X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygryzała dolnąwargę.Zrozumiał, \e jest równie zdenerwowana, jak on.A potem uśmiechnęła się.On zaś poczuł takie szczęście, \eledwie zdołał się powstrzymać od głośnego śmiechu, co byłobynaprawdę dziwaczne.Mignęło mu w pamięci wspomnienie tego dnia, kiedy ujrzał jąw parku, w cię\kiej \ałobie, a potem balu u Meg dzień pózniej,gdzie okazała się kusicielką w szmaragdowozielonej sukni i z ma-ską dumnej pogardy na twarzy.A przecie\ z pewnością ju\ wtedy wiedział, \e rozpoznałby jąwszędzie na świecie.Tę swoją miłość.Bo miłości - tej zagadkowej, potę\nej, wszechogarniającej siły- nie da się zawrzeć w jednym jedynym słowie.Stała ju\ przy nim i oboje zwrócili się do pastora, brat oddawałjej rękę mę\czyznie, który miał ją kochać przez całe \ycie, a nawet ipózniej, jeśli to w ogóle mo\liwe.Pastor zwrócił się do jejukochanego głosem, który zdołałby wypełnić katedrę, i Stephen293 ślubował, \e ją będzie kochać, szanować i chronić, a ona przyrze-kała mu miłość, cześć i posłuszeństwo.Stephen wstrzymał dech,sięgając po pierścionek le\ący na dłoni Elliotta, która jakoś anitrochę nie dr\ała, z nadzieją, \e zdoła go wsunąć na palec Cassan-dry.A potem, kiedy rzeczywiście mu się to udało, pastor oznajmił,\e są ju\ mę\em i \oną.Zdawało mu się, \e nic nie zapamiętał ze ślubnej ceremonii,która ni stąd, ni zowąd nagle się zakończyła.Cass była ju\ jego\oną, gdyby zaś nie poprowadził jej teraz ku ołtarzowi, zrobiłby zsiebie głupca i stał się powszechnym pośmiewiskiem albo czymśjeszcze gorszym.Cass była jego \oną.O\enił się.Pózniej, gdy było ju\ po wszystkim i zło\ono podpisy w księ-gach, wyszli z kaplicy, uśmiechając się na prawo i lewo, a gościetłoczyli się przed wejściem, ściskając i całując ich oboje.Posypałysię na nich płatki ró\.A on się nareszcie roześmiał.Zwiat był cudownym miejscem i choć nie istniało na nim cośtakiego jak szczęśliwe \ycie a\ do samej śmierci, to jednak czyste,niczym niezmącone szczęście mogło nadejść, a wtedy nale\ało jechwycić i zachować na przyszłość, \eby trochę łatwiej było znieśćcię\kie czasy.Dziś był szczęśliwy i Cass tak\e.Przyjęcie weselne, na którym prócz rodziny było tak\e kilkusąsiadów, przeciągnęło się do pózna, w końcu wszyscy opuściliWarren Hall.Nawet ci, którzy mieli tu zostać, odjechali do Fin-chley Park, by nowo\eńcy mogli zostać sami.Cassandra odkryła, \e jej sypialnia jest przestronna, z du\ągotowalnią obok i wygodną bawialnią za nią.Drzwi po przeciwnejstronie prowadziły zapewne do gotowalni i sypialni Stephena.294 Do obydwojga nale\ał długi ciąg pokojów z oknami wycho-dzącymi na fontannę i ogród przed domem.Cassandra, szczotkując włosy, mimo \e zrobiła to ju\ jej nowapokojówka, spojrzała w mrok za otwartym oknem, skąd dobiegałkojący szmer fontanny.Czekała na Stephena.Wkrótce nadszedł.Odwróciła się, by móc go powitać uśmie-chem, gdy zastukał do drzwi gotowalni i wszedł.- Cass - powiedział, zbli\ając się do niej z wyciągniętymi rę-kami - nareszcie jesteśmy sami.Kocham ich wszystkich, ale my-ślałem, \e nigdy sobie nie pójdą.- Twoja słu\ba śmiałaby się po kątach przez cały miesiąc,gdybyśmy poszli do łó\ka jeszcze za dnia.- Masz rację - odparł rozbawiony.- Ale zrobi tak samo, gdynastępnego dnia nie wstaniemy na śniadanie do południa.- A więc zamierzasz spać do pózna?- Kto tu mówi o spaniu?Wysunęła się z objęć Stephena i rozwiązała pas jego szlafroka.Był nagi.Rozchyliła poły i przylgnęła do ciepłego i mocnego ciała,które czuła przez cienki jedwab koszuli.- Nie \ałujesz? - spytała z ustami tu\ przy jego szyi.Wsunął palce między jej włosy, a potem ujął jej twarz w dłonie i uniósł ku sobie.- A ty?- O nie, ja spytałam pierwsza.- Myślę, \e \ycie się składa z nieustannych okazji do podej-mowania decyzji.Gdzie mam dziś pójść? Co mam zjeść? Co terazpowinienem zrobić? A ka\da decyzja, mała czy du\a, wiedzie nasnieuchronnie w wybranym kierunku, nawet jeśli był to wybórnieświadomy.Gdy spotkaliśmy się w Hyde Parku, a potem na baluMeg, dokonaliśmy wyboru, choć nie wiedzieliśmy, dokąd nas onzaprowadzi.Myśleliśmy, \e biegł w innym kierunku,295 a jednak doprowadził nas tutaj, dzięki wielu innym wyborom idecyzjom, jakie potem podejmowaliśmy.Nie \ałuję niczego, Cass.- A więc to los nas tu zawiódł?- Nie.Los jedynie ukazuje nam mo\liwość wyboru.Czynyzale\ą ju\ od nas.Mogłaś przecie\ wybrać kogoś innego na baluMeg, a ja mogłem odmówić zatańczenia z tobą.- O nie, nie mógłbyś tak postąpić.Zbyt ci się spodobałam.- Istotnie.- Ale ja mogłam ci pokazać drzwi, kiedy zrozumiałam, \ewprawdzie przyjmiesz moją propozycję, ale na własnych warun-kach.- O nie, nie mogłabyś tego zrobić, Cass.Zbyt ci się spodo-bałem.- A co mi się w tobie podoba teraz? - spytała, zni\ając głos iprzymykając oczy.- Tylko gadanie przez całą poślubną noc?- No có\, skoro słowa ci najwyrazniej nie wystarczają, przejdędo działania.Uśmiechnęli się do siebie, a potem ich uśmiechy zniknęły iStephen pocałował ją.Znała jego ciało.Wiedziała, co potrafi.Wiedziała, co czujewewnątrz niej.Znała jego spojrzenie, zapach, dotyk.Po półgodzinie i przez całą resztę nocy przekonała się jednak,\e nie wiedziała nic.Znała tylko jego po\ądanie i poczucie winy,czuła jedynie fizyczną satysfakcję, jego i swoją.Połowiczną.Nie znała jego miłości.Powtórzyło się wszystko to, co ju\ jej było znane, ale tymrazem doznała czegoś o wiele większego.Tej nocy nale\ała doniego, on do niej, a cztery kolejne razy - oboje do siebie.1 nieoznaczało to podwojenia, okazało się jednością.Stali się nią,296 gdy wznieśli się ponad szczyt namiętności i dotarli gdzieś wy\ej,osiągając stan, którego nie mo\na opisać słowami ani nawetdokładnie go sobie potem przypomnieć, póki nie nadejdzie po-nownie.- Cass - stwierdził sennie, kiedy zrobiło się ju\ jasno i ptakizaczęły świergotać gdzieś w pobli\u - chciałbym powiedzieć: kocham cię" na tysiąc ró\nych sposobów.Albo nawet na milion.- Czy chcesz próbować wszystkich? Zasnę na długo przedkońcem.Zaśmiał się cicho.- Nigdy się nie znu\ę słuchaniem tych dwóch prostych słów -dodała.- Kocham cię - powiedział i wsparł się na łokciu, a potempotarł o jej nos swoim.- Wiem - odparła, nim nakrył ją sobą i udowodnił to bezpomocy słów.- Kocham cię - powiedziała pózniej.On jednak mruknął tylko coś niewyraznie i zasnął.Inne ptaki, choć mo\e i te same, śpiewały dla kogoś innego, ktowstał o świcie.�w ktoś nie spędził nocy w Warren Hall, niepojechał te\ do Finchley Park z resztą rodziny.Jak\e mógłby tozrobić, skoro od wielu lat on i Elliott nie rozmawiali ze sobą.Elliott oskar\ył go, \e okradał Jonathana, który był łatwą zdo-byczą.Obwiniał go te\ o rozpustę, spłodzenie kilkorga bękartów, oto, \e za wiele kobiet kręciło się wokół niego.Elliott, który niegdyś był jego bliskim przyjacielem.Constantine nigdy nie zaprzeczył tym oskar\eniom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.