoniwszy się panu Andrzejowi, rzekł po niemiecku: Tam jest książę.Pan Andrzej wszedł i zatrzymał się w progu.Książę siedział przedlustrem ustawionym w rogu komnaty i tak uważnie wpatrywał się wtwarz swoją, świeżo widocznie powleczoną różem i bielidłem, że niezwrócił uwagi na wchodzącego.Dwóch pokojowych, klęcząc przednim, dopinało mu sprzączki na przegubach nóg u wysokich podróżnychbutów, on zaś rozczesywał z wolna palcami bujną, równo uciętą nadczołem grzywkę jasnozłotej peruki lub też może własnych, obfitychwłosów.Był to młody jeszcze człowiek, lat trzydziestu pięciu, a wyglądają-cy najwyżej na dwadzieścia pięć.Kmicic znał go, ale zawsze spoglądałnań z ciekawością, raz: dla wielkiej sławy rycerskiej, jaka otaczałaksięcia Bogusława, a jaką zjednały mu głównie pojedynki z rozmaitymizagranicznymi magnatami odbyte, po wtóre: dla jego szczególnej po-stawy, którą gdy raz ktoś ujrzał, na zawsze musiał zapamiętać.Książębowiem wysoki był i silnie zbudowany, ale nad szerokimi jego ramio-nami wznosiła się głowa tak mała, jak gdyby z innego ciała zdjęta.Twarz miał również niezwykle drobną, prawie młodzieńczą, ale i wniej nie było proporcji, nos miał bowiem duży, rzymski, i ogromneoczy niewypowiedzianej piękności i blasku, z orlą prawie śmiałościąspojrzenia.Wobec tych oczu i nosa reszta twarzy, okolonej w dodatkudługimi obfitymi puklami włosów, nikła prawie zupełnie; usta miałniemal dziecinne, nad nimi mały wąsik, ledwie pokrywający górnąwargę.Delikatność cery, podniesiona różem i bielidłem, czyniła gopodobnym do panny, a jednocześnie zuchwałość, duma i pewność sie-bie, malujące się w obliczu, nie pozwalały zapominać, iż jest to ówsłynny chercheur de noises, jako go przezywano na dworze francuskim,człowiek, u którego ostre słowo łatwo wychodziło z ust, ale szpadajeszcze łatwiej z pochwy.W Niemczech, w Holandii i we Francji opowiadano dziwy o jegoczynach wojennych, kłótniach, zajściach i pojedynkach.On to w Ho-landii rzucał się w największy war bitwy, między niezrównane pułkipiechoty hiszpańskiej, i własną książęcą ręką zdobywał chorągwie idziała; on na czele regimentów księcia Oranii zdobywał baterie, przezNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG323starych wodzów uznane za niepodobne do zdobycia; on nad Renem, naczele muszkieterów francuskich, rozbijał ciężkie chorągwie niemieckie,w trzydziestoletniej wojnie wyćwiczone; on ranił w pojedynku, weFrancji, najsłynniejszego między kawalerami francuskimi fechmistrza,księcia de Fremouille; drugi słynny zabijaka, baron von Goetz, prosiłgo na klęczkach o darowanie życia; on ranił barona Grota, za co musiałod brata Janusza słuchać gorzkich wymówek, iż pospolituje godnośćswą książęcą stawając do walki z nierównego stanu ludzmi; on wresz-cie, wobec całego dworu francuskiego, na balu w Luwrze uderzył wtwarz margrabiego de Rieux za to, iż mu szpetnie przymówił.Pojedynki odbywane incognito po mniejszych miastach, oberżach izajazdach nie wchodziły oczywiście w rachubę.Była to mieszanina zniewieściałości i nieokiełznanej odwagi.Wczasie odwiedzin rzadkich i krótkich ojczystego kraju zabawiał się za-targami z rodziną Sapiehów i łowami.Ale wówczas leśniczowie musie-li mu wyszukiwać niedzwiedzice z małymi, jako bardziej niebezpiecz-ne i zaciekłe, na które szedł zbrojny tylko oszczepem [ Pobierz całość w formacie PDF ]