[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość odoru dochodziła z płynącej pod cienką powierzchniąziemi lawy, która zbierała się w rozrzuconych w szerokim kanionie jeziorkach.Wybuchającewulkany były widoczne w każdym punkcie horyzontu, wyrzucając w ponure, czerwone niebogęste chmury czarnego dymu.Gejzery płonącej magmy wytryskały nieoczekiwanie spod palącejziemi przednimi, zasypując morderczym deszczem wszystkich w okolicy.Thane odwrócił wzrok,patrząc w niebo, jak szkarłatne jaszczurze biesy  takie same jak ten, który zabił go przy Słupie Czaszek  zataczały kręgi wysoko ponad rosnącymi oddziałami baatezu.Zbierająca się armiawydawała resztę siarkowego smrodu.Thane nigdy nie widział tak dokładnie zorganizowanego zła. Dziesięć tysięcy biesów  chwalił się wysoki na metr gargulec. I każdy wie, gdziejego miejsce.To dlatego wygramy tę bitwę i wojnę. Niska istota roześmiała się, kłując Thane aw pierś ostrym bojowym trójzębem. Tanar ri nie mają dyscypliny.Nie mają szans!Bies musiał znajdować się nisko w hierarchii, skoro wysłano go na inspekcję Thane a ipozostałych przymusowych rekrutów.Baatezu nie pozwalały obcym stać w swoich szeregach anidzielić sławy, gdy gotowały się do bitwy: poplecznicy, niewolnicy i ochotnicy musielizamustrować się w specjalnym miejscu z boku głównego pola.Ich rozkazy: obronić kanion przednajazdem tanar ri.Nikt nie powiedział, dlaczego.Zdawał się on nie być wart utrzymania.Thane ćwiczył cięcie ciężką żelazną kosą, którą mu dano.To będzie jego pierwszapotyczka w Wojnie Krwi, pierwsza bitwa w czymś, co zapowiadało się na wieczną służbębaatezu.Przypominał sobie coraz więcej rzeczy ze swojej przeszłości, z bezpiecznego życia,jakie wiódł, zanim jeszcze usłyszał o Fhjullu Rozdwojonym Języku, Puencie Szaradnej czykimkolwiek innym na sferach, ale wracał do chwili, kiedy sprzedał się baatezu, które najechałyjego wioskę.Myśl o tym, kiedy walczył przeciwko nim sprawiła, że się uśmiechnął.Pomyślał o podróży, która doprowadziła go do tego miejsca, o Mortem, Dak konie iAnnie.Diabelstwo odeszło.To wiedział.Spodobałoby jej się tutejsze gorąco.Dak kon możewciąż żyje.Ta myśl dała Thane owi wielką nadzieję, chociaż nie wiedział na co.I Morte  Fhjullpowiedział, że posłał czaszkę z powrotem do Sigil, ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki biesbawił się prawdą.Cóż, gdziekolwiek Morte się znajdował, z pewnością jest wystarczającożywy, żeby mógł na to narzekać.Czy czaszka mogła w ogóle umrzeć? Spędził z nią tyle czasu inie zadał ani jednego osobistego pytania, nie szukał żadnych informacji, o ile nie odnosiło się todo jego sytuacji.Nagle wyschnięty kształt biesa wzniósł się w górę spośród zebranych wojsk, kręcącpotężnym skorpionim ogonem, po czym zadął w ogromny kościany róg.Ogniste fontannywystrzeliły z ziemi.Thane poczuł wstrząsy i ujrzał ciemną masę, wylewającą się znad krawędzikanionu, płynącą w stronę baatezu  tanar ri, co najmniej dwa razy tak liczne jak obrońcy,chaotyczne stampede sennych koszmarów. Metaliczny smak wypełnił usta Thane a.Usłyszał, jak jego serce dudni w środku głowy inieznacznie się pochylił, zaciskając mocniej dłonie na kosie, po czym stężał, czekając nanadchodzącą bitwę.Jego członki zaczęły się trząść, gdy zdał sobie sprawę, że nie mógł jużumrzeć i powrócić do życia.To mogły być jego ostatnie chwile  o ile nie będzie walczył lepiejniż kiedykolwiek przedtem.To było wszystko albo nic.Fala podniecenia przelała się po jegociele.Zmiertelna czarna horda tysięcy nadciągających tanar ri runęła w jego stronę, z pazurami,zębami i przerażeniem.Thane czuł się bardziej żyw niż kiedykolwiek przedtem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •