[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jonas Trzeci podszedł do niej, uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę.- Jo-Ann! Nie mogłem się doczekać, by cię poznać.Mogę tylko żałować, żenie stało się to wcześniej.Pozwól sobie przedstawić Antonię Maxim.Okazał się absolutnie inny, niż sobie wyobrażała.Wiedząc, że urodził się iwychował w Meksyku, spodziewała się ujrzeć śniadego ciemnowłosego mężczy-znę, mówiącego z hiszpańskim akcentem.Tymczasem ten stojący przed nią wy-soki, przystojny chłopak był blondynem.W niczym nie przypominał ojca.Wprzeciwieństwie do niego świetnie mówił po angielsku.Dziewczyna, którą ze sobą przywiózł, była piękna.- Mów mi Toni - zaproponowała i wyciągnęła do niej obie ręce.Jo-Ann okazała jej uprzejmość, lecz widziała jedynie Bata.Z góry postano-wiła, że go nie polubi.Ale jak można nie lubić faceta ze śmiejącymi się oczami,który zaprasza cię do wspólnej zabawy? Miał w sobie naturalny, magnetycznyurok, nawet większy niż ojciec.- Pewnie wyciągnęliśmy cię z łóżka - powiedział Jonas Trzeci.- A my jeste-śmy na nogach od świtu.0 której spotkamy się na śniadaniu?- Och, możemy pózniej.Kiedy ojciec tu jest, siada do stołu o wpół do siód-mej i zjada jajka na bekonie, kartofle i Bóg wie co jeszcze.Wigilia będzie osiódmej i potrwa pewnie do północy.Zaplanuj sobie jednak następne wczesnewstawanie.Chyba nie muszę ci mówić, że rozkład dnia ojca będzie naszym roz-kładem.5LRTW pierwszy dzień świąt po południu Nevada zabrał Toni na dwór, by na-uczyć ją strzelać z Winchestera.Towarzyszyli im Bat i Jo-Ann.Było chłodno.Niebo się zachmurzyło, zapowiadając opady śniegu.Wszyscyprócz Nevady mieli na sobie ciepłe kurtki z owczej skóry.Po tym, co Jo-Ann usłyszała przed dwoma dniami, nie mogła patrzeć na sta-ruszka bez uczucia bólu.Nigdy nie myślała, że Nevada może umrzeć.W dodatkuchodził i rozmawiał jak ktoś, kto miał zamiar dożyć setki.Ustawił na płocie bu-telki po winie i wódce.Tłumaczył cicho Toni, jak ma trzymać broń i celować, apotem się cofnął i pozwolił jej spróbować.Rozbiła trzy butelki trzema pierwszymi strzałami, nie trafiła tylko w czwar-tą.- Wiesz, dlaczego spudłowałaś? - zapytał.Pokręciła głową.- Bo usztywniłaś łokieć.Nie można go napinać.Spokojnie.powoli.Spudłowała jeszcze dwa razy.Teraz ustawił na płocie o połowę mniejszepuszki po piwie.Ośmioma strzałami zrzuciła pięć puszek.- Masz talent do strzelania - oświadczył Nevada.- A teraz kolej na Jo-Ann.Jej również poszło niezle.- A ty, Bat?- Wolę rewolwer - odpowiedział.- Tak się składa, że zabrałem go z domu.Najbardziej lubię trafiać do pustych łusek po nabojach, ale nie mogłem ich tuznalezć.Za to są korki od butelek.Nevada wzruszył ramionami, kiedy Bat poszedł ustawiać korki na płocie.Pięć korków, sześć strzałów.Nevada wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Gdyby znudził cię zawód prawnika, masz pracę w widowisku o DzikimZachodzie.LRTJo-Ann starała się ukryć uczucia.Ten nowy przyrodni brat był cholernie do-bry.Dać mu tablicę i kredę, to pewnie rozwiąże kwadraturę koła.6Miała okazję jeszcze raz porozmawiać z Nevadą.Nie wiedziała, że będzie toostatnia rozmowa.Znowu wybrali się na konną przejażdżkę.- Co sądzisz o moim nowym bracie? - zapytała.- Twój tata ma szczęście, że go znalazł - odparł wymijająco.- Gówno prawda.Co o nim sądzisz?- Będą z nim kłopoty - powiedział Nevada, wpatrując się w góry.- Wieszco? To jest cały Cord.Twój staruszek już się zorientował.Nie jestem pewien,czy mu się to podoba.Jo-Ann uśmiechnęła się i kiwnęła głową.- Chciałby mieć syna, któremu mógłby.- Tego właśnie pragnął jego ojciec - wszedł jej w słowo Nevada.- Syna, któ-ry byłby posłuszny.No cóż, żaden z nich nie ma takiego syna.Ten chłopak ma wsobie coś z jego dziadka.Jonas to widzi.Ciężko mu się z tym pogodzić.Czyżbyten chłopak miał upór starego i spryt twojego taty?- To wyklucza mnie z gry, prawda?- Nie możesz tak myśleć.Na twoim miejscu zawarłbym z tym nowym pokój.Wygląda mi na uczciwego gościa.Nie od razu dogada się z twoim tatą, ale wkońcu do tego dojdzie.Jestem gotów się o to założyć.7Jo-Ann złamała słowo dane Nevadzie i trzy tygodnie pózniej znalazł się wSloan-Kettering Institute w Nowym Jorku.Jonas nie opuszczał go przez dziesięć dni trwania testów.Jedynie na nocwracał do Waldorf Towers.Również Monika odwiedzała Nevadę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Jonas Trzeci podszedł do niej, uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę.- Jo-Ann! Nie mogłem się doczekać, by cię poznać.Mogę tylko żałować, żenie stało się to wcześniej.Pozwól sobie przedstawić Antonię Maxim.Okazał się absolutnie inny, niż sobie wyobrażała.Wiedząc, że urodził się iwychował w Meksyku, spodziewała się ujrzeć śniadego ciemnowłosego mężczy-znę, mówiącego z hiszpańskim akcentem.Tymczasem ten stojący przed nią wy-soki, przystojny chłopak był blondynem.W niczym nie przypominał ojca.Wprzeciwieństwie do niego świetnie mówił po angielsku.Dziewczyna, którą ze sobą przywiózł, była piękna.- Mów mi Toni - zaproponowała i wyciągnęła do niej obie ręce.Jo-Ann okazała jej uprzejmość, lecz widziała jedynie Bata.Z góry postano-wiła, że go nie polubi.Ale jak można nie lubić faceta ze śmiejącymi się oczami,który zaprasza cię do wspólnej zabawy? Miał w sobie naturalny, magnetycznyurok, nawet większy niż ojciec.- Pewnie wyciągnęliśmy cię z łóżka - powiedział Jonas Trzeci.- A my jeste-śmy na nogach od świtu.0 której spotkamy się na śniadaniu?- Och, możemy pózniej.Kiedy ojciec tu jest, siada do stołu o wpół do siód-mej i zjada jajka na bekonie, kartofle i Bóg wie co jeszcze.Wigilia będzie osiódmej i potrwa pewnie do północy.Zaplanuj sobie jednak następne wczesnewstawanie.Chyba nie muszę ci mówić, że rozkład dnia ojca będzie naszym roz-kładem.5LRTW pierwszy dzień świąt po południu Nevada zabrał Toni na dwór, by na-uczyć ją strzelać z Winchestera.Towarzyszyli im Bat i Jo-Ann.Było chłodno.Niebo się zachmurzyło, zapowiadając opady śniegu.Wszyscyprócz Nevady mieli na sobie ciepłe kurtki z owczej skóry.Po tym, co Jo-Ann usłyszała przed dwoma dniami, nie mogła patrzeć na sta-ruszka bez uczucia bólu.Nigdy nie myślała, że Nevada może umrzeć.W dodatkuchodził i rozmawiał jak ktoś, kto miał zamiar dożyć setki.Ustawił na płocie bu-telki po winie i wódce.Tłumaczył cicho Toni, jak ma trzymać broń i celować, apotem się cofnął i pozwolił jej spróbować.Rozbiła trzy butelki trzema pierwszymi strzałami, nie trafiła tylko w czwar-tą.- Wiesz, dlaczego spudłowałaś? - zapytał.Pokręciła głową.- Bo usztywniłaś łokieć.Nie można go napinać.Spokojnie.powoli.Spudłowała jeszcze dwa razy.Teraz ustawił na płocie o połowę mniejszepuszki po piwie.Ośmioma strzałami zrzuciła pięć puszek.- Masz talent do strzelania - oświadczył Nevada.- A teraz kolej na Jo-Ann.Jej również poszło niezle.- A ty, Bat?- Wolę rewolwer - odpowiedział.- Tak się składa, że zabrałem go z domu.Najbardziej lubię trafiać do pustych łusek po nabojach, ale nie mogłem ich tuznalezć.Za to są korki od butelek.Nevada wzruszył ramionami, kiedy Bat poszedł ustawiać korki na płocie.Pięć korków, sześć strzałów.Nevada wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Gdyby znudził cię zawód prawnika, masz pracę w widowisku o DzikimZachodzie.LRTJo-Ann starała się ukryć uczucia.Ten nowy przyrodni brat był cholernie do-bry.Dać mu tablicę i kredę, to pewnie rozwiąże kwadraturę koła.6Miała okazję jeszcze raz porozmawiać z Nevadą.Nie wiedziała, że będzie toostatnia rozmowa.Znowu wybrali się na konną przejażdżkę.- Co sądzisz o moim nowym bracie? - zapytała.- Twój tata ma szczęście, że go znalazł - odparł wymijająco.- Gówno prawda.Co o nim sądzisz?- Będą z nim kłopoty - powiedział Nevada, wpatrując się w góry.- Wieszco? To jest cały Cord.Twój staruszek już się zorientował.Nie jestem pewien,czy mu się to podoba.Jo-Ann uśmiechnęła się i kiwnęła głową.- Chciałby mieć syna, któremu mógłby.- Tego właśnie pragnął jego ojciec - wszedł jej w słowo Nevada.- Syna, któ-ry byłby posłuszny.No cóż, żaden z nich nie ma takiego syna.Ten chłopak ma wsobie coś z jego dziadka.Jonas to widzi.Ciężko mu się z tym pogodzić.Czyżbyten chłopak miał upór starego i spryt twojego taty?- To wyklucza mnie z gry, prawda?- Nie możesz tak myśleć.Na twoim miejscu zawarłbym z tym nowym pokój.Wygląda mi na uczciwego gościa.Nie od razu dogada się z twoim tatą, ale wkońcu do tego dojdzie.Jestem gotów się o to założyć.7Jo-Ann złamała słowo dane Nevadzie i trzy tygodnie pózniej znalazł się wSloan-Kettering Institute w Nowym Jorku.Jonas nie opuszczał go przez dziesięć dni trwania testów.Jedynie na nocwracał do Waldorf Towers.Również Monika odwiedzała Nevadę [ Pobierz całość w formacie PDF ]