[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdz La Rue.Beau LaRue.Jest kapitanem łodzi odbywającej rejsy po rozlewisku.Powiedzmu, żeby wrócił do sadzawki starego aligatora.Musisz przybyć zanimsłońce będzie wysoko i wywiezć nas do ciemnego miejsca.Zabierz nastam nawet, jeśli będziemy się zdawali martwi.Liczymy na ciebie.Jesteś naszą jedyną nadzieją.Przeszukała teren, aby znalezć najbardziej stabilny kawałekziemi.Pracując szybko i ciężko Savannah była w stanieprzetransportować w powietrzu ciało Gregoriego do małego kopca, alenie było tam żadnej ulgi przed słońcem.Kiedy pochyliła się nadGregorim pojęła, że nie sprowadził na siebie leczniczego snu.Jejserce ciężko uderzało w piersi.Zamarło.Gregori w wyniku utratykrwi był za słaby, by się podporządkować, by się leczyć.Sama szybkozamknęła jego rany znowu czerpiąc informację z jego wspomnień.Zdjąwszy kurtkę położyła się obok swojego życiowego partnera,kryjąc ich głowy pod materiałem.Rozcięła nadgarstek i otoczyła rękąusta Gregoriego, pozwalając, aby życiodajna substancja płynęła dojego wysuszonego ciała, uderzała w gardło i zmuszała, by przełykał.- 313 - Mroczna magiaROZDZIAA 18ROZDZIAA 18Aódz przedzierała się przez kanał tak powoli, że Gary chciałkrzyczeć.Setny raz spojrzał na zegarek.Słońce stale wspinało się poniebie.Nigdy wcześniej nie był tak świadomy ciepła i światła, którympromieniowało.Dużo cennego czasu zabrało namierzenie Beau LaRue i przekonanie go, że Savannah i Gregori znalezli się w strasznychtarapatach.Z każdą mijającą sekundą był bardziej przekonany, żesłońce ich spopieli.- Czy ta rzecz nie może poruszać się trochę szybciej? - Spytałdziesiąty raz.Beau potrząsnął głową.- Jesteśmy blisko sadzawki starego aligatora.Te wody sązdradzieckie.Wszędzie są rafy i poszarpane kamienie.Jest tuniebezpiecznie.A jeśli spotkamy staruszka, nie przeżyjemy.- Gregori go zabił.- Powiedział chłodno Gary z całkowitą wiarąw Karpatianina.Był pewien, że nie da się go pokonać.%7ładne zadanemu rany nie mogły powstrzymać go od zabicia przeciwnika.- Obyś miał rację.- Powiedział cicho kapitan.Aódz wzięła skrętw kierunku gęstego mułu, który prowadził do sadzawki.Garywestchnął, kiedy zobaczył czerniejące popioły i tlące się pozostałości,które spoczywały w pewnej odległości na skarpie.Nie mógł sięspóznić.Nie mógł ich zawieść.- Rusz tą łódz.- Wyrzucił z siebie, śpiesząc do jej barierki,przygotowany, aby przeskoczyć przez nią do mrocznej wody.- Nawet, jeśli stary aligator nie żyje& - Ostrzegł La Rue.- na tymobszarze nadal mogą być krokodyle.- Sądziłem, że mówiłeś, że był tu tylko ten jeden, wielki -zaprotestował Gary.- Sądzę, że masz rację.Staruszek nie żyje.- Wyblakłe oczy LaRue przeszukiwały krajobraz.Głęboko wciągnął powietrze.- Smródzanika, a zalewisko odzyskuje swój naturalny rytm.Widzisz, w jakisposób kłoda leży częściowo schowana w bagnie? To nie jest kłoda.Zostań w łodzi.Gary chodził niecierpliwie, dopóki Beau nie zdołał dokonaćstatkiem manewru, który umożliwił podpłynięcie do brzegu bagna.- 314 - Mroczna magiaTrzymając w rękach grube koce Gary zeskoczył na ziemię i utonął nadwa cale w mule.LaRue potrząsnął głową:- Ląd jest tutaj niestabilny.Jeśli zatoniesz w bagnie - nie żyjesz.Ostrożnie zbadał ląd i podążał między fragmentami bardziejsolidnego podłoża.Gary wyśledził dwa ciała leżące na kopcu psującejsię roślinności.Przeklinając i bez dbałości o swoje bezpieczeństwopokonał dystans biegiem.Ich twarze okrywała kurtka.Obojewydawali się martwi.Sprawdził ich pulsy.%7ładne z nich go nie miało.Ubrania Gregoriego były podarte i brudne.Ilość zaschniętej krwiplamiącej tkaninę w wielu miejscach była przerażająca.Zanim La Ruemógł ich wyraznie zobaczyć, Gary okrył ich od głów do stóp grubymkocem.- Musimy szybko przetransportować ich do twojej łodzi.Czy jesttu jakieś ciemne miejsce, jaskinia, cokolwiek mrocznego gdzie możnaich zabrać? - Zapytał Gary.Brał już Savannah na ręce.LaRueobserwował, jak niesie ją do jego łodzi.- Szpital byłby w porządku.- Zasugerował miękkim rozsądnymtonem, tak jakby bał się, że Gary stracił rozum.Przed powrotem poGregoriego Gary upewnił się, że każdy cal skóry Savannah był ukrytypod kocem.- Musisz mi z nim pomóc.Nie pozwól, żeby koc się ześlizgnął.Ma straszną alergię na słońce.- %7łyje? - LaRue pochylił się, żeby odsunąć materiał, którym byłowinięty i sprawdzić.Rany były głębokie i okropne.Gary złapał jegonadgarstek.- Gregori powiedział, że jesteś kimś, komu ufa.Pozwól mi zabraćgo na łódz i znajdz nam ciemne miejsce, w którym mogą odpocząć.Zajmę się nimi.Jestem lekarzem i wziąłem to, czego potrzebują.Uniósł ramiona Gregoriego i stał czekając, aż drugi mężczyznapodejmie decyzję.Beau zawahał się, a na jego twarzy odmalowało sięzaintrygowanie, ale potem podniósł nogi Gregoriego i walczyli wciszy z wielkim ciężarem, posuwając się z wolna po niestabilnym,podobnym do gąbki gruncie.W łodzi Gary owinął Gregoriego kocemjak mumię, popychając dwa ciała za markizę łódki.- Zabierz nas stąd do ciemnego miejsca, szybko.- Nakazał.Beau potrząsnął głową, ale odpalił łódkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •