[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Renisenb przerwała.Zwróciła twarz ku Horiemu i patrzyła pytająco.- Hori, co ona zobaczyła? Tam na ścieżce.My nic nie widzieliśmy! Nic tam nie było.- Nic dla nas.- A dla niej? Zobaczyła Nofret.Nofret przyszła się zemścić.Ale Nofret nie żyje, a jej grobowiec jest zaplombowany.Co więc zobaczyła?- Obraz, który podsunął jej własny umysł.- Czy jesteś pewien? Bo jeśli nie.- Co, Renisenb, jeśli nie?- Hori - Renisenb wyciągnęła do niego rękę - to już skończone? Teraz, kiedy Satipy nie żyje? Czy to naprawdę skończone?Trzymał jej dłoń w pokrzepiającym uścisku.- Tak, tak.Renisenb, na pewno.Przynajmniej ty nie musisz się bać.Renisenb mruknęła cicho:- Ale Esa mówi, że Nofret mnie nienawidziła.- Nofret ciebie nienawidziła?- Esa tak powiedziała.- Nofret umiała nienawidzić - przyznał Hori.- Czasem myślę, że nienawidziła każdego w tym domu, Ale ty przynajmniej nic przeciw niej nie zrobiłaś.- Nie, to prawda.- I dlatego, Renisenb, nie ma w twoim umyśle nic, co obróciłoby się przeciw tobie w godzinie sądu.- Uważasz, że gdybym to ja szła tą ścieżką sarna, o zachodzie, o tej samej porze, gdy umarła Nofret, gdybym odwróciła głowę, nic bym nie zobaczyła? Byłabym bezpieczna?- Będziesz bezpieczna, Renisenb, bo jeśli pójdziesz tą ścieżką, ja pójdę z tobą i nie spotka cię nic złego.Ale ona skrzywiła się i pokręciła głową.- Nie Hori, pójdę sama.- Ale dlaczego, mała Renisenb? Nie będziesz się bała?- Myślę - odparła Renisenb - że będę się bała.Jednak tak właśnie należy zrobić.Oni wszyscy tam w domu trzęsą się i biegają do świątyni kupować amulety i krzyczą, że nie należy chodzić tą ścieżką po zachodzie słońca.Ale to nie czary sprawiły, że Satipy zachwiała się i spadła.To był strach - strach z powodu złego uczynku.Bo złem jest odebranie życia komuś młodemu i silnemu, cieszącemu się życiem.Ale ja nie zrobiłam nic złego, więc nawet jeśli Nofret mnie nienawidziła, jej nienawiść nie może mnie skrzywdzić.Wierzę w to.A poza tym, jeśli miałoby się żyć w ciągłym strachu, lepiej byłoby umrzeć.Więc pokonam strach.- To odważne słowa, Renisenb.- Są pewnie odważniejsze niż moje odczucia, Hori.- Uśmiechnęła się do niego.Podniosła się.- Ale dobrze było móc je powiedzieć.Hori wstał i stanął obok niej.- Będę pamiętał twoje słowa, Renisenb.I sposób, w jaki odrzuciłaś głowę do tyłu, gdy je wypowiadałaś.One pokazują odwagę i prawdę, które zawsze wyczuwałem w twoim sercu.Ujął jej rękę w swoje dłonie.- Patrz, Renisenb.Spójrz na rzekę i dalej, poza nią.To jest Egipt, nasza ziemia.Rozbity wojnami i długoletnią walką, podzielony na drobne królestwa, ale teraz, już wkrótce zjednoczy się i znowu będzie wielki - Górny i Dolny Egipt znowu stopione w jedno.Mam nadzieję i wierzę, że odzyska swoją dawną wielkość! A wtedy Egipt będzie potrzebować mężczyzn i kobiet z sercem i odwagą, kobiet takich jak ty, Renisenb.Nie tacy ludzie jak Imhotep, zawsze zajęci swymi małymi zyskami i stratami, ani tacy jak Sobek, leniwi i chełpliwi, ani też chłopcy jak Ipy, którzy myślą tylko o tym, co mogą zyskać dla siebie, nie, nawet nie tacy obowiązkowi, uczciwi synowie jak Jahmose będą potrzebni Egiptowi w tej godzinie.Siedząc tutaj, dosłownie pośród zmarłych, podliczając zyski i straty, robiąc rachunki, dostrzegłem zyski, których nie można uważać za bogactwo, i straty bardziej rujnujące niż utrata zbiorów.Patrzyłem na rzekę i widziałem życiodajną krew Egiptu, która istniała przed nami i będzie istnieć po nas.Życie i śmierć, Renisenb, nie mają tak wielkiego znaczenia.Jestem tylko Horim, doradcą Imhotepa, ale gdy patrzę na Egipt, odczuwam spokój - tak, i triumf, którego nie zamieniłbym na stanowisko rządcy prowincji.Czy w ogóle rozumiesz, o co mi chodzi, Renisenb?- Chyba tak, Hori, trochę.Jesteś inny niż oni wszyscy tam na dole, wiem to od dawna.I czasem, gdy jestem tu z tobą, czuję to co ty, ale niewyraźnie, nie bardzo jasno.Ale wiem, co masz na myśli.Gdy jestem tutaj, rzeczy tam - wskazała na dół - wydają się nie mieć już znaczenia.Kłótnie i nienawiści, nieustanny zgiełk i krzątanina.Tutaj ucieka się od tego wszystkiego.Przerwała marszcząc brwi, a potem mówiła dalej, jąkając się trochę.- Czasem jestem.jestem zadowolona, że mogę uciec.A jednak.nie wiem.jest coś, tam w dole, co wzywa mnie z powrotem.Hori puścił jej rękę i cofnął się o krok.Powiedział łagodnie:- Tak, rozumiem, Kameni śpiewający na dziedzińcu.- Co chcesz powiedzieć, Hori? Nie myślałam o Kamenim.- Może o nim nie myślałaś.Ale mimo to, Renisenb, sądzę, że to jego pieśń słyszysz, choć o tym nie wiesz.Renisenb znów zmarszczyła brwi.- Mówisz dziwne rzeczy, Hori.Nie mogłabym usłyszeć jego pieśni tutaj na górze.To za daleko.Hori westchnął lekko i potrząsnął głową.Rozbawienie w jego oczach zadziwiło ją.Była trochę zła i zakłopotana, bo nie rozumiała.Rozdział trzynastyPierwszy miesiąc lata dzień dwudziesty trzeciI- Czy mogę pomówić z tobą chwilę, Eso?Esa spojrzała ostro na Henet, która stała w drzwiach pokoju z przymilnym uśmiechem na ustach.- O co chodzi? - spytała ostro stara kobieta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •