[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam wszystko i wszyscy stawali się sobie równi.A codziwniejsze, całkiem niezle na tym zarabiali.W ciągu roku Lukę uskładała w banku prawie piętnaścietysięcy dolarów.I wtedy przyjechała policja, by zaaresztować jej męża za bigamię.Wyglądało na to, że miał jużwcześniej trzy żony, z którymi zapomniał się rozwieść.W dwa tygodnie po zabraniu go do więzieniaLukę stwierdziła, że jest w ciąży.Tym razem urodziła.Był to chłopiec.Zabrała dziecko do domu i oddała pod opiekę rodzicom.Następnie zaopatrzyła się w bilet lotniczy doEuropy, gdzie kupiła Ferrari.We Francji wystartowała w samochodowym wyścigu kobiet izwyciężyła.Nagroda nie była wysoka, ale teraz Lukę miała swoje Ferrari, a w banku dwa tysiącedolarów.I wreszcie skończyła z tanimi wyścigami.Od tej chwili interesowały ją tylko te największe.W Monaco poznała swego Irlandczyka.Był dobrym kierowcą i bardzo lubił się śmiać.Miał tylkojedną wadę - zamiłowanie do hazardu.Za każdym jednak razem, kiedy na niego spoglądała, robiło sięjej gorąco.Tym razem nie wyszła za mąż, choć równie dobrze mogła to uczynić.Podróżowali razempo całym świecie, wszędzie jezdzili jak szaleńcy, a on wciąż miewał kraksy.Zdarzyło się to w Meksyku, tuż przed startem do ostatniego wyścigu roku.Kiedy przed nią stanął, poraz pierwszy dostrzegła strach w jego oczach.- Chodzi o dług karciany, kochanie - wyjaśnił - Jeśli go nie spłacę, zabiją mnie - załamał się iwybuchnął płaczem.- He? - zapytała.Spojrzał na nią z nagłą nadzieją w oczach niczym smagnięte batem szczenię.- Dziesięć tysięcy dolarów - powiedział.- W banku mam cztery.Sześć mogę pożyczyć pod zastaw samochodu - wyliczyłaUjął jej dłoń i ucałował z wdzięcznością.- Zwrócę ci - zaklinał się.- Zwrócę co do grosza.Nazajutrz poszedł z nią do banku, z którego podjęłapieniądze.Kiedy mu je wręczyła, umówił się z nią na obiad w hotelu.Nie ujrzała go już nigdy więcej.Tego samego dnia około dziesiątej wieczorem rozeszła się po całym garażu wieść, że Irlandczykuciekł z żoną innego kierowcy.Nie wystartowała w tym wyścigu, bo bank zajął jej samochód.Siedziała właśnie w pokojuhotelowym, rozmyślając nad sposobami zdobycia pieniędzy na zapłacenie rachunku, kiedy rozległosię pukanie do drzwi.Podeszła do nich i otworzyła Ujrzała gustownie ubranego mężczyznę o dziwnie znajomej twarzy.- Czy panna Nichols? - zapytał.Potwierdziła.- Czy mogę wejść?Cofnęła się do środka.Wszedł do pokoju, a ona zamknęła drzwi.- Od dawna jestem pani wielbicielem.- powiedział.- Widziałem panią w wielu miejscach.WeWłoszech, Francji, w Monaco.Słyszałem też o pani drobnym kłopocie.I chciałbym służyć pomocą.Otworzyła ponownie drzwi.- Wynoś się pan - powiedziała.Z uśmiechem uniósł rękę.- Nie tak szybko.Nie o to chodzi.Pani jezdzi samochodami wyścigowymi, a ja mam taki wóz i chcęmieć kogoś, kto by go dla mnie prowadził.Ponownie zamknęła drzwi.- Gdzie jest ten samochód?- W Acapulco - odpowiedział.- Stamtąd startuje rajd, który się kończy w Kalifornii.Zapłacęwszystkie pani tutejsze rachunki i dam tysiąc dolarów, jeśli przyprowadzi pani ten samochód dogarażu na mecie rajdu.Jakąkolwiek zdobędzie pani nagrodę, może ją pani sobie zatrzymać.- Gdzie tu jest haczyk? - zapytała.- Czy wóz jest nafaszerowany narkotykami?Uśmiechnął się ponownie.- Wszystko, co musi pani robić, to prowadzić samochód.I za to otrzyma pani zapłatę.- Wyjął cienkiewłoskie cygaro i zapalił.- Nie musi pani wiedzieć nic ponad to.Patrzyła na niego długo, uważnie.Albo przyjmie jego propozycję, albo będzie musiała zatelegrafowaćdo rodzi-ców po pieniądze.Nie chodzi o to, żeby jej odmówili, ale przyjęcie od nich pieniędzy byłobyrównoznaczne z powrotem do domu i z ostateczną stratą szansy na zdobycie nowego samochodu - niemiałaby na to nigdy dosyć pieniędzy.Utkwiłaby tam na dobre.- Zgoda - zdecydowała.- Zwietnie - uśmiechnął się.- Gdy jutro zejdzie pani na dół, w recepcji będzie czekał przekaz.-Udzielił jej jeszcze kilku wskazówek i wyszedł, zanim zdążyła zapytać go o nazwisko.Dopiero następnego dnia na pokładzie samolotu uświadomiła sobie, że widziała go już kiedyś wpewnej rzymskiej restauracji.Ktoś go jej pokazał.- To jest Emilio Matteo - powiedział.- Jeden z trzech najważniejszych dzisiaj ludzi mafii.Stanywydaliły go ze swego terytorium, ale nie wygląda na to, żeby przestał działać.Porusza się całkiemswobodnie.W ciągu następnego roku widziała się z nim sześciokrotnie.Za każdym razem chodziło o wykonaniedla niego jakiegoś zlecenia.Tylko idiotka nie domyśliłaby się, że została posłańcem mafii.A onaidiotką z pewnością nie była.Za każdym jednak razem jej konto bankowe powiększało się o kolejny tysiąc dolarów.Było ich tamjuż osiem.Jeszcze tylko pięć i zdobędzie swoje Ferrari.Przez ten czas Lukę i Matteo zostali bliskimi przyjaciółmi.Z prasy wiedziała wystarczająco dużo, bymieć świadomość, że teraz prowadzi człowieka w objęcia śmierci.Nie miało to dla niej większegoznaczenia.Tak często oglądała ludzi ginących w czasie rajdów.Ginących w rozbitych, straszliwiezniekształconych i płonących wrakach.Każdy musi kiedyś umrzeć.Jeśli sięsiada za kierownicą, taką możliwość trzeba brać pod uwagę.Tak przynajmniej myślała do czasu, kiedy spotkała Cesarego.Do czasu, kiedy poczuła płonącą żądzęw łonie i słabość w nogach; zanim poczuła ogień, jaki między nimi wybuchał na samo jego dotknięcie.Rozdział 19Cesare skończył się właśnie ubierać, kiedy weszła do jego pokoju.Spojrzał na nią zaskoczony.- Ileana! O szóstej rano już na nogach? Co ty wyprawiasz? Z uśmiechem zawiązywała szlafrok.- Nie mogłam pozwolić, żebyś wyszedł bez moich życzeń sukcesu w rajdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Tam wszystko i wszyscy stawali się sobie równi.A codziwniejsze, całkiem niezle na tym zarabiali.W ciągu roku Lukę uskładała w banku prawie piętnaścietysięcy dolarów.I wtedy przyjechała policja, by zaaresztować jej męża za bigamię.Wyglądało na to, że miał jużwcześniej trzy żony, z którymi zapomniał się rozwieść.W dwa tygodnie po zabraniu go do więzieniaLukę stwierdziła, że jest w ciąży.Tym razem urodziła.Był to chłopiec.Zabrała dziecko do domu i oddała pod opiekę rodzicom.Następnie zaopatrzyła się w bilet lotniczy doEuropy, gdzie kupiła Ferrari.We Francji wystartowała w samochodowym wyścigu kobiet izwyciężyła.Nagroda nie była wysoka, ale teraz Lukę miała swoje Ferrari, a w banku dwa tysiącedolarów.I wreszcie skończyła z tanimi wyścigami.Od tej chwili interesowały ją tylko te największe.W Monaco poznała swego Irlandczyka.Był dobrym kierowcą i bardzo lubił się śmiać.Miał tylkojedną wadę - zamiłowanie do hazardu.Za każdym jednak razem, kiedy na niego spoglądała, robiło sięjej gorąco.Tym razem nie wyszła za mąż, choć równie dobrze mogła to uczynić.Podróżowali razempo całym świecie, wszędzie jezdzili jak szaleńcy, a on wciąż miewał kraksy.Zdarzyło się to w Meksyku, tuż przed startem do ostatniego wyścigu roku.Kiedy przed nią stanął, poraz pierwszy dostrzegła strach w jego oczach.- Chodzi o dług karciany, kochanie - wyjaśnił - Jeśli go nie spłacę, zabiją mnie - załamał się iwybuchnął płaczem.- He? - zapytała.Spojrzał na nią z nagłą nadzieją w oczach niczym smagnięte batem szczenię.- Dziesięć tysięcy dolarów - powiedział.- W banku mam cztery.Sześć mogę pożyczyć pod zastaw samochodu - wyliczyłaUjął jej dłoń i ucałował z wdzięcznością.- Zwrócę ci - zaklinał się.- Zwrócę co do grosza.Nazajutrz poszedł z nią do banku, z którego podjęłapieniądze.Kiedy mu je wręczyła, umówił się z nią na obiad w hotelu.Nie ujrzała go już nigdy więcej.Tego samego dnia około dziesiątej wieczorem rozeszła się po całym garażu wieść, że Irlandczykuciekł z żoną innego kierowcy.Nie wystartowała w tym wyścigu, bo bank zajął jej samochód.Siedziała właśnie w pokojuhotelowym, rozmyślając nad sposobami zdobycia pieniędzy na zapłacenie rachunku, kiedy rozległosię pukanie do drzwi.Podeszła do nich i otworzyła Ujrzała gustownie ubranego mężczyznę o dziwnie znajomej twarzy.- Czy panna Nichols? - zapytał.Potwierdziła.- Czy mogę wejść?Cofnęła się do środka.Wszedł do pokoju, a ona zamknęła drzwi.- Od dawna jestem pani wielbicielem.- powiedział.- Widziałem panią w wielu miejscach.WeWłoszech, Francji, w Monaco.Słyszałem też o pani drobnym kłopocie.I chciałbym służyć pomocą.Otworzyła ponownie drzwi.- Wynoś się pan - powiedziała.Z uśmiechem uniósł rękę.- Nie tak szybko.Nie o to chodzi.Pani jezdzi samochodami wyścigowymi, a ja mam taki wóz i chcęmieć kogoś, kto by go dla mnie prowadził.Ponownie zamknęła drzwi.- Gdzie jest ten samochód?- W Acapulco - odpowiedział.- Stamtąd startuje rajd, który się kończy w Kalifornii.Zapłacęwszystkie pani tutejsze rachunki i dam tysiąc dolarów, jeśli przyprowadzi pani ten samochód dogarażu na mecie rajdu.Jakąkolwiek zdobędzie pani nagrodę, może ją pani sobie zatrzymać.- Gdzie tu jest haczyk? - zapytała.- Czy wóz jest nafaszerowany narkotykami?Uśmiechnął się ponownie.- Wszystko, co musi pani robić, to prowadzić samochód.I za to otrzyma pani zapłatę.- Wyjął cienkiewłoskie cygaro i zapalił.- Nie musi pani wiedzieć nic ponad to.Patrzyła na niego długo, uważnie.Albo przyjmie jego propozycję, albo będzie musiała zatelegrafowaćdo rodzi-ców po pieniądze.Nie chodzi o to, żeby jej odmówili, ale przyjęcie od nich pieniędzy byłobyrównoznaczne z powrotem do domu i z ostateczną stratą szansy na zdobycie nowego samochodu - niemiałaby na to nigdy dosyć pieniędzy.Utkwiłaby tam na dobre.- Zgoda - zdecydowała.- Zwietnie - uśmiechnął się.- Gdy jutro zejdzie pani na dół, w recepcji będzie czekał przekaz.-Udzielił jej jeszcze kilku wskazówek i wyszedł, zanim zdążyła zapytać go o nazwisko.Dopiero następnego dnia na pokładzie samolotu uświadomiła sobie, że widziała go już kiedyś wpewnej rzymskiej restauracji.Ktoś go jej pokazał.- To jest Emilio Matteo - powiedział.- Jeden z trzech najważniejszych dzisiaj ludzi mafii.Stanywydaliły go ze swego terytorium, ale nie wygląda na to, żeby przestał działać.Porusza się całkiemswobodnie.W ciągu następnego roku widziała się z nim sześciokrotnie.Za każdym razem chodziło o wykonaniedla niego jakiegoś zlecenia.Tylko idiotka nie domyśliłaby się, że została posłańcem mafii.A onaidiotką z pewnością nie była.Za każdym jednak razem jej konto bankowe powiększało się o kolejny tysiąc dolarów.Było ich tamjuż osiem.Jeszcze tylko pięć i zdobędzie swoje Ferrari.Przez ten czas Lukę i Matteo zostali bliskimi przyjaciółmi.Z prasy wiedziała wystarczająco dużo, bymieć świadomość, że teraz prowadzi człowieka w objęcia śmierci.Nie miało to dla niej większegoznaczenia.Tak często oglądała ludzi ginących w czasie rajdów.Ginących w rozbitych, straszliwiezniekształconych i płonących wrakach.Każdy musi kiedyś umrzeć.Jeśli sięsiada za kierownicą, taką możliwość trzeba brać pod uwagę.Tak przynajmniej myślała do czasu, kiedy spotkała Cesarego.Do czasu, kiedy poczuła płonącą żądzęw łonie i słabość w nogach; zanim poczuła ogień, jaki między nimi wybuchał na samo jego dotknięcie.Rozdział 19Cesare skończył się właśnie ubierać, kiedy weszła do jego pokoju.Spojrzał na nią zaskoczony.- Ileana! O szóstej rano już na nogach? Co ty wyprawiasz? Z uśmiechem zawiązywała szlafrok.- Nie mogłam pozwolić, żebyś wyszedł bez moich życzeń sukcesu w rajdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]