[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Och, nie wiem, sprawia mi przyjemność gwałt, dodajepikanterii. Myślę, że powiedział to tylko po to by zszokować mnie, ale nie byłam pewna.Czy on zgwałcił Cherry? Czy on ją tknął? Próbowałam utrzymać te myśli z dala od mojejtwarzy, ponieważ z tymi myślami nadchodził biały, gorący powiew gniewu.-Och, nie podoba ci się ten pomysł, prawda?  Próbował dotknąć moich włosów iodsunęłam się od niego z alkowy, tak że miałam przestrzeń do manewrów.Pomoc była wdrodze, ale spojrzenie na zegarek pokazało, że pozostało jeszcze dwadzieścia minut.Byćmoże posiłki nadejdą szybciej, być może nie.Nie mogłam sobie pozwolić, by na to liczyć. Nie spróbował podążyć za mną, po prostu pozwolił mi się odsunąć. Mógłbym cięzgwałcić przed Micahem.Nie sądzę, aby któremukolwiek z was to by się spodobało.Choćszczerze, mógłbym preferować to na odwrót.Orlando jest homofobem.Zastanawiam siędlaczego?Odezwałam się jak odsunęłam się do kurtyny, odciągając go z dala od Cherry iMicaha. Nie lubimy w innych najbardziej tego, czego nienawidzimy w sobie.-Brawo, - Chimera powiedział. Tak, trzymałem wiele z Orlando, bezpiecznie przednim samym.-To musi być trudne.-Co?-Utrzymywanie sekretów, kiedy dzieli się to samo ciało.Podążył za mną, powoli dookoła krawędzi ściany. Na początku nie chciał wiedzieć,co zrobiliśmy, ale ostatnio stał się& niezadowolony z tego.Myślę, że zrobiłby sobiekrzywdę, gdybym go nie powstrzymał. Chimera wskazał na wiszących mężczyzn.Obudził się w ciemności pośrodku nich.Krzyczał jak dziewczyna. Chimera przyłożył palcedo swoich ust i powiedział, - Oops, wybacz mi, ty w ogóle nie krzyczałaś.Krzyczał jakniemowlę dopóki nie przyszedłem i nie ocaliłem go, ale nie wydawał się za to wdzięczny.Jakby mnie winił. Chimera wyglądał na zmieszanego, i znów miałam to wrażenie, że słucharzeczy, których ja nie mogłam usłyszeć.Patrzył się na mnie. Słyszysz to?Rozszerzyłam oczy i wzruszyłam ramionami. Co?Spojrzał przez zwisających mężczyzn a ja rozejrzałam się dookoła za bronią.Wszystkie te uszkodzenia i cięcie ludzi, musiało tam gdzieś wokół znajdować się ostrze.Alepokój rozciągał się biały i pusty, poza przykutymi mężczyznami.Czy nie powinny tu byćpogrzebacze, noże, pieprzona broń? Jaki to był rodzaj lochu, z ofiarami, ale bez narzędzitortur?Usłyszałam to wtedy, krzyki, walkę.Bitwa się rozpoczęła.Choć była wciąż daleko.Dobre wiadomości, że pomoc była w drodze, złe, że Chimera wiedział co się działo a jabyłam z nim sam.W porządku, nie sama, ale nikt przykuty do kamienia nie był w stanie mipomóc.Obrócił twarz, tak pełnej wściekłości do mnie, że była prawie jak bestii, bez żadnejzmiany postaci.-Dlaczego porwałeś wszystkie alfy?  Zapytałam.Wciąż zamierzałam zająć gorozmową; to było wszystko co mi pozostało.-Abym mógł rządzić ich grupami. Jego słowa wyszły nisko i z warkotem przezzaciśnięte zęby.-Twoje węże są anakondami.Alfa, którego zabrałeś był kobrą.Nie możesz rządzićtypem węży, jakim nie jesteś.-Dlaczego nie?  zapytał i zaczął zbliżać się do mnie, wciąż w ludzkiej formie, ale z tąnapiętą gracją, która jest bardziej zwierzęca niż ludzka.Nie miałam na to dobrej odpowiedzi. Czy Alfy żyją?Potrząsnął głową. Słyszę walkę, Anita.Co ty zrobiłaś?-Nie zrobiłam niczego.-Kłamiesz.Mogę to wyczuć.No dobra.Być może prawda pomoże. Dzwięki jakie słyszysz, to odsieczprzybywająca na ratunek.-Kto?  Zapytał, głos był prawie czystym wyciem.Wciąż zbliżał się do mnie, a jawciąż się cofałam.-Rafael i jego szczurołaki, prawdopodobnie teraz też i wilkołaki. -Są tu setki hienołaków w tym budynku.Twoja odsiecz nie przedostanie się przez niena czas, by cię ocalić.Wzruszyłam ramionami, obawiając się powiedzieć prawdę, obawiając się, że on odbijeto sobie na kochankach hienołaków.A nie odważyłam się skłamać; wyczułby to.Więc nadalcofałam się.Byliśmy prawie przy drzwiach.Gdybym mogła je otworzyć, goniłby mnie.Byćmoże mogłam wyprowadzić go w pułapkę sama.Abuta poruszył się przed drzwiami.Zapomniałam o nim, a to było beztroskie.Nieśmiertelne, jeszcze nie, ale beztroskie.Oparłem plecy o ścianę tak, że mogłam mieć na oku obydwu z nich.Abuta stał przydrzwiach, jasna wiadomość, że jeżeli będę trzymać się z dala od drzwi, on będzie się trzymałz dala ode mnie.Chimera za to, podchodził coraz bliżej.Byłam pomiędzy panwere a wężem jeszcze nie pomiędzy młotem a kowadłem*, ale niewiele brakowało.Chimera przeszedł/przekształcił się w swoją kolejną formę.Widziałam jakzmiennokształtni zmieniają się przez lata, i to zawsze było gwałtowne, i towarzyszyło temuwiele bałaganu.Ale to, to było prawie& zapierające dech w piersiach.Auski przepłynęły ponim jakby były wodą.Nie było tam żadnego jasnego płynu, żadnej krwi, nic tylko przemiana,jakby przeszedł z jednej formy w drugą, jak Clark Kent zmieniający się w Supermena.Tobyło tak szybkie, że prawie natychmiastowe.Nawet nie stracił na to kroku/Nawet nie zajęłomu to kroku.Jego ubrania opadły jak płatki kwiatu spadające na ziemię, i wyszedł w formiewęża z Coronus.Wielki wężo-człowiek przestał się poruszać.Zamarł w tymznieruchomieniu, jakie uwielbiają gady.Zamarłam kiedy to zrobił.W końcu obrócił głowę,tak że mógł obserwować mnie miedzianym okiem.To musiało mieć wiele z jego głębokąpercepcją, by to zrobić.-Pamiętam cię.Chimera kazał nam ciebie zabić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •