[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Do niego też zgłosił się ten agent.Penterwell nie zamierza nicsprzedawać, zastanawia się jednak, co się za tym kryje.- Po naszej ostatniej rozmowie sprawdziłam sytuację jeszcze razi wszystko wskazuje na to, że sprawy idą dobrze, a perspektywy naprzyszłość rysują się jeszcze lepiej.Może temu londyńczykowiwydaje się, że trafił na naiwnych?Gerald prychnął.- Cóż, skoro nikt z nas się nie nabrał, będzie musiał zmienićzdanie.Madeline uśmiechnęła się i potaknęła, lecz słowa dziedzicautkwiły jej w pamięci.Szyby dzierżawiła nie tylko szlachta.Madelinekrążyła leniwie, rozmyślając o tym, kiedy tuż obok pojawił sięGervase i ujął ją za rękę.Rozciągnął wargi w iście wilczym, a właściwie tygrysimuśmiechu, a potem ucałował jej palce.Próbowała zmarszczyć brwi,161RSbyło to jednak bardzo trudne, ponieważ na jego widok jej twarz sięrozpromieniła.Gervase stanął obok i wsunął sobie jej dłoń pod ramię.- Sybil się wymówiła i musiałem przyjechać sam.Rozejrzał siędokoła.- Zapomniałem, że na wsi wszystko zaczyna się wcześniej.Znowu spojrzał na Madeline.- Lecz skoro już jestem, możemy zatańczyć.Muzycy właśniezaczęli grać.Pociągnął ją na parkiet.Madeline otrząsnęła się zzaskoczenia i czym prędzej cofnęła.- Nie.To znaczy.ja nie tańczę.Uniósł brwi, ale się niezatrzymał.- Dlaczego? Nie chcesz chyba mi wmówić, że nie uczyłaś siętańczyć.- Oczywiście, że się uczyłam.Chodzi raczej o to.Zamrugała, kiedy obrócił ją twarzą do siebie, a potem objął.Uświadomiła sobie, iż musi zadrzeć głowę, by móc spojrzeć muw oczy.A także że dłoń spoczywająca na jej talii i bark, na którym sięwsparła, są niezwykle silne.Muszą być, skoro poprzedniego dnia beztrudu ją podniósł, a nie była drobną kobietką.Choć często ćwiczyła, zwykle nie tańczyła, ponieważ większośćmężczyzn była od niej niższa.A przynajmniej w większości nie byli dość wysocy ani dośćsilni, żeby poradzić sobie z partnerką o posągowych kształtach.162RSDwa obroty w ramionach Gervase'a wystarczyły jednak, bywidząc, że unosi pytająco brwi, odparła:- Nieważne.Uśmiechnął się, a potem spojrzał przed siebie i bez truduzawirował, trzymając ją w ramionach.Nie tańczyła nigdy dotąd - niebyła w stanie - z taką łatwością.Z Gervas'em nie musiała skracaćkroku, ograniczać ruchów ani wrodzonych zdolności.Gdy okrążali pokój, wyprzedzając bez wysiłku inne pary, ajednocześnie poruszając się tak płynnie, że nie sprawiało to wrażeniaszybkości, a jedynie odświeżającej swobody, Madeline wreszcie sięodprężyła.Płynęła, unosiła się beztrosko w ramionach partnera.Spojrzał jej w oczy i powiedział z uśmiechem:- Widzisz? Sprawia ci to przyjemność!W ostatniej chwili powstrzymała się, by nie odpowiedzieć:Owszem, lecz tylko z tobą.Nie byłoby to rozsądne posunięcie, o nie.Tymczasem Gervase nie potrzebował dodatkowej zachęty.Beztrudu sprawił, że zakręciło jej się w głowie, dosłownie oraz wprzenośni, co udawało mu się, przynajmniej do tej pory, z niepokojącąłatwością.Upajała się tańcem, bezpieczna w jego silnych ramionach.Trzymał ją blisko - na tyle, że czuła się pewnie, nie przypuszczającjednak ataku na jej zmysły, czemu byłaby zmuszona sięprzeciwstawić.Przy takim obrocie spraw nie pozostawało jej nic innego, jaktylko odprężyć się i pozwolić, by ją prowadził.Westchnęła w duchu i163RSpozwoliła sobie rozkoszować się chwilą nieoczekiwanejprzyjemności.Gervase wpatrywał się bacznie w jej twarz, uznała zatem, żedobrze byłoby odwrócić jego uwagę.- Musiałeś dużo tańczyć w tym roku, zważywszy ile baliorganizuje się w Londynie.Uniósł brwi, a jego nieprzenikniona zwykle twarz przybraławyraz rezygnacji.- Wybryki moich siostrzyczek sprawiły, że nie miałem czasubalować.Za każdym razem, gdy przyjeżdżałem do miasta, po kilkudniach wzywano mnie do domu.- Zatem to one stoją za tymi dziwnymi wydarzeniami!- Jak najbardziej - odparł, zaciskając usta w ponurym grymasie.Spojrzał jej w oczy i zawahał się.Czekała zaciekawiona, aleświadoma, że lepiej nie naciskać.Wreszcie uśmiechnął się kącikamiust i powiedział:- Cóż, mając braci, przynajmniej będziesz w stanie zrozumieć.Te dziwne incydenty, które miały na celu jak najszybszesprowadzenie mnie do domu, były reakcją na pojawienie się nowejlady Hardesty.- Nie widzę związku - przyznała po chwili zastanowienia.- Dziękuję, ja także nie.One jednak wmówiły sobie, że podobniejak biedny Robert padnę ofiarą jakiejś femme fatale, która wygoni je zdomu i każe zamieszkać z cioteczną babką Agathą w Yorkshire.164RSWpatrywała się w niego, póki nie uznała, że mówi prawdę.Awtedy, mimo wysiłków, nie zdołała opanować wesołości.Parsknęłaszczerym śmiechem.- Och, mój Boże!Spojrzał na nią zrezygnowany.Nie uśmiechnął się co prawda,ale w widoczny sposób odprężył.Wirowali nieprzerwanie, co dało jejczas, by mogła opanować wesołość.- Ja.- umilkła, aby zaczerpnąć oddechu - nie potrafię sobiewyobrazić, że mógłbyś paść ofiarą kobiety.Jakiejkolwiek.Gervase spojrzał jej w oczy, zielone w świetle żyrandoli niczymoliwin*.Do tej pory sądził podobnie, lecz teraz nie był już tego takipewien.*Minerał o różnych odcieniach zieleni - przyp.red.Muzyka umilkła.Zastopował Madeline raptownie, acz zwdziękiem, co bardzo jej się spodobało.Nieskrywana radość, jakączerpała z tańca, sprawiła i jemu subtelną przyjemność.Uczynił też znaczny postęp od czasu, gdy po raz pierwszyzwrócił na nią uwagę - wtedy nie był w stanie przebić się poza tarczę,która chroniła ją przed otoczeniem.A teraz.w chwilach takich jak tawyraznie dostrzegał kryjącą się za nią kobietę.Ta zaś coraz bardziejgo intrygowała.Zerknął ponad głowami gości i powiedział:- Pora na kolację.Pójdziemy?165RSUniosła nieco brwi, gdyż nie spodobało jej się, że Gervasezakłada, iż zgodzi się mu towarzyszyć, jednak skinęła głową.Jejnastępne słowa wyjaśniły mu powody tak niezwykłego ustępstwa.- Chłopcy opowiedzieli mi, że utworzyłeś w Londynie nowyklub dla panów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.-Do niego też zgłosił się ten agent.Penterwell nie zamierza nicsprzedawać, zastanawia się jednak, co się za tym kryje.- Po naszej ostatniej rozmowie sprawdziłam sytuację jeszcze razi wszystko wskazuje na to, że sprawy idą dobrze, a perspektywy naprzyszłość rysują się jeszcze lepiej.Może temu londyńczykowiwydaje się, że trafił na naiwnych?Gerald prychnął.- Cóż, skoro nikt z nas się nie nabrał, będzie musiał zmienićzdanie.Madeline uśmiechnęła się i potaknęła, lecz słowa dziedzicautkwiły jej w pamięci.Szyby dzierżawiła nie tylko szlachta.Madelinekrążyła leniwie, rozmyślając o tym, kiedy tuż obok pojawił sięGervase i ujął ją za rękę.Rozciągnął wargi w iście wilczym, a właściwie tygrysimuśmiechu, a potem ucałował jej palce.Próbowała zmarszczyć brwi,161RSbyło to jednak bardzo trudne, ponieważ na jego widok jej twarz sięrozpromieniła.Gervase stanął obok i wsunął sobie jej dłoń pod ramię.- Sybil się wymówiła i musiałem przyjechać sam.Rozejrzał siędokoła.- Zapomniałem, że na wsi wszystko zaczyna się wcześniej.Znowu spojrzał na Madeline.- Lecz skoro już jestem, możemy zatańczyć.Muzycy właśniezaczęli grać.Pociągnął ją na parkiet.Madeline otrząsnęła się zzaskoczenia i czym prędzej cofnęła.- Nie.To znaczy.ja nie tańczę.Uniósł brwi, ale się niezatrzymał.- Dlaczego? Nie chcesz chyba mi wmówić, że nie uczyłaś siętańczyć.- Oczywiście, że się uczyłam.Chodzi raczej o to.Zamrugała, kiedy obrócił ją twarzą do siebie, a potem objął.Uświadomiła sobie, iż musi zadrzeć głowę, by móc spojrzeć muw oczy.A także że dłoń spoczywająca na jej talii i bark, na którym sięwsparła, są niezwykle silne.Muszą być, skoro poprzedniego dnia beztrudu ją podniósł, a nie była drobną kobietką.Choć często ćwiczyła, zwykle nie tańczyła, ponieważ większośćmężczyzn była od niej niższa.A przynajmniej w większości nie byli dość wysocy ani dośćsilni, żeby poradzić sobie z partnerką o posągowych kształtach.162RSDwa obroty w ramionach Gervase'a wystarczyły jednak, bywidząc, że unosi pytająco brwi, odparła:- Nieważne.Uśmiechnął się, a potem spojrzał przed siebie i bez truduzawirował, trzymając ją w ramionach.Nie tańczyła nigdy dotąd - niebyła w stanie - z taką łatwością.Z Gervas'em nie musiała skracaćkroku, ograniczać ruchów ani wrodzonych zdolności.Gdy okrążali pokój, wyprzedzając bez wysiłku inne pary, ajednocześnie poruszając się tak płynnie, że nie sprawiało to wrażeniaszybkości, a jedynie odświeżającej swobody, Madeline wreszcie sięodprężyła.Płynęła, unosiła się beztrosko w ramionach partnera.Spojrzał jej w oczy i powiedział z uśmiechem:- Widzisz? Sprawia ci to przyjemność!W ostatniej chwili powstrzymała się, by nie odpowiedzieć:Owszem, lecz tylko z tobą.Nie byłoby to rozsądne posunięcie, o nie.Tymczasem Gervase nie potrzebował dodatkowej zachęty.Beztrudu sprawił, że zakręciło jej się w głowie, dosłownie oraz wprzenośni, co udawało mu się, przynajmniej do tej pory, z niepokojącąłatwością.Upajała się tańcem, bezpieczna w jego silnych ramionach.Trzymał ją blisko - na tyle, że czuła się pewnie, nie przypuszczającjednak ataku na jej zmysły, czemu byłaby zmuszona sięprzeciwstawić.Przy takim obrocie spraw nie pozostawało jej nic innego, jaktylko odprężyć się i pozwolić, by ją prowadził.Westchnęła w duchu i163RSpozwoliła sobie rozkoszować się chwilą nieoczekiwanejprzyjemności.Gervase wpatrywał się bacznie w jej twarz, uznała zatem, żedobrze byłoby odwrócić jego uwagę.- Musiałeś dużo tańczyć w tym roku, zważywszy ile baliorganizuje się w Londynie.Uniósł brwi, a jego nieprzenikniona zwykle twarz przybraławyraz rezygnacji.- Wybryki moich siostrzyczek sprawiły, że nie miałem czasubalować.Za każdym razem, gdy przyjeżdżałem do miasta, po kilkudniach wzywano mnie do domu.- Zatem to one stoją za tymi dziwnymi wydarzeniami!- Jak najbardziej - odparł, zaciskając usta w ponurym grymasie.Spojrzał jej w oczy i zawahał się.Czekała zaciekawiona, aleświadoma, że lepiej nie naciskać.Wreszcie uśmiechnął się kącikamiust i powiedział:- Cóż, mając braci, przynajmniej będziesz w stanie zrozumieć.Te dziwne incydenty, które miały na celu jak najszybszesprowadzenie mnie do domu, były reakcją na pojawienie się nowejlady Hardesty.- Nie widzę związku - przyznała po chwili zastanowienia.- Dziękuję, ja także nie.One jednak wmówiły sobie, że podobniejak biedny Robert padnę ofiarą jakiejś femme fatale, która wygoni je zdomu i każe zamieszkać z cioteczną babką Agathą w Yorkshire.164RSWpatrywała się w niego, póki nie uznała, że mówi prawdę.Awtedy, mimo wysiłków, nie zdołała opanować wesołości.Parsknęłaszczerym śmiechem.- Och, mój Boże!Spojrzał na nią zrezygnowany.Nie uśmiechnął się co prawda,ale w widoczny sposób odprężył.Wirowali nieprzerwanie, co dało jejczas, by mogła opanować wesołość.- Ja.- umilkła, aby zaczerpnąć oddechu - nie potrafię sobiewyobrazić, że mógłbyś paść ofiarą kobiety.Jakiejkolwiek.Gervase spojrzał jej w oczy, zielone w świetle żyrandoli niczymoliwin*.Do tej pory sądził podobnie, lecz teraz nie był już tego takipewien.*Minerał o różnych odcieniach zieleni - przyp.red.Muzyka umilkła.Zastopował Madeline raptownie, acz zwdziękiem, co bardzo jej się spodobało.Nieskrywana radość, jakączerpała z tańca, sprawiła i jemu subtelną przyjemność.Uczynił też znaczny postęp od czasu, gdy po raz pierwszyzwrócił na nią uwagę - wtedy nie był w stanie przebić się poza tarczę,która chroniła ją przed otoczeniem.A teraz.w chwilach takich jak tawyraznie dostrzegał kryjącą się za nią kobietę.Ta zaś coraz bardziejgo intrygowała.Zerknął ponad głowami gości i powiedział:- Pora na kolację.Pójdziemy?165RSUniosła nieco brwi, gdyż nie spodobało jej się, że Gervasezakłada, iż zgodzi się mu towarzyszyć, jednak skinęła głową.Jejnastępne słowa wyjaśniły mu powody tak niezwykłego ustępstwa.- Chłopcy opowiedzieli mi, że utworzyłeś w Londynie nowyklub dla panów [ Pobierz całość w formacie PDF ]