[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może.Kiedy ostatnio rozmawiałyśmy, odniosłam wrażenie, że się z kimś spotyka.Nie mogłam jejjednak zmusić, żeby mi powiedziała, kim jest ten tajemniczy mężczyzna.- Musi istnieć jakieś racjonalne wytłumaczenie jej zachowania - stwierdził Cullie.- Nie pozwólmy,aby ten incydent zepsuł nam wieczór, dobrze?- Zgoda.Na szczęście Julia nie zrujnowała nam wieczoru.Niestety, omal tego nie uczynił ktoś inny.Braliśmy właśnie z Culliem do ust pierwsze kęsy zamówionych cheeseburgerów, kiedy pojawił sięSandy ze swoją dziwką od przyjęć.Stanęli przy drzwiach, czekając na stolik, ubrani jak bliznięta wciemnowiśniowe kombinezony narciarskie.Wyglądali jak para bakłażanów.249 - O Boże - przełknęłam.- Nie odwracaj się.Jest tu mój były mąż ze swoją pierwszą żoną w ciąży.To gwarantowane.Gdy ktoś ci mówi, żebyś się nie odwracał, odwrócisz się na pewno.Culliewykręcił głowę, żeby spojrzeć na Sandy'ego i Soozie.- To jest twój były mąż? Facet z opalenizną? -zapytał.- Tak.Dotarły do mnie wieści, że interesy w sklepie idą tak zle, iż pracuje na pół etatu w LaytonHealth Club, w zamian za bezpłatne korzystanie z ich łóżka samoopalającego.Zdumiewające,prawda?Zanim Cullie zdążył odpowiedzieć, Sandy i Soozie zbliżyli się do naszego stolika.Co u diabła mójbyły drugi mąż robił w McGavin's, restauracji, którą określał zawsze jako melinę darmozjadów? Wdawnych czasach jego noga by tu nie postała.- Dobry wieczór Alison - odezwał się Sandy.- Miło widzieć, że wychodzisz z domu i korzystasz z rozrywek w tych trudnych czasach.A to musibyć.- Odwrócił się w stronę Culliego.- To jest Cullie Harrington - powiedziałam.- Cullie, poznaj, proszę Sandy'ego Koffa i jegoprzyjaciółkę Dianę.- To była taka frajda, doprowadzić Soozie do szału nazywając ją jejznienawidzonym, prawdziwym imieniem.- Miło mi - powiedział Sandy, potrząsając ręką Culliego.Ja i Soozie nie uścisnęłyśmy sobie rąk,tylko skinęłyśmy głowami.- Co was sprowadza do McGavin's? - zapytałam.Sandy, którego znałam, preferował jadłodajniesłynne ze swoich dań, takich jak chrupiący rekin w sosie vinaigrette z karmelizowanymi szalotkamiczy opiekany medalion jagnięcy z sosem gruszkowym i frytkami z selera.250 - Otacza nas nowa rzeczywistość, Alison, która się zwie recesją - wyjaśnił Sandy swoim najbardziejmentorskim tonem.- McGavin's świetnie współgra z nową rzeczywistością.Właśnie mówiłem o tymSoozie po drodze: życie polega na rozwoju osobowości, a jadanie w McGavin's też składa się na tenrozwój.Rozwój osobowości polega na przekraczaniu granic, wychodzeniu ze schematów, jadaniu wrestauracjach, w których nigdy wcześniej się nie jadło.Po sposobie, w jaki Cullie ściskał cheeseburgera mogłam poznać, że umierał z pragnieniawciśnięcia go w psychobełkoczącą buzię Sandy'ego.Udało mu się pohamować.- Ależ Sandy - powiedziałam.- przecież nigdy nie znosiłeś restauracji, w których grano muzykęrockandrollową.- W McGavin's stała szafa grająca, z której bez przerwy płynęły przeboje z lat pięć-dziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych i miałam duże trudności z wyobrażeniem sobiewytrzymującego z tą muzyką Sandy'ego.Nie znosił rockandrolla, a szczególnie muzyki soulowej.Wczasach naszego małżeństwa nie pozwalał mi nigdy jej słuchać - nawet w samochodzie.- Mają tu niezłe jedzenie - powiedział Sandy, dalej tłumacząc swoje pojawienie się w McGavin's.-Próbuję jakoś znieść tę muzykę w tle.%7łycie jest pełne czynników, które drażnią.- Nie musisz mi mówić.- Dwa z nich stały właśnie przede mną.Gotowość Sandy'ego do jadania w McGavin's nie była jego jedynym ustępstwem, związanym zrecesją.Jego buty również wskazywały, że radykalnie zmienił styl życia.Tego wieczoru Sandy,dotychczas ubiera-251 jący się w buty od Gucciego, Bally'ego czy Cole-Haana, miał na sobie parę tanich mokasynów.Byłam wstrząśnięta.Dawny Sandy nienawidził takiego obuwia.Razem z pogardą dla butów zesklepów obuwniczych w centrach handlowych szło absolutne lekceważenie dla centów.Mówiępoważnie.Sandy tak bardzo nienawidził centów, że gdy zaczynały mu się gromadzić w kieszeni, poprostu je wyrzucał.Próbowałam go przekonywać. Sto centów daje jednego dolara", mówiłam.Onjednak mnie ignorował.Co dziwniejsze, w znacznie większym poważaniu miał monety pięcio- idziesięciocentowe.- Co tutaj masz, Curly? - rzucił Sandy, głodnym spojrzeniem wpatrując się w talerz Culliego.- Jestem Cullie - Cullie z grozną miną poprawił Sandy'ego.- Cullie.Wybacz mi.Co jecie dzisiaj wieczorem? Jakiś rodzaj pasztetu? Wygląda bardzozachęcająco.- To się nazywa cheeseburger.Dzisiejsza recesyjna specjalność.Wybuchnęłam śmiechem i śmiałam się tak głośno, że wszyscy w lokalu odwrócili się, abyzobaczyć, co jest tak zabawne.A śmieszne było to, że mój eks-mąż tak oderwał się od rzeczywistości,że nie potrafił rozpoznać głupiego cheeseburgera.Nowa rzeczywistość, trele-morele.Sandy wlepił we mnie wzrok.Potem, jakby przypomniawszy sobie, że biesiadnicy w McGavin'smogą go obserwować, zmusił się do błogiego uśmiechu.- Zostań w pokoju - powiedział, układającpalce w kształt litery V i pozdrawiając mnie znakiem z lat sześćdziesiątych, po czym odszedł ze swojąpierwszą żoną do własnego stolika.252 - Byłaś żoną kogoś takiego? - odezwał się Cullie z uśmieszkiem.- Hej, zanim zabierzemy się za mojego byłego męża, przyjrzyjmy się może lepiej twojejeks-małżonce, co? - odparowałam.- W porządku.Wątpię jednak, aby Preston w niedługim czasie wkroczyła do McGavin's.Dotarły domnie wieści, że mieszka w Kalifornii.Zciśle mówiąc, w La Jolla.- Opowiedz mi o niej - jeśli nie jest to zbyt bolesne.- Wcale nie jest.Nie widziałem jej dziewięć lat.A powiedzenie, że czas leczy rany, jest prawdziwe.- Poznałeś ją w jachtklubie Sachem Point, gdzie pracował twój ojciec?- Aha.Parkerowie należeli do klubu.Podejrzewam, że nadal należą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •