[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie opuścili posterunek policji, gdzie spisał wszystko, co zaszłopoprzedniego dnia w mieszkaniu Candace.Nie dbał o konsekwencje.Irytowały go, ale były niczym w porównaniu ze spustoszeniem, jakiezastał w studiu.I w porównaniu z tym, jak potoczyły się sprawy między nim aCandace.Policję zainteresował fakt, że jego firma została zdemolowana w nocbójki.Jameson najwyrazniej nie był wcale taki sprytny.Należało tylkoznalezć kogoś, kto widział go na miejscu przestępstwa albo jakiś dowód,że tam był.- Trzymasz się? - zapytał Evan.- Nie.Zatrzymaj się przed sklepem.Potrzebuję papierosów.Zapalępięć naraz i wciągnę je wszystkie.- Rzuciłeś czy co?Brian zamilkł, już miał powiedzieć bratu, że dziś jeszcze nie zdążyłzapalić.Był przekonany, że nie przetrwa tego dnia bez nikotyny.Prawdajednak sama wypłynęła mu z ust.Ostatnio często mu się to przydarzało.- Tak.- W takim razie się nie zatrzymuję.Trzymaj się, stary.-Evan sięroześmiał.- Nic dziwnego, że znokautowałeś Jame-sona.Pewniepaznokcie obgryzłeś do krwi.- To nie ma nic wspólnego z tym, że uderzyłem tego dupka.- Dobra.Opowiedz mi wszystko.Brian zerknął na brata z ukosa.- Jesteś teraz moim bratem czy oskarżycielem?- Zawsze jestem twoim bratem, ty w gorącej wodzie kąpany gnojku.Musisz się jednak nauczyć właściwie oceniać sytuację.- Czyżby? W takim razie powiedz mi, bracie, co byś zrobił, gdybyśwrócił z Kelsey z Hawajów, a na progu przywitałby was jej brat i nazwałją przy tobie dziwką?Evan gwizdnął cicho.- Do diaska.Jej były mąż nazwał ją dziwką tego dnia, gdy przyłapałago z Courtney.Nie.Powiedział wtedy, żeby przestała zachowywać sięjak dziwka.Rzuciłem się na niego, ale odskoczył i dziewczyny nasrozdzieliły.Kelsey wrzeszczała na mnie, że mam go zostawić w spokoju,bo nie jest tego wart.Pomyślałem, że na pewno byłoby warto poczuć napięści szczękę tego łajdaka.- Wspaniałe uczucie.Wtedy, nie teraz.- Brian zgiął palce, krzywiącsię z bólu.Jego poobcierane kłykcie wciąż były obolałe.- Miałeś o wielewięcej do stracenia niż ja.- Wydaje mi się, że ty też masz wiele do stracenia -oświadczył Evan.-Nie nawal, zachowując się jak wariat.Jeśli chcesz zjednać sobie jejrodzinę, nokautowanie jej brata to nie najlepszy sposób.- Do diabła z jej bratem.I z jej rodziną.- Okej, spróbuję inaczej.Nie sądzę, by to był dobry pomysł złamaćsobie rękę na takim śmieciu jak Jameson Andrews.- Z moją ręką wszystko w porządku.- Rzucą przeciwko tobie wszystkie siły.Tym razem chyba nie zdołamci pomóc.- Nie prosiłem cię o to, nie rób mi żadnych przysług.Poniosękonsekwencje i nie będę się wahał, bo to dla niej.- Brat przez chwilętrawił te słowa, wpatrując się w drogę.Brian obserwował go, myśląc otysiącu rzeczy, których nie zrobił, nie powiedział.- Nie przeraża cię bycieojcem?Evan wybuchnął śmiechem.- Jesteś dzisiaj bardzo rozmowny, chłopie.- Więc?- Zazwyczaj czuję w związku z tym milion różnych rzeczy.Przedewszystkim jestem wariacko szczęśliwy, ale też przerażony.Chwilę.Dodiabła, Brian.Powiedz mi, że Can-dace nie jest w ciąży.Wzruszył ramionami.- Wszystko jest możliwe.- Kochasz tę dziewczynę? - Nie było to zwykłe pytanie.Niosło ze sobązapowiedz, że jeśli Brian udzieli złej odpowiedzi, Evan zatrzyma się napoboczu i wyrzuci go z samochodu.- Szaleję za nią, do diabła.- Tego się domyśliłem.Tyle że ja pytam, czy ją kochasz.Czy zdołaszwypowiedzieć te słowa.Pytam, czy żywisz do niej prawdziwą, trwałą,bezwarunkową miłość, która pozwoli ci podtrzymywać jej włosy, gdybędzie się pochylać nad kiblem, szarpana porannymi mdłościami.- Jasne, że zdołam wypowiedzieć te słowa, do diabła! Kocham ją.Powiedziałem jej, że ją kocham.Będę jej trzymać wszystko, co tylkozechce.- Cóż, wcześniej wcale z nią nie rozmawiałeś, jakbyś ją kochał.Miałem ochotę cię tam przy wszystkich wykastrować.- Nie zostałeś dostatecznie długo, by zobaczyć, jak się płaszczę.Doceniam twoją wstrzemięzliwość.I tak czuję się wykastrowany.- Potarłmocno twarz dłońmi.- Ale ją kocham.- To słodka dziewczyna.Nie nawal, Brian.I oby nie zaszła w ciążę.Dobrze? Nie jesteś jeszcze gotowy na ten stopień zobowiązania iodpowie.- Nie chrzań, stary, przecież się o to nie staram.Ty też się nie starałeś,o ile pamiętam.Evan się uśmiechnął.- Kelsey twierdzi, że tak bardzo się kochamy, iż nie możemy siępowstrzymać i wiążemy się nawet na poziomie molekularnym.- Nie będziecie chyba jedną z tych par, które mają dziewiętnaściorodzieci, co?- Nie.Zdecydowanie chcemy jeszcze jedno, może dwoje, ale nie odrazu.Przy Aleksie jest mnóstwo roboty.- Wiesz, gdy siedziałem na posterunku, przyszło mi coś do głowy.- Oho.- Na tym etapie, gdyby nie Candace, nie miałbym żadnych oporówprzed przeprowadzką z tobą i Kelsey.Mógłbym zacząć od nowa gdzieindziej.Tak, teraz wydaje mi się to świetnym pomysłem.Miałeś rację.Mam jednak Candace i.- Urwał, sfrustrowany swoją niemocą wyrażeniasłowami własnych uczuć.Nieważne, co by mu powiedziała, co byzrobiła, i tak by jej nie zostawił.Przynajmniej w tym wypadku zamierzałdotrzymać słowa.- Nie martw się, wyremontujesz studio i znów je otworzysz.Zamkniesz najwyżej na dwa tygodnie i przywrócisz wszystko doodpowiedniego stanu, dasz sobie radę.Gdy składałeś zeznania,zadzwoniłem do szklarza i kazałem wstawić szyby od frontu.Zrobią tonajszybciej, jak się da, będziesz więc przynajmniej zabezpieczony przedkradzieżami.- Dzięki, stary.Za wszystko.I przepraszam cię za.Do diabła, poprostu przepraszam.Evan zerknął na niego, poklepał go po ramieniu.- Nie ma o czym mówić.Brian wziął głęboki oddech, próbując uspokoić burzę emocji.- Czy tata wie?- Tak, do niego też dzwoniłem.Pomoże, jak tylko będzie mógł.Wszyscy pomożemy.- Już tak wiele mi daliście.I znów zaczynam od nowa.- Przestań dramatyzować.Ubezpieczenie pokryje szkody.- To wspaniale i w ogóle, ale nadal czuję się tak, jakbym musiałzbudować studio od podstaw.Chcę, żeby ten gnojek za to zapłacił, bo gostać.To sprawa osobista, zamierzam mu to wydrzeć choćby z tyłka.- Cóż, nie możemy siedzieć i czekać, aż to się wydarzy.Wiem, żejesteś wkurzony, ale nie daj się sprowokować.-Gdy Brian nieodpowiedział, Evan postanowił kontynuować: -Wszyscy jesteśmy zciebie dumni, nieważne, czy to dostrzegasz, czy nie.I jesteśmy oburzenitym, co się stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Właśnie opuścili posterunek policji, gdzie spisał wszystko, co zaszłopoprzedniego dnia w mieszkaniu Candace.Nie dbał o konsekwencje.Irytowały go, ale były niczym w porównaniu ze spustoszeniem, jakiezastał w studiu.I w porównaniu z tym, jak potoczyły się sprawy między nim aCandace.Policję zainteresował fakt, że jego firma została zdemolowana w nocbójki.Jameson najwyrazniej nie był wcale taki sprytny.Należało tylkoznalezć kogoś, kto widział go na miejscu przestępstwa albo jakiś dowód,że tam był.- Trzymasz się? - zapytał Evan.- Nie.Zatrzymaj się przed sklepem.Potrzebuję papierosów.Zapalępięć naraz i wciągnę je wszystkie.- Rzuciłeś czy co?Brian zamilkł, już miał powiedzieć bratu, że dziś jeszcze nie zdążyłzapalić.Był przekonany, że nie przetrwa tego dnia bez nikotyny.Prawdajednak sama wypłynęła mu z ust.Ostatnio często mu się to przydarzało.- Tak.- W takim razie się nie zatrzymuję.Trzymaj się, stary.-Evan sięroześmiał.- Nic dziwnego, że znokautowałeś Jame-sona.Pewniepaznokcie obgryzłeś do krwi.- To nie ma nic wspólnego z tym, że uderzyłem tego dupka.- Dobra.Opowiedz mi wszystko.Brian zerknął na brata z ukosa.- Jesteś teraz moim bratem czy oskarżycielem?- Zawsze jestem twoim bratem, ty w gorącej wodzie kąpany gnojku.Musisz się jednak nauczyć właściwie oceniać sytuację.- Czyżby? W takim razie powiedz mi, bracie, co byś zrobił, gdybyśwrócił z Kelsey z Hawajów, a na progu przywitałby was jej brat i nazwałją przy tobie dziwką?Evan gwizdnął cicho.- Do diaska.Jej były mąż nazwał ją dziwką tego dnia, gdy przyłapałago z Courtney.Nie.Powiedział wtedy, żeby przestała zachowywać sięjak dziwka.Rzuciłem się na niego, ale odskoczył i dziewczyny nasrozdzieliły.Kelsey wrzeszczała na mnie, że mam go zostawić w spokoju,bo nie jest tego wart.Pomyślałem, że na pewno byłoby warto poczuć napięści szczękę tego łajdaka.- Wspaniałe uczucie.Wtedy, nie teraz.- Brian zgiął palce, krzywiącsię z bólu.Jego poobcierane kłykcie wciąż były obolałe.- Miałeś o wielewięcej do stracenia niż ja.- Wydaje mi się, że ty też masz wiele do stracenia -oświadczył Evan.-Nie nawal, zachowując się jak wariat.Jeśli chcesz zjednać sobie jejrodzinę, nokautowanie jej brata to nie najlepszy sposób.- Do diabła z jej bratem.I z jej rodziną.- Okej, spróbuję inaczej.Nie sądzę, by to był dobry pomysł złamaćsobie rękę na takim śmieciu jak Jameson Andrews.- Z moją ręką wszystko w porządku.- Rzucą przeciwko tobie wszystkie siły.Tym razem chyba nie zdołamci pomóc.- Nie prosiłem cię o to, nie rób mi żadnych przysług.Poniosękonsekwencje i nie będę się wahał, bo to dla niej.- Brat przez chwilętrawił te słowa, wpatrując się w drogę.Brian obserwował go, myśląc otysiącu rzeczy, których nie zrobił, nie powiedział.- Nie przeraża cię bycieojcem?Evan wybuchnął śmiechem.- Jesteś dzisiaj bardzo rozmowny, chłopie.- Więc?- Zazwyczaj czuję w związku z tym milion różnych rzeczy.Przedewszystkim jestem wariacko szczęśliwy, ale też przerażony.Chwilę.Dodiabła, Brian.Powiedz mi, że Can-dace nie jest w ciąży.Wzruszył ramionami.- Wszystko jest możliwe.- Kochasz tę dziewczynę? - Nie było to zwykłe pytanie.Niosło ze sobązapowiedz, że jeśli Brian udzieli złej odpowiedzi, Evan zatrzyma się napoboczu i wyrzuci go z samochodu.- Szaleję za nią, do diabła.- Tego się domyśliłem.Tyle że ja pytam, czy ją kochasz.Czy zdołaszwypowiedzieć te słowa.Pytam, czy żywisz do niej prawdziwą, trwałą,bezwarunkową miłość, która pozwoli ci podtrzymywać jej włosy, gdybędzie się pochylać nad kiblem, szarpana porannymi mdłościami.- Jasne, że zdołam wypowiedzieć te słowa, do diabła! Kocham ją.Powiedziałem jej, że ją kocham.Będę jej trzymać wszystko, co tylkozechce.- Cóż, wcześniej wcale z nią nie rozmawiałeś, jakbyś ją kochał.Miałem ochotę cię tam przy wszystkich wykastrować.- Nie zostałeś dostatecznie długo, by zobaczyć, jak się płaszczę.Doceniam twoją wstrzemięzliwość.I tak czuję się wykastrowany.- Potarłmocno twarz dłońmi.- Ale ją kocham.- To słodka dziewczyna.Nie nawal, Brian.I oby nie zaszła w ciążę.Dobrze? Nie jesteś jeszcze gotowy na ten stopień zobowiązania iodpowie.- Nie chrzań, stary, przecież się o to nie staram.Ty też się nie starałeś,o ile pamiętam.Evan się uśmiechnął.- Kelsey twierdzi, że tak bardzo się kochamy, iż nie możemy siępowstrzymać i wiążemy się nawet na poziomie molekularnym.- Nie będziecie chyba jedną z tych par, które mają dziewiętnaściorodzieci, co?- Nie.Zdecydowanie chcemy jeszcze jedno, może dwoje, ale nie odrazu.Przy Aleksie jest mnóstwo roboty.- Wiesz, gdy siedziałem na posterunku, przyszło mi coś do głowy.- Oho.- Na tym etapie, gdyby nie Candace, nie miałbym żadnych oporówprzed przeprowadzką z tobą i Kelsey.Mógłbym zacząć od nowa gdzieindziej.Tak, teraz wydaje mi się to świetnym pomysłem.Miałeś rację.Mam jednak Candace i.- Urwał, sfrustrowany swoją niemocą wyrażeniasłowami własnych uczuć.Nieważne, co by mu powiedziała, co byzrobiła, i tak by jej nie zostawił.Przynajmniej w tym wypadku zamierzałdotrzymać słowa.- Nie martw się, wyremontujesz studio i znów je otworzysz.Zamkniesz najwyżej na dwa tygodnie i przywrócisz wszystko doodpowiedniego stanu, dasz sobie radę.Gdy składałeś zeznania,zadzwoniłem do szklarza i kazałem wstawić szyby od frontu.Zrobią tonajszybciej, jak się da, będziesz więc przynajmniej zabezpieczony przedkradzieżami.- Dzięki, stary.Za wszystko.I przepraszam cię za.Do diabła, poprostu przepraszam.Evan zerknął na niego, poklepał go po ramieniu.- Nie ma o czym mówić.Brian wziął głęboki oddech, próbując uspokoić burzę emocji.- Czy tata wie?- Tak, do niego też dzwoniłem.Pomoże, jak tylko będzie mógł.Wszyscy pomożemy.- Już tak wiele mi daliście.I znów zaczynam od nowa.- Przestań dramatyzować.Ubezpieczenie pokryje szkody.- To wspaniale i w ogóle, ale nadal czuję się tak, jakbym musiałzbudować studio od podstaw.Chcę, żeby ten gnojek za to zapłacił, bo gostać.To sprawa osobista, zamierzam mu to wydrzeć choćby z tyłka.- Cóż, nie możemy siedzieć i czekać, aż to się wydarzy.Wiem, żejesteś wkurzony, ale nie daj się sprowokować.-Gdy Brian nieodpowiedział, Evan postanowił kontynuować: -Wszyscy jesteśmy zciebie dumni, nieważne, czy to dostrzegasz, czy nie.I jesteśmy oburzenitym, co się stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]