[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyginałam ciało w każdej mrocznie erotycznej pozie,jaka kiedykolwiek mi się śniła.Viggo na sto procent musiał ustawić zaufanychczłonków swojej ekipy gdzie trzeba, bo światło było przezkilka chwil nietypowo przyćmione.Dzięki temu mogłamspojrzeć przez otaczający mnie mrok na widownię.Pomijając osoby siedzące w kilku pierwszych rzędach, niewidziałam żadnej twarzy, byłam jednak pewna, że dostrzegamruch.Pochylone ku sobie, szepczące sylwetki.Elektronicznewyświetlacze telefonów komórkowych rozświetlały się przedpołączeniami.Ciche, szybkie kroki  ktoś biegł korytarzem.Hostessa biegała tam i z powrotem w swoich szpilkachwystukujących niespokojne staccato na kamiennej podłodze.Rosjanie odkryli nasz spisek.Na bank.Najlżejszy odgłos byłjak uderzenie batem.Zaczęłam czuć się trochę dziwnie, jakbymporuszała rękami i nogami w gęstej smole, jakby woda zalewałami mózg.To efekt szoku, pomyślałam, albo adrenaliny; zwysiłkiem wykonywałam swój układ dalej, choć sala przechyliłasię na bok.Krzyk podszedł mi do gardła, ale stłumiłam go itańczyłam, jakby od tego zależało moje życie  bo tej nocynaprawdę zależało, moje życie i życie Cheya.Chey wrócił w krąg światła, które rozbłysło trochę jaśniej ioświetlało nas jak pustynne słońce.Był całkowicie nagi ipiękny.Mięśnie jego brzucha schodziły w dół na kształt litery Vaż do podbrzusza.Jego twardy członek stał skierowany wstronę mojej cipki jak strzała.Włosy łonowe, nieprzystrzyżone,czarne i lśniące, otaczały go jak grzywa.W tej chwilizapomniałam, po co tam jesteśmy; upadłam na kolana, jakbymchciała się do Cheya modlić i objęłam jego fiuta wargami z takączcią, z jaką zakonnica może przyjmować komunię świętą. Tego nie było w programie.Złamałam opracowany przezVigga w najdrobniejszym szczególe układ, żeby zaspokoićwłasne pragnienie.Bo niczego nie chciałam w tej chwilibardziej niż tego, by poczuć jedwabistą skórę członka Cheya namiękkiej poduszce mojego języka.Przykląkł przed mną i uniósł moją brodę.Przycisnął usta domoich warg.Nawet nie zauważyłam, kiedy przyłożył mi lufę rewolweru doczoła i strzelił. Przykro mi, Lubo.Tak musi być  powiedział cicho i czule;ten szept był przeznaczony tylko dla mnie.Summer krzyknęła.Ogarnęła mnie ciemność.Osunęłam się na podłogę, ludzki gwar i ostry odgłoskolejnego strzału docierały do mnie jak przez mgłę.Potemrozległo się głuche łupnięcie.I kolejny krzyk.I głos jakiegośmężczyzny:  Jestem lekarzem! Jestem lekarzem!" Zdałamsobie sprawę, że to woła Dominik.Stukot obcasów.Głoshostessy, który słyszałam jak przez długi tunel. Luba.Luba.Luba. A potem:  Ona nie żyje.O mój Boże,ona naprawdę nie żyje.Ktoś dotknął mojej szyi. Nie czuję pulsu  zawołał. Tyle krwi.Nie otworzyła się żadna klapa w podłodze, jak się tegospodziewałam.Ludzie Vigga nie wpadli na scenę, żeby naszabrać.I gdzie Chey? Już po nim. Strzelił sobie w głowę. Jej też.Głosy mówiły po rosyjsku jeden przez drugi.Słowa trzepotaływokół mnie jak kolibry, ciche, szybkie, nieuchwytne.Chciałamwyciągnąć rękę i spróbować je złapać, ale nie byłam w staniesię poruszyć. Lubov Szewczenko, Luba Szewczenko, moja miłość, mojeżycie, moja prywatna tancerka". Rozległ się świst przypominający szum wiatru w uszach;przez mój umysł z zawrotną szybkością przemykały myśli iobrazy, więc bez względu na to, jak bardzo się starałam skupićna otoczeniu, na wypadek gdybyśmy musieli uciekać, niepotrafiłam odróżnić majaków od rzeczywistości.Odgłosy syren zbliżały się do nas jak skrzeczące sroki.Dotarłydo mnie, kiedy stałam u wejścia do jaskini i słuchałam echa.Znowu dobiegł mnie stukot obcasów; było ich tyle, jakbyprzybyła cała armia.Poczułam, jak jacyś ludzie unoszą mnie i wynoszą w noc.A potem usłyszałam śmiech. Chryste, jej chyba też się wydaje, że umarła!Otworzyłam oczy.Zamrugałam.Lauralynn patrzyła prosto na mnie z szerokimuśmiechem na twarzy.Jeszcze nigdy nie wyglądała taknieelegancko.Włosy miała związane w luzny kucyk, a cała jejpostać tonęła w workowatej kurtce w jaskrawożółtym kolorze,takim dobrze widocznym na drodze  i grubychciemnozielonych spodniach.Podniosłam głowę, żeby lepiej jejsię przyjrzeć.Nawet buty miała brzydkie: czarne i toporne, nagrubych podeszwach.Pomijając krótkie chwile, kiedywchodziła pod prysznic albo spod niego wychodziła, pierwszyraz widziałam ją bez charakterystycznych dla niej szpilek.Zeromakijażu, oczy zmęczone i podpuchnięte. Dzięki Bogu  powiedziała, kiedy podniosłam głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •