[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W odległości kilometra wznosił się olbrzymikompleks przemysłowy; niczym zaborcza bezkształtna hydra mnożył się i rozrastał.Wszę-dzie budowano kolejne pawilony i magazyny.Dalej stały olbrzymie cysterny chemiczne,niczym nadęte srebrne brzuszyska, a wysokie kominy buchały wiecznym ogniem.Jakgdyby płomienie piekielne przebiły powłokę ziemi, pomyślała.Dziwaczne miejsce, aleodpowiednie dla człowieka, z którym miała się spotkać.Karl von Eiderfeld cofnął się od zaciemnionego okna i wrócił do biurka.Znużonyopadł na obite skórą krzesło.Kilka minut wcześniej strażnicy przy głównym wejściuuprzedzili go telefonicznie, że przybyła madame Kowalsky.Obserwował, jak jejsamochód wjechał na parking.Z piętnastego piętra dojrzał jedynie mężczyznę i szczupłąatrakcyjną kobietę.Nic więcej.Oczywiście nie łudził się, że zdoła ją rozpoznać z takiejodległości.Ale mógł coś przecież zauważyć.Był dumny ze swojej fotograficznej pamięciwzrokowej.Pamiętał twarze sprzed wielu lat i nawet kojarzył je z nazwiskami.Nagle poczuł przeszywający ból w piersi.Zacisnął wargi i podniósł dłoń do żeber.Wiedział, skąd pochodzi ten ból.Z serca.Sięgnął do szuflady i wyjął emaliowane pudełeczko na tabletki, które kiedyśnależało do cara Rosji.Nawet nie spojrzał na doskonałe dzieło Faberggo.Szybkopodniósł płaskie wieczko.Wewnątrz znajdowało się kilka maleńkich pigułek.Włożyłjedną do ust i połknął, nie popijając.Potem schował pudełeczko na miejsce.Serce bolało go od dnia, kiedy prawnicy przesłali mu dziwny fragment staregodokumentu.Jeszcze przed otwarciem koperty Eiderfeld miał fatalne przeczucie, co tamznajdzie.Coś, co mogło zniszczyć zarówno jego samego, jak i wszystko, co osiągnął.Właśnie wtedy, gdy zaczynał wierzyć, że wreszcie pozostawił przeszłość za sobą, że jużnic nie wypłynie na powierzchnię.Bo niby dlaczego? Podczas wojny był ostrożny.Wprzeciwieństwie do większości Niemców myślał trzezwo i rozsądnie.Dopuszczał możli-wość, że druga strona może wygrać.I jeszcze przed 1943 rokiem stało się dlań jasne, żeNiemcy przegrają.Zaczął wówczas gromadzić propan w bezpiecznych kryjówkach iniszczył dokumenty przekazania.Pilnował też, żeby każdy świadek jego ówczesnychpoczynań wędrował prosto do obozu.Czy któryś mógł przeżyć? Początkowo Karl w to125SRwątpił.Ale po zakończeniu wojny stało się jasne, że popełniono błędy nie do naprawienia.Ci, którzy przeżyli, zgłaszali się do władz i ujawniali jednego zbrodniarza wojennego podrugim.Wielu ze wskazanych kiedyś znał, szedł z nimi w jednym szeregu.Terazpostawiono ich przed trybunałem; kilku zdołało wcześniej popełnić samobójstwo.Gazetybyły pełne takich wiadomości; potem to stopniowo zanikało, aż wreszcie zdarzało siętylko kilka wypadków rocznie.W końcu ludzie mieli już dość tego typu historii.Mijały lata i Karl zaczął sypiać lepiej.Ostrze topora, który zawisł nad innymi, jegoominęło i nawet wiedział dlaczego.Lepiej niż tamci zacierał ślady.Chciał w to uwierzyć.Nigdy nie pokazywał się publicznie, ani w czasie wojny, ani pózniej.Nawet terazwidywali go nieliczni i nikt nie komentował jego pragnienia samotności, nie łączył go z tymi okropnościami".Wszyscy słyszeli o Von Eiderfeld Industrien GmbH; ale nigdy o Karlu vonEiderfeldzie.Milionerom wolno prowadzić dziwaczny tryb życia i nie budzi to niczyichpodejrzeń.Po otrzymaniu tajemniczej przesyłki Karl dniami i nocami zastanawiał się, próbującsobie przypomnieć, kto mógł uniknąć egzekucji, komu udało się zdobyć ten fatalny doku-ment.Kim jest owa tajemnicza madame Kowalsky - i dlaczego przysłała mu tęwiadomość? %7łeby się z nim spotkać, oczywiście.Ale to bardzo dziwne.Dlaczego to onaprzyszła, a nie policja czy agenci Mossadu? Czyżby chodziło o szantaż?Zasłonił bladą twarz dłońmi.Tak długo wszystko dobrze się układało.Zakładyprzynosiły większe zyski, niż kiedykolwiek mógłby sobie wymarzyć.Udało mu się wspiąćna niewyobrażalne szczyty bogactwa i władzy.Rocznie przez jego rafinerie przechodziłosześć milionów baryłek ropy.W hutach wytapiano miliony ton stali.Kopalnie węgla irudy żelaza stale zwiększały wydobycie.A stocznia w Kilonii co półtora roku wodowałasiedem nowych tankowców.Teraz to wszystko było zagrożone.Wszystko, co zbudował,mogło runąć jak domek z kart, jeśli madame Kowalsky nabierze w usta powietrza idmuchnie.Nacisnął biały guzik pod biurkiem i przednia część wypolerowanej ściany z drewnatekowego rozsunęła się bezszelestnie, ukazując duży ekran telewizyjny.Karl wcisnął drugiklawisz i ekran zalało niebieskawe światło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.W odległości kilometra wznosił się olbrzymikompleks przemysłowy; niczym zaborcza bezkształtna hydra mnożył się i rozrastał.Wszę-dzie budowano kolejne pawilony i magazyny.Dalej stały olbrzymie cysterny chemiczne,niczym nadęte srebrne brzuszyska, a wysokie kominy buchały wiecznym ogniem.Jakgdyby płomienie piekielne przebiły powłokę ziemi, pomyślała.Dziwaczne miejsce, aleodpowiednie dla człowieka, z którym miała się spotkać.Karl von Eiderfeld cofnął się od zaciemnionego okna i wrócił do biurka.Znużonyopadł na obite skórą krzesło.Kilka minut wcześniej strażnicy przy głównym wejściuuprzedzili go telefonicznie, że przybyła madame Kowalsky.Obserwował, jak jejsamochód wjechał na parking.Z piętnastego piętra dojrzał jedynie mężczyznę i szczupłąatrakcyjną kobietę.Nic więcej.Oczywiście nie łudził się, że zdoła ją rozpoznać z takiejodległości.Ale mógł coś przecież zauważyć.Był dumny ze swojej fotograficznej pamięciwzrokowej.Pamiętał twarze sprzed wielu lat i nawet kojarzył je z nazwiskami.Nagle poczuł przeszywający ból w piersi.Zacisnął wargi i podniósł dłoń do żeber.Wiedział, skąd pochodzi ten ból.Z serca.Sięgnął do szuflady i wyjął emaliowane pudełeczko na tabletki, które kiedyśnależało do cara Rosji.Nawet nie spojrzał na doskonałe dzieło Faberggo.Szybkopodniósł płaskie wieczko.Wewnątrz znajdowało się kilka maleńkich pigułek.Włożyłjedną do ust i połknął, nie popijając.Potem schował pudełeczko na miejsce.Serce bolało go od dnia, kiedy prawnicy przesłali mu dziwny fragment staregodokumentu.Jeszcze przed otwarciem koperty Eiderfeld miał fatalne przeczucie, co tamznajdzie.Coś, co mogło zniszczyć zarówno jego samego, jak i wszystko, co osiągnął.Właśnie wtedy, gdy zaczynał wierzyć, że wreszcie pozostawił przeszłość za sobą, że jużnic nie wypłynie na powierzchnię.Bo niby dlaczego? Podczas wojny był ostrożny.Wprzeciwieństwie do większości Niemców myślał trzezwo i rozsądnie.Dopuszczał możli-wość, że druga strona może wygrać.I jeszcze przed 1943 rokiem stało się dlań jasne, żeNiemcy przegrają.Zaczął wówczas gromadzić propan w bezpiecznych kryjówkach iniszczył dokumenty przekazania.Pilnował też, żeby każdy świadek jego ówczesnychpoczynań wędrował prosto do obozu.Czy któryś mógł przeżyć? Początkowo Karl w to125SRwątpił.Ale po zakończeniu wojny stało się jasne, że popełniono błędy nie do naprawienia.Ci, którzy przeżyli, zgłaszali się do władz i ujawniali jednego zbrodniarza wojennego podrugim.Wielu ze wskazanych kiedyś znał, szedł z nimi w jednym szeregu.Terazpostawiono ich przed trybunałem; kilku zdołało wcześniej popełnić samobójstwo.Gazetybyły pełne takich wiadomości; potem to stopniowo zanikało, aż wreszcie zdarzało siętylko kilka wypadków rocznie.W końcu ludzie mieli już dość tego typu historii.Mijały lata i Karl zaczął sypiać lepiej.Ostrze topora, który zawisł nad innymi, jegoominęło i nawet wiedział dlaczego.Lepiej niż tamci zacierał ślady.Chciał w to uwierzyć.Nigdy nie pokazywał się publicznie, ani w czasie wojny, ani pózniej.Nawet terazwidywali go nieliczni i nikt nie komentował jego pragnienia samotności, nie łączył go z tymi okropnościami".Wszyscy słyszeli o Von Eiderfeld Industrien GmbH; ale nigdy o Karlu vonEiderfeldzie.Milionerom wolno prowadzić dziwaczny tryb życia i nie budzi to niczyichpodejrzeń.Po otrzymaniu tajemniczej przesyłki Karl dniami i nocami zastanawiał się, próbującsobie przypomnieć, kto mógł uniknąć egzekucji, komu udało się zdobyć ten fatalny doku-ment.Kim jest owa tajemnicza madame Kowalsky - i dlaczego przysłała mu tęwiadomość? %7łeby się z nim spotkać, oczywiście.Ale to bardzo dziwne.Dlaczego to onaprzyszła, a nie policja czy agenci Mossadu? Czyżby chodziło o szantaż?Zasłonił bladą twarz dłońmi.Tak długo wszystko dobrze się układało.Zakładyprzynosiły większe zyski, niż kiedykolwiek mógłby sobie wymarzyć.Udało mu się wspiąćna niewyobrażalne szczyty bogactwa i władzy.Rocznie przez jego rafinerie przechodziłosześć milionów baryłek ropy.W hutach wytapiano miliony ton stali.Kopalnie węgla irudy żelaza stale zwiększały wydobycie.A stocznia w Kilonii co półtora roku wodowałasiedem nowych tankowców.Teraz to wszystko było zagrożone.Wszystko, co zbudował,mogło runąć jak domek z kart, jeśli madame Kowalsky nabierze w usta powietrza idmuchnie.Nacisnął biały guzik pod biurkiem i przednia część wypolerowanej ściany z drewnatekowego rozsunęła się bezszelestnie, ukazując duży ekran telewizyjny.Karl wcisnął drugiklawisz i ekran zalało niebieskawe światło [ Pobierz całość w formacie PDF ]