[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Były to chyba jego życiowe pasje.Wiele zdjęć przedstawiało go z kobietami, rzadko dwa razy z tą samą, podczas różnych imprez dobroczynnych i okazji towarzyskich.Popow zauważył, że zawsze były to atrakcyjne kobiety, jak trofea, które najpierw się zdobywa, a potem wiesza na ścianie i znów wyrusza na łowy.No więc, co to był za człowiek?Popow musiał przyznać, że nie wie i było to bardzo niepokojące.Jego życie spoczywało w rękach człowieka, którego motywów działania nie rozumiał.A nie wiedząc, nie mógł właściwie ocenić ryzyka, na jakie się narażał.Gdyby kto inny rozpoznał te motywy i w rezultacie jego pracodawca zostałby zdemaskowany i aresztowany, jemu, Popowowi, również groziło aresztowanie i postawienie w stan oskarżenia pod poważnymi zarzutami.Oddając ostatnie czasopisma bibliotekarce, były oficer KGB pomyślał, że w razie czego potrafi sobie poradzić.Walizkę miał zawsze spakowaną i zawsze mógł się posłużyć jednym z dwóch fałszywychwcieleń, o które zadbał już dawno.Na pierwszy znak, że szykują się kłopoty, pojedzie na lotnisko i jak najszybciej odleci do Europy, żeby zniknąć i korzystać z pieniędzy, które zdeponował w banku.Miał już tyle, że powinno wystarczyć na parę lat wygodnego życia, a może i na dłużej, jeśli uda mu się znaleźć dobrego doradcę inwestycyjnego.Zniknięcie z powierzchni ziemi nie jest takie znowu trudne dla kogoś, kto się na tym zna, powiedział sobie, idąc z powrotem Piątą Aleją.Wszystko, czego potrzebował, to ostrzeżenie z piętnasto-, dwudziestominutowym wyprzedzeniem… Ale jak je sobie zapewnić…?* * *Bill Tawney przekonał się, że niemiecka policja federalna jest skuteczna jak zawsze.Wszystkich sześcioro terrorystów zidentyfikowano w ciągu czterdziestu ośmiu godzin i, choć trwały jeszcze szczegółowe przesłuchania ich przyjaciół, sąsiadów i znajomych, policja wiedziała już wiele i przekazała to Austriakom.Stamtąd informacje te otrzymała ambasada brytyjska w Wiedniu i przesłała je do Hereford.W aktach znalazły się między innymi fotografia i plan domu, należącego do Fürchtnera i Dortmund.Mieszkali tam pod fałszywymi nazwiskami.Siegfried i Hanna Kolb.Tawney zorientował się, że jedno z nich zajmowało się malowaniem obrazów i nawet miało trochę talentu.Z raportu wynikało, że sprzedawali te obrazy, sygnowane oczywiście pseudonimem, w miejscowej galerii.Tawneyowi przemknęło przez głowę, że teraz obrazy mogą sporo zyskać na wartości.Odwrócił kartkę.Mieli w domu komputer, ale nie znaleziono w nim żadnych ciekawych dokumentów.Jedno z tych dwojga – policja niemiecka przypuszczała, że Fürchtner – pisało długie diatryby polityczne.Teksty załączono, ale nie zostały jeszcze przetłumaczone.Doktor Bellow zapewne będzie chciał je przeczytać.Poza tym nic szczególnego.Książki, w większości wydane w byłej NRD i traktujące głównie o polityce.Dobry telewizor i wieża stereo, mnóstwo płyt – tradycyjnych i kompaktowych – z muzyką klasyczną.Przyzwoity samochód średniej klasy, dobrze utrzymany, ubezpieczony w miejscowej firmie.Nie mieli w sąsiedztwie przyjaciół, z nikim nie utrzymywali bliższych kontaktów i niczym nie zwracali na siebie uwagi.Dla otoczenia wszystko było więc in Ordnung, żadnego powodu do plotek.A przecież, pomyślał Tawney, byli jak ściśnięte sprężyny, czekające tylko… na co?Co sprawiło, że zdecydowali się napaść na rezydencję Ostermanna? Niemiecka policja nie umiała tego wyjaśnić.Jeden z sąsiadów widział jakiś obcy samochód pod ich domem kilka tygodni temu, ale nikt nie wiedział, kto ich wtedy odwiedził.Numeru rejestracyjnego nikt niezapamiętał, marki też nie, chociaż ów sąsiad zeznał, że był to samochód produkcji niemieckiej, prawdopodobnie biały albo przynajmniej jasny.Tawney nie potrafił powiedzieć, czy ta informacja ma jakieś znaczenie.Mógł to być ktoś, kto chciał kupić obraz, albo agent ubezpieczeniowy – albo ów ktoś, kto sprawił, że znów stali się lewackimi terrorystami.Dla wytrawnego oficera wywiadu nie było nic niezwykłego w tym, że nie mógł dojść do żadnego wniosku na podstawie informacji, którymi dysponował.Powiedział sekretarce, żeby zleciła tłumaczenie tekstów Fürchtnera.Zamierzał je potem przeanalizować z doktorem Bellowem.Na razie niewiele więcej mógł zrobić.Coś wyrwało tych dwoje niemieckich terrorystów z profesjonalnego letargu, ale nie wiedział co.Możliwe, że policja niemiecka znajdzie odpowiedź, ale Tawney raczej w to wątpił.Fürchtner i Dortmund potrafili długo pozostawać w ukryciu w kraju, którego policja świetnie sobie radziła z poszukiwaniem ludzi.Ktoś, kogo znali i komu ufali, skontaktował się z nimi i nakłonił do tej operacji.Ten ktoś wiedział, gdzie ich znaleźć, co oznaczało, że wciąż jeszcze istniała jakaś siatka terrorystyczna.Niemcy też doszli do tego wniosku i w komentarzu do wstępnego sprawozdania sugerowali dalsze śledztwo, z wykorzystaniem płatnych informatorów.Mogło się to udać, ale nie musiało.Tawney poświęcił parę lat życia na infiltrowanie irlandzkich grup terrorystycznych i odniósł nawet kilka drobnych sukcesów, wyolbrzymionych przez fakt, że należały do rzadkości.Ale w świecie terroryzmu od dawna odbywała się darwinowska selekcja naturalna.Głupi zginęli, inteligentni potrafili przetrwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Były to chyba jego życiowe pasje.Wiele zdjęć przedstawiało go z kobietami, rzadko dwa razy z tą samą, podczas różnych imprez dobroczynnych i okazji towarzyskich.Popow zauważył, że zawsze były to atrakcyjne kobiety, jak trofea, które najpierw się zdobywa, a potem wiesza na ścianie i znów wyrusza na łowy.No więc, co to był za człowiek?Popow musiał przyznać, że nie wie i było to bardzo niepokojące.Jego życie spoczywało w rękach człowieka, którego motywów działania nie rozumiał.A nie wiedząc, nie mógł właściwie ocenić ryzyka, na jakie się narażał.Gdyby kto inny rozpoznał te motywy i w rezultacie jego pracodawca zostałby zdemaskowany i aresztowany, jemu, Popowowi, również groziło aresztowanie i postawienie w stan oskarżenia pod poważnymi zarzutami.Oddając ostatnie czasopisma bibliotekarce, były oficer KGB pomyślał, że w razie czego potrafi sobie poradzić.Walizkę miał zawsze spakowaną i zawsze mógł się posłużyć jednym z dwóch fałszywychwcieleń, o które zadbał już dawno.Na pierwszy znak, że szykują się kłopoty, pojedzie na lotnisko i jak najszybciej odleci do Europy, żeby zniknąć i korzystać z pieniędzy, które zdeponował w banku.Miał już tyle, że powinno wystarczyć na parę lat wygodnego życia, a może i na dłużej, jeśli uda mu się znaleźć dobrego doradcę inwestycyjnego.Zniknięcie z powierzchni ziemi nie jest takie znowu trudne dla kogoś, kto się na tym zna, powiedział sobie, idąc z powrotem Piątą Aleją.Wszystko, czego potrzebował, to ostrzeżenie z piętnasto-, dwudziestominutowym wyprzedzeniem… Ale jak je sobie zapewnić…?* * *Bill Tawney przekonał się, że niemiecka policja federalna jest skuteczna jak zawsze.Wszystkich sześcioro terrorystów zidentyfikowano w ciągu czterdziestu ośmiu godzin i, choć trwały jeszcze szczegółowe przesłuchania ich przyjaciół, sąsiadów i znajomych, policja wiedziała już wiele i przekazała to Austriakom.Stamtąd informacje te otrzymała ambasada brytyjska w Wiedniu i przesłała je do Hereford.W aktach znalazły się między innymi fotografia i plan domu, należącego do Fürchtnera i Dortmund.Mieszkali tam pod fałszywymi nazwiskami.Siegfried i Hanna Kolb.Tawney zorientował się, że jedno z nich zajmowało się malowaniem obrazów i nawet miało trochę talentu.Z raportu wynikało, że sprzedawali te obrazy, sygnowane oczywiście pseudonimem, w miejscowej galerii.Tawneyowi przemknęło przez głowę, że teraz obrazy mogą sporo zyskać na wartości.Odwrócił kartkę.Mieli w domu komputer, ale nie znaleziono w nim żadnych ciekawych dokumentów.Jedno z tych dwojga – policja niemiecka przypuszczała, że Fürchtner – pisało długie diatryby polityczne.Teksty załączono, ale nie zostały jeszcze przetłumaczone.Doktor Bellow zapewne będzie chciał je przeczytać.Poza tym nic szczególnego.Książki, w większości wydane w byłej NRD i traktujące głównie o polityce.Dobry telewizor i wieża stereo, mnóstwo płyt – tradycyjnych i kompaktowych – z muzyką klasyczną.Przyzwoity samochód średniej klasy, dobrze utrzymany, ubezpieczony w miejscowej firmie.Nie mieli w sąsiedztwie przyjaciół, z nikim nie utrzymywali bliższych kontaktów i niczym nie zwracali na siebie uwagi.Dla otoczenia wszystko było więc in Ordnung, żadnego powodu do plotek.A przecież, pomyślał Tawney, byli jak ściśnięte sprężyny, czekające tylko… na co?Co sprawiło, że zdecydowali się napaść na rezydencję Ostermanna? Niemiecka policja nie umiała tego wyjaśnić.Jeden z sąsiadów widział jakiś obcy samochód pod ich domem kilka tygodni temu, ale nikt nie wiedział, kto ich wtedy odwiedził.Numeru rejestracyjnego nikt niezapamiętał, marki też nie, chociaż ów sąsiad zeznał, że był to samochód produkcji niemieckiej, prawdopodobnie biały albo przynajmniej jasny.Tawney nie potrafił powiedzieć, czy ta informacja ma jakieś znaczenie.Mógł to być ktoś, kto chciał kupić obraz, albo agent ubezpieczeniowy – albo ów ktoś, kto sprawił, że znów stali się lewackimi terrorystami.Dla wytrawnego oficera wywiadu nie było nic niezwykłego w tym, że nie mógł dojść do żadnego wniosku na podstawie informacji, którymi dysponował.Powiedział sekretarce, żeby zleciła tłumaczenie tekstów Fürchtnera.Zamierzał je potem przeanalizować z doktorem Bellowem.Na razie niewiele więcej mógł zrobić.Coś wyrwało tych dwoje niemieckich terrorystów z profesjonalnego letargu, ale nie wiedział co.Możliwe, że policja niemiecka znajdzie odpowiedź, ale Tawney raczej w to wątpił.Fürchtner i Dortmund potrafili długo pozostawać w ukryciu w kraju, którego policja świetnie sobie radziła z poszukiwaniem ludzi.Ktoś, kogo znali i komu ufali, skontaktował się z nimi i nakłonił do tej operacji.Ten ktoś wiedział, gdzie ich znaleźć, co oznaczało, że wciąż jeszcze istniała jakaś siatka terrorystyczna.Niemcy też doszli do tego wniosku i w komentarzu do wstępnego sprawozdania sugerowali dalsze śledztwo, z wykorzystaniem płatnych informatorów.Mogło się to udać, ale nie musiało.Tawney poświęcił parę lat życia na infiltrowanie irlandzkich grup terrorystycznych i odniósł nawet kilka drobnych sukcesów, wyolbrzymionych przez fakt, że należały do rzadkości.Ale w świecie terroryzmu od dawna odbywała się darwinowska selekcja naturalna.Głupi zginęli, inteligentni potrafili przetrwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]