[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lady Teldra kłania się zgodnie z dworską etykietą  dokładnie tak jak przyna-leży każdemu gościowi, stosownie do zajmowanej przez niego i jego dom pozycji.Wita też każdego po imieniu, niezależnie od tego, czy go zna czy nie.A potemmówi i zachowuje się tak, że każdy czuje się mile widziany.Następnie, jeśli gośćma ochotę, odprowadza go do sali bankietowej długimi schodami z czarnego mar-muru.Stopnie mają odpowiednią wysokość dla człowieka, są natomiast nieco zaniskie dla Dragaerian, dzięki czemu ci ostatni uważają je za niezwykle eleganc-kie.Są także szerokie i strasznie długie.Na ścianach wiszą oświetlające je a głównie obrazy  lampy.Płótna zaś przedstawiają rozmaite znane i mniej znaneepizody z długiej, gwałtownej, a czasami dziwnie wzruszającej historii ImperiumDragaerian.Jeden namalowała Nekromantka, a mało kto wie, że jest artystką.Przedstawiarannego smoka, który szyją otula młode, a oczyma przewierca każdego wchodzą-cego po schodach tak, że zdaje się sięgać duszy.Inny, namalowany przez młodegoLyorna, przedstawia Kierona Zdobywcę debatującego z szamanami  za pomocąmiecza.Cwaniak, no nie?Gdy na szczycie schodów spojrzy się w prawo, widać wejście do sali jadalnej,gdy zaś spojrzy się w lewo  drzwi, a raczej odrzwia o dwóch skrzydłach.Są111 z zasady otwarte i zawsze stoi przy nich uzbrojony strażnik, a przeważnie dwóch.Dalej znajduje się olbrzymia sala balowa, której wnętrze ogarnia się wzrokiemstopniowo.Najpierw dostrzega się malowidło zdobiące cały sufit  przedstawiaTrzecie Oblężenie Góry Dzura namalowane osobiście przez Katanę e M archalę.Przyglądając się jego szczegółom, można dopiero uzmysłowić sobie ogrom sali.Potem zauważa się ściany wyłożone czarnym, żyłkowanym srebrem marmurem.Powstaje wrażenie, iż w sali jest ciemno, ale w jakiś sposób wszystko wyrazniewidać.Dopiero potem gość uświadamia sobie, że sala pełna jest innych gości.A pełnajest zawsze.Pod ścianami stoją stoły z zimnymi przekąskami i napojami, stano-wiące stały punkt zborny pozostających w ciągłym ruchu obecnych.W przeciw-ległej ścianie znajdują się podobne dwuskrzydłowe odrzwia prowadzące na taras,a w innych normalne drzwi wiodące do mniejszych, dających więcej prywatnościkomnat, w których można wysłuchać życiorysu jakiegoś durnia lub samemu goopowiedzieć innemu naiwniakowi czy też spytać generała z Domu Smoka, czynaprawdę od początku planował ten kontratak.Aliera często korzysta z tych komnat.Morrolan czasami.Ja nigdy.* * * Szefie, toż to jedna pieprzona menażeria! Zwięta prawda, mój bystry jheregu. Aha, dzisiaj jesteśmy złośliwi.Dobra, jak szef sobie winszuje.Przepchnąłem się przez tłum, witając ze znajomymi i warcząc na wrogów.Przez parę minut gawędziłem o niczym z Sethrą Lavode.Ponieważ nie bardzowiedziałem, jak mam ją teraz traktować, byłem wybitnie małomówny.Pocałowałamnie w końcu w policzek, co znaczyło, że albo wie, albo podejrzewa, ale nieskomentowała niczego.Wymieniłem przyjazne uśmiechy z Nekromantką męczącą jakiegoś lordaz Domu Orki. Szefie, tu jest więcej żywych trupów niż żyjących! Tak jest zawsze na przyjęciach.Powinieneś się już przyzwyczaić.Przyjrzałem się nieżyczliwie Adeptce z Zieleni.Odpowiedziała mi równie cie-płym spojrzeniem.I rozejrzałem się wreszcie spokojnie.W jednym rogu zrobiło się pusto  Dzur i Smok lżyli się wzajemnie, rozgrze-wając się przed pojedynkiem.Jeden ze strażników-magów Morrolana stał w po-bliżu, zakładając magiczną blokadę uniemożliwiającą ciosy w głowę i tłumacząc,jakie reguły obowiązują walczących.112 Przeszukiwałem wzrokiem tłum, póki nie dostrzegłem jednego z ubranych pocywilnemu agentów ochrony.Kiedy na mnie spojrzał, dałem mu znak i powoliruszył w moją stronę.Zauważyłem z zadowoleniem, że całkiem dobrze poruszałsię w ciżbie, nie przeszkadzając nikomu i nie sprawiając wrażenia, iż zmierzaw określonym kierunku.Zapamiętałem to, by pochwalić go we właściwym czasie. Widziałeś lorda Mellara?  spytałem, gdy stanął obok. Właśnie go pilnuję.Powinien być w rogu przy stole z próbkami win.W czasie rozmowy uśmiechaliśmy się i zachowywaliśmy jak para znajomych,którzy przypadkowo się spotkali. Doskonale, dzięki. Mam być gotów na kłopoty?  spytał. Zawsze, ale tym razem nie związane ze mną.Mimo to pozostań czujny. Zawsze jestem  potwierdził. Morrolan jest tutaj, bo go nie zauważyłem? Ja też nie.Sądzę, że jest w bibliotece. Dobrze.Ruszyłem ku wskazanemu stołowi, sprawdzając tłum po jednej stronie.Lo-iosh robił to samo po drugiej.Siedział dumnie wyprostowany na moim ramieniu,jakby wyzywając obecnych do uczynienia jakiejś złośliwej uwagi.On też zauwa-żył Mellara pierwszy. Szefie, jest! Gdzie? Pod ścianą, na prawo od nas.widzisz go? Aaa.tak.Dzięki.Podszedłem powoli, lustrując go.Niczym się nie wyróżniał  miał okołosiedmiu stóp wzrostu i ciemnobrązowe, lekko falujące włosy do ramion.Możnaby go uznać za przystojnego, acz nie przesadnie.Dopiero przy uważnej obserwa-cji dało się dostrzec, że zachowywał się jak jhereg  był czujny, cichy, opanowa-ny i bardzo niebezpieczny.Otaczała go aura jednoznacznie sugerująca, że lepiejz nim nie zadzierać i że on sam zwady nie szuka.Rozmawiał z lordem z Domu Sokoła, którego nie znałem i który prawie napewno nie zdawał sobie sprawy, że Mellar cały czas, dyskutując, lustrował rów-nocześnie otoczenie.A robił to dobrze, nawet jeśli nie do końca świadomie, bomnie zauważył.Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie uważnie, gdy podchodziłem do nich.Zastanawiałem się, ile sztuk broni zauważył w moim ubiorze.Naturalnie sporo i na pewno nie wszystkie. Hrabio Mellarze  powiedziałem, stając o trzy kroki od niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •