[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starsza kobieta poruszyła obfitym ciałem, rozpaczliwie pragnąc przytu-lić tę pożal się Boże matkę, która przed nią siedziała.Mimo iż wiedziała, żenie powinna współczuć Jude, jej serce zachowywało się tak, jakby miało zachwilę pęknąć ze smutku.Jude nie była zła, to tylko narkotyki pchały ją do złego.Verbena wie-działa, bo znała to z autopsji.Jude nawet ją okradała; podbierała niewielkiesumy, czasem jakiś drobiazg.Kiedy Sonny był malutki, babka zawszeprzeszukiwała ukradkiem jego wózek, zanim Jude wyszła, na wypadekgdyby zawieruszyła się w nim jakaś bransoletka lub pierścionek.Lecz po-znawszy rodzinę Jude, zrozumiała, dlaczego dziewczyna taka się stała.Pięć minut pózniej otworzyła portmonetkę i dała Jude tyle, że wystar-czyło na sporą torebkę, choć obie udawały, że daje jej pieniądze na jedze-nie.Uprawiały tę grę przez wiele lat i Verbena zastanawiała się, kiedy tendziwny układ się skończy.Dopiero po śmierci którejś z nich, pomyślała z zadumą.Oby to była jejśmierć, wtedy nareszcie wyjdzie z domu.Jude wzięła pieniądze i natychmiast się ulotniła, a staruszka zbliżyła siędo zdjęcia grobu wnuczka.Potarła fotografię kciukiem, myśląc o jego ży-ciu; wiedziała, że ze wszystkich ludzi w jej świecie tylko on jeden zrozu-miałby, dlaczego dała Jude pieniądze.Sonny odziedziczył po Verbenie zdolność przebaczania.Jakie to smut-ne, że nikt nigdy nie dostrzegł tego faktu.Nick zostawił żonę w winiarni z przyjaciółkami, a sam ruszył do domu,żeby się przebrać, odpocząć przez kilka godzin, a przy okazji zebrać myśli.Matka nie chciała z nim rozmawiać, więc po kilku próbach dał za wygraną.239 Tak jakby z dnia na dzień włożyła togę obrończyni Tammy.Co mu nawetw pewnym sensie odpowiadało, bo poprawiało atmosferę i pozwalało uni-kać zadrażnień.Nie mógł zawracać sobie głowy dociekaniem, co się stało, bo i bez tegomiał dość kłopotów.Kochał matkę, lecz czasem rozumiał, dlaczego Angela doprowadzaTammy do szału.Nigdy nie były ze sobą blisko, nawet się nie lubiły, aleteraz wydawało się, że to Nick ma na pieńku z matką, a nie Tammy.Byłgotów na to przystać przez jakiś czas, jeśli tylko poprawi to nastrój jegożony.Miał się czym martwić, nie będzie się przejmował napadem złegohumoru matki.Przejdzie jej i oprzytomnieje.Istniała między nimi więz,której Angela nigdy nie przetnie, oboje mieli tego świadomość.Szybko wziął prysznic i położył się na łóżku.Mógł poleżeć w spokoju,póki Tammy przebywa poza domem.Był przemęczony, wiedział, że senbardzo by mu się przydał, ale nie mógł się uspokoić.Zmierć młodego wła-mywacza nim wstrząsnęła, lecz to, co zrobił Gary'emu, było okropne, Nickdopiero teraz to zrozumiał.Co się z nim dzieje?Jak dotąd psy go się nie czepiały, pytano go tylko, kiedy ostatnio wi-dział Gary'ego Proctora.W takich sytuacjach każdego o to pytają.Nickwiedział, że nie chcą, by jego nazwisko znów trafiło do gazet.Był kimś wrodzaju bohatera, w każdym razie dla opinii publicznej.Rozegrał wszystkopo cichu, a teraz, gdy Tammy stała po jego stronie, czuł, że jest bezpieczny.Nick nie miał wątpliwości, że gliny wiedzą o reputacji Gary'ego  jegozresztą też  lecz prawo w tym kraju wymaga dowodów, i bez względu nato, o co go podejrzewano, policja musiała udowodnić, że on i Gary robilijakieś brudne interesy.Nick był o wiele za sprytny, by pozwolić na to, żebycoś odbiło się rykoszetem i wróciło.Na zewnątrz dbał o otoczkę prawdzi-wego biznesmena.Wiedział również, że gliny mają wrażenie, iż łączyły go z Garym bliskie240 więzi.A Nick chciał, żeby tak właśnie myśleli.Zasypał żonę Proctora for-są, więc Maureen była bardzo miła.W gruncie rzeczy nie posiadała się zradości.I nic w tym dziwnego, bo Gary od lat traktował ją jak płatną po-moc domową.Stevie, niech go Bóg błogosławi, ucieszył się, że Nick wyświadczył muprzysługę, choć nie chciał tego, co się stało.W sumie to powinien być spacerek.Taką przynajmniej Nick miał nadzieję.Jeśli gliniarze nie aresztują ni-kogo w ciągu doby od popełnienia poważnego przestępstwa, sprawca mógłsię czuć prawie bezpieczny.Większość ludzi nie wie o tym, że przestępcyznają prawo i jego działanie lepiej niż przeważająca część tych, którzysłużą Staremu Billowi.Musieli je znać, bo w przeciwnym razie nie prze-trwaliby na ulicy nawet pięciu minut.Przestępcy uprawiający z powodze-niem swój proceder płacili ciężką kasę adwokatom i prawnikom, żeby do-wiedzieć się, na czym polega ta gra.Byli przygotowani na każdy cios, któ-ry może na nich spaść.Wymiar sprawiedliwości w największej mierze polega na tym, kto ilemoże zapłacić, a nie na tym, kto jest winny.Zostało to wielokrotnie udo-wodnione.Wystarczy spojrzeć na wyroki dla pijanych kierowców.Nick znów się trząsł.Wziął parę głębokich oddechów, żeby uspokoićnerwy, zamknął oczy i próbował się odprężyć, lecz było to niemożliwe.Widział tego chłopca nawet na jawie.Sonny Hatcher śnił mu się co noc, a oswoim najstarszym przyjacielu nie śnił ani razu, czy to nie dziwne?Zerknął przez drzwi balkonowe i zobaczył, że nadciąga noc.Nienawi-dził ciemności, nienawidził być w niej sam.Zamknął oczy i przełknął lęk,który go opadał.Jak zawsze w takiej chwili ujrzał Sonny'ego Hatchera,który zbliżał się do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •