[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic więcej.Ocknął się na zewnątrz,a w uszach echem odbijał mu się krzyk Eleny.I pobiegł w jej stronę, niezastanawiając się nad tym, co mogło się stać wcześniej.Elena.na moment ogarnął go przypływ radości i podziwu,wypierając wszystko inne.Elena, ciepła jak światło słońca, miękka jakporanek, ale o stalowym rdzeniu, którego nic nie mogło złamać.Byłaniczym ogień płonący na lodzie, jak ostra klinga srebrnego sztyletu.Ale czy miał prawo ją kochać? Samo jego uczucie narażało ją naniebezpieczeństwo.Co, jeśli następnym razem, kiedy dopadnie gopotrzeba, Elena okaże się najbliższą ludzką istotą.Najbliższymnaczyniem pełnym ciepłej, ożywczej krwi?Umrę, zanim jej dotknę, pomyślał, czyniąc z tego przysięgę.Umrę zpragnienia, a nie otworzę jej żył.I przysięgam, że nigdy nie poznamojego sekretu.Nigdy nie będzie musiała przeze mnie zrezygnować zesłońca.Za jego plecami niebo zaczynało jaśnieć.Ale zanim odjechał, wysłałjedną badawczą myśl, wspartą całą siłą własnego bólu, chcąc odnalezć tęinną moc, która mogła kryć się w pobliżu.Szukając jakiegoś innegowytłumaczenia dla tego, co się zdarzyło w kościele.Ale nic się nie pojawiło, ani śladu odpowiedzi.Zupełni jakbycmentarz z niego kpił.Elena się obudziła, kiedy słońce zaczęło świecić w jej okno.Czuła siętak, jakby właśnie wyzdrowiała po długim ataku grypy i jakby to byłporanek Bożego Narodzenia.Kiedy siadała na łóżku, dopadła jąmieszanina różnych myśli.Och! Wszystko ją bolało.Ale ona i Stefano.Dzięki temu nic jej niemartwiło.Ten pijany dureń, Tyler.Ale Tyler zupełnie się nie liczył.NicSummer & Polgaraouslandascsię nie liczyło poza tym, że Stefano ją kocha.Zeszła na dół w koszuli nocnej.Z tego, w jaki sposób światło słońcaprzenikało do domu, wywnioskowała, że bardzo długo spała.CiocięJudith i Margaret zastała w salonie.- Dzień dobry, ciociu.- Długo i mocno ściskała zaskoczoną ciotkę.-Dzień dobry i tobie, myszko.- Porwała Margaret na ręce i zaczęła z niątańczyć walca po całym pokoju.- Ach! Robercie, dzień dobry.- Niecozażenowana swoimi wyczynami i negliżem, postawiła Margaret na ziemii szybko ruszyła do kuchni.Ciotka poszła za nią.Była uśmiechnięta, mimo ciemnych kręgów podoczami.- Masz chyba dobry humor.- Och, tak.- Elena znów ją uściskała, żeby przeprosić za tepodkrążone oczy.- Wiesz, że musimy pojechać do biura szeryfa i porozmawiać z nimw sprawie Tylera.- Tak.- Elena wyjęła z lodówki sok i nalała go sobie do szklanki.-Czy mogę iść najpierw do Vickie Bennett? Na pewno jest przygnębiona,zwłaszcza że wygląda na to, że nie wszyscy jej wierzą.- A ty jej wierzysz, Eleno?- Tak - powiedziała powoli.-Wierzę jej, bo.ciociu- dodała, naglepodejmując decyzję - mnie też się coś przytrafiło w tym kościele.Wydawało mi się, że.- Eleno! Bonnie i Meredith przyszły do ciebie.- Z holu doleciał jągłos Roberta.Nastrój prysł.- Och.Wpuść je tu! - zawołała Elena, upijając łyk sokupomarańczowego.- Opowiem ci wszystko pózniej - obiecała ciociJudith, kiedy dziewczyny zbliżały się do kuchni.Bonnie i Meredith przystanęły w drzwiach z niezwykłą jak na nierezerwą.Elena też czuła się niezręcznie i odezwała się dopiero, kiedyciotka zostawiła je same.Odchrząknęła, nie odrywając wzroku od zniszczonego fragmentuwykładziny na kuchennej podłodze.Szybko podniosła wzrok izobaczyła, że Bonnie i Meredith gapią się na ten sam fragment podłogi.Summer & PolgaraouslandascRoześmiała się.Słysząc to, obie dziewczyny popatrzyły na nią.- Jestem zbyt szczęśliwa, żeby się wypierać - powiedziała Elena,wyciągając do nich ręce.- I wiem, że powinnam przeprosić za to, copowiedziałam.Przepraszam, ale po prostu nie jestem w stanie robić ztego wielkiej sprawy.Zachowałam się okropnie i należałoby ściąć migłowę.Czy możemy teraz udawać, że to się w ogóle nigdy nie stało?- Powinnaś nas przeprosić za to, że przed nami uciekłaś - zrugała jąBonnie, kiedy we trzy złączyły się w jakimś bezładnym uścisku.- I to jeszcze z Tylerem Smallwoodem - dodała Meredith.- No cóż, za to dostałam już nauczkę - powiedziała Elena i namoment twarz jej pociemniała.A potem kaskadą zabrzmiał śmiechBonnie.- I poderwałaś pana numer jeden, Stefano Salvat Co tu mówić oefektownych wejściach.Kiedy zjawiłaś się z nim wczoraj, myślałam, żemam omamy.Jak to zrobiłaś- Nic nie zrobiłam.On się tam po prostu pojawił, jak kawaleria wtych starych westernach.- I ocalił twoją cześć - powiedziała Bonnie.- Czy może być cośbardziej porywającego?- Znalazłabym jeden czy dwa pomysły - powiedziała Meredith.- No,ale może Elena i o to zadbała.- Opowiem wam wszystko - powiedziała Elena, pusz czającprzyjaciółki.- Ale pójdziecie ze mną najpierw do Vickie? Chciałabym znią porozmawiać.- W sumie możesz porozmawiać z nami, gdy będziesz się ubierać imyć zęby - powiedziała Bonnie stanowczo.- A jeśli opuścisz chociażjeden szczegół, staniesz przed obliczem hiszpańskiej inkwizycji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nic więcej.Ocknął się na zewnątrz,a w uszach echem odbijał mu się krzyk Eleny.I pobiegł w jej stronę, niezastanawiając się nad tym, co mogło się stać wcześniej.Elena.na moment ogarnął go przypływ radości i podziwu,wypierając wszystko inne.Elena, ciepła jak światło słońca, miękka jakporanek, ale o stalowym rdzeniu, którego nic nie mogło złamać.Byłaniczym ogień płonący na lodzie, jak ostra klinga srebrnego sztyletu.Ale czy miał prawo ją kochać? Samo jego uczucie narażało ją naniebezpieczeństwo.Co, jeśli następnym razem, kiedy dopadnie gopotrzeba, Elena okaże się najbliższą ludzką istotą.Najbliższymnaczyniem pełnym ciepłej, ożywczej krwi?Umrę, zanim jej dotknę, pomyślał, czyniąc z tego przysięgę.Umrę zpragnienia, a nie otworzę jej żył.I przysięgam, że nigdy nie poznamojego sekretu.Nigdy nie będzie musiała przeze mnie zrezygnować zesłońca.Za jego plecami niebo zaczynało jaśnieć.Ale zanim odjechał, wysłałjedną badawczą myśl, wspartą całą siłą własnego bólu, chcąc odnalezć tęinną moc, która mogła kryć się w pobliżu.Szukając jakiegoś innegowytłumaczenia dla tego, co się zdarzyło w kościele.Ale nic się nie pojawiło, ani śladu odpowiedzi.Zupełni jakbycmentarz z niego kpił.Elena się obudziła, kiedy słońce zaczęło świecić w jej okno.Czuła siętak, jakby właśnie wyzdrowiała po długim ataku grypy i jakby to byłporanek Bożego Narodzenia.Kiedy siadała na łóżku, dopadła jąmieszanina różnych myśli.Och! Wszystko ją bolało.Ale ona i Stefano.Dzięki temu nic jej niemartwiło.Ten pijany dureń, Tyler.Ale Tyler zupełnie się nie liczył.NicSummer & Polgaraouslandascsię nie liczyło poza tym, że Stefano ją kocha.Zeszła na dół w koszuli nocnej.Z tego, w jaki sposób światło słońcaprzenikało do domu, wywnioskowała, że bardzo długo spała.CiocięJudith i Margaret zastała w salonie.- Dzień dobry, ciociu.- Długo i mocno ściskała zaskoczoną ciotkę.-Dzień dobry i tobie, myszko.- Porwała Margaret na ręce i zaczęła z niątańczyć walca po całym pokoju.- Ach! Robercie, dzień dobry.- Niecozażenowana swoimi wyczynami i negliżem, postawiła Margaret na ziemii szybko ruszyła do kuchni.Ciotka poszła za nią.Była uśmiechnięta, mimo ciemnych kręgów podoczami.- Masz chyba dobry humor.- Och, tak.- Elena znów ją uściskała, żeby przeprosić za tepodkrążone oczy.- Wiesz, że musimy pojechać do biura szeryfa i porozmawiać z nimw sprawie Tylera.- Tak.- Elena wyjęła z lodówki sok i nalała go sobie do szklanki.-Czy mogę iść najpierw do Vickie Bennett? Na pewno jest przygnębiona,zwłaszcza że wygląda na to, że nie wszyscy jej wierzą.- A ty jej wierzysz, Eleno?- Tak - powiedziała powoli.-Wierzę jej, bo.ciociu- dodała, naglepodejmując decyzję - mnie też się coś przytrafiło w tym kościele.Wydawało mi się, że.- Eleno! Bonnie i Meredith przyszły do ciebie.- Z holu doleciał jągłos Roberta.Nastrój prysł.- Och.Wpuść je tu! - zawołała Elena, upijając łyk sokupomarańczowego.- Opowiem ci wszystko pózniej - obiecała ciociJudith, kiedy dziewczyny zbliżały się do kuchni.Bonnie i Meredith przystanęły w drzwiach z niezwykłą jak na nierezerwą.Elena też czuła się niezręcznie i odezwała się dopiero, kiedyciotka zostawiła je same.Odchrząknęła, nie odrywając wzroku od zniszczonego fragmentuwykładziny na kuchennej podłodze.Szybko podniosła wzrok izobaczyła, że Bonnie i Meredith gapią się na ten sam fragment podłogi.Summer & PolgaraouslandascRoześmiała się.Słysząc to, obie dziewczyny popatrzyły na nią.- Jestem zbyt szczęśliwa, żeby się wypierać - powiedziała Elena,wyciągając do nich ręce.- I wiem, że powinnam przeprosić za to, copowiedziałam.Przepraszam, ale po prostu nie jestem w stanie robić ztego wielkiej sprawy.Zachowałam się okropnie i należałoby ściąć migłowę.Czy możemy teraz udawać, że to się w ogóle nigdy nie stało?- Powinnaś nas przeprosić za to, że przed nami uciekłaś - zrugała jąBonnie, kiedy we trzy złączyły się w jakimś bezładnym uścisku.- I to jeszcze z Tylerem Smallwoodem - dodała Meredith.- No cóż, za to dostałam już nauczkę - powiedziała Elena i namoment twarz jej pociemniała.A potem kaskadą zabrzmiał śmiechBonnie.- I poderwałaś pana numer jeden, Stefano Salvat Co tu mówić oefektownych wejściach.Kiedy zjawiłaś się z nim wczoraj, myślałam, żemam omamy.Jak to zrobiłaś- Nic nie zrobiłam.On się tam po prostu pojawił, jak kawaleria wtych starych westernach.- I ocalił twoją cześć - powiedziała Bonnie.- Czy może być cośbardziej porywającego?- Znalazłabym jeden czy dwa pomysły - powiedziała Meredith.- No,ale może Elena i o to zadbała.- Opowiem wam wszystko - powiedziała Elena, pusz czającprzyjaciółki.- Ale pójdziecie ze mną najpierw do Vickie? Chciałabym znią porozmawiać.- W sumie możesz porozmawiać z nami, gdy będziesz się ubierać imyć zęby - powiedziała Bonnie stanowczo.- A jeśli opuścisz chociażjeden szczegół, staniesz przed obliczem hiszpańskiej inkwizycji [ Pobierz całość w formacie PDF ]