[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U dorosłych jest brunatny, a u naszej pacjentki, chyba jeszcze młodocianej, różo-wawy.Został jednak pokryty farbą w kolorze właściwym dla tego obszaru u osob-ników dorosłych. Zrobiła pani analizę tej farby? spytał O Mara. Tak, sir.Wprawdzie popękała i częściowo się już złuszczyła, zapewnew czasie katastrofy, a resztę usunęliśmy, przygotowując pacjentkę do operacji,ustaliłam jednak, że to zupełnie obojętny, nietoksyczny związek chemiczny.Pa-miętając o młodym wieku rozbitka, przyjęłam, że chodzi o rodzaj kosmetycznegozabiegu mającego upodobnić młodocianego osobnika do dorosłego. Całkiem dorzeczne przypuszczenie mruknął O Mara. Mamy zatemdo czynienia z rasą zarazem próżną i bezbronną.Chwila.pomyślał nagle Conway.Coś tłukło mu się pod czaszką, chociażnie wiedział jeszcze, co to dokładnie jest.Farba.do czego używa się farb.Dodekoracji, izolacji, ochrony, ostrzegania.To musi być to! Powłoka obojętnej,nietoksycznej farby!Błyskawicznie sięgnął do stojaka z instrumentami i wziął jeden z rozpyla-czy, którego kilka ras obcych używało do natryskiwania powłoki ochronnej nakończyny.Zastępowała im rękawice chirurgiczne.Sprawdził na boku działanieurządzenia, które nie zostało zaprojektowane dla palców DBDG, i gdy był już pe-wien, że potrafi operować strumieniem płynnego tworzywa, podszedł do pozorniebezbronnego ciała pacjentki. Co też pan, u licha, wyrabia, Conway? spytał O Mara. W tych okolicznościach kolor nie powinien mieć dla niej większego zna-czenia mruknął do siebie Conway, ignorując naczelnego psychologa. Pri-licla, mógłbyś się zbliżyć? Spodziewam się, że w ciągu kilku najbliższych minutstan emocjonalny naszej pacjentki znacząco się zmieni. Czuję, o czym myślisz, przyjacielu Conway odparł Prilicla.Conway roześmiał się nerwowo. Skoro tak, to jestem prawie pewien, że znalazłem odpowiedz.Ale co z pa-cjentką? Bez zmian, przyjacielu Conway.Dominuje zatroskanie.Takie samo, jakiewyczułem zaraz po tym, jak odzyskała przytomność i otrząsnęła się z pierwsze-107go przerażenia i zagubienia.Głęboka troska, smutek, poczucie bezradności i.poczucie winy.Może myśli o bliskich i przyjaciołach, którzy zginęli. O przyjaciołach powiedział Conway i uruchomiwszy rozpylacz, zacząłpokrywać bezwłosy obszar u nasady ogona jasnoczerwoną substancją. Martwisię o tych przyjaciół, którzy jeszcze żyją.Masa błyskawicznie zastygła, tworząc cienką, lecz wytrzymałą powłokę.GdyConway położył drugą warstwę, pacjentka wysunęła głowę spod puszystego ogo-na, spojrzała najpierw na pomalowany obszar skóry, a potem na Conwaya i przezdłuższą chwilę mierzyła go dwojgiem wielkich, łagodnych oczu.Conway musiałsię powstrzymać, by odruchowo nie pogłaskać jej po głowie.Prilicla zaćwierkał przenikliwie, ale translator nie przetłumaczył jego treli. Stan emocjonalny pacjentki zdecydowanie się zmienia, przyjacielu Con-way dodał po chwili empata. Zatroskanie i smutek ustępują przed ulgą.To tak jak u mnie! pomyślał z radością Conway. I o to chodziło, proszę szanownego zgromadzenia powiedział. Alarmodwołany.Wszyscy wpatrywali się w niego z takim wyczekiwaniem, że uczepiony sufituPrilicla aż zachwiał się pod naporem emocjonalnej zawiei.Pułkownik Skemptonzniknął z ekranu, na którym widniało już tylko oblicze O Mary. Czekam na wyjaśnienia, Conway warknął naczelny psycholog.Conway poprosił na początek o odtworzenie nagrania z ostatniej fazy opera-cji DBPK.Ujrzeli Thornnastora, pielęgniarkę i Edanelta, który odsunął się niecood stołu, żeby sprawdzić przewód tlenowy mającej zaraz odzyskać przytomnośćpacjentki. Na pokładzie Rhabwara nikt nie ucierpiał, gdyż podczas całej podróżyDBPK była nieprzytomna stwierdził Conway. Tych troje, którzy stali obokoperowanej, może wśród swoich uchodzić za osoby atrakcyjne czy przystojne,lecz młodociana obca, która ujrzała ich po raz pierwszy, miała prawo się przerazić,to chyba całkiem zrozumiałe, szczególnie jeśli wezmiemy pod uwagę wszystkieokoliczności.Zwróćcie jednak uwagę, że jej reakcja nie ograniczyła się wyłącz-nie do chwili panicznego przerażenia.Przez kilka sekund czuła się fizycznie za-grożona.Jak widzicie, otworzyła szeroko oczy, ciało zesztywniało z rozszerzonąklatką piersiową.Zgodzicie się, że w zasadzie to normalna reakcja.Pierwszemuimpulsowi strachu towarzyszyła hiperwentylacja mająca pozwolić na zgromadze-nie w płucach jak największej ilości powietrza potrzebnego, żeby krzyknąć roz-głośnie o pomoc albo uciekać.Jednak nasza uwaga była całkowicie skupiona natrojgu medyków i techniku, zatem nie zauważyliśmy, że klatka piersiowa pacjent-ki pozostała nieruchoma aż przez kilka minut.%7łe w gruncie rzeczy wstrzymałaoddech.Na ekranie Thornnastor zwalił się ciężko na podłogę, Kelgianka zwinęła sięw futrzasty kłębek, pancerz Edanelta stuknął o podłogę.Zaraz potem upadł tech-108nik, a wszyscy, którzy nie mieli strojów ochronnych, rzucili się szukać masek alboku noszom. Domniemany mikrob zadziałał błyskawicznie i trzeba przyznać, że efektbył dramatyczny.Doszło do częściowego albo prawie całkowitego paraliżu mięśnioddechowych.Nie odnotowaliśmy jednak wzrostu ciepłoty ciała, co byłoby natu-ralne przy infekcji.Skoro więc wykluczamy zarazki, zostaje uznać, że ta DBPKnie jest wcale tak bezbronna, na jaką wygląda.Skoro jej rasa została dominującą formą życia na swojej planecie, musiałaumieć się jakoś bronić.Zciślej: rzadko musiała się przed czymkolwiek bronić.Dorosłe osobniki były zapewne dość czujne, aby unikać kłopotów, i bez trudu wy-nosiły swoje młode ze strefy zagrożenia.Jednak gdy młodzież podrastała i trudnobyło ją nosić czy cały czas chronić, a sama nie miała jeszcze dość doświadczenia,by prawidłowo ocenić niebezpieczeństwo, uruchamiał się wytworzony ewolucyj-nie mechanizm odruchowej obrony przed wszystkimi oddychającymi istotami.Osaczony przez naturalnego wroga młody DBPK uwalniał gaz, który podob-nie jak pewna ziemska trucizna, kurara, wstrzymywał przewodnictwo nerwowo-mięśniowe.Przeciwnik dusił się i przestawał być grozny.Niemniej to obosiecz-na broń, bo oddziaływała na wszystkich, z samym DBPK włącznie.On jednakreagował na zagrożenie również odruchowym wstrzymaniem oddechu, co możeświadczyć o dość złożonej i niestabilnej budowie molekularnej tego gazu, któryzapewne rozkłada się na niegrozne składniki już w kilka minut po uwolnieniu,chociaż efekt jego działania trwa oczywiście dłużej.Wraz z rozwojem cywilizacji i powstawaniem miast dziecięcy mechanizmobronny DBPK musiał sprawiać coraz poważniejsze kłopoty.Przestraszone czym-kolwiek, reagujące odruchowo dziecko mogło zabić członków własnej rodziny,przechodniów albo kolegów z tej samej klasy.Najwidoczniej zaczęto więc zama-lowywać ów organ, aby zatkać kanaliki, którymi uchodził gaz.Malowanie zapew-ne stosuje się tak długo, aż osobnik dorośnie i gruczoł przestanie być aktywny. Nasza pacjentka urodziła się na planecie, której mieszkańcy poznali jużpodróże kosmiczne.Mogła zatem oczekiwać, że pewnego dnia spotka inne isto-ty inteligentne ciągnął Conway, odwracając się od ciemniejącego ekranu.Osłabienie i ból spowodowały, że zareagowała odruchowo, jednak niemal natych-miast pojęła, co zrobiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.U dorosłych jest brunatny, a u naszej pacjentki, chyba jeszcze młodocianej, różo-wawy.Został jednak pokryty farbą w kolorze właściwym dla tego obszaru u osob-ników dorosłych. Zrobiła pani analizę tej farby? spytał O Mara. Tak, sir.Wprawdzie popękała i częściowo się już złuszczyła, zapewnew czasie katastrofy, a resztę usunęliśmy, przygotowując pacjentkę do operacji,ustaliłam jednak, że to zupełnie obojętny, nietoksyczny związek chemiczny.Pa-miętając o młodym wieku rozbitka, przyjęłam, że chodzi o rodzaj kosmetycznegozabiegu mającego upodobnić młodocianego osobnika do dorosłego. Całkiem dorzeczne przypuszczenie mruknął O Mara. Mamy zatemdo czynienia z rasą zarazem próżną i bezbronną.Chwila.pomyślał nagle Conway.Coś tłukło mu się pod czaszką, chociażnie wiedział jeszcze, co to dokładnie jest.Farba.do czego używa się farb.Dodekoracji, izolacji, ochrony, ostrzegania.To musi być to! Powłoka obojętnej,nietoksycznej farby!Błyskawicznie sięgnął do stojaka z instrumentami i wziął jeden z rozpyla-czy, którego kilka ras obcych używało do natryskiwania powłoki ochronnej nakończyny.Zastępowała im rękawice chirurgiczne.Sprawdził na boku działanieurządzenia, które nie zostało zaprojektowane dla palców DBDG, i gdy był już pe-wien, że potrafi operować strumieniem płynnego tworzywa, podszedł do pozorniebezbronnego ciała pacjentki. Co też pan, u licha, wyrabia, Conway? spytał O Mara. W tych okolicznościach kolor nie powinien mieć dla niej większego zna-czenia mruknął do siebie Conway, ignorując naczelnego psychologa. Pri-licla, mógłbyś się zbliżyć? Spodziewam się, że w ciągu kilku najbliższych minutstan emocjonalny naszej pacjentki znacząco się zmieni. Czuję, o czym myślisz, przyjacielu Conway odparł Prilicla.Conway roześmiał się nerwowo. Skoro tak, to jestem prawie pewien, że znalazłem odpowiedz.Ale co z pa-cjentką? Bez zmian, przyjacielu Conway.Dominuje zatroskanie.Takie samo, jakiewyczułem zaraz po tym, jak odzyskała przytomność i otrząsnęła się z pierwsze-107go przerażenia i zagubienia.Głęboka troska, smutek, poczucie bezradności i.poczucie winy.Może myśli o bliskich i przyjaciołach, którzy zginęli. O przyjaciołach powiedział Conway i uruchomiwszy rozpylacz, zacząłpokrywać bezwłosy obszar u nasady ogona jasnoczerwoną substancją. Martwisię o tych przyjaciół, którzy jeszcze żyją.Masa błyskawicznie zastygła, tworząc cienką, lecz wytrzymałą powłokę.GdyConway położył drugą warstwę, pacjentka wysunęła głowę spod puszystego ogo-na, spojrzała najpierw na pomalowany obszar skóry, a potem na Conwaya i przezdłuższą chwilę mierzyła go dwojgiem wielkich, łagodnych oczu.Conway musiałsię powstrzymać, by odruchowo nie pogłaskać jej po głowie.Prilicla zaćwierkał przenikliwie, ale translator nie przetłumaczył jego treli. Stan emocjonalny pacjentki zdecydowanie się zmienia, przyjacielu Con-way dodał po chwili empata. Zatroskanie i smutek ustępują przed ulgą.To tak jak u mnie! pomyślał z radością Conway. I o to chodziło, proszę szanownego zgromadzenia powiedział. Alarmodwołany.Wszyscy wpatrywali się w niego z takim wyczekiwaniem, że uczepiony sufituPrilicla aż zachwiał się pod naporem emocjonalnej zawiei.Pułkownik Skemptonzniknął z ekranu, na którym widniało już tylko oblicze O Mary. Czekam na wyjaśnienia, Conway warknął naczelny psycholog.Conway poprosił na początek o odtworzenie nagrania z ostatniej fazy opera-cji DBPK.Ujrzeli Thornnastora, pielęgniarkę i Edanelta, który odsunął się niecood stołu, żeby sprawdzić przewód tlenowy mającej zaraz odzyskać przytomnośćpacjentki. Na pokładzie Rhabwara nikt nie ucierpiał, gdyż podczas całej podróżyDBPK była nieprzytomna stwierdził Conway. Tych troje, którzy stali obokoperowanej, może wśród swoich uchodzić za osoby atrakcyjne czy przystojne,lecz młodociana obca, która ujrzała ich po raz pierwszy, miała prawo się przerazić,to chyba całkiem zrozumiałe, szczególnie jeśli wezmiemy pod uwagę wszystkieokoliczności.Zwróćcie jednak uwagę, że jej reakcja nie ograniczyła się wyłącz-nie do chwili panicznego przerażenia.Przez kilka sekund czuła się fizycznie za-grożona.Jak widzicie, otworzyła szeroko oczy, ciało zesztywniało z rozszerzonąklatką piersiową.Zgodzicie się, że w zasadzie to normalna reakcja.Pierwszemuimpulsowi strachu towarzyszyła hiperwentylacja mająca pozwolić na zgromadze-nie w płucach jak największej ilości powietrza potrzebnego, żeby krzyknąć roz-głośnie o pomoc albo uciekać.Jednak nasza uwaga była całkowicie skupiona natrojgu medyków i techniku, zatem nie zauważyliśmy, że klatka piersiowa pacjent-ki pozostała nieruchoma aż przez kilka minut.%7łe w gruncie rzeczy wstrzymałaoddech.Na ekranie Thornnastor zwalił się ciężko na podłogę, Kelgianka zwinęła sięw futrzasty kłębek, pancerz Edanelta stuknął o podłogę.Zaraz potem upadł tech-108nik, a wszyscy, którzy nie mieli strojów ochronnych, rzucili się szukać masek alboku noszom. Domniemany mikrob zadziałał błyskawicznie i trzeba przyznać, że efektbył dramatyczny.Doszło do częściowego albo prawie całkowitego paraliżu mięśnioddechowych.Nie odnotowaliśmy jednak wzrostu ciepłoty ciała, co byłoby natu-ralne przy infekcji.Skoro więc wykluczamy zarazki, zostaje uznać, że ta DBPKnie jest wcale tak bezbronna, na jaką wygląda.Skoro jej rasa została dominującą formą życia na swojej planecie, musiałaumieć się jakoś bronić.Zciślej: rzadko musiała się przed czymkolwiek bronić.Dorosłe osobniki były zapewne dość czujne, aby unikać kłopotów, i bez trudu wy-nosiły swoje młode ze strefy zagrożenia.Jednak gdy młodzież podrastała i trudnobyło ją nosić czy cały czas chronić, a sama nie miała jeszcze dość doświadczenia,by prawidłowo ocenić niebezpieczeństwo, uruchamiał się wytworzony ewolucyj-nie mechanizm odruchowej obrony przed wszystkimi oddychającymi istotami.Osaczony przez naturalnego wroga młody DBPK uwalniał gaz, który podob-nie jak pewna ziemska trucizna, kurara, wstrzymywał przewodnictwo nerwowo-mięśniowe.Przeciwnik dusił się i przestawał być grozny.Niemniej to obosiecz-na broń, bo oddziaływała na wszystkich, z samym DBPK włącznie.On jednakreagował na zagrożenie również odruchowym wstrzymaniem oddechu, co możeświadczyć o dość złożonej i niestabilnej budowie molekularnej tego gazu, któryzapewne rozkłada się na niegrozne składniki już w kilka minut po uwolnieniu,chociaż efekt jego działania trwa oczywiście dłużej.Wraz z rozwojem cywilizacji i powstawaniem miast dziecięcy mechanizmobronny DBPK musiał sprawiać coraz poważniejsze kłopoty.Przestraszone czym-kolwiek, reagujące odruchowo dziecko mogło zabić członków własnej rodziny,przechodniów albo kolegów z tej samej klasy.Najwidoczniej zaczęto więc zama-lowywać ów organ, aby zatkać kanaliki, którymi uchodził gaz.Malowanie zapew-ne stosuje się tak długo, aż osobnik dorośnie i gruczoł przestanie być aktywny. Nasza pacjentka urodziła się na planecie, której mieszkańcy poznali jużpodróże kosmiczne.Mogła zatem oczekiwać, że pewnego dnia spotka inne isto-ty inteligentne ciągnął Conway, odwracając się od ciemniejącego ekranu.Osłabienie i ból spowodowały, że zareagowała odruchowo, jednak niemal natych-miast pojęła, co zrobiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]