[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parę dni temu ucieszyłoby mnie to. Hm& Hku& Eeee& Ten, tego& próbował coś powiedzieć dyrektor. Widzisz,Ludka, ministerstwo odmówiło przyznania dotacji&Kiedy dyrektor powiedział w ministerstwie, że chce wydać wiersze Ludgardy Damber, urzęd-nik buchnął mu śmiechem w twarz (poskarżył mi się pózniej). Dobra, pośmialiśmy się, a teraz poważnie powiedział ważny urzędnik, kiedy się uspo-koił. Ale ja mówię poważnie wyznał dyrektor.Urzędnik spojrzał na dyrektora badawczym wzrokiem. Pan to sobie przemyślał? Pan w ogóle czytał jej wiersze? Czytałem powiedział nieśmiało dyrektor.Urzędnik nadal patrzył na niego bardzo poważnie. Jeden dodał po chwili mój szef. Niecały dodał po następnej chwili. Właściwieto tylko tytuł jęknął. To pan je sobie przeczyta, a potem wyda coś innego powiedział ważny urzędnik.A jeśli przypadkiem się panu spodobają, nie wiem, czy to możliwe, ale gdyby, to niech pan wiejedno, ministerstwo grosza nie umoczy w tym interesie. huknął na pożegnanie urzędnik.Kiedy dyrektor wychodził z gabinetu urzędnika, usłyszał, jak ten mówi do kogoś przez tele-fon. Daj szefa.To ja.Słuchaj, nie uwierzysz, kto chce wydać Ludgardę Damber.Tak, dobrzesłyszałeś, tę Damber&Dyrektor miał kontrakt jeszcze na dwa lata, ale jestem pewna, że wtedy poczuł się zagrożo-ny. Czytałaś te wiersze, które mamy wydać? Trzy dni temu przybiegła do mnie szefowaredakcji z rękopisem w ręku. Jakie wiersze? zapytałam, choć domyślałam się, o co chodzi. Kangury.Ludgardy Damber.To coś nieprawdopodobnego! To najgorsza rzecz, jaką od latczytałam.Mówiłam o tym dyrektorowi, a on, że to kwestia gustu.Wydaliśmy już wiele gówien,ale to będzie największe.Cały nakład pójdzie na przemiał.W dodatku wszyscy nas wyśmieją!Masz, poczytaj sobie. Rzuciła mi rękopis na biurko. I wiesz, co ściszyła głos mnie to śmierdzi.Nawet dyrektor nie jest takim idiotą,żeby wydać Damber.Bez łapówki to nie przeszło&Ludgarda Damber zerwała się z krzesła jak oparzona. Coś takiego! No tak! Czerwoni rządzą! Nic się nie zmieniło!110 Ależ, Lodziu! Zerwał się za nią dyrektor. Po prostu musimy pomyśleć o dotacjiz innego zródła& Gdybyś przekonała ambasadora& Przecież masz obywatelstwo australij-skie& Pomyślę o tym.Ale najpierw pozwolicie, że przejdę się po mieście, żeby się uspokoić& Czy mam kazać komuś, żeby cię oprowadził? zapytał lizusowsko dyrektor.Zadrżałam.Na szczęście poetka Damber poczuła się urażona propozycją dyrektora. Poradzę sobie.Nie tak wiele się tu znowu zmieniło powiedziała i wyszła.Chciałam wyjść, ale dyrektor zatrzymał mnie jeszcze w gabinecie. Pani Ewelino powiedział zmęczonym głosem. Chciałbym, żeby pani przygotowałakampanię promocyjną Kangurów.Największe miasta Polski.Biblioteki, domy kultury.Niechpani zamówi też najlepszych prowadzących.Najlepiej kogoś z radia, z Trójki.Dobrze by było,żeby wszystko trwało dwa, trzy tygodnie.Ludgarda nie może być dłużej w Polsce.Ze względuna jej zdrowie musi pani pamiętać, żeby spotkania nie były częściej, niż co dwa dni.Na miejscudobry hotel w centrum miasta.Dla niej.Kierowca może przyjeżdżać. Kierowca? No przecież nie każemy jej latać samolotem.To starsza osoba.Będzie jezdzić służbowymmercedesem.Służbowy mercedes to zakup, za który wyleciał poprzedni dyrektor.Tłumaczył się, że bied-nych firm nie stać na kupowanie byle, czego.Rada nadzorcza nie wykazała zrozumienia.Jejczłonkowie jezdzili gorszymi modelami.Mercedes został jednak kupiony, i to za gotówkę, więcteraz mój dyrektor może nim szpanować i kłuć w oczy innych wydawców.Niewiarygodne, żeodstąpi swój śliczny samochodzik na dwa, trzy tygodnie do wożenia Ludgardy Damber. Zresztą pani też będzie nim jezdzić dokończył. Panie dyrektorze, z tego, co słyszałam i co czytałam& próbowałam jakoś oponować. Pani Ewelino& Ludgarda jest osobą kontrowersyjną.Jej twórczość budzi emocje.Maciągle wielu przeciwników.Są to głównie zaszłości z czasów poprzedniego ustroju.Nie wszy-scy potrafili postawić grubą kreskę.Jak sama pani słyszała, te sprawy polityczne nadal ciągnąsię za nią.Ale wszystko to są syndromy wielkości, wielkości ciągle niedocenianej w naszymkraju.Dlatego musimy poświęcić jak największe środki na promocję Kangurów.Niech to bę-dzie największa promocja w historii wydawnictwa.Zdębiałam.Wydać Damber to rejs na Titanicu.Ktoś może się uratować.Wydać na promo-cję Damber to już Kursk. Jeszcze jedno zatrzymał mnie w drzwiach dyrektor. Niech pani nie zaniedba me-diów.Może pani rozdawać dowolną liczbę egzemplarzy.Przede wszystkim telewizja.Michałzałatwił już wywiad w Dwójce, ale są jeszcze inne kanały.I Wysokie Obcasy , Wywiad.Tobyłoby bardzo dobre.Wiem, że nie powinniśmy tego robić, ale jeśli będzie pani potrzebowaładać komuś prezent& To jakoś to załatwimy.Rozumie mnie pani?Chyba tak. Wysokie Obcasy.Michał załatwił.Prezent.Więzienie.JakubBezrobotni mają dużo czasu.Niby nie jestem bezrobotny, bo mam przecież zwolnienie le-karskie.Mam jednak tyle czasu, co bezrobotny i tyle samo dobrych pomysłów.Kupiłem wczo-raj Wyborczą i bardzo pobieżnie przejrzałem dodatek Praca.Wszystkie ogłoszenia wywo-ływały u mnie wyłącznie poczucie bezsilności i obniżyły moją samoocenę poniżej minimum,jakie przynależne jest każdemu, nawet kompletnemu durniowi.Nie chce mi się jeszcze szukać pracy.To zajęcie bardzo czasochłonne i stresujące.Skorookoliczności życiowe zaoferowały mi urlop, postanowiłem skorzystać ze swobody i trochę od-począć.Pogoda za oknem jest, co prawda beznadziejna, ale ja próbuję się nie załamywać i robićte wszystkie rzeczy, na które zwykle brakuje mi czasu i sił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Parę dni temu ucieszyłoby mnie to. Hm& Hku& Eeee& Ten, tego& próbował coś powiedzieć dyrektor. Widzisz,Ludka, ministerstwo odmówiło przyznania dotacji&Kiedy dyrektor powiedział w ministerstwie, że chce wydać wiersze Ludgardy Damber, urzęd-nik buchnął mu śmiechem w twarz (poskarżył mi się pózniej). Dobra, pośmialiśmy się, a teraz poważnie powiedział ważny urzędnik, kiedy się uspo-koił. Ale ja mówię poważnie wyznał dyrektor.Urzędnik spojrzał na dyrektora badawczym wzrokiem. Pan to sobie przemyślał? Pan w ogóle czytał jej wiersze? Czytałem powiedział nieśmiało dyrektor.Urzędnik nadal patrzył na niego bardzo poważnie. Jeden dodał po chwili mój szef. Niecały dodał po następnej chwili. Właściwieto tylko tytuł jęknął. To pan je sobie przeczyta, a potem wyda coś innego powiedział ważny urzędnik.A jeśli przypadkiem się panu spodobają, nie wiem, czy to możliwe, ale gdyby, to niech pan wiejedno, ministerstwo grosza nie umoczy w tym interesie. huknął na pożegnanie urzędnik.Kiedy dyrektor wychodził z gabinetu urzędnika, usłyszał, jak ten mówi do kogoś przez tele-fon. Daj szefa.To ja.Słuchaj, nie uwierzysz, kto chce wydać Ludgardę Damber.Tak, dobrzesłyszałeś, tę Damber&Dyrektor miał kontrakt jeszcze na dwa lata, ale jestem pewna, że wtedy poczuł się zagrożo-ny. Czytałaś te wiersze, które mamy wydać? Trzy dni temu przybiegła do mnie szefowaredakcji z rękopisem w ręku. Jakie wiersze? zapytałam, choć domyślałam się, o co chodzi. Kangury.Ludgardy Damber.To coś nieprawdopodobnego! To najgorsza rzecz, jaką od latczytałam.Mówiłam o tym dyrektorowi, a on, że to kwestia gustu.Wydaliśmy już wiele gówien,ale to będzie największe.Cały nakład pójdzie na przemiał.W dodatku wszyscy nas wyśmieją!Masz, poczytaj sobie. Rzuciła mi rękopis na biurko. I wiesz, co ściszyła głos mnie to śmierdzi.Nawet dyrektor nie jest takim idiotą,żeby wydać Damber.Bez łapówki to nie przeszło&Ludgarda Damber zerwała się z krzesła jak oparzona. Coś takiego! No tak! Czerwoni rządzą! Nic się nie zmieniło!110 Ależ, Lodziu! Zerwał się za nią dyrektor. Po prostu musimy pomyśleć o dotacjiz innego zródła& Gdybyś przekonała ambasadora& Przecież masz obywatelstwo australij-skie& Pomyślę o tym.Ale najpierw pozwolicie, że przejdę się po mieście, żeby się uspokoić& Czy mam kazać komuś, żeby cię oprowadził? zapytał lizusowsko dyrektor.Zadrżałam.Na szczęście poetka Damber poczuła się urażona propozycją dyrektora. Poradzę sobie.Nie tak wiele się tu znowu zmieniło powiedziała i wyszła.Chciałam wyjść, ale dyrektor zatrzymał mnie jeszcze w gabinecie. Pani Ewelino powiedział zmęczonym głosem. Chciałbym, żeby pani przygotowałakampanię promocyjną Kangurów.Największe miasta Polski.Biblioteki, domy kultury.Niechpani zamówi też najlepszych prowadzących.Najlepiej kogoś z radia, z Trójki.Dobrze by było,żeby wszystko trwało dwa, trzy tygodnie.Ludgarda nie może być dłużej w Polsce.Ze względuna jej zdrowie musi pani pamiętać, żeby spotkania nie były częściej, niż co dwa dni.Na miejscudobry hotel w centrum miasta.Dla niej.Kierowca może przyjeżdżać. Kierowca? No przecież nie każemy jej latać samolotem.To starsza osoba.Będzie jezdzić służbowymmercedesem.Służbowy mercedes to zakup, za który wyleciał poprzedni dyrektor.Tłumaczył się, że bied-nych firm nie stać na kupowanie byle, czego.Rada nadzorcza nie wykazała zrozumienia.Jejczłonkowie jezdzili gorszymi modelami.Mercedes został jednak kupiony, i to za gotówkę, więcteraz mój dyrektor może nim szpanować i kłuć w oczy innych wydawców.Niewiarygodne, żeodstąpi swój śliczny samochodzik na dwa, trzy tygodnie do wożenia Ludgardy Damber. Zresztą pani też będzie nim jezdzić dokończył. Panie dyrektorze, z tego, co słyszałam i co czytałam& próbowałam jakoś oponować. Pani Ewelino& Ludgarda jest osobą kontrowersyjną.Jej twórczość budzi emocje.Maciągle wielu przeciwników.Są to głównie zaszłości z czasów poprzedniego ustroju.Nie wszy-scy potrafili postawić grubą kreskę.Jak sama pani słyszała, te sprawy polityczne nadal ciągnąsię za nią.Ale wszystko to są syndromy wielkości, wielkości ciągle niedocenianej w naszymkraju.Dlatego musimy poświęcić jak największe środki na promocję Kangurów.Niech to bę-dzie największa promocja w historii wydawnictwa.Zdębiałam.Wydać Damber to rejs na Titanicu.Ktoś może się uratować.Wydać na promo-cję Damber to już Kursk. Jeszcze jedno zatrzymał mnie w drzwiach dyrektor. Niech pani nie zaniedba me-diów.Może pani rozdawać dowolną liczbę egzemplarzy.Przede wszystkim telewizja.Michałzałatwił już wywiad w Dwójce, ale są jeszcze inne kanały.I Wysokie Obcasy , Wywiad.Tobyłoby bardzo dobre.Wiem, że nie powinniśmy tego robić, ale jeśli będzie pani potrzebowaładać komuś prezent& To jakoś to załatwimy.Rozumie mnie pani?Chyba tak. Wysokie Obcasy.Michał załatwił.Prezent.Więzienie.JakubBezrobotni mają dużo czasu.Niby nie jestem bezrobotny, bo mam przecież zwolnienie le-karskie.Mam jednak tyle czasu, co bezrobotny i tyle samo dobrych pomysłów.Kupiłem wczo-raj Wyborczą i bardzo pobieżnie przejrzałem dodatek Praca.Wszystkie ogłoszenia wywo-ływały u mnie wyłącznie poczucie bezsilności i obniżyły moją samoocenę poniżej minimum,jakie przynależne jest każdemu, nawet kompletnemu durniowi.Nie chce mi się jeszcze szukać pracy.To zajęcie bardzo czasochłonne i stresujące.Skorookoliczności życiowe zaoferowały mi urlop, postanowiłem skorzystać ze swobody i trochę od-począć.Pogoda za oknem jest, co prawda beznadziejna, ale ja próbuję się nie załamywać i robićte wszystkie rzeczy, na które zwykle brakuje mi czasu i sił [ Pobierz całość w formacie PDF ]