[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja tak cię kocham.Tak bardzo, żeto aż ponad moje siły.Przez cały czas myślałam.Kiedy 404Charlene powiedziała, że wkrótce się pobierzecie, że ją kochasz, myślałam.- Poczekaj.- Ujął jej twarz w obie dłonie.-Posłuchaj mnie.Po pierwsze, układ z Charlene byłzakończony, zanim cię poznałem.Tylko ona nie mogła się z tym pogodzić.- Uśmiechnął się, musnąłjej usta.- Odkąd cię poznałem, nie byłem w stanie o nikim innym myśleć, stałaś się moją obsesją.Zresztą byłem tobą zauroczony, jeszcze nim się poznaliśmy.- Jak to?- Twoje zdjęcia.Oczarowałaś mnie.- Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że możesz myśleć o mnie poważnie.- Zanurzyła pałce wjego gęstych włosach.- Najpierw sądziłem, że to tylko fizyczna fascynacja.Marzyłem o tobie jak jeszcze o żadnej kobiecie.Wtedy u ciebie, gdy dotarło do mnie, że jesteśniewinna, byłem jak porażony.- Z niedowierzaniem potrząsnął głową, zanurzyłtwarz w jej włosach.- Uświadomiłem sobie, że to coś więcej, że to uczucie.- Ale nigdy nie dałeś niczego po sobie poznać.- Bo nie chciałem cię spłoszyć.Gdy tylko się do ciebie zbliżałem, natychmiast rzucałaś się doucieczki.Bałem się, że cię wystraszę.Wiedziałem, że nie mogę cię pośpieszać, że potrzeba ci czasu.Starałemsię zachować spokój, odczekać.To nie było łatwe.- Przesunąłkoniuszkiem palca po policzku dziewczyny.- Ale wtedy w górach niewiele brakowało.Przestałemnad sobą panować.Gdyby Larry i June się nie pojawili, chyba wszystko potoczyłoby się inaczej.Gdy pózniejwybuchłaś, że masz dość ciągłego szarpania, miałem ochotę cię udusić.- Przepraszam.Nie chciałam, żeby to tak 405zabrzmiało.Myślałam.- Wiem - przerwał jej.- I bardzo żałuję, że wtedy tego nie wiedziałem.Nie miałem pojęcia, do czegojest zdolna Charlene.Potem zacząłem myśleć, że zależy ci wyłącznie na karierze, że tylko ona jest dlaciebie ważna.Gdy przyszłaś do mnie do biura, byłaś tak zdystansowana i chłodna, całkowicie pochłoniętarysującymi się przed tobą perspektywami, że ledwie nad sobą panowałem.Mało nie wyrzuciłem cięprzez okno.- To były tylko pozory - wyszeptała, pocierając policzkiem o jego policzek.- Nigdy mi na tym niezależało.Zależało mi tylko na tobie.- Dopiero po jakimś czasie June opowiedziała mi o wybrykach Charlene.Przypomniałem sobietwoją reakcję i wtedy wszystko zaczęło mi się układać.Poszedłem na przyjęcie do Buda, żeby się ztobą spotkać.- Uśmiechnąłsię.- Chciałem z tobą porozmawiać, ale gdy dotarliśmy do ciebie, nie byłaś w nastroju do rozmów omiłości.Sam nie wiem, jak to zrobiłem, że nie uległem pokusie, że nie poszedłem do ciebie.Byłaśtaka słodka, taka piękna.i taka rozkoszna! Mało nie zwariowałem.Pochylił się, pocałował ją namiętnie.Czuła na sobie jego dłonie, ciepło bijące od jego ciała.Wtuliłasię w niego, przywarła całym ciałem.- O Boże, Hillary! - westchnął z głębi piersi.- Przewrócił się na plecy, ale Hillary nie przestała gocałować.Odsunął ją zdecydowanym ruchem, zaczerpnął powietrza.-Co by powiedział twój tata, gdybym wziął jego córeczkę na sianie w jego własnej stajni.Objął ją ramionami, przytulił do siebie.- Nie mogę dać ci Kansas - zaczął cicho.Hillary popatrzyła na niego.- Nie możemy zamieszkać tutajna stałe, 406przynajmniej nie teraz.Jestem związany z Nowym Jor-kiem, po prostu nie byłbym w stanie stądwszystkim kierować.- Och, Bret - odezwała się, ale nie dał jej dojść do głosu.Przytulił ją mocniej.- Możemy osiąść gdzieś w pobliżu Nowego Jorku.Będziesz mieć dom na wsi, jeśli tego pragniesz.Dom z ogrodem, konie, kury, gromadkę dzieci.DoKansas będziemy przyjeżdżać tak często, jak to tylko będzie możliwe, a na długie weekendy możemyjezdzić do domku w górach.Tylko we dwoje.- Popatrzył na nią z niepokojem, bo po policzkachdziewczyny płynęły łzy.-Hillary, nie płacz.Nie chcę, żebyś czuła się nieszczęśliwa.Wiem, że tutaj jest twój dom.- Zaczął ocierać jej mokre od łez policzki.- Bret, kocham cię.- Przytuliła policzek do jego policzka.- Jestem niewyobrażalnie, wariackoszczęśliwa.- Na pewna, najdroższa?Uśmiechnęła się i przysunęła, podając mu usta.Niech pocałunek wystarczy za odpowiedz.407Table of ContentsRozpocznij [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Ja tak cię kocham.Tak bardzo, żeto aż ponad moje siły.Przez cały czas myślałam.Kiedy 404Charlene powiedziała, że wkrótce się pobierzecie, że ją kochasz, myślałam.- Poczekaj.- Ujął jej twarz w obie dłonie.-Posłuchaj mnie.Po pierwsze, układ z Charlene byłzakończony, zanim cię poznałem.Tylko ona nie mogła się z tym pogodzić.- Uśmiechnął się, musnąłjej usta.- Odkąd cię poznałem, nie byłem w stanie o nikim innym myśleć, stałaś się moją obsesją.Zresztą byłem tobą zauroczony, jeszcze nim się poznaliśmy.- Jak to?- Twoje zdjęcia.Oczarowałaś mnie.- Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że możesz myśleć o mnie poważnie.- Zanurzyła pałce wjego gęstych włosach.- Najpierw sądziłem, że to tylko fizyczna fascynacja.Marzyłem o tobie jak jeszcze o żadnej kobiecie.Wtedy u ciebie, gdy dotarło do mnie, że jesteśniewinna, byłem jak porażony.- Z niedowierzaniem potrząsnął głową, zanurzyłtwarz w jej włosach.- Uświadomiłem sobie, że to coś więcej, że to uczucie.- Ale nigdy nie dałeś niczego po sobie poznać.- Bo nie chciałem cię spłoszyć.Gdy tylko się do ciebie zbliżałem, natychmiast rzucałaś się doucieczki.Bałem się, że cię wystraszę.Wiedziałem, że nie mogę cię pośpieszać, że potrzeba ci czasu.Starałemsię zachować spokój, odczekać.To nie było łatwe.- Przesunąłkoniuszkiem palca po policzku dziewczyny.- Ale wtedy w górach niewiele brakowało.Przestałemnad sobą panować.Gdyby Larry i June się nie pojawili, chyba wszystko potoczyłoby się inaczej.Gdy pózniejwybuchłaś, że masz dość ciągłego szarpania, miałem ochotę cię udusić.- Przepraszam.Nie chciałam, żeby to tak 405zabrzmiało.Myślałam.- Wiem - przerwał jej.- I bardzo żałuję, że wtedy tego nie wiedziałem.Nie miałem pojęcia, do czegojest zdolna Charlene.Potem zacząłem myśleć, że zależy ci wyłącznie na karierze, że tylko ona jest dlaciebie ważna.Gdy przyszłaś do mnie do biura, byłaś tak zdystansowana i chłodna, całkowicie pochłoniętarysującymi się przed tobą perspektywami, że ledwie nad sobą panowałem.Mało nie wyrzuciłem cięprzez okno.- To były tylko pozory - wyszeptała, pocierając policzkiem o jego policzek.- Nigdy mi na tym niezależało.Zależało mi tylko na tobie.- Dopiero po jakimś czasie June opowiedziała mi o wybrykach Charlene.Przypomniałem sobietwoją reakcję i wtedy wszystko zaczęło mi się układać.Poszedłem na przyjęcie do Buda, żeby się ztobą spotkać.- Uśmiechnąłsię.- Chciałem z tobą porozmawiać, ale gdy dotarliśmy do ciebie, nie byłaś w nastroju do rozmów omiłości.Sam nie wiem, jak to zrobiłem, że nie uległem pokusie, że nie poszedłem do ciebie.Byłaśtaka słodka, taka piękna.i taka rozkoszna! Mało nie zwariowałem.Pochylił się, pocałował ją namiętnie.Czuła na sobie jego dłonie, ciepło bijące od jego ciała.Wtuliłasię w niego, przywarła całym ciałem.- O Boże, Hillary! - westchnął z głębi piersi.- Przewrócił się na plecy, ale Hillary nie przestała gocałować.Odsunął ją zdecydowanym ruchem, zaczerpnął powietrza.-Co by powiedział twój tata, gdybym wziął jego córeczkę na sianie w jego własnej stajni.Objął ją ramionami, przytulił do siebie.- Nie mogę dać ci Kansas - zaczął cicho.Hillary popatrzyła na niego.- Nie możemy zamieszkać tutajna stałe, 406przynajmniej nie teraz.Jestem związany z Nowym Jor-kiem, po prostu nie byłbym w stanie stądwszystkim kierować.- Och, Bret - odezwała się, ale nie dał jej dojść do głosu.Przytulił ją mocniej.- Możemy osiąść gdzieś w pobliżu Nowego Jorku.Będziesz mieć dom na wsi, jeśli tego pragniesz.Dom z ogrodem, konie, kury, gromadkę dzieci.DoKansas będziemy przyjeżdżać tak często, jak to tylko będzie możliwe, a na długie weekendy możemyjezdzić do domku w górach.Tylko we dwoje.- Popatrzył na nią z niepokojem, bo po policzkachdziewczyny płynęły łzy.-Hillary, nie płacz.Nie chcę, żebyś czuła się nieszczęśliwa.Wiem, że tutaj jest twój dom.- Zaczął ocierać jej mokre od łez policzki.- Bret, kocham cię.- Przytuliła policzek do jego policzka.- Jestem niewyobrażalnie, wariackoszczęśliwa.- Na pewna, najdroższa?Uśmiechnęła się i przysunęła, podając mu usta.Niech pocałunek wystarczy za odpowiedz.407Table of ContentsRozpocznij [ Pobierz całość w formacie PDF ]