[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Głuptasie, nie możemy tak po prostu wszystkiego wysadzić w powietrze! -sprzeciwił się chłopiec.- Możemy zginąć.- Proch to nie dynamit - wtrącił Alistair.- Zauważcie, że otaczają nas łupki.- Uważaj, co mówisz - obruszył się chłopiec.- Aupek granitowy jest niewiarygodnie twardy - kontynuował Alistair, nie zwracającuwagi na Dana.- Rozbicie skały w czasach współczesnych wymaga znacznie potężniejszejsiły wybuchu niż ta, którą ma proch.Jego wybuch może spowodować co najwyżej pęknięcieniewielkiego fragmentu skały, o ile w ogóle będzie w stanie ją rozbić.Otoczeni łupkiem,jesteśmy więc całkowicie bezpieczni.Alistair starał się, by jego głos brzmiał przekonująco, lecz Amy wyczula w nimdrżenie.Spojrzała na brata.Cienie rzucane przez lampę upodabniały jego twarz do obliczastaruszka.Jednak nawet w mdłym świetle potrafiła czytać w jego myślach.Wierzysz mu? Brat spojrzał na nią pytająco.Nie jestem pewna.Ani ja.Możemy zginąć na miejscu, przygnieceni tonami granitu.Albo?Dan odwrócił wzrok.Albo umrzeć długą, bolesną śmiercią głodową.Nie chciał, by Amy odczytała tę obawęz jego twarzy, lecz mimo to wyczuła ją.Wybór był dla niej jasny.- To chyba jedyny sposób, by się stąd wydostać i dorwać lana Kabrę - odezwał sięDan.Amy uśmiechnęła się, próbując zapomnieć o strachu, który przeszywał ją boleśnie.- No dalej - powiedziała.- Jesteś wyższy - Dan zwrócił się do Alistaira, wręczając mu zapałki. Mężczyzna zapalił jedną i przyłożył ją do lontu.Płomień liznął dół jednego zesznurków, leciutko rozżarzył się, przez chwilę się tlił, aż wreszcie zgasł.- Lonty są stare - zauważył Alistair.Rzucił wypaloną zapałkę na ziemię i otworzyłpudełko, w którym zostały już tylko trzy zapałki.- A gdzie się podziała reszta?- No cóż.- westchnął bezradnie Dan.Amy skrzywiła się, przypominając sobie, ile zapałek bezmyślnie zużył jej brat naplacu przed tokijskim hotelem.- W porządku.- Alistair głęboko zaczerpnął powietrza.Trzymajcie kciuki.Przyłożył do lontu kolejną zapałkę.Tym razem płomień zatańczył wokół sznurka irozległo się ciche syczenie.- Super! - zawołał Dan, kiedy wuj podpalił dwa kolejne lonty.Płomienie wystrzeliłypo chwili w stronę skały.- Uciekajcie! - krzyknął Alistair, popychając gwałtownie młodych Cahillów.Wetrójkę rzucili się w głąb jaskini i przykucnęli w jednym z dolnych wierzchołków litery W.Eksplozja z hukiem wstrząsnęła jaskinią, wprawiając w drżenie złote przedmioty irozbijając skrzynie ze skarbami.Zwierciadło zakołysało się niepewnie, aż wreszcie upadło,roztrzaskując się głośno o ziemię.Nad ich głowami, niemal u szczytu pieczary, ukazał się niewielki otwór w skale, przezktóry sączyło się światło.- Udało nam się! - wrzasnął Dan.Całą trójką rzucili się w stronę wyjścia, depcząc poodłamkach skał, szkła i rozbitych przedmiotach.Po chwili rozległ się kolejny trzask i z górylunął grad kamieni.Amy i Alistair zasłonili głowy, próbując się przed nim ochronić.- Skałasię sypie! - zawołał Dan, przesuwając drewnianą skrzynię pod otwór.- Szybko!Alistair wgramolił się na skrzynię, pomógł wdrapać się Amy, po czym podniósłdziewczynę wysoko do góry, aż nad głowę.Był zadziwiająco silny Amy wyciągnęła ręce,lecz nie zdołała dosięgnąć wyrwy w skale.- Raz.dwa.trzy.hop! - Alistair dzwignął ją jeszcze wyżej.- Udało się! - zawołała w końcu.Zaczepiła palcami o krawędz skały, a gdy podciągnęła się do góry, Alistair przyłożyłdłonie do podeszew jej butów i pchnął ile sił.Amy łapczywie zaczerpnęła świeżego powietrza.Chwyciła korzeń, który wrósł wskałę, zaparła się łokciem o grań i wydostała na powierzchnię.Zalało ją słońce, cudowny zapach trawy i ziemi.Przylgnąwszy ciałem do podłoża, wyciągnęła ręce w otchłań skalnegootworu.- Złap mnie mocno! - krzyknęła do Dana.- W górę! - rozległ się po chwili z dołu zdyszany głos Alistaira.Dziewczyna zacisnęła palce na nadgarstkach brata i pociągnęła do góry.Dan byłciężki i udało jej się dzwignąć tylko jego tułów - ale to wystarczyło, by chłopiec wygramoliłsię na powierzchnię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •