[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamordowanadziewczynka leży płasko na zakrwawionych deskach podłogi.Nasza pokora, nasze poczuciemałości, nasz szacunek dla głęboko przenikającej tę scenę powagi pozwalają nam odczuć siłyi potęgi, przekraczające nasze pojmowanie, swego rodzaju wielkość, zawsze obecną, aleodczuwalną jedynie w takich chwilach.Wyświadczono nam honor, który jest jednak nie do wytrzymania.Mówiąca pszczołazatacza krąg z powrotem do okna i odlatuje do innego świata.Idąc jej przykładem, ruszamy,mijamy okno, wynurzamy się w słońce i powietrzny przestwór.Smród kału i uryny w Domu Spokojnej Starości Maxtona; ulotne, lepkie poczucieześlizgu, związane z ekscentrycznym domostwem na północ od drogi 35; brzęczenie much iwidok krwi w dawnej jadłodajni Eda.Ech! Błe! Czy we French Landing nie ma ani jednegomiejsca, możemy zapytać, gdzie pod powierzchnią nie kryje się coś niemiłego? Gdzie niekryje się żadne drugie dno, by tak rzec?Odpowiedz jest krótka: nie.French Landing powinno być oznakowane wielkimi tablicamiprzy każdym wjezdzie: UWAGA! ZEZLIZG W TRAKCIE! WJAZD NA WAASNERYZYKO!Działa tu magia Rybaka.Sprawiła, że słowo miłe stało się przynajmniej czasowonieaktualne.Możemy jednak udać się w miejsce przynajmniej milsze; jeśli tylko możemy,zapewne powinniśmy tak zrobić, jako że potrzebujemy wytchnienia.Być może nie uda sięnam umknąć przed ześlizgiem, ale możemy przynajmniej odwiedzić miejsce, gdzie nikt niesra do łóżka ani nie wykrwawia się na podłogę (przynajmniej na razie).Pszczoła leci więc w swoją stronę, a my w swoją; kierujemy się na południowy zachód,nad kolejnymi połaciami lasu, wydychającego słodkie wonie życia i tlenu nie ma drugiegotakiego powietrza, przynajmniej w tym świecie.Wreszcie znów znajdujemy się pośród dziełczłowieka.Ta część miasta nazywa się Libertyville; miano to nadała jej rada miejska French Landingw 1976 roku.Nie uwierzycie, ale brzuchaty Ed Gilbertson, Król Hot Dogów we własnejosobie, wchodził w skład ojców miasta, którzy zebrali się z okazji dwustulecia kraju.Dziwneto były dni, mamuśku, naprawdę dziwne.Nie tak jednak dziwne jak obecne; we FrenchLanding nastała Era Rybaka, śliskie dni ześlizgu.Ulice w Libertyville mają nazwy, które dorośli uznają za barwne, natomiast dzieci zanieznośne.Wiadomo, że niektóre z nich nazywają tę część miasta Pedałkowem.Zniżmy sięwreszcie w błogim porannym powietrzu (już robi się cieplej; na pewno szykuje się dzieńodpowiedni na Truskawkowy Festyn).W ciszy krążymy nad ulicą Camelot, mijamyskrzyżowanie z ulicą Avalon, zagłębiamy się w nią i docieramy do Maid Marian Way.ZaMaid Marian docieramy do chyba to nie żadna niespodzianka? Robin Hood Lane.Pod numerem 16 stoi tutaj śliczny, wychuchany domek w stylu Cape Cod, idealnieodpowiedni dla Młodej, Pnącej Się Po Szczytach Kariery Rodzinki.Kuchenne okno okazujesię otwarte.Czuć zapach kawy i tostów, cudowną połączoną woń, która stawia tamęześlizgowi (gdybyśmy tylko nie wiedzieli o jego istnieniu; gdybyśmy nie widzieli psatrudniącego się wyżeraniem stopy z tenisówki, tak jak dziecko wyjada kawałek mięsa prosto zbułki.), i zanurzamy się ku jej zródłu do środka.Miło jest być niewidzialnym, prawda?Obserwować w boskim milczeniu.Gdyby tylko to, co ujrzały nasze podobne boskim oczy,trochę mniej wytrącało z równowagi, do cholery! No, to tak przy okazji.Znalezliśmy się wśrodku, na dobre czy na złe, i lepiej zabierzmy się do rzeczy.Szkoda słońca, jak mówią w tejczęści świata.W kuchni domu pod numerem 16 siedzi Fred Marshall, którego zdjęcie zdobi obecniesztalugę z nagłówkiem Sprzedawca Miesiąca w salonie wystawowym French County FarmEquipment.Fred był również honorowany tytułem Pracownika Roku przez trzy lata zostatnich czterech (dwa lata temu Ted Goltz przyznał nagrodę Otto Eismanowi, tylko po to,by przerwać monotonię).Gdy Fred jest w pracy, nikt bardziej od niego nie promieniujewdziękiem i osobowością.Nikt nie jest milszy od niego.Chcieliście kogoś miłego? Panie ipanowie, przed wami Fred Marshall!Tyle że w tej chwili jego pewny siebie uśmiech jest nieobecny, a włosy, w pracy zawszestarannie uczesane, nie widziały jeszcze grzebienia.Ma na sobie szorty marki Nike i koszulkęz rozciętymi rękawami zamiast zwykle noszonych przezeń spodni barwy khaki i sportowejkoszuli.Na blacie leży dostarczony do domu egzemplarz La Riviere Herald , otwarty nadrugiej stronie.Udziałem Freda stała się ostatnio porcja kłopotów.Właściwie to raczej jego żona, Judy,ma problemy, ale co jej, to i jego, jak powiedział pastor, łącząc ich świętym węzłemmałżeńskim.To, co czyta Fred, wcale nie poprawia mu humoru.Absolutnie.Jest touzupełnienie głównego artykułu z pierwszej strony, a jego autorem jest oczywiście babrającysię w brudach ulubieniec wszystkich Wendell RYBAK WCI%7ł GRASUJE NAWOLNOZCI Green.Uzupełnienie stanowi zasadniczo podsumowanie faktów dotyczących dwóch pierwszychmorderstw (Ponure i jeszcze bardziej ponure, jak myśli o nich Fred).Czytając, zgina za sobąna przemian lewą i prawą nogę, rozciągając mięśnie ud, najistotniejsze przy przygotowaniachdo porannego biegu.Cóż może być bardziej przeciwześlizgowego od porannego biegania?Cóż może być milsze? Co mogłoby zepsuć tak uroczy początek pięknego dnia w Wisconsin?No, może to:Marzenia Johnny ego Irkenhama były dość zwyczajne, zdaniem jego pogrążonego wrozpaczy ojca.(Pogrążony w rozpaczy ojciec, myśli Fred, rozciągając mięśnie i wyobrażającsobie śpiącego na górze syna.Boże Drogi, nie dopuść, bym kiedykolwiek został pogrążonym wrozpaczy ojcem.Oczywiście nie wie, jak szybko będzie musiał wejść w tę rolę). Johnnychciał zostać astronautą mówi George Irkenham, a jego wyczerpaną twarz na krótkorozświetla uśmiech. To znaczy, kiedy nie gasił ognia dla straży pożarnej we French Landingczy nie zwalczał zbrodni w szeregach Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości.Te niewinne marzenia skończyły się koszmarem, którego nie potrafimy sobie wyobrazić.(Ale jestem pewny, że przynajmniej spróbujesz, myśli Fred, zaczynając wyginać w górę palcestóp).Na początku tego tygodnia Spencer Hovdahl z Centralii znalazł jego rozczłonkowaneciało.Hovdahl, zajmujący się pożyczkami w Pierwszym Stanowym Banku Rolniczym,dokonywał inspekcji z myślą o wszczęciu konfiskaty opuszczonego gospodarstwa we FrenchLanding, stanowiącego własność zamieszkałego w sąsiednim okręgu Johna Ellisona. Przedewszystkim nie chciałem tam jechać powiedział Hovdahl niżej podpisanemu reporterowi.Jeżeli czegoś nienawidzę, to właśnie spraw o zajęcie własności.(Ponieważ Fred dobrze znaSpence a Hovdahla, bardzo powątpiewa, czy rzeczywiście użył on określenia sprawy ).Jeszcze bardziej przeszła mi na to ochota, gdy zajrzałem do kurnika.Jest zdewastowany ipraktycznie się wali.Nie wszedłbym do środka, gdyby nie brzęczenie pszczół.Pomyślałem, żemają tam rój.Interesuję się pszczołami, dlatego mnie to zaciekawiło.Boże, na co mi była takaciekawość? Mam nadzieję, że już nigdy w życiu nie będę ciekawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Zamordowanadziewczynka leży płasko na zakrwawionych deskach podłogi.Nasza pokora, nasze poczuciemałości, nasz szacunek dla głęboko przenikającej tę scenę powagi pozwalają nam odczuć siłyi potęgi, przekraczające nasze pojmowanie, swego rodzaju wielkość, zawsze obecną, aleodczuwalną jedynie w takich chwilach.Wyświadczono nam honor, który jest jednak nie do wytrzymania.Mówiąca pszczołazatacza krąg z powrotem do okna i odlatuje do innego świata.Idąc jej przykładem, ruszamy,mijamy okno, wynurzamy się w słońce i powietrzny przestwór.Smród kału i uryny w Domu Spokojnej Starości Maxtona; ulotne, lepkie poczucieześlizgu, związane z ekscentrycznym domostwem na północ od drogi 35; brzęczenie much iwidok krwi w dawnej jadłodajni Eda.Ech! Błe! Czy we French Landing nie ma ani jednegomiejsca, możemy zapytać, gdzie pod powierzchnią nie kryje się coś niemiłego? Gdzie niekryje się żadne drugie dno, by tak rzec?Odpowiedz jest krótka: nie.French Landing powinno być oznakowane wielkimi tablicamiprzy każdym wjezdzie: UWAGA! ZEZLIZG W TRAKCIE! WJAZD NA WAASNERYZYKO!Działa tu magia Rybaka.Sprawiła, że słowo miłe stało się przynajmniej czasowonieaktualne.Możemy jednak udać się w miejsce przynajmniej milsze; jeśli tylko możemy,zapewne powinniśmy tak zrobić, jako że potrzebujemy wytchnienia.Być może nie uda sięnam umknąć przed ześlizgiem, ale możemy przynajmniej odwiedzić miejsce, gdzie nikt niesra do łóżka ani nie wykrwawia się na podłogę (przynajmniej na razie).Pszczoła leci więc w swoją stronę, a my w swoją; kierujemy się na południowy zachód,nad kolejnymi połaciami lasu, wydychającego słodkie wonie życia i tlenu nie ma drugiegotakiego powietrza, przynajmniej w tym świecie.Wreszcie znów znajdujemy się pośród dziełczłowieka.Ta część miasta nazywa się Libertyville; miano to nadała jej rada miejska French Landingw 1976 roku.Nie uwierzycie, ale brzuchaty Ed Gilbertson, Król Hot Dogów we własnejosobie, wchodził w skład ojców miasta, którzy zebrali się z okazji dwustulecia kraju.Dziwneto były dni, mamuśku, naprawdę dziwne.Nie tak jednak dziwne jak obecne; we FrenchLanding nastała Era Rybaka, śliskie dni ześlizgu.Ulice w Libertyville mają nazwy, które dorośli uznają za barwne, natomiast dzieci zanieznośne.Wiadomo, że niektóre z nich nazywają tę część miasta Pedałkowem.Zniżmy sięwreszcie w błogim porannym powietrzu (już robi się cieplej; na pewno szykuje się dzieńodpowiedni na Truskawkowy Festyn).W ciszy krążymy nad ulicą Camelot, mijamyskrzyżowanie z ulicą Avalon, zagłębiamy się w nią i docieramy do Maid Marian Way.ZaMaid Marian docieramy do chyba to nie żadna niespodzianka? Robin Hood Lane.Pod numerem 16 stoi tutaj śliczny, wychuchany domek w stylu Cape Cod, idealnieodpowiedni dla Młodej, Pnącej Się Po Szczytach Kariery Rodzinki.Kuchenne okno okazujesię otwarte.Czuć zapach kawy i tostów, cudowną połączoną woń, która stawia tamęześlizgowi (gdybyśmy tylko nie wiedzieli o jego istnieniu; gdybyśmy nie widzieli psatrudniącego się wyżeraniem stopy z tenisówki, tak jak dziecko wyjada kawałek mięsa prosto zbułki.), i zanurzamy się ku jej zródłu do środka.Miło jest być niewidzialnym, prawda?Obserwować w boskim milczeniu.Gdyby tylko to, co ujrzały nasze podobne boskim oczy,trochę mniej wytrącało z równowagi, do cholery! No, to tak przy okazji.Znalezliśmy się wśrodku, na dobre czy na złe, i lepiej zabierzmy się do rzeczy.Szkoda słońca, jak mówią w tejczęści świata.W kuchni domu pod numerem 16 siedzi Fred Marshall, którego zdjęcie zdobi obecniesztalugę z nagłówkiem Sprzedawca Miesiąca w salonie wystawowym French County FarmEquipment.Fred był również honorowany tytułem Pracownika Roku przez trzy lata zostatnich czterech (dwa lata temu Ted Goltz przyznał nagrodę Otto Eismanowi, tylko po to,by przerwać monotonię).Gdy Fred jest w pracy, nikt bardziej od niego nie promieniujewdziękiem i osobowością.Nikt nie jest milszy od niego.Chcieliście kogoś miłego? Panie ipanowie, przed wami Fred Marshall!Tyle że w tej chwili jego pewny siebie uśmiech jest nieobecny, a włosy, w pracy zawszestarannie uczesane, nie widziały jeszcze grzebienia.Ma na sobie szorty marki Nike i koszulkęz rozciętymi rękawami zamiast zwykle noszonych przezeń spodni barwy khaki i sportowejkoszuli.Na blacie leży dostarczony do domu egzemplarz La Riviere Herald , otwarty nadrugiej stronie.Udziałem Freda stała się ostatnio porcja kłopotów.Właściwie to raczej jego żona, Judy,ma problemy, ale co jej, to i jego, jak powiedział pastor, łącząc ich świętym węzłemmałżeńskim.To, co czyta Fred, wcale nie poprawia mu humoru.Absolutnie.Jest touzupełnienie głównego artykułu z pierwszej strony, a jego autorem jest oczywiście babrającysię w brudach ulubieniec wszystkich Wendell RYBAK WCI%7ł GRASUJE NAWOLNOZCI Green.Uzupełnienie stanowi zasadniczo podsumowanie faktów dotyczących dwóch pierwszychmorderstw (Ponure i jeszcze bardziej ponure, jak myśli o nich Fred).Czytając, zgina za sobąna przemian lewą i prawą nogę, rozciągając mięśnie ud, najistotniejsze przy przygotowaniachdo porannego biegu.Cóż może być bardziej przeciwześlizgowego od porannego biegania?Cóż może być milsze? Co mogłoby zepsuć tak uroczy początek pięknego dnia w Wisconsin?No, może to:Marzenia Johnny ego Irkenhama były dość zwyczajne, zdaniem jego pogrążonego wrozpaczy ojca.(Pogrążony w rozpaczy ojciec, myśli Fred, rozciągając mięśnie i wyobrażającsobie śpiącego na górze syna.Boże Drogi, nie dopuść, bym kiedykolwiek został pogrążonym wrozpaczy ojcem.Oczywiście nie wie, jak szybko będzie musiał wejść w tę rolę). Johnnychciał zostać astronautą mówi George Irkenham, a jego wyczerpaną twarz na krótkorozświetla uśmiech. To znaczy, kiedy nie gasił ognia dla straży pożarnej we French Landingczy nie zwalczał zbrodni w szeregach Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości.Te niewinne marzenia skończyły się koszmarem, którego nie potrafimy sobie wyobrazić.(Ale jestem pewny, że przynajmniej spróbujesz, myśli Fred, zaczynając wyginać w górę palcestóp).Na początku tego tygodnia Spencer Hovdahl z Centralii znalazł jego rozczłonkowaneciało.Hovdahl, zajmujący się pożyczkami w Pierwszym Stanowym Banku Rolniczym,dokonywał inspekcji z myślą o wszczęciu konfiskaty opuszczonego gospodarstwa we FrenchLanding, stanowiącego własność zamieszkałego w sąsiednim okręgu Johna Ellisona. Przedewszystkim nie chciałem tam jechać powiedział Hovdahl niżej podpisanemu reporterowi.Jeżeli czegoś nienawidzę, to właśnie spraw o zajęcie własności.(Ponieważ Fred dobrze znaSpence a Hovdahla, bardzo powątpiewa, czy rzeczywiście użył on określenia sprawy ).Jeszcze bardziej przeszła mi na to ochota, gdy zajrzałem do kurnika.Jest zdewastowany ipraktycznie się wali.Nie wszedłbym do środka, gdyby nie brzęczenie pszczół.Pomyślałem, żemają tam rój.Interesuję się pszczołami, dlatego mnie to zaciekawiło.Boże, na co mi była takaciekawość? Mam nadzieję, że już nigdy w życiu nie będę ciekawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]