[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wyprawi abo i nie wyprawi! - odrzekł zgryzliwie, że to mruk był.- Wyprawi! Wójt wama to mówi, to wierzcie.Ja już w tym.Wyrychtujemy taką z nich parę, że jaż ha!- Ino klacz poniesie, bo ogier, widzi mi się, ma konopie w ogonie!- Nie nasza to rzecz.- Hale.dzieci nas wyklinać będą.- Będzie galanto, ja, wójt, to wama mówie.Weszli zaraz do chałupy Dominikowej.W izbie było widno, zamieciono, czysto - spodziewali się ich przecie.Dziewosłęby pochwalili Boga, przywitali się kolejno ze wszystkimi bo i chłopaki siedzieli w izbie, usiedlina przysuniętych do komina stołkach i jęli pogadywać to o tym, to o owym.- A to ziąb, jakby już na mróz szło - zaczął wójt, ogrzewając ręce.- Przeciech nie na zwiesnę idzie, to i nie dziwota!- Zwiezliście już kapustę, co?- I.ostało tam na kapuśnisku zdziebko, ale teraz nie dojedzie - odpowiadała stara spokojnie i chodziłaoczami za Jagną, która pod oknem motała na motowidło przędzę w parniki, a była dzisiaj tak urodna,że wójt, chłop młody jeszcze, spoglądał na nią łakomymi oczami - ale w końcu zaczął: - %7łe to plucha, błocko i ćma, tośwa z Szymonem wstąpili do was po drodze; przyjęliście nas godnie,ugościli dobrym słowem, to cheba co stargujemy u was, matko.- I we świecie coś niecoś stargować można, ino poszukać trza.- Prawdęście rzekli, matko, jeno nic nam po szukaniu, bo u was widzi się nam najlepiej.- Targujcie - zawołała wesoło.- Jałowicę byśmy na ten przykład zatargowali.- Ho, ho! Drogo stoi; nie na byle jakim postronku ją powiedzie !- Ze śrebła poświęcanego mamy powrózek, a z takiego to choćby i smok, a nie zerwie się.No, wiela,matko?- i jął wyciągać butelkę z kieszeni.- Wiela? Niełacno to rzec! Młódka, a na dziewiętnastą zwiesnę jej idzie, dobra i robotna, że mogłabyjeszcze roków parę postać u matki.- Płone to stanie - bo bez przychowku, płone.- La drugiej to i przy matce o to nietrudno! - szepnął Szymon.Wójt się roześmiał głośno, a stara błysnęła ino oczami i rzekła prędko:- Szukajcie drugiej, moja może poczekać.- Juści, że może, ale my nie znajdziemy urodniejszej i u lepszej maci!- Rzekliście!;.- Ja, wójt, to wama mówię, to wierzcie.- Wyciągnął kieliszek, wytarł go połą kapoty, nalał w niegoaraku i rzekł poważnie: - Słuchajcie, Dominikowa, pilnie, co wama powiem; urzędnik jestem i mojesłowo to nie ten ptaszek, co se pisknie, fiuknie i tylaś go już widział! Szymon, też wiadomo, kto jest -nie obieżyświat żaden, ino gospodarz, ociec dzieciom i sołtys!.Miarkujcie se ino, jakie figury do wasprzyszły i z czym, miarkujcie!- Dyć wiem, Pietrze, i uważam.- Mądraście kobieta, to i to wiecie, że prędzej czy pózniej, a Jaguś z domu iść musi na swoje, tak jużPan Jezus postanowił, że ojce dzieci chowają la świata, nie la siebie.- Oj, prawda, prawda, ty matkoCackaj, czesz, strzeżI jeszcze dopłać komu-%7łeby wziął z domu.- Tak już na świecie jest, to i nie zmieni.Chyba kapkę przepijemy, matko?- A bo ja wiem?.Niewolić jej nie będę, cóż, Jaguś, odpijesz?.- I.ja ta wiem.- pisknęła odwracając do okna zaczerwienioną twarz.- Posłuszna! Pokorne cielę dwie matki ssie.- dorzucił Szymon poważnie.- W wasze ręce, matko! - Pijcie z Bogiem, aleście jeszcze nie rzekli, kto taki?- powiedziała, że to nieobyczajnie wiedziećnaprzód, nie od dziewosłębów.- Kto? A sam ci Boryna! - wykrzyknął przechylając kieliszek.- Stary! Wdowiec! - wykrzyknęła niby z zawodem.- Stary! Nie obrażajcie Pana Boga! Stary, a sąd miał jeszcze niedawno o dziecko!- Prawda, ino że to nie jego było.- Jakże, gospodarz taki i zadawałby się z pierwszą lepszą! Pijcie, matko.- Wypić bym wypiła, ino że to wdowiec, a staremu prędzej z brzega do Abramka na piwo, to potemco?.Dzieci macochę wyżeną i.- Mówili Maciej, coby bez zapisu nie było.- mruknął Szymon.- Przed ślubem chyba!Dziewosłęby zmilkli, dopiero po chwili wójt nalał nowy kieliszek i zwrócił się z nim do Jagny.- Napij się, Jaguś, napij! Chłopa ci raimy kiej dąb, panią se będziesz i gospodynią na wieś całą, no, wtwoje ręce, Jaguś, nie wstydaj się.Wahała się, czerwieniła, odwracała do ściany, ale w końcu, przysłoniwszy twarz zapaską, upiła zdziebkoi wylała resztę na podłogę.Wtedy kieliszek obszedł wszystkich po kolei.Stara podała chleb, sól, a w końcu i wędzonej, suchejkiełbasy na przegryzkę.Przepili parę razy z rzędu, aż oczy pojaśniały wszystkim i języki się rozwiązały.Jagna ino uciekła dokomory, bo nie wiada czemu chycił ją płacz, że aż przez ścianę słychać było chlipanie.Stara chciała do niej bieżyć, ale ją wójt zatrzymał.- I ciele beczy, kiej je od maci odsadzają.zwykła to rzecz.Nie we świat idzie, nie na drugą wieś, tosię z nią jeszcze cieszyć będziecie.Nie będzie jej nijaka krzywda, to ja, wójt, wama mówię - wierzcie- Juści.inom se myślała zawdy, wnuczków się doczekam na pociechę.- Nie turbujcie się, jeszcze się żniwa nie zaczną, a już pierwszy będzie.- Pan Jezus to tylko wie przódzi, nie my, grzeszni! Zapiliśmy, prawda.a mnie tak jakoś żałośliwie nasercu , kiej na pochowku.- I nie dziwota, jedynaczka z domu, to waju się już za nią cni.Jeszcze zdziebko, na frasunek! Wiecie,pójdziem wszystkie do karczmy, bo mi już ano wódki zbrakło, a i tam pan młody kiej na wąglikachwyczekuje.- W karczmie to zrękowiny będziemy odprawiać?- Po staremu, jak ojce nasi robili, ja, wójt, wama to rzekłem - wierzcie.Kobiety się zdziebko przyodziały świąteczniej i wnet wychodzili.- A chłopaki to ostaną? Siostrzyne zmówiny, to i la nich uciecha - zauważył wójt, że to parobki żałosneminy mieli i poglądali na mać niespokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •