[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przede wszystkim, co zamierzał teraz Randolph Hellebore?Połączy siły z ludzmi z drugiej ciężarówki.Porozmawia z nimi.Porozmawia z owczarzem.A potem z większością swoich ludzi wy-ruszy za Jamesem.Tak.Na pewno go dogonią, ale istniała spora szansa, że nie da się imzłapać przed dotarciem do wioski.Ale przecież Randolph nie wyśle wszystkich ludzi na piechotę pobagnach.Nie.Część zostanie wysłana samochodami do Keithly, aczęść wyruszy stąd.James zatrzymał się.Jaki on był głupi! Znalazł się w identycznej sytuacji jak na dro-dze: uwięziony między dwoma grupami.Hellebore znał jego nazwisko.Bez trudu znajdą dom wujka.Tamteż mogli na niego czekać.Co teraz zrobić? Przede wszystkim nie mógł się zatrzymywać iczekać, aż Hellebore przyjdzie i go złapie.Musiał biec i myśleć.W porządku.Nie może wrócić do Keithly.A co może zrobić?Dokąd pójść?Gdzie się go nie spodziewają?Na księżycu?W Timbuktu?W zamku.To było ostatnie miejsce na ziemi, gdzie mogliby go szukać.Tyl-ko po co, u diabła, miałby tam wracać? Co by tym osiągnął?Wtedy James uprzytomnił sobie ważną myśl, która gryzła go wgłębi duszy, a teraz utorowała sobie drogę do jego świadomości,zagłuszając wszystkie inne myśli.Hellebore'a trzeba powstrzymać. To bardzo proste.To, co Hellebore robił, było niewłaściwe.Było złe.Ale miał pieniądze i władzę, i wpływy.James, zgodnie z tym, copowiedział Kelly'emu, był tylko chłopcem.Chłopcem, który do tegookazał się wandalem i złodziejem.Idąc na policję, nic nie osiągnie -Hellebore będzie robił dalej to, co robi, a James zostanie ukarany.Ale gdyby tak zniszczył projekt Hellebore'a? Gdyby uniemożliwiłmu dokończenie badań? Czy był do tego zdolny?Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, James zmienił kierunek.Stopy podjęły już decyzję, do której przymierzał się umysł.Wróci dozamku i w jakiś sposób na zawsze zniszczy Hellebore'a, bez względuna konsekwencje.Większość ludzi będzie szukała go w terenie albonaprawiała uszkodzone samochody i bramy.Gdyby Jamesowi udałosię wrócić i zniszczyć laboratorium z całą jego zawartością, to resztanie miałaby już znaczenia.Biegł teraz pod górę, w stronę jeziora Silverfin, i była to znacznietrudniejsza trasa niż przed chwilą z górki, ale przepełniała go zaciętadeterminacja.Nie był człowiekiem.Był maszyną.Nie zatrzyma się.Zrobi to.Nikt go nie powstrzyma.Wiatr zmienił kierunek i usłyszał za sobą krzyki.Lepiej o tym nie myśleć, trzeba po prostu biec.Deszcz zalewał mu czoło, zacinał w twarz i oślepiał; kolce i ostrekamyki kaleczyły mu stopy.Czuł stały ból w płucach i co chwilakaszlał, ale mimo to zmusił się do biegu.Mijały minuty.Skulił głowę, patrzył, jak ziemia przesuwa się mupod stopami, czuł, jak oddech niczym szorstki materiał ociera mugardło.Miał poczucie, jakby jego głowa odłączyła się od ciała i uno-siła się w powietrzu półtora metra nad ziemią.Stracił czucie w no-gach.Jak przez mgłę docierało do niego, że się poruszają, ale należa-ły do kogoś innego.Okolica stawała się bardziej kamienista i musiałuważać na skały i kolcolisty, co oznaczało bieg zygzakiem i wysiłekdwa razy większy, niż gdyby poruszał się po linii prostej.Zdarzyłomu się nawet trafić na duży występ skalny, który musiał obiec wcałości, ale dalej parł naprzód w szumie bezlitosnego deszczu. Trochę pózniej uświadomił sobie, że od jakiegoś czasu nic niesłyszał, i pozwolił sobie na luksus przeświadczenia, że zdołał zgubićprześladowców.Odwrócił się, żeby się rozejrzeć, i w tym ułamkusekundy potknął się i upadł twarzą w połać mchu.Właśnie wtedy ogarnęło go zmęczenie i przytłoczyło jak lawinawyczerpanie.Plamy latały mu przed oczami.Czarna rękawica pochwyciła go i delikatnie uścisnęła.Tak, delikatnie.Była ciepła i przytulna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •