[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wiesz, \eMarię de Silvę znano z tego, \e u\ywała wody toaletowej o takim zapachu.To było takieniezwykłe.Poniewa\ zaraz potem, mógłbym przysiąc, \e przez moment.- Wyraz jego oczustał się nieobecny.- Có\, przez moment, mógłbym przysiąc, \e ją widziałem.Kątem oka.Ma-rię de Silvę Diego.Popatrzył gdzieś w bok, a kiedy ponownie zwrócił na mnie oczy, jego spojrzenie byłoprzenikliwe jak promień lasera.- Potem poczułem - ciągnął ju\ spokojniej - ostry ból wzdłu\ ramienia.Wiedziałem,oczywiście, co to takiego.Moja rodzina cierpi dziedzicznie na chorobę serca.Umarł na niąmój dziadek, wkrótce po ukazaniu się jego ksią\ki.Ja jednak w przeciwieństwie do niegostosowałem dietę i ćwiczenia fizyczne.To musiał być skutek szoku, no wiesz, wydawało misię, \e widzę coś, czego nie było, czego być nie mogło.Głos mu zamarł, po chwili podjął na nowo:- Có\, sięgnąłem po telefon, \eby wybrać 911, ale.có\, telefon jakby.zeskoczył zbiurka.Patrzyłam na niego w milczeniu.Przyznaję, teraz było mi go \al.Padł ofiarąmorderstwa, tak samo jak Jesse.Zginął w dodatku z tej samej ręki.- Nie mogłem go dosięgnąć - mówił Clive ze smutkiem.- I to jest.to ostatnia rzecz,jaką pamiętam.Oblizałam wargi.- Clive, o czym mówiłeś do dyktafonu? Na chwilę przedtem, jak ją zobaczyłeś.- O czym mówiłem? Och, oczywiście.Mówiłem, \e jakkolwiek wymaga to dalszychbadań, sądzę, \e to, co mi powiedziałaś i w co zawsze wierzył mój dziadek, mo\e być bliskieprawdy.Pokręciłam głową.Niewiarygodne.- Zabiła cię - mruknęłam.- Och.- Clive nie mrugał ju\, ani te\ nie bawił się muchą.Siedział, podobny dostracha na wróble, z którego wyciągnięto drąg.- Tak, sądzę, \e mo\na tak powiedzieć.Aletylko w przenośnym sensie.Có\, to był w końcu szok.Ale to nie znaczy, \e ona.- Zabiła cię, \ebyś nikomu nie powtórzył tego, co ci powiedziałam.- Mimo bólugłowy czułam, \e znowu ogarnia mnie wściekłość.- Prawdopodobnie zabiła równie\ twojegodziadka, dokładnie w ten sam sposób.Clive zamrugał pytająco.- Mojego.mojego dziadka? Tak myślisz? Có\, muszę stwierdzić.to znaczy, jegośmierć nastąpiła nagle i nic nie wskazywało na.- Wyraz jego twarzy się zmienił.- Och, och,rozumiem.Uwa\asz, \e mój dziadek został zabity przez ducha Marii de Silvy Diego, \eby niemógł ju\ więcej pisać o swojej teorii dotyczącej zniknięcia jej kuzyna?- Mo\na tak powiedzieć.Nie chciała, \eby rozpowiadał prawdę o tym, co stało się zJesse'em.- Jesse? - powtórzył Clive.- Kto to jest Jesse? Pukanie do drzwi przestraszyło nasoboje.- Suze? - zawołał ojczym.- Mogę wejść?Clive, migocąc gwałtownie, zdematerializował się.Drzwi się otworzyły, na progustanął Andy i wyglądało na to, \e czuje się niezręcznie.Nigdy nie wchodzi do mojego pokoju.Chyba \eby coś naprawić.- Hm, Suze? Eee, tak, masz gościa.Ojciec Dominik właśnie.Nie dokończył, bo ojciec Dominik pojawił się za jego plecami.Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej.Nie ma innegowyjaśnienia jak to, \e, có\, w ciągu sześciu miesięcy naszej znajomości serdecznie polubiłamtego starego poczciwca.Na jego widok zeskoczyłam z ławy pod oknem i, nie zastanawiając się, rzuciłam musię na szyję.Ojciec Dominik wydawał się mocno zaskoczony tym wylewem uczuć, jako \ezazwyczaj wykazuję większą rezerwę.- Och, ojcze D - powiedziałam w jego koszulę.- Tak się cieszę, \e ojca widzę.Naprawdę się cieszyłam.Nareszcie do mojego świata, który w ciągu ostatnichdwudziestu czterech godzin pogrą\ył się w kompletnym chaosie, wracała normalność.OjciecDominik wrócił do domu.Ojciec Dominik zajmie się wszystkim.Zawsze tak było.Obejmującgo z głową wspartą na jego piersi, wciągając jego księ\y zapach - na który składał się główniepłyn po goleniu i nieco słabsza woń papierosa, którym uraczył się pewnie w samochodzie wdrodze powrotnej - wierzyłam, \e wszystko będzie dobrze.- Och - bąknął ojciec Dominik.Czułam wibrowanie jego głosu oraz ciche odgłosy,które wydawał jego \ołądek, trawiąc śniadanie.- Mój Bo\e.Poklepał mnie niezgrabnie po ramieniu.Z tyłu za plecami ojca Dominika rozległ sięgłos Przyćmionego:- C ojej jest?Andy powiedział mu, \eby był cicho.- Eee, daj spokój - odezwał się Przyćmiony.- Niemo\liwe, \eby ciągłe byłaprzygnębiona z powodu tego głupiego szkieletu.Coś takiego nie powinno niepokoićKrólowej Nocy.Przyćmiony wydał ryk bólu.Zerknęłam przez ramię ojca Dominika i zobaczyłam, jakAndy wlecze swojego średniego syna korytarzem, trzymając go za ucho.- Przestań, tato! - wrzeszczał Przyćmiony.- Au! Tato, przestań!Trzasnęły drzwi.W pokoju Przyćmionego Andy oświecał syna co do zasad dobregozachowania.Odsunęłam się od ojca Dominika.- Ojciec palił.- Tylko jednego - przyznał.Widząc moją minę, wzruszył bezradnie ramionami.- Có\,to była długa droga.Byłem pewny, \e kiedy tu dotrę, znajdę was wszystkich pomordowanychwe własnych łó\kach.Susannah, masz niepokojący zwyczaj pakowania się w tarapaty.- Wiem - westchnęłam i usiadłam na ławie, obejmując rękami kolana.Byłam w dresiei nie zadałam sobie nawet trudu, \eby się umalować czy umyć włosy.Po co?Ojciec Dominik nie wydawał się zwracać uwagi na mój odra\ający wygląd.Mówiłdalej, jakbyśmy byli u niego w gabinecie i omawiali zbiórkę pieniędzy przez samorządszkolny czy coś równie niewinnego:- Przywiozłem wodę święconą.Jest w samochodzie.Powiem twojemu ojczymowi, \eprosiłaś mnie, abym pobłogosławił dom w związku z wczorajszym, eee, odkryciem.Twójniespodziewany zapał religijny mo\e go zdziwić, ale powinnaś tylko zacząć się domagaćodmawiania modlitwy przy kolacji - albo nawet chodzić od czasu do czasu na mszę - \eby goprzekonać o swojej szczerości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.A wiesz, \eMarię de Silvę znano z tego, \e u\ywała wody toaletowej o takim zapachu.To było takieniezwykłe.Poniewa\ zaraz potem, mógłbym przysiąc, \e przez moment.- Wyraz jego oczustał się nieobecny.- Có\, przez moment, mógłbym przysiąc, \e ją widziałem.Kątem oka.Ma-rię de Silvę Diego.Popatrzył gdzieś w bok, a kiedy ponownie zwrócił na mnie oczy, jego spojrzenie byłoprzenikliwe jak promień lasera.- Potem poczułem - ciągnął ju\ spokojniej - ostry ból wzdłu\ ramienia.Wiedziałem,oczywiście, co to takiego.Moja rodzina cierpi dziedzicznie na chorobę serca.Umarł na niąmój dziadek, wkrótce po ukazaniu się jego ksią\ki.Ja jednak w przeciwieństwie do niegostosowałem dietę i ćwiczenia fizyczne.To musiał być skutek szoku, no wiesz, wydawało misię, \e widzę coś, czego nie było, czego być nie mogło.Głos mu zamarł, po chwili podjął na nowo:- Có\, sięgnąłem po telefon, \eby wybrać 911, ale.có\, telefon jakby.zeskoczył zbiurka.Patrzyłam na niego w milczeniu.Przyznaję, teraz było mi go \al.Padł ofiarąmorderstwa, tak samo jak Jesse.Zginął w dodatku z tej samej ręki.- Nie mogłem go dosięgnąć - mówił Clive ze smutkiem.- I to jest.to ostatnia rzecz,jaką pamiętam.Oblizałam wargi.- Clive, o czym mówiłeś do dyktafonu? Na chwilę przedtem, jak ją zobaczyłeś.- O czym mówiłem? Och, oczywiście.Mówiłem, \e jakkolwiek wymaga to dalszychbadań, sądzę, \e to, co mi powiedziałaś i w co zawsze wierzył mój dziadek, mo\e być bliskieprawdy.Pokręciłam głową.Niewiarygodne.- Zabiła cię - mruknęłam.- Och.- Clive nie mrugał ju\, ani te\ nie bawił się muchą.Siedział, podobny dostracha na wróble, z którego wyciągnięto drąg.- Tak, sądzę, \e mo\na tak powiedzieć.Aletylko w przenośnym sensie.Có\, to był w końcu szok.Ale to nie znaczy, \e ona.- Zabiła cię, \ebyś nikomu nie powtórzył tego, co ci powiedziałam.- Mimo bólugłowy czułam, \e znowu ogarnia mnie wściekłość.- Prawdopodobnie zabiła równie\ twojegodziadka, dokładnie w ten sam sposób.Clive zamrugał pytająco.- Mojego.mojego dziadka? Tak myślisz? Có\, muszę stwierdzić.to znaczy, jegośmierć nastąpiła nagle i nic nie wskazywało na.- Wyraz jego twarzy się zmienił.- Och, och,rozumiem.Uwa\asz, \e mój dziadek został zabity przez ducha Marii de Silvy Diego, \eby niemógł ju\ więcej pisać o swojej teorii dotyczącej zniknięcia jej kuzyna?- Mo\na tak powiedzieć.Nie chciała, \eby rozpowiadał prawdę o tym, co stało się zJesse'em.- Jesse? - powtórzył Clive.- Kto to jest Jesse? Pukanie do drzwi przestraszyło nasoboje.- Suze? - zawołał ojczym.- Mogę wejść?Clive, migocąc gwałtownie, zdematerializował się.Drzwi się otworzyły, na progustanął Andy i wyglądało na to, \e czuje się niezręcznie.Nigdy nie wchodzi do mojego pokoju.Chyba \eby coś naprawić.- Hm, Suze? Eee, tak, masz gościa.Ojciec Dominik właśnie.Nie dokończył, bo ojciec Dominik pojawił się za jego plecami.Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej.Nie ma innegowyjaśnienia jak to, \e, có\, w ciągu sześciu miesięcy naszej znajomości serdecznie polubiłamtego starego poczciwca.Na jego widok zeskoczyłam z ławy pod oknem i, nie zastanawiając się, rzuciłam musię na szyję.Ojciec Dominik wydawał się mocno zaskoczony tym wylewem uczuć, jako \ezazwyczaj wykazuję większą rezerwę.- Och, ojcze D - powiedziałam w jego koszulę.- Tak się cieszę, \e ojca widzę.Naprawdę się cieszyłam.Nareszcie do mojego świata, który w ciągu ostatnichdwudziestu czterech godzin pogrą\ył się w kompletnym chaosie, wracała normalność.OjciecDominik wrócił do domu.Ojciec Dominik zajmie się wszystkim.Zawsze tak było.Obejmującgo z głową wspartą na jego piersi, wciągając jego księ\y zapach - na który składał się główniepłyn po goleniu i nieco słabsza woń papierosa, którym uraczył się pewnie w samochodzie wdrodze powrotnej - wierzyłam, \e wszystko będzie dobrze.- Och - bąknął ojciec Dominik.Czułam wibrowanie jego głosu oraz ciche odgłosy,które wydawał jego \ołądek, trawiąc śniadanie.- Mój Bo\e.Poklepał mnie niezgrabnie po ramieniu.Z tyłu za plecami ojca Dominika rozległ sięgłos Przyćmionego:- C ojej jest?Andy powiedział mu, \eby był cicho.- Eee, daj spokój - odezwał się Przyćmiony.- Niemo\liwe, \eby ciągłe byłaprzygnębiona z powodu tego głupiego szkieletu.Coś takiego nie powinno niepokoićKrólowej Nocy.Przyćmiony wydał ryk bólu.Zerknęłam przez ramię ojca Dominika i zobaczyłam, jakAndy wlecze swojego średniego syna korytarzem, trzymając go za ucho.- Przestań, tato! - wrzeszczał Przyćmiony.- Au! Tato, przestań!Trzasnęły drzwi.W pokoju Przyćmionego Andy oświecał syna co do zasad dobregozachowania.Odsunęłam się od ojca Dominika.- Ojciec palił.- Tylko jednego - przyznał.Widząc moją minę, wzruszył bezradnie ramionami.- Có\,to była długa droga.Byłem pewny, \e kiedy tu dotrę, znajdę was wszystkich pomordowanychwe własnych łó\kach.Susannah, masz niepokojący zwyczaj pakowania się w tarapaty.- Wiem - westchnęłam i usiadłam na ławie, obejmując rękami kolana.Byłam w dresiei nie zadałam sobie nawet trudu, \eby się umalować czy umyć włosy.Po co?Ojciec Dominik nie wydawał się zwracać uwagi na mój odra\ający wygląd.Mówiłdalej, jakbyśmy byli u niego w gabinecie i omawiali zbiórkę pieniędzy przez samorządszkolny czy coś równie niewinnego:- Przywiozłem wodę święconą.Jest w samochodzie.Powiem twojemu ojczymowi, \eprosiłaś mnie, abym pobłogosławił dom w związku z wczorajszym, eee, odkryciem.Twójniespodziewany zapał religijny mo\e go zdziwić, ale powinnaś tylko zacząć się domagaćodmawiania modlitwy przy kolacji - albo nawet chodzić od czasu do czasu na mszę - \eby goprzekonać o swojej szczerości [ Pobierz całość w formacie PDF ]