[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jezu Chr.- Koroner zaniósł się kaszlem.- Illaun - powiedział miękko Sherry - podejdz tutaj.Chcę, \ebyśto zobaczyła.Podeszłam i przykucnęłam obok patologa.Najpierw nie zdawałam sobiesprawy, co mi pokazywał Sherry, widziałam tylko okropieństwo - pusteoczodoły, odkryte zęby otoczone owalem \ywego mięsa.I wtedy wyczułamosobliwie znajomy zapach.-.I spójrz tutaj.Z boku głowy znajdowała się rana - ślad po wystrzale z pistoletu?Sherry obrócił głowę ofiary, abym mogła zobaczyć z drugiej strony.Kolejna rana, z dziurą pośrodku.Wreszcie do mnie dotarło.Ciało Traynora nie zostanie wystawione, aby krewni i przyjacieleoddali mu hołd.Zmarły pozbawiony został oczu, uszu i ust.Tak jakMona.Potem zauwa\yłam coś jeszcze w kąciku ust Traynora.Wydawałosię, \e krew z ran zakrzepła w jednym rogu w zbite kulki, zupełnie jakwosk.śołądek zaczął wysyłać niepokojące sygnały do mojego mózgu.82Pokazałam to Sherry'emu.- Co to jest?Sherry pochylił się bardziej.- O Bo\e! - wykrzyknął, wkładając rękawiczkę między jeszczeniezesztywniałe szczęki i wypychając coś z ust denata. Mo\esz tosobie wyobrazić? - Zapytał, wstając i trzymając coś między kciukiem apalcem wskazującym.- Mamy tu do czynienia z jakimś psycholem?W ręku trzymał ciemne, ostro zakończone liście i jasnoczerwonejagody.Sherry zaparkował obok mojego samochodu przy szpitalu wDroghedzie.Przez całą drogę powrotną nie zamieniliśmy ani jednegosłowa.Chocia\ oboje byliśmy zawodowo związani ze śmiercią, jazajmowałam się szczątkami ludzi, którzy umarli dawno temu wokolicznościach, których mogłam się tylko domyślać.Przez rokstudiowałam na archeologii zagadnienia z medycyny sądowej iuczestniczyłam w sekcjach zwłok, które właściciel za \ycia postanowiłprzekazać nauce.Aatwo było zachować obojętność przed anonimowymciałem i patrzeć na nie, jak na fascynującą strukturę tkanek i kości.Wiele razy widziałam i dotykałam szczątków zmarłych i nie miałamproblemów z zachowaniem dystansu wobec tych, po którychzostawała jedynie kupka kości lub plama w ziemi.Szybko nauczyłamsię, \e nawet kompletne szkielety czy dobrze zachowane mumie niebyły niczym więcej ni\ skamielinami lub skorupami niegdysiejszychludzi.Nawet ciała moich zmarłych krewnych, zło\onych w otwartychtrumnach z rękami w modlitewnej pozie i z ró\ańcem, bardziejprzypominały figury woskowe nieudanie naśladujące wujków i ciotki,których znałam.Zaledwie trzy godziny temu widziałam Franka Traynora \ywegona ulicach Droghedy.Teraz le\ał martwy na polu niedaleko Boyne.Oglądałam nie tylko jego ciało.Mogłam wejrzeć równie\ w to, jakzostał zamordowany.Ten fakt nasunął mi myśli, \e dusza nie opuszczaciała natychmiast.Szokująca była równie\ brutalność, z jaką dopuszczono się zbrodni.83- Nie wystarczyło tylko go udusić - odezwał się Sherry.Myślał otym samym.Wyłączył światła, ale zostawił silnik uruchomiony.- Moim zdaniem siedział w samochodzie, kiedy napastnik złapałgo od tyłu i u\ył jego krawatu, by odciąć dopływ krwi tętniczej, apotem poder\nął mu gardło.Ktokolwiek to uczynił, został obryzganykrwią.Przypomniały mi się umazane we krwi okna i snop latarki naprzemoczonej krwią tapicerce.- Jak udało mu się wydostać z samochodu?- Myślę, \e nie myliło mnie przeczucie.Został wyciągnięty zauta, a następnie okaleczony.Przed oczyma miałam Traynora le\ącego z dłońmi zakrywającymitwarz.- O Bo\e! On był wcią\ przytomny.- Obawiam się, \e tak, Illaun.Ale tylko przez chwilę, bo szybkotracił krew.Zastanawiają mnie dokładnie te same rany, którewidzieliśmy u kobiety w kostnicy.Oznacza to, \e ktoś musiał tamwejść.- Spojrzał na mnie z przera\eniem.- Zostawiliśmy klucz utwoich pracowników.Musimy sprawdzić.- Ju\ to zrobiłam.Nikomu nie dawali klucza.Ale owszem, ktośwszedł do kostnicy, gdy nas nie było.Frank Traynor.- Traynor? To nie ma sensu.Jesteś pewna?- Wyczułam jego wodę kolońską.Potwierdziłam to, gdy klęczałamprzy jego ciele.- Ale po co miałby tam iść?- Tego nie wiem.Ale raczej nie po to, by popatrzeć na Monę.-Wyjaśniłam Sherry'emu, \e ktoś ruszał przykrycie nad zwłokaminoworodka.- Ale dlaczego?- No właśnie.Porozmawiajmy o tym dziecku.To dziewczynka.Czybył poród?- Raczej tak.Nie ma śladów wiązania ło\yska, choć trudnowywnioskować z pnia pępowiny, czy zostało oddzielone, czy po prostuwyschło.Urodziła się martwa czy \ywa? Trudno określić.Lecz nawetjeśli technicznie była \ywa przy urodzeniu, pewne jest, \e biedactwonie miało szans na łyk powietrza - było to dla niej fizycznieniemo\liwe.84- Więc jak określisz przyczynę śmierci?- Liczne anomalie strukturalne, uniemo\liwiające \ycie.- A co jest przyczyną takich.anomalii?Według Finiana, samo Monashee było anomalią.- W tym przypadku rozpoczęło się od tworzenia się mózgu, czyraczej jego braku.- Przypomniała mi się szara grudka umiejscowiona naodciętym spodku czaszki.- Mózg nie rozdzielił się na dwie półkule, aponiewa\ w rozwoju płodowym istnieje dwukierunkowy procespomiędzy formowaniem się mózgu i czaszki, skutkuje to wrodzonymdefektem symetrii twarzy, czego dowodem jest pojedynczy oczodół.- Ale dziecko miało dwoje oczu, nie jedno.- Owszem, dwoje, ale stopionych ze sobą.Zwykle uwa\a się, \enasze oczy powstają oddzielnie, lecz najnowsze badania wskazują, \estrefy oczne płodu stanowią na początku jedno, a potem sięrozdzielają.Jeśli do tego nie dojdzie, mamy cyklopie - z jednym lubdwoma oczami, lub czasami tylko szparę pozbawioną oka w ogóle.Jakwidziałaś, oczodół mo\e być umieszczony tam, gdzie zazwyczajformuje się nos, który przesunięty zostaje wtedy nad oczodół.Mówię nos", choć jest to jedynie mięsista rurka bez \adnych otworów.- Bo\e, to jakiś koszmarny dowcip genetyczny.- W pewnym sensie tak.A to biedactwo doświadczyło nie tylkotego.Pamiętasz jej kończyny?- Bulwkowato zakończone kikuty - odpowiedziałam.- Znane jest to jako fokomelia - niewykształcenie kości długich.Tak\e palce dłoni i stóp są zrośnięte - ten stan zwany jest syndaktylią.Wydaje się, \e natura okazała swą okrutną łaskę, gromadząc licznewady wrodzone, tak by zniekształcony noworodek nie prze\ył.A wtym przypadku na tym się nie kończy - anencefalia, retrofleksjaczaszki, wszystko to przysparzało matce znacznych trudności przyporodzie.Poród.Myśl, \e komuś przyszło urodzić takie stworzenie wywołaławe mnie dreszcze.Być mo\e odezwał się atawistyczny kobiecy lęk.- Ciągle nie powiedziałeś, co wywołuje takie wady.- Czasami są efektem zwykłych mutacji - zdarzają się częściej, ni\byś podejrzewała, lecz zazwyczaj we wczesnym etapie cią\y85następuje poronienie takiego płodu.Czasami to bywa dziedziczne - genrecesywny ujawnia się co kilka pokoleń w rodzinie.W niektórychprzypadkach to wina lekarstw lub promieniowania.Właśnie dlategowykonamy testy DNA.- To mo\e być skomplikowane.Ten sam proces, którykonserwuje ciała z bagien, wypłukuje z nich DNA.- Hmmm.zapomniałem o tym.Ale mo\e wosk zachował kilkanietkniętych komórek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Jezu Chr.- Koroner zaniósł się kaszlem.- Illaun - powiedział miękko Sherry - podejdz tutaj.Chcę, \ebyśto zobaczyła.Podeszłam i przykucnęłam obok patologa.Najpierw nie zdawałam sobiesprawy, co mi pokazywał Sherry, widziałam tylko okropieństwo - pusteoczodoły, odkryte zęby otoczone owalem \ywego mięsa.I wtedy wyczułamosobliwie znajomy zapach.-.I spójrz tutaj.Z boku głowy znajdowała się rana - ślad po wystrzale z pistoletu?Sherry obrócił głowę ofiary, abym mogła zobaczyć z drugiej strony.Kolejna rana, z dziurą pośrodku.Wreszcie do mnie dotarło.Ciało Traynora nie zostanie wystawione, aby krewni i przyjacieleoddali mu hołd.Zmarły pozbawiony został oczu, uszu i ust.Tak jakMona.Potem zauwa\yłam coś jeszcze w kąciku ust Traynora.Wydawałosię, \e krew z ran zakrzepła w jednym rogu w zbite kulki, zupełnie jakwosk.śołądek zaczął wysyłać niepokojące sygnały do mojego mózgu.82Pokazałam to Sherry'emu.- Co to jest?Sherry pochylił się bardziej.- O Bo\e! - wykrzyknął, wkładając rękawiczkę między jeszczeniezesztywniałe szczęki i wypychając coś z ust denata. Mo\esz tosobie wyobrazić? - Zapytał, wstając i trzymając coś między kciukiem apalcem wskazującym.- Mamy tu do czynienia z jakimś psycholem?W ręku trzymał ciemne, ostro zakończone liście i jasnoczerwonejagody.Sherry zaparkował obok mojego samochodu przy szpitalu wDroghedzie.Przez całą drogę powrotną nie zamieniliśmy ani jednegosłowa.Chocia\ oboje byliśmy zawodowo związani ze śmiercią, jazajmowałam się szczątkami ludzi, którzy umarli dawno temu wokolicznościach, których mogłam się tylko domyślać.Przez rokstudiowałam na archeologii zagadnienia z medycyny sądowej iuczestniczyłam w sekcjach zwłok, które właściciel za \ycia postanowiłprzekazać nauce.Aatwo było zachować obojętność przed anonimowymciałem i patrzeć na nie, jak na fascynującą strukturę tkanek i kości.Wiele razy widziałam i dotykałam szczątków zmarłych i nie miałamproblemów z zachowaniem dystansu wobec tych, po którychzostawała jedynie kupka kości lub plama w ziemi.Szybko nauczyłamsię, \e nawet kompletne szkielety czy dobrze zachowane mumie niebyły niczym więcej ni\ skamielinami lub skorupami niegdysiejszychludzi.Nawet ciała moich zmarłych krewnych, zło\onych w otwartychtrumnach z rękami w modlitewnej pozie i z ró\ańcem, bardziejprzypominały figury woskowe nieudanie naśladujące wujków i ciotki,których znałam.Zaledwie trzy godziny temu widziałam Franka Traynora \ywegona ulicach Droghedy.Teraz le\ał martwy na polu niedaleko Boyne.Oglądałam nie tylko jego ciało.Mogłam wejrzeć równie\ w to, jakzostał zamordowany.Ten fakt nasunął mi myśli, \e dusza nie opuszczaciała natychmiast.Szokująca była równie\ brutalność, z jaką dopuszczono się zbrodni.83- Nie wystarczyło tylko go udusić - odezwał się Sherry.Myślał otym samym.Wyłączył światła, ale zostawił silnik uruchomiony.- Moim zdaniem siedział w samochodzie, kiedy napastnik złapałgo od tyłu i u\ył jego krawatu, by odciąć dopływ krwi tętniczej, apotem poder\nął mu gardło.Ktokolwiek to uczynił, został obryzganykrwią.Przypomniały mi się umazane we krwi okna i snop latarki naprzemoczonej krwią tapicerce.- Jak udało mu się wydostać z samochodu?- Myślę, \e nie myliło mnie przeczucie.Został wyciągnięty zauta, a następnie okaleczony.Przed oczyma miałam Traynora le\ącego z dłońmi zakrywającymitwarz.- O Bo\e! On był wcią\ przytomny.- Obawiam się, \e tak, Illaun.Ale tylko przez chwilę, bo szybkotracił krew.Zastanawiają mnie dokładnie te same rany, którewidzieliśmy u kobiety w kostnicy.Oznacza to, \e ktoś musiał tamwejść.- Spojrzał na mnie z przera\eniem.- Zostawiliśmy klucz utwoich pracowników.Musimy sprawdzić.- Ju\ to zrobiłam.Nikomu nie dawali klucza.Ale owszem, ktośwszedł do kostnicy, gdy nas nie było.Frank Traynor.- Traynor? To nie ma sensu.Jesteś pewna?- Wyczułam jego wodę kolońską.Potwierdziłam to, gdy klęczałamprzy jego ciele.- Ale po co miałby tam iść?- Tego nie wiem.Ale raczej nie po to, by popatrzeć na Monę.-Wyjaśniłam Sherry'emu, \e ktoś ruszał przykrycie nad zwłokaminoworodka.- Ale dlaczego?- No właśnie.Porozmawiajmy o tym dziecku.To dziewczynka.Czybył poród?- Raczej tak.Nie ma śladów wiązania ło\yska, choć trudnowywnioskować z pnia pępowiny, czy zostało oddzielone, czy po prostuwyschło.Urodziła się martwa czy \ywa? Trudno określić.Lecz nawetjeśli technicznie była \ywa przy urodzeniu, pewne jest, \e biedactwonie miało szans na łyk powietrza - było to dla niej fizycznieniemo\liwe.84- Więc jak określisz przyczynę śmierci?- Liczne anomalie strukturalne, uniemo\liwiające \ycie.- A co jest przyczyną takich.anomalii?Według Finiana, samo Monashee było anomalią.- W tym przypadku rozpoczęło się od tworzenia się mózgu, czyraczej jego braku.- Przypomniała mi się szara grudka umiejscowiona naodciętym spodku czaszki.- Mózg nie rozdzielił się na dwie półkule, aponiewa\ w rozwoju płodowym istnieje dwukierunkowy procespomiędzy formowaniem się mózgu i czaszki, skutkuje to wrodzonymdefektem symetrii twarzy, czego dowodem jest pojedynczy oczodół.- Ale dziecko miało dwoje oczu, nie jedno.- Owszem, dwoje, ale stopionych ze sobą.Zwykle uwa\a się, \enasze oczy powstają oddzielnie, lecz najnowsze badania wskazują, \estrefy oczne płodu stanowią na początku jedno, a potem sięrozdzielają.Jeśli do tego nie dojdzie, mamy cyklopie - z jednym lubdwoma oczami, lub czasami tylko szparę pozbawioną oka w ogóle.Jakwidziałaś, oczodół mo\e być umieszczony tam, gdzie zazwyczajformuje się nos, który przesunięty zostaje wtedy nad oczodół.Mówię nos", choć jest to jedynie mięsista rurka bez \adnych otworów.- Bo\e, to jakiś koszmarny dowcip genetyczny.- W pewnym sensie tak.A to biedactwo doświadczyło nie tylkotego.Pamiętasz jej kończyny?- Bulwkowato zakończone kikuty - odpowiedziałam.- Znane jest to jako fokomelia - niewykształcenie kości długich.Tak\e palce dłoni i stóp są zrośnięte - ten stan zwany jest syndaktylią.Wydaje się, \e natura okazała swą okrutną łaskę, gromadząc licznewady wrodzone, tak by zniekształcony noworodek nie prze\ył.A wtym przypadku na tym się nie kończy - anencefalia, retrofleksjaczaszki, wszystko to przysparzało matce znacznych trudności przyporodzie.Poród.Myśl, \e komuś przyszło urodzić takie stworzenie wywołaławe mnie dreszcze.Być mo\e odezwał się atawistyczny kobiecy lęk.- Ciągle nie powiedziałeś, co wywołuje takie wady.- Czasami są efektem zwykłych mutacji - zdarzają się częściej, ni\byś podejrzewała, lecz zazwyczaj we wczesnym etapie cią\y85następuje poronienie takiego płodu.Czasami to bywa dziedziczne - genrecesywny ujawnia się co kilka pokoleń w rodzinie.W niektórychprzypadkach to wina lekarstw lub promieniowania.Właśnie dlategowykonamy testy DNA.- To mo\e być skomplikowane.Ten sam proces, którykonserwuje ciała z bagien, wypłukuje z nich DNA.- Hmmm.zapomniałem o tym.Ale mo\e wosk zachował kilkanietkniętych komórek [ Pobierz całość w formacie PDF ]