[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co ci jest? Co ty robisz? - spytała Bonnie przejęta.- Puść mnie.Czy wiesz, na co musiałam się zdobyć, żeby matka wypuściła mniedziś z domu? Chce mnie zabrać do szpitala w Roanoke.Meredith zamknęła drzwi kopniakiem.- No dobrze - powiedziała do Bonnie.- A teraz zobaczysz coś.coś, co spowoduje szok.Ale nie wolno ci krzyczeć, rozumiesz?Puszczę cię, jeżeli mi to obiecasz.- Jest za ciemno, nic nie widzę.Przerażasz mnie.Co ci się stało,Meredith? Okej, obiecuję, ale o czym ty mówisz.- O Elenie - powiedziała Meredith.A Elena przyjęła zaproszeniei wyszła z cienia.Reakcja Bonnie ją zaskoczyła.Przyjaciółka zmarszczyła brwi ipochyliła się, usiłując wypatrzeć coś w mroku.Gdy zobaczyła postaćEleny, nabrała powietrza ze świstem.Ale na widok jej twarzy klasnęław dłonie i pisnęła z radości.- Wiedziałam! Wiedziałam, że oni się mylą! Widzisz, Meredith?A ty i Stefano byliście tacy pewni, że macie rację, że ona się utopiła itak dalej.Ale myliliście się! Elena, tak za tobą tęskniłam! Terazwszystko będzie.- Cicho bądz, Bonnie, błagam, cicho bądz! - powiedziałaMeredith z naciskiem.- Prosiłam, żebyś nie krzyczała.Posłuchaj,kretynko, czy naprawdę myślisz, że gdyby z Eleną było wszystko w56RSporządku, stałaby tu teraz w środku nocy, nie ujawniając się nikomuinnemu?- Ale przecież wszystko jest w porządku.Spójrz na nią.Stoi tu.To ty, prawda, Eleno? - Bonnie ruszyła w jej stronę, ale Meredithznów ją powstrzymała.- Tak, to ja.- Elena miała dziwne uczucie, że gra rolę w jakiejśsurrealistycznej komedii, jak w książce Kafki, tylko nie pamiętałaswoich kwestii.Nie wiedziała, co powiedzieć Bonnie, która była takrozemocjonowana.- To ja, ale.Nie wszystko jest w porządku - powiedziała wkońcu nie swoim głosem i usiadła na krześle.Meredith szturchnęła Bonnie, by ta zajęła miejsce na łóżku.- Dlaczego jesteście obie takie tajemnicze? Elena tu jest, ale niewszystko jest w porządku.Co to ma znaczyć?Elena nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać.- Posłuchaj, Bonnie.Nie wiem, jak to powiedzieć.Bonnie, czytwoja babcia spirytystka opowiadała ci o wampirach?Zapadła cisza tak gęsta, że w powietrzu dałoby się zawiesićsiekierę.Chociaż wydawało się to niemożliwe, oczy Bonnierozszerzyły się jeszcze bardziej.Milczenie się przedłużało.WreszcieBonnie przesunęła się w stronę drzwi.- Wiecie co.- powiedziała cicho.- To wszystko zrobiło siębardzo dziwne.Naprawdę, bardzo, bardzo.Elena biła się z myślami.- Spójrz na moje zęby.- Uniosła górną wargę i postukała palcemw kieł.Poczuła, jak ząb wydłuża się i wyostrza.Meredith podeszła bliżej, przyjrzała się i szybko odwróciła wzrok.- Aapię puentę - powiedziała, ale w jej głosie nie słychać byłozwykłego zadowolenia z własnych ironicznych dowcipów.- Bonnie,popatrz.Z Bonnie wyparowało nagle całe podniecenie i cała radość.Wyglądała jakby miała zwymiotować.- Nie, nie chcę.57RS- Musisz.Musisz w to uwierzyć albo nigdy do niczego niedojdziemy.- Meredith popchnęła zesztywniała Bonnie.- Otwórzoczy, tchórzu.To ty lubujesz się w zjawiskach paranormalnych.- Zmieniłam zdanie - odparła Bonnie, niemal szlochając.W jejgłosie słychać było histerię.- Zostaw mnie, Meredith.Nie chcępatrzeć.- Usiłowała się wyrwać.- Nie musisz - szepnęła Elena, oszołomiona.Była przerażona.Azynapłynęły jej do oczu.- To był zły pomysł, Meredith.Pójdę sobie.- Och nie, nie idz.- Bonnie odwróciła się błyskawicznie i jeszczeszybciej rzuciła się Elenie w ramiona.- Przepraszam.Nie obchodzimnie, kim jesteś.Po prostu cieszę się, że wróciłaś.Strasznie było tubez ciebie.- Teraz naprawdę szlochała.Azy, które nie popłynęły, gdy Elena pogodziła się ze Stefano,teraz trysnęły strumieniem.Płakała w objęciach Bonnie, czując, żeMeredith otacza je ramionami.Teraz wszystkie szlochały.Meredithbezgłośnie, Bonnie jak dziecko, a Elena z niepohamowaną rozpaczą.Dopiero teraz płakała nad tym, co się z nią stało, nad tym, co straciła,nad samotnością, strachem i bólem.Przestały płakać, usiadły na podłodze, kolano przy kolanie, takjak dzieci, które knują jakąś psotę.- Jesteś taka dzielna - powiedziała Bonnie do Eleny, pociągającnosem.- Nawet nie wyobrażam sobie, jaka musisz być dzielna, żesobie z tym radzisz.- Nie wiesz, jak się czuję.Wcale nie jestem dzielna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Co ci jest? Co ty robisz? - spytała Bonnie przejęta.- Puść mnie.Czy wiesz, na co musiałam się zdobyć, żeby matka wypuściła mniedziś z domu? Chce mnie zabrać do szpitala w Roanoke.Meredith zamknęła drzwi kopniakiem.- No dobrze - powiedziała do Bonnie.- A teraz zobaczysz coś.coś, co spowoduje szok.Ale nie wolno ci krzyczeć, rozumiesz?Puszczę cię, jeżeli mi to obiecasz.- Jest za ciemno, nic nie widzę.Przerażasz mnie.Co ci się stało,Meredith? Okej, obiecuję, ale o czym ty mówisz.- O Elenie - powiedziała Meredith.A Elena przyjęła zaproszeniei wyszła z cienia.Reakcja Bonnie ją zaskoczyła.Przyjaciółka zmarszczyła brwi ipochyliła się, usiłując wypatrzeć coś w mroku.Gdy zobaczyła postaćEleny, nabrała powietrza ze świstem.Ale na widok jej twarzy klasnęław dłonie i pisnęła z radości.- Wiedziałam! Wiedziałam, że oni się mylą! Widzisz, Meredith?A ty i Stefano byliście tacy pewni, że macie rację, że ona się utopiła itak dalej.Ale myliliście się! Elena, tak za tobą tęskniłam! Terazwszystko będzie.- Cicho bądz, Bonnie, błagam, cicho bądz! - powiedziałaMeredith z naciskiem.- Prosiłam, żebyś nie krzyczała.Posłuchaj,kretynko, czy naprawdę myślisz, że gdyby z Eleną było wszystko w56RSporządku, stałaby tu teraz w środku nocy, nie ujawniając się nikomuinnemu?- Ale przecież wszystko jest w porządku.Spójrz na nią.Stoi tu.To ty, prawda, Eleno? - Bonnie ruszyła w jej stronę, ale Meredithznów ją powstrzymała.- Tak, to ja.- Elena miała dziwne uczucie, że gra rolę w jakiejśsurrealistycznej komedii, jak w książce Kafki, tylko nie pamiętałaswoich kwestii.Nie wiedziała, co powiedzieć Bonnie, która była takrozemocjonowana.- To ja, ale.Nie wszystko jest w porządku - powiedziała wkońcu nie swoim głosem i usiadła na krześle.Meredith szturchnęła Bonnie, by ta zajęła miejsce na łóżku.- Dlaczego jesteście obie takie tajemnicze? Elena tu jest, ale niewszystko jest w porządku.Co to ma znaczyć?Elena nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać.- Posłuchaj, Bonnie.Nie wiem, jak to powiedzieć.Bonnie, czytwoja babcia spirytystka opowiadała ci o wampirach?Zapadła cisza tak gęsta, że w powietrzu dałoby się zawiesićsiekierę.Chociaż wydawało się to niemożliwe, oczy Bonnierozszerzyły się jeszcze bardziej.Milczenie się przedłużało.WreszcieBonnie przesunęła się w stronę drzwi.- Wiecie co.- powiedziała cicho.- To wszystko zrobiło siębardzo dziwne.Naprawdę, bardzo, bardzo.Elena biła się z myślami.- Spójrz na moje zęby.- Uniosła górną wargę i postukała palcemw kieł.Poczuła, jak ząb wydłuża się i wyostrza.Meredith podeszła bliżej, przyjrzała się i szybko odwróciła wzrok.- Aapię puentę - powiedziała, ale w jej głosie nie słychać byłozwykłego zadowolenia z własnych ironicznych dowcipów.- Bonnie,popatrz.Z Bonnie wyparowało nagle całe podniecenie i cała radość.Wyglądała jakby miała zwymiotować.- Nie, nie chcę.57RS- Musisz.Musisz w to uwierzyć albo nigdy do niczego niedojdziemy.- Meredith popchnęła zesztywniała Bonnie.- Otwórzoczy, tchórzu.To ty lubujesz się w zjawiskach paranormalnych.- Zmieniłam zdanie - odparła Bonnie, niemal szlochając.W jejgłosie słychać było histerię.- Zostaw mnie, Meredith.Nie chcępatrzeć.- Usiłowała się wyrwać.- Nie musisz - szepnęła Elena, oszołomiona.Była przerażona.Azynapłynęły jej do oczu.- To był zły pomysł, Meredith.Pójdę sobie.- Och nie, nie idz.- Bonnie odwróciła się błyskawicznie i jeszczeszybciej rzuciła się Elenie w ramiona.- Przepraszam.Nie obchodzimnie, kim jesteś.Po prostu cieszę się, że wróciłaś.Strasznie było tubez ciebie.- Teraz naprawdę szlochała.Azy, które nie popłynęły, gdy Elena pogodziła się ze Stefano,teraz trysnęły strumieniem.Płakała w objęciach Bonnie, czując, żeMeredith otacza je ramionami.Teraz wszystkie szlochały.Meredithbezgłośnie, Bonnie jak dziecko, a Elena z niepohamowaną rozpaczą.Dopiero teraz płakała nad tym, co się z nią stało, nad tym, co straciła,nad samotnością, strachem i bólem.Przestały płakać, usiadły na podłodze, kolano przy kolanie, takjak dzieci, które knują jakąś psotę.- Jesteś taka dzielna - powiedziała Bonnie do Eleny, pociągającnosem.- Nawet nie wyobrażam sobie, jaka musisz być dzielna, żesobie z tym radzisz.- Nie wiesz, jak się czuję.Wcale nie jestem dzielna [ Pobierz całość w formacie PDF ]