[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co dalej?- Wzięliśmy sobie po drinku i spróbowaliśmy się przyłączyć do zabawy.Przyszło tam mnóstwo naszychznajomych.Osób z parafii.Robert jest poniekąd osobą publiczną, bo służy do mszy.Miejscowi dobrze goznają.Ja przez jakiś czas siedziałam w środku.Ze starszymi osobami.Na dworze panował ziąb.Muzykabębniła, aż uszy bolały.Porozmawiałam z dwiema paniami z Koła Matek, a potem poszłam szukać męża.- Jest pani pewna, że Christophera tam nie było?- Nie.Kiedy wyszłam, zebrał się już spory tłum.Wszędzie dość ciemno.Na polu przy ognisku widziałamwłaściwie tylko sylwetki.- Zauważyła pani Caroline Fletcher?- Przykro mi.To nazwisko nic mi nie mówi.- To inspektor policji.Prowadziła śledztwo w sprawie Abigail Mantel.- Ach tak.Oczywiście.Zapomniałam, że tak się nazywała.Powinnam pamiętać.Bardzo nas wspierała wtrakcie procesu.Była na ognisku? Nawet nie wiem, czy bym ją poznała po tylu latach.Czy to znaczy, żeutrzymała kontakt z panem Mantelem? To miło z jej strony!- Mhm - mruknęła Vera.- Można to i tak ująć.- Pani Winter, dlaczego wyszła pani na drogę? - odezwał się po raz pierwszy Ashworth.Mary wydawała się zbita z tropu.Spojrzała na Verę, jakby potrzebowała pozwolenia, żeby odpowiedzieć.Ta zachęciła ją uśmiechem.- Nie bawiłam się najlepiej.Ostatnio nigdy nie bawię się dobrze w takich zatłoczonych miejscach.Todziwne, jak człowiekowi się odmienia, prawda? Dawniej byłabym zachwycona. Spytałam Roberta, czy możemy już jechać.Wiedziałam, że na pewno znajdzie się ktoś, kto podwiezie dowsi Emmę i Jamesa.Powiedziałam, że mi zimno, co było prawdą, ale też pretekstem, muszę przyznać.Robert złapał mnie za słowo.Przypomniał, że w samochodzie jest cieplejsza kurtka i zaproponował, że jąprzyniesie.Ja jednak wzięłam kluczyki i poszłam sama.Cieszyłam się z paru chwil samotności.- Dlaczego zajrzała pani do rowu? - Znów Ashworth.- Słucham?- Na drodze było ślisko i ciemno.Praktycznie żadnych latarni, tylko jedna, tuż pod domem.Owszem,księżyc dawał trochę światła, ale z pewnością musiała pani patrzeć pod nogi.Więc próbuję zrozumieć, jakdostrzegła pani ciało syna.Jeśli skupiała się pani na tym, żeby się nie poślizgnąć.Przepraszam, że każę paniprzeżywać to wszystko jeszcze raz, ale właśnie takie szczegóły czasem są pomocne.Może coś w żywopłocieprzyciągnęło pani uwagę?- Nie - odparła.- Samochód stał trochę przechylony, zaparkowany na poboczu, żeby inne mogłyprzejechać.To był wóz Roberta, ten, którym jezdzi do pracy.Ja tego auta nigdy nie prowadzę.Wiedziałam,że gdzieś na desce rozdzielczej jest przycisk do otwierania bagażnika, ale nie mogłam go znalezć.Kiedypo omacku wciskałam różne włączniki, przypadkiem zapaliłam światła.Zaświeciły do rowu.I wtedyzobaczyłam Christophera.- Patrzyła na nich oboje, nic nie rozumiejąc.- Czy mógł tam już leżeć, kiedy państwo przyjechali? -dopytywał Ashworth.- Czy raczej zauważylibygo państwo, parkując?- Ja siedziałam z tyłu z Emmą.Rozmawiałyśmy.Próbowałam udawać, że mnie to nie zabolało, żeChristopher wrócił na uczelnię i nawet nas nie odwiedził.Ale gdyby tam leżał, James i Robert by gozobaczyli.Nie, Christopher musiał zginąć, kiedy bawiliśmy się u Mantela.Był tak blisko, a my w żaden sposób nie mogliśmy mu pomóc.24I co o niej myślisz? - spytała Vera.- Mówiła prawdę?- Nie wygląda mi na osobę, która kłamie.Zrobili sobie przerwę na herbatę i słodkie bułki.Decyzja Very.Chciała porozmawiać z RobertemWinterem - był jeszcze w kościele, a przynajmniej jego samochód stał zaparkowany na skwerze - i uznała,że nie zdoła stawić mu czoła z niskim poziomem cukru we krwi.Do tej rozmowy musiała być wszczytowej formie.Poza tym wstydziła się go napastować.A jeśli się modli? Nie potrafiła sobie wyobrazić,że ona siedzi obok niego w ławce, kiedy klęczy.Parę kroków od domu Bennettów była piekarnia.Vera jużkiedyś poczuła zapach drożdży i cukru aż z kuzni i Dan przyprowadził ją tutaj.Obok piekarni, w małej,ciemnej salce z dwoma stolikami podawano słabą kawę i kanapki z bekonem.I ciastka.Przez wąskie oknomogli obserwować kościół i samochód Wintera.Poza tym nikt ich tu nie podsłucha.Drugi stolik pusty, akelnerka plotkowała w sklepie z ekspedientką.- Może nie - przyznała Vera.- Ale jest jeszcze coś pomiędzy kłamstwem a mówieniem całej prawdy.Bardzo uważnie dobierała słowa, nie sądzisz?- Jakoś tego nie widzę.Sprawiła na mnie wrażenie przyzwoitej kobiety.- Za wesoło to nie ma, co? Praca i kościół.Sądzisz, że w jej życiu jest tylko to i nic więcej?- Może nie chce niczego więcej.- Ashworth wzruszył ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •