[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym zabrał mi pan książkę,nie mogę więc tak po prostu odejść, prawda?- A tak, pani książka.- Trzymając woluminw wyciągniętym ręku, Ian przeczytał tytuł.- Tajemnicezamku Udolpho Ann Radcliffe.Powieść.Interesujące.-Uśmiechnął się chłodno do Felicty.- Muszę powiedzieć,że nie jestem zaskoczony tym, iż lubi pani beletrystykę.Felicity skrzyżowała ręce na piersiach.- Oczywiście, że lubię.Cóż innego można czytać przybólu głowy? Suche opisy z dziedziny nauk czy ekonomii?Ian wzruszył ramionami.- Te przynajmniej zawierają fakty i prawdę.Takiepowieści są czyimś wymysłem; jak czytanienieprawdziwych historii może komukolwiek pomóc?Ten człowiek nie miał zamiaru odpuścić.Nie dbająco jego kpiące spojrzenie, Felicity wyrwała mu książkęz ręki. - Fikcja ma w sobie prawdę, niezależnie od tego, co pansądzi na ten temat.Jak pan myśli, skąd pisarze czerpiąpomysły? Z codziennego życia, a nie naukowychspekulacji o tym, czym życie mogłoby być.Powieścipotrafią lepiej przygotować nas na trudy życia niżstarożytna historia.Nie będę ukrywać, że zachęcam moichbraci do czytania książek, kiedy tylko jest to możliwe.Często podają one prawdziwszy obraz społeczeństwa niżsuche fakty zawarte gdzie indziej.- Na przykład w gazetach? - zapytał, unosząc jednąbrew.Jego spojrzenie, znaczące i grozne, pozbawiło Felicitycałego animuszu.To była ta chwila, jego kolejny atak.Czekała na niego z bijącym sercem.Ian odwrócił się w stronę Jordana, który właśnie siadałz żoną przy stoliku karcianym.- Skoro mowa o gazetach, Jordanie, będąc w Londynie,kupiłem kilka dla ciebie.Chcę ci pokazać interesującyartykuł.Pod Felicity ugięły się kolana.Musiało chodzić o jejkolumnę.Ale jeśli ją widział, dlaczego chciał pokazać jąprzyjaciołom?Całe szczęście Emily wtrąciła:- Myślałam, że zagramy w karty.To dlategozasugerowałeś pokój karciany, prawda?Ian zasugerował, by tu przyszli? No tak, oczywiście.Felicity czuła kamień na sercu, patrząc, jak służącyuwijają się przy kominku, żeby pomieszczenie stało sięciepłe i przytulne.Przeniesienie się tutaj nie byłospontanicznym pomysłem.Ian musiał się dowiedzieć,gdzie jej szukać, od jednego ze służących.A więc tonaprawdę było to, ich kolejna bitwa.A ona nie czuła sięgotowa. - Czyż nie tak, Ianie? - powtórzyła Emily.- Tak bardzochcę zagrać w wista.Rzadko miewam okazje.- Widzisz, co się dzieje, kiedy dasz się bawić wiejskiejdziewczynie? - zaśmiał się Jordan, nigdy nie ma dość.Patrząc na męża krzywo, Emily odparła:- Wiesz, że to nie jedyny powód.Tu na wsi nigdy niema wystarczająco dużo osób do gry, gdyż Gideon tak jejnie znosi.- Piekielnie głupia gra - wymamrotał Gideon po czymusiadł w fotelu przy kominku i zaczął ogrzewać dłonie.- Niestety, Emily, teraz jest nas za dużo, by grać -odezwał się Ian.- Nie chcielibyśmy przecież wykluczaćz gry panny Taylor.- Och, proszę się mną nie przejmować - pośpieszniewtrąciła Felicity.- Po prostu będę kontynuować lekturę,a wy czworo rozpocznijcie grę,- Niemożliwe.Będziemy hałasować i powróci pani bólgłowy - zauważył Ian.- W takim razie może jednak powinnam udać się naspoczynek - wycedziła.- Nie, nalegam, abyśmy zmienili plany.Nie będęodpowiedzialny za pozbawienie kogokolwiek panitowarzystwa, szczególnie że już jutro wraca pani doLondynu.Poza tym myślę, że i panią zainteresuje gazeta.Pozostali nie wydawali się poirytowani faktem iż to Iandyktuje, w jaki sposób całe towarzystwo spędzi wieczór.Emily nawet łaskawie się zgodziła, że niesprawiedliwiebyłoby wykluczać pannę Taylor z gry.Nikt nieprotestował, gdy Ian wysłał służącego po gazety.Gdyczekali, usiadł w fotelu, który przy jego posturze zrobił sięnagle o wiele mniejszy.Kiedy oparł się wygodnie, z kciukami w kieszenie kamizelki, przybrał pozęczłowieka, w którego życiu zawsze wszystko idzie po jegomyśli.- Teraz wszyscy będziemy mogli dołączyć do pani,panno Taylor, i zatopić się w lekturze.Przywiozłem dlawas, kobiet, kopie Skarbnicy wiedzy Ackermanna.-Uśmiech, jakim obdarzył Felicity, był szalenie podstępny.- A dla Jordana przywiozłem  The Evening Gazette.Bardzo ceni sobie kolumnę Lorda X.Felicity nerwowo przełknęła ślinę.To nie miało sensu.Dlaczego Ian miałby chcieć, by przyjaciele przeczytali to,co o nim napisała? Czy był to po prostu przykry sposób nazdemaskowanie jej? Zmusiła się, by nadać głosowi niecopogardliwe brzmienie:- Czy Lord X to nie ten człowiek, który pisze plotki? -Nonszalanckim krokiem przeszła w drugi koniec pokoju,by usiąść na obitej jedwabiem kozetce.- Lordzie St.Clair,nie wierzę, że krytykował pan moje upodobanie dobeletrystyki, podczas gdy sam czytuje teksty takiegoplotkarza, jak Lord X.- Ian tego nie czyta.Nienawidzi tego człowieka - wtrąciłsię Jordan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •