[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ Connor miałograniczone miejsca, co najmniej dwoje musiało pojechać z Brianem.- Już nigdy więcej z nikim nie jadę.Sam sobie poradzę  skarżyłsię Ghost.- Wyciągacie mój tyłek z łóżka dwa dni z rzędu.- niespójnienarzekał.- Dobrze - powiedział Brian, uciszając go.- W takim razieciągnijcie słomki.I ci, co mają dzisiaj pracować, lepiej niech zbiorą swojetyłki na czas.Odpowiedział mu chór jęków.- Cholera, to ja - powiedziała Starla.- Chyba lepiej zabiorę się ztobą.Och, Brian, prawie zapomniałam.- Podwinęła trochę koszulkę,oddzielając ją od paska szortów, odsłaniając zabawną małą szczęśliwąbuzkę narysowaną na jej talii.- Dostałam autograf od Jonathana Davis'a!Miał set DJ'ski w klubie po koncercie.Możesz mi go wytatuować jakwrócimy?Brian uśmiechnął się.- Super.Jasna sprawa.- Dlaczego nie ja? - zapytał Ghost.Starla opuściła koszulkę i przewróciła oczami.- Bo nie chcę być molestowana podczas tatuowania.255 Im byli bliżej domu, tym Candace była bardziej spięta.To byłpowrót do rzeczywistości.Wczoraj łatwo było udawać, że ten dzień nigdynie nadejdzie.Teraz musiała mu stawić czoła.Brian przez całą drogę trzymał ją za rękę.Przynajmniej teraz byłprzy niej i nie poświęci tego wszystkiego na nic.Był jej a ona jego i nic cojej rodzina powie lub zrobi nie jest w stanie tego zmienić.Ale i tak będziegroznie.Bardzo groznie.- Co chciałabyś robić? - zapytał, kiedy rozwiezli już wszystkich izostali w aucie sami.- Chcesz iść ze mną do domu?Spojrzała na niego.- Mówisz serio?- Jasne.Możesz zostać ze mną tak długo, jak będziesz chciała.To byłoby spełnieniem jej snów.I mogłoby się wydarzyć, ale teraznie mogła go o to prosić.To byłoby jej dalszą ucieczką.Musiała samaspróbować przez to przebrnąć.- Byłoby wspaniale.Serio.Ale.Ale muszę stawić temu czoła.Uścisnął pokrzepiająco jej palce.- W takim razie zostanę z tobą, aż do konfrontacji.To nie jestprośba.Nie pozwolę ci przechodzić przez to samej.Pózniej muszę iść doroboty, ale możesz pójść ze mną do salonu.Jego ton nie dawał jej miejsca na sprzeciw, więc tylko westchnęła iskinęła.- Okej.Kiedy weszli, jej mieszkanie było ciche tak, jak przypuszczała, aleta cisza była dziwna.Jak cisza przed burzą.Nie wiedziała, co spodziewałasię zastać, ale z jakiegoś powodu wytrąciło ją z równowagi wejście do256 normalności teraz, kiedy świat się tak bardzo zmienił.Powinno byćzaśmiecone, odcięte od prądu albo mieć wymienione zamki - cokolwiek.Brian zamknął za nimi drzwi a ona stała obserwując to wszystko -wszystko, co nie należało do niej.Jej spojrzenie zatrzymało się natelefonie leżącym na ladzie, ale bała się sprawdzić ile nieodebranychpołączeń i rozgniewanych wiadomości otrzymała.- Och, Boże - wyszeptała, czując się niepewnie.Brian był tuż obok, prowadząc ją na kanapę.- Usiądz.Wszystko w porządku.- Opadła na poduszki, a on usiadłprzy niej, zwracając się do niej.- Nie pozwól, aby to przejęło nad tobąkontrolę.Nie musisz dzisiaj nic robić.Daj sobie trochę czasu, zanim się znimi zmierzysz, pozwól im ochłonąć.- Moi rodzice nigdy nie ochłoną.- Westchnęła.- Jest w porządku,Brian, dam radę.Zrobiłam, co zrobiłam, i muszę stawić temu czoła.Tylkonie mogę znieść faktu, że będziesz musiał to oglądać, choć z drugiejstrony cieszę się że tu jesteś.- Nie martw się o to.- Uśmiechnął się.- Prawdopodobnie o tymnie wiesz, ale w pojedynku słownym moja mama zrobiłaby z SylviiAndrews małego Chihuahua szczekającego na doga.I nie dorastałaś zkimś takim jak ona.Oparła się o niego, tuląc się do jego piersi, kiedy otoczył jąramionami.- Opowiedz mi o swojej mamie.Nigdy jej nie spotkałam.- Co by ci o niej powiedzieć? Cóż, jest strasznie uparta, potrafi daćmi kopa, a za chwilę mnie bronić jak lew, no i jest znana z wracania dowłoskiego, kiedy jest naprawdę wkurzona.Ale nienawidzi moich tatuaży.- Jesteście ze sobą blisko?257 Przez chwilę był cichy.- Nie widuję jej zbyt często.To skomplikowana sprawa.Ale.tak,moja mama jest naprawdę cool.- Myślisz, że mnie polubi?- Myślę, że dostanie świra na twoim punkcie.Jak mogłaby cię niepolubić?- Cóż, moi rodzice mnie nienawidzą, więc chyba inni też mogą zamną nie przepadać, jak sądzę.- To nie jest nienawiść, kochanie.Nie mogliby cię nienawidzić.Każdy byłby dumny, mając taką córkę jak ty.Nie chcę przez topowiedzieć, że wiem, jaki mają problem, ale na pewno nie chodzi o to, żecię nienawidzą, na sto procent.Mogłaby się z nim sprzeczać, ale była zbyt wyczerpana.Szybkozauważyłby, co ma na myśli widząc otwartą pogardę i rozczarowanie woczach jej matki, kiedy na nią patrzyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •