[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płomienie lizały ją, przepływały przez nią niczym sztorm.Elektryczność wstrząsała nią i poznała pełneznaczenie chemii między nimi.Uczucie.Czyste i naturalne.Nie było nic poza jego ustami napierającymi najej wargi, zabierając ją do świata o istnieniu którego nie miała pojęcia.Zadrżała ziemia i Shea przywarła dojego silnych ramion by nie odpłynąć do nieba.Odsuwał na bok każdy jej niepokój, każdą obawę głód ipragnienie.Domagał się odpowiedzi na pieszczotę, żądał jej.Był w jej umysle niczym biały, rozpalonyogień pożądania.Należała do niego, tylko i na zawsze do niego.Zadowolenie i męska satysfakcja.Shea przesunęła się pomiędzy jego szerokimi ramionami, zsunęła na podłogę i wytarła usta wierzchemdłoni.Patrzyli na siebie dopóki rozbawienie nie wkradło się w jej mysli.Niskie, męskie, szydercze.Jegotwarz nie odzwierciedlała niczego, nie zdradził się nawet iskierką w oczach pełnych lodu.Ale w głębisiebie wiedziała, że śmieje się z niej.W tym samym momencie szlafrok rozsunął się, dając mu hojny widok na jej nagą skórę.Z wielkągodnością Shea zsunęła klapy szlafroka razem.- Musimy chyba coś sobie wyjaśnić.- Siedząc na podłodze walczyła rozpaczliwie by odzyskać kontrolę nadoddechem, zalać lodowatą wodą pożar szalejący w żyłach, Shea obawiała się, że może nie potraktować jejzbyt poważnie.- Jestem twoim lekarzem, a ty moim pacjentem.To.- machnęła ręką szukającodpowiednich słów.- Tego rodzaju zachowanie jest nieetyczne.I jeszcze jedno.Ja tu rządzę.Jesteś zależnyod moich decyzji a nie odwrotnie.Absolutnie nigdy, w żadnym przypadku nie rób tego ponownie.-Mimowolnie dotknęła palcami dolnej wargi.- To by się nigdy nie wydarzyło, gdybyś mnie czymś niezaraził, nie wiem czym, może wścieklizną.-Popatrzyła na niego.Przyglądał się jej tym swoim niepokojąco stałym spojrzeniem.Shea westchnęła, zmarszczyła noszdecydowana zmienić temat na jakiś bezpieczniejszy.Hipotetycznie był w połowie martwy.Powinien nieżyć.Nikt nie miał prawa tak całować jednocześnie cierpiąc męki przez które on przechodził.Nigdy,przenigdy nie reagowała na nikogo w taki sposób jak na niego.Nigdy.To co jego dotyk robił z jej ciałembyło wstrząsające.Nagle przez jego oczy przebiegło coś na kształt iskry, coś pomiędzy płomykiem ognia a rozbawienia.%7ładen inny mężczyzna nie mógł wzbudzić w tobie takich emocji.Nie byłbym z tego zadowolony.- Wynocha z moich myśli.- policzki zapłonęły jej wściekłą czerwienia; popatrzyła na niego.- Takarozmowa nigdy nie powinna mieć miejsca pomiędzy pacjentem a lekarzem.Być może, ale nie pomiedzy nami.Zacisnęła zęby a jej oczy zatliły się jadowitą zielenią.- Och, zamknij się.- powiedziała nieprzyjemnie, ale z lekką rozpaczą.Chciała za wszelką cenę znalezćsposób by odzyskać kontrolę nad sytuacją, ale on nie wykazywał chęci współpracy.Wzięła głęboki,uspokajający oddech próbując przywrócić powagę.- Koniecznie potrzebujesz kąpieli.Twoje włosy wymagają porzadnego mycia.- Shea wstała i ostrożnie dotknęła grubych,hebanowych włosów, zdając sobie sprawę z intymności tego gestu.- Byłeś numerem siedem.Ciekawe czyjeszcze ktoś przeżył.Boże mam nadzieję, że nie, bo nie mam pojęcia jak ich odnalezć.Gdy się odwróciła złapał jej nadgarstek.Co to numer siedem?Shea uśmiechnęła się miękko.- Ci mężczyzni którzy na mnie polowali mieli fotografie niektórych swoich ofiar zamordowanych siedemlat wcześniej.Osiem ciał znaleziono, ale wydaje mi się, że ofiar było więcej niż sądzono.Ludzie mieli ichza morderców wampirów, gdyż ofiary były mordowane za pomocą kołka wbitego w serce.Zdjęcie znumerem siedem przedstawiało ciebie.Ciebie.To byłeśty.W jego oczach widziała dalsze pytania.Głód zaczynał się rozprzestrzeniać powodując ostry, palący ból.Był tak długo w jej umyśle, że nie był w stanie rozróżnić które z nich tak strasznie potrzebuje krwi.- Czy znasz swoje imię?Ogarnęło go wrażenie dezorientacji.Ty znasz.Jesteś moją życiową partnerką.Jej oczy otworzyły się wniedowierzaniu.- %7łyciową partnerką? Ty, ty myslisz że znaliśmy się wcześniej? Nigdy w życiu cię nie widziałam.Jego czarne oczy zwęziły się.Dotknął jej umysłem w dezorientacji, nagłym przerażeniu.Było pewne żeokłamywała go.Shea przesunęła ręką przez włosy, co po raz kolejny rozsunęło szlafrok nieznacznie odsłaniając piersi.- Zniłam o tobie.Czasami myślałam o tobie.może, kiedy czułam twoją obecność.Ale nigdy tak naprawdęnie patrzyłam twoimi oczami na to wszystko, dopiero dwie noce temu.- Czy to naprawdę minęło tylkoczterdzieści osiem godzin? Czuję jakby to było całe życie.- Coś zaprowadziło mnie do lasu, do piwnicy alenie wiedziałam, że tam jesteś.Więcej zdumienia.Nie wiedziałaś? Badał jej umysł, sondował.Mogła czuć go w swojej głowie i to byłodziwne uczucie.Czuła że jej mu bliska, rozpoznawała jego dotyk.To było dziwne i radosne alejednocześnie przerażające że istniał ktoś zdolny do zobaczenia jej najintymniejszych pragnień i myśli.Sheawmawiała sobie, że znosiła to badanie tylko dlatego, że był wyraznie wstrząśnięty.Czuła fizyczną potrzebę uspokojenia go, odepchnięcia całego bólu od ciała i umysłu.Impuls nie miał nicwspólnego ze sposobem jakim na nią działał.Zwiat wokół niej wyglądał inaczej.Kolory były więcej niż jaskrawe, wstrząsające w swej głębokości.Czuła się nieswojo mając do zaakceptowania tak wiele dziwacznych zdarzeń, niekomfortowo z łatwością zjaką wślizgiwał i i wyślizgiwał z jej umysłu.Jego palce nagle zacisnęły się niczym kajdany wokół jejnadgarstka.Jestem Jacques.Jestem twoim życiowym partnerem.To nie podlega wątpliwości, ze mogędzielić z tobą myśli.Tak samo jak ty możesz dzielić moje.Co więcej, jest to nam obojgu niezbędne.Shea nie miała pojęcia o czym on mówi więc zignorowała jego wyznanie, obawiając się, że wydawał się zestresowany jej brakiem wiedzy o nim.Odezwała się w niej potrzeba dotknięcia jegowłosów, delikatnie i kojąco.- Czy możesz mówić?Odpowiedz odnalazła w jego oczach, niecierpliwość na własną niezdolność.Jej palce odnalazły jego czoło,głaskały kojąco i uspokajająco.- Nie martw się.Twoje ciało było strasznie zniszczone.Daj sobie czas.I tak zdrowiejesznieprawdopodobnie szybko.Czy wiesz kto ci to zrobił?Dwóch ludzi, jeden zdrajca.Tryskała wściekłość, przez jeden moment czerwone płomienie pokazały się nadnie czarnych oczu.Serce jej zamarło, szybko odwróciła się chcąc powiększyć odległość pomiędzy nimi.Ale był szybszy,ramię stało się rozmazaną plamą.Zacisnął palce na jej nadgarstku, uniemożliwiając ucieczkę.Jego chwytbył niesamowicie silny, czuła moc, ale wiedziała że nie chciał jej skrzywdzić.Z wysiłkiem odepchnął demony, zły na siebie za wywołanie u niej strachu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •