[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wytłumaczcie mi, wasza przedziwność odezwał się Sanczo, kiedy odjechali jużkawałek drogi co ta śliczna panna w was widziała, że się tak zakochała? Bo słyszałemzawsze, że pierwszym warunkiem miłości jest uroda, a w was, dalibóg, żadnej niedostrzegam. Są dwa rodzaje urody wyjaśnił Don Kichot mianowicie duszy i ciała.Wiem i bezciebie, że nie celuję w tej drugiej, ale miłość rodzi się również na widok pierwszej, na którąskłada się prawość, rozum, wspaniałomyślność i godne zachowanie; jeśli będziesz posiadał tecechy, i w tobie może zakochać się najcudowniejsza niewiasta. Ja bym na pierwsze słówko tej Altisidory pozwolił się kochać powiedział Sanczo alejakoś dotąd nikt nie zauważył we mnie ani jednej, ani drugiej urody, o których mówicie.Tak jechali, rozmawiając o tym i owym, to gościńcem, to polną drogą, to otwartą łąką, toznów pośród lasów znikając, jechali dzień i drugi, i trzeci, spotykając różnych ludzi, a czasemnikogo nie spotykając, z przygodami i bez przygód, niektóre zaś nowe przygody bardzo byłypodobne do starych, dlatego zapewne, że ilość przygód, jakie przeznaczenie wymyślić możedla człowieka, jest ograniczona, i kto już dużo ich zaznał w życiu, raczej podobne jeszczeprzeżyje niż zupełnie inne.Niby trochę inna od już zaznanych, a przecież podobna do nich była na przykład ta, gdyDon Kichot wyjechał na środek drogi, by zatrzymać zbliżającą się w wielkim pędzie grupęjezdzców z kopiami i wymóc na nich hołd dla piękności i szlachetności pani Dulcynei zToboso.Nie słuchali wcale, czego od nich żąda, już z daleka głośno ostrzegając: Usuńcie się, człowiecze, bo byki, które pędzą za nami, stratują was na kotlet! Rycerza Lwów nie nastraszycie bykami odparł dumnie Don Kichot i ponowił swojeżądanie, grożąc, że o ile go nie usłuchają, wyda im bezlitosną bitwę.Jezdzcy przemknęli, nie odpowiadając, a niebawem za nimi stado dzikich byków,pędzonych do pewnej miejscowości, gdzie miały nazajutrz stoczyć krwiożercze walki znajlepszymi toreadorami tej części Hiszpanii.Byki obaliły na ziemię Don Kichota zRosynantem i Sancza Pansę z siwym osiołkiem, i nie wydając im wprawdzie bezlitosnejbitwy, stratowały kopytami tak, że ledwie zdołali się podnieść, i to nie od razu.Za bykamicwałowała druga grupa jezdzców z kopiami, ale i oni nie zatrzymali się przy rycerzu igiermku, mimo że Don Kichot krzyczał leżąc w kurzu i udręce: Stójcie, zbóje! Dajcie zadośćuczynienie rycerzowi, który chce z wami walczyć!Ani się nawet nie obejrzeli na jego krzyki, a gonić ich nie był, naturalnie, w stanie.Podniósłszy się w końcu, Don Kichot i Sanczo pokuśtykali do cienistego lasku, w którymzdrój odkryli czysty; tam obmyli się nieco i puściwszy wolno oba wierzchowce, usiedli nadwodą.Sanczo wyciągnął zapasy żywności, ale początkowo nie śmiał zabierać się do jedzenia,czekał bowiem w uszanowaniu, aż jego pan zacznie pierwszy; dopiero widząc, że DonKichotowi ani to w głowie, zaczął się opychać chlebem i serem. Posilaj się, Sanczo powiedział Don Kichot podtrzymuj to życie, do którego czujeszsię przywiązany; a ja umrzeć wolę z głodu, protestując w ten sposób przeciw bezmyślności iokrucieństwu prześladującego mnie losu.Pomyśl tylko sam: rozsławiony w księgach,przyjaciel książąt, przedmiot miłości dziewic, i oto, gdy wolno mi się było spodziewaćnajświetniejszych laurów i ostatecznych uwieńczeń mego rycerskiego żywota, jam wdeptanyw proch i stratowany kopytami bydląt nieczystych! Nie uznaję takiego losu i niech widzi, żenie jestem przywiązany do życia, kiedy niesie mi poniżenie i niezasłużony upadek. Tak sobie myślę, wasza honorowość powiedział Sanczo, nie przestając żuć chleba zserem że na życie nie ma co się obrażać, bo ono i tak nie podniesie rękawicy, którą rzucicie.Ja tam będę jadł, pił i spał aż do końca i zobaczymy, kto wyjdzie na swoje, ja czy ono.Awam powiem, że nie ma większego szaleństwa jak poddawać się desperacji; lepiej podjedzcieodrobinę i prześpijcie się na murawie, a ręczę, że obudzicie się w lepszym humorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Wytłumaczcie mi, wasza przedziwność odezwał się Sanczo, kiedy odjechali jużkawałek drogi co ta śliczna panna w was widziała, że się tak zakochała? Bo słyszałemzawsze, że pierwszym warunkiem miłości jest uroda, a w was, dalibóg, żadnej niedostrzegam. Są dwa rodzaje urody wyjaśnił Don Kichot mianowicie duszy i ciała.Wiem i bezciebie, że nie celuję w tej drugiej, ale miłość rodzi się również na widok pierwszej, na którąskłada się prawość, rozum, wspaniałomyślność i godne zachowanie; jeśli będziesz posiadał tecechy, i w tobie może zakochać się najcudowniejsza niewiasta. Ja bym na pierwsze słówko tej Altisidory pozwolił się kochać powiedział Sanczo alejakoś dotąd nikt nie zauważył we mnie ani jednej, ani drugiej urody, o których mówicie.Tak jechali, rozmawiając o tym i owym, to gościńcem, to polną drogą, to otwartą łąką, toznów pośród lasów znikając, jechali dzień i drugi, i trzeci, spotykając różnych ludzi, a czasemnikogo nie spotykając, z przygodami i bez przygód, niektóre zaś nowe przygody bardzo byłypodobne do starych, dlatego zapewne, że ilość przygód, jakie przeznaczenie wymyślić możedla człowieka, jest ograniczona, i kto już dużo ich zaznał w życiu, raczej podobne jeszczeprzeżyje niż zupełnie inne.Niby trochę inna od już zaznanych, a przecież podobna do nich była na przykład ta, gdyDon Kichot wyjechał na środek drogi, by zatrzymać zbliżającą się w wielkim pędzie grupęjezdzców z kopiami i wymóc na nich hołd dla piękności i szlachetności pani Dulcynei zToboso.Nie słuchali wcale, czego od nich żąda, już z daleka głośno ostrzegając: Usuńcie się, człowiecze, bo byki, które pędzą za nami, stratują was na kotlet! Rycerza Lwów nie nastraszycie bykami odparł dumnie Don Kichot i ponowił swojeżądanie, grożąc, że o ile go nie usłuchają, wyda im bezlitosną bitwę.Jezdzcy przemknęli, nie odpowiadając, a niebawem za nimi stado dzikich byków,pędzonych do pewnej miejscowości, gdzie miały nazajutrz stoczyć krwiożercze walki znajlepszymi toreadorami tej części Hiszpanii.Byki obaliły na ziemię Don Kichota zRosynantem i Sancza Pansę z siwym osiołkiem, i nie wydając im wprawdzie bezlitosnejbitwy, stratowały kopytami tak, że ledwie zdołali się podnieść, i to nie od razu.Za bykamicwałowała druga grupa jezdzców z kopiami, ale i oni nie zatrzymali się przy rycerzu igiermku, mimo że Don Kichot krzyczał leżąc w kurzu i udręce: Stójcie, zbóje! Dajcie zadośćuczynienie rycerzowi, który chce z wami walczyć!Ani się nawet nie obejrzeli na jego krzyki, a gonić ich nie był, naturalnie, w stanie.Podniósłszy się w końcu, Don Kichot i Sanczo pokuśtykali do cienistego lasku, w którymzdrój odkryli czysty; tam obmyli się nieco i puściwszy wolno oba wierzchowce, usiedli nadwodą.Sanczo wyciągnął zapasy żywności, ale początkowo nie śmiał zabierać się do jedzenia,czekał bowiem w uszanowaniu, aż jego pan zacznie pierwszy; dopiero widząc, że DonKichotowi ani to w głowie, zaczął się opychać chlebem i serem. Posilaj się, Sanczo powiedział Don Kichot podtrzymuj to życie, do którego czujeszsię przywiązany; a ja umrzeć wolę z głodu, protestując w ten sposób przeciw bezmyślności iokrucieństwu prześladującego mnie losu.Pomyśl tylko sam: rozsławiony w księgach,przyjaciel książąt, przedmiot miłości dziewic, i oto, gdy wolno mi się było spodziewaćnajświetniejszych laurów i ostatecznych uwieńczeń mego rycerskiego żywota, jam wdeptanyw proch i stratowany kopytami bydląt nieczystych! Nie uznaję takiego losu i niech widzi, żenie jestem przywiązany do życia, kiedy niesie mi poniżenie i niezasłużony upadek. Tak sobie myślę, wasza honorowość powiedział Sanczo, nie przestając żuć chleba zserem że na życie nie ma co się obrażać, bo ono i tak nie podniesie rękawicy, którą rzucicie.Ja tam będę jadł, pił i spał aż do końca i zobaczymy, kto wyjdzie na swoje, ja czy ono.Awam powiem, że nie ma większego szaleństwa jak poddawać się desperacji; lepiej podjedzcieodrobinę i prześpijcie się na murawie, a ręczę, że obudzicie się w lepszym humorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]