[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgodnie z tym, co napomknął Kris, ta wioska położona była blisko stolicyi Heroldowie odwiedzali ją regularnie.Ci, którzy udawali się do swych obwodów, zazwyczaj zatrzymywali się w gospodach a nie Stanicach Przydrożnych, chyba żenie można już było znaleźć żadnego schronienia.W zamian oberżyści otrzymy-wali za każdego ugoszczonego Herolda ulgę podatkową.Gospoda położona przyuczęszczanym szlaku mogła odzyskać cały zapłacony podatek, jeśli zatrzymałosię tam wielu Heroldów, dlatego byli oni bardzo mile widzianymi i poszukiwany-mi gośćmi.Pod obstrzałem spojrzeń tylu obcych oczu, Talia starała się zachować pozoryopanowania, przybierając oficjalny wyraz twarzy i spychając wątpliwości na samo dno mózgu.Nie byłoby dobrze, gdyby ludzie zobaczyli, że coś ją trapi.78Na progu osobiście powitał ich oberżysta i wskazał drogę do stajni.Stajenni zaopiekowali się chirra, lecz Heroldowie własnoręcznie zatroszczyli się o Towarzyszów.Kris zaśmiał się kilka razy, najwyraźniej po tym, co Tantris do niego„powiedział”, i Talia poczuła lekkie ukłucie zazdrości, że tak łatwo mogą porozumiewać się wykorzystując myślmowę.Kiedy wrócili do gospody, oberżysta zaprowadził ich do kwater: małych leczsumienne wysprzątanych izdebek na drugim piętrze.Izby były położone oboksiebie i każda mogła poszczycić się okienkiem.Wyposażono je w małe stoliczkioraz wąskie prycze i wyglądały zaskakująco przytulnie.Kurtuazyjnie oddano im do wyłącznego użytku łaźnię, tak by nie byli przeznikogo niepokojeni.Jednak gdy przyłączyli się do gości zebranych we wspólnejizbie, posypały się pytania.Pomieszczenie o pociemniałych, drewnianych ścia-nach niemal pękało w szwach od mieszkańców wioski.Lampki na sadło ustawio-ne wzdłuż ścian rzucały ciemne światło, które jednak dobrze rozpraszało mrok,pozwalając wszystkim widzieć i być widzianym.W powietrzu unosił się przyjem-ny zapach chleba, pieczonych mięs i dymu.Umeblowanie składało się wyłączniez prostych, drewnianych stołów i ław, jednak były one gładko wyheblowane i wy-szorowane do czysta.Heroldowie zasiedli za stołem w pobliżu ognia, pozostaligoście rozsiedli się dookoła.Kris wziął na siebie trud odpowiadania na pytania, lecz gdy Talia ujrzała, żeudało mu się zaledwie uszczknąć kęs ciepłego posiłku, który zaczynał już stygnąć, zastąpiła go w tej roli.Tak jak powiedział Kris, do mieszkających tak blisko stolicy ludzi łatwo docierały ogólne wieści, jednak chciwie nastawiali ucha na wszelkie szczegóły, skupiając się zwłaszcza na nowej Następczyni Tronu, o której Talia mogła im rzeczywiście przekazać wiele wiadomości.Jej opowieść zadowoliła ichdo tego stopnia, że w końcu razem z Krisem mogli dokończyć kolację w spokoju.Talia nie zapomniała o Mojej Pani i podczas gdy Kris stroił instrument, po-święciła chwilę, by odpowiedzieć na pytania dzieci, które wydawały się wyczu-wać, że tym razem nie zostaną odsunięte na bok, zlekceważone, czy zbyte bylejaką odpowiedzią.Zadawały ich mnóstwo, a wszystkie dotyczyły Heroldów i te-go, co trzeba zrobić, by stać się jednym z nich.Nad niektórymi pytaniami musiała się zastanowić.— Dlaczego Heroldowie nigdy nie zatrzymują się długo w jednym miejscu?— zapytał jeden z młodszych chłopców.— Mamy własnego kapłana.Dlaczegonie mamy własnego Herolda?— Po pierwsze: jest nas za mało, byśmy mogli osiedlić się w każdej wio-sce, nie wystarczyłoby nas, nawet gdybyśmy opiekowali się kilkoma wioskami— odpowiedziała Talia.— Po drugie: powiedz mi, co się dzieje, gdy wasz kapłanstarzeje się i odchodzi na emeryturę, albo umiera?— Przysyłają innego, oczywiście.— I wtedy jest wam wszystkim obcy.Czy myślisz, że od razu znajduje dla79siebie miejsce i jest przez wszystkich akceptowany?— Nie — uśmiechnęło się pacholę.— Mnóstwo dziadków nie ufa mu przezcałe lata, albo wcale.— Jednak Herold musi od razu zdobyć wasze zaufanie, rozumiesz? Jeśli ufa-cie bardziej osobie niż urzędowi, a tak jest w przypadku kapłanów, każdy nowyHerold w obwodzie spotykałby się z trudnościami.Usłyszawszy to, chłopiec zamyślił się głęboko.— A więc dlatego ciągle jeździcie: by najważniejsza była praca, a nie osoba,która ją wykonuje.Założę się, że gdybyście zatrzymali się w jednym miejscu nadłużej, zbyt przywiązalibyście się do ludzi, by być sprawiedliwymi sędziami.Lekko przestraszona tak bardzo trafną obserwacją, pobiegła myślą do stajni.Ponieważ nie była w transie, Rolan nie mógł przekazać jej nic poza mglistymiuczuciami, jednak miała wrażenie, że już zauważył tego chłopca.Kto wie, możeza rok albo dwa odwiedzi go czworonożny gość?Wiedząc o tym, jej odpowiedzi na pozostałe pytania chłopca były szczególniedokładne.A potem obserwowała go uważnie.Zauważyła, że był swoistym prze-wodnikiem i opiekunem mniejszych dzieci, nakłaniał je do rozmowy z nią, gdywidział, że są zbyt nieśmiałe, by zrobić to z własnej woli.Zauważyła z ulgą, że wcale nie ustępuje innym w psotach, jednak nie posuwał się do niczego, czymmógłby komukolwiek wyrządzić przykrość.Wkrótce Krisowi udało się nastroić harfę.Talia pozwoliła, by przez jakiś czasuwaga wszystkich skupiała się wyłącznie na nim wiedząc, że sprawi mu to przy-jemność.Zarówno goście, jak i mieszkańcy wioski głośno wyrażali swoje po-chwały, i dopiero kiedy Kris zaczął promienieć od tych zaszczytów, dodała swójgłos do dźwięków harfy.Gospodarze oberży obwieścili w końcu, że naprzykrzali się swoim gościomjuż dostatecznie długo i żartobliwie rozkazali im udać się na spoczynek.Taliabyła bardzo zadowolona, gdyż długi dzień w siodle dał jej się we znaki, tęskniła już do poduszki i ciepłego łoża [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Zgodnie z tym, co napomknął Kris, ta wioska położona była blisko stolicyi Heroldowie odwiedzali ją regularnie.Ci, którzy udawali się do swych obwodów, zazwyczaj zatrzymywali się w gospodach a nie Stanicach Przydrożnych, chyba żenie można już było znaleźć żadnego schronienia.W zamian oberżyści otrzymy-wali za każdego ugoszczonego Herolda ulgę podatkową.Gospoda położona przyuczęszczanym szlaku mogła odzyskać cały zapłacony podatek, jeśli zatrzymałosię tam wielu Heroldów, dlatego byli oni bardzo mile widzianymi i poszukiwany-mi gośćmi.Pod obstrzałem spojrzeń tylu obcych oczu, Talia starała się zachować pozoryopanowania, przybierając oficjalny wyraz twarzy i spychając wątpliwości na samo dno mózgu.Nie byłoby dobrze, gdyby ludzie zobaczyli, że coś ją trapi.78Na progu osobiście powitał ich oberżysta i wskazał drogę do stajni.Stajenni zaopiekowali się chirra, lecz Heroldowie własnoręcznie zatroszczyli się o Towarzyszów.Kris zaśmiał się kilka razy, najwyraźniej po tym, co Tantris do niego„powiedział”, i Talia poczuła lekkie ukłucie zazdrości, że tak łatwo mogą porozumiewać się wykorzystując myślmowę.Kiedy wrócili do gospody, oberżysta zaprowadził ich do kwater: małych leczsumienne wysprzątanych izdebek na drugim piętrze.Izby były położone oboksiebie i każda mogła poszczycić się okienkiem.Wyposażono je w małe stoliczkioraz wąskie prycze i wyglądały zaskakująco przytulnie.Kurtuazyjnie oddano im do wyłącznego użytku łaźnię, tak by nie byli przeznikogo niepokojeni.Jednak gdy przyłączyli się do gości zebranych we wspólnejizbie, posypały się pytania.Pomieszczenie o pociemniałych, drewnianych ścia-nach niemal pękało w szwach od mieszkańców wioski.Lampki na sadło ustawio-ne wzdłuż ścian rzucały ciemne światło, które jednak dobrze rozpraszało mrok,pozwalając wszystkim widzieć i być widzianym.W powietrzu unosił się przyjem-ny zapach chleba, pieczonych mięs i dymu.Umeblowanie składało się wyłączniez prostych, drewnianych stołów i ław, jednak były one gładko wyheblowane i wy-szorowane do czysta.Heroldowie zasiedli za stołem w pobliżu ognia, pozostaligoście rozsiedli się dookoła.Kris wziął na siebie trud odpowiadania na pytania, lecz gdy Talia ujrzała, żeudało mu się zaledwie uszczknąć kęs ciepłego posiłku, który zaczynał już stygnąć, zastąpiła go w tej roli.Tak jak powiedział Kris, do mieszkających tak blisko stolicy ludzi łatwo docierały ogólne wieści, jednak chciwie nastawiali ucha na wszelkie szczegóły, skupiając się zwłaszcza na nowej Następczyni Tronu, o której Talia mogła im rzeczywiście przekazać wiele wiadomości.Jej opowieść zadowoliła ichdo tego stopnia, że w końcu razem z Krisem mogli dokończyć kolację w spokoju.Talia nie zapomniała o Mojej Pani i podczas gdy Kris stroił instrument, po-święciła chwilę, by odpowiedzieć na pytania dzieci, które wydawały się wyczu-wać, że tym razem nie zostaną odsunięte na bok, zlekceważone, czy zbyte bylejaką odpowiedzią.Zadawały ich mnóstwo, a wszystkie dotyczyły Heroldów i te-go, co trzeba zrobić, by stać się jednym z nich.Nad niektórymi pytaniami musiała się zastanowić.— Dlaczego Heroldowie nigdy nie zatrzymują się długo w jednym miejscu?— zapytał jeden z młodszych chłopców.— Mamy własnego kapłana.Dlaczegonie mamy własnego Herolda?— Po pierwsze: jest nas za mało, byśmy mogli osiedlić się w każdej wio-sce, nie wystarczyłoby nas, nawet gdybyśmy opiekowali się kilkoma wioskami— odpowiedziała Talia.— Po drugie: powiedz mi, co się dzieje, gdy wasz kapłanstarzeje się i odchodzi na emeryturę, albo umiera?— Przysyłają innego, oczywiście.— I wtedy jest wam wszystkim obcy.Czy myślisz, że od razu znajduje dla79siebie miejsce i jest przez wszystkich akceptowany?— Nie — uśmiechnęło się pacholę.— Mnóstwo dziadków nie ufa mu przezcałe lata, albo wcale.— Jednak Herold musi od razu zdobyć wasze zaufanie, rozumiesz? Jeśli ufa-cie bardziej osobie niż urzędowi, a tak jest w przypadku kapłanów, każdy nowyHerold w obwodzie spotykałby się z trudnościami.Usłyszawszy to, chłopiec zamyślił się głęboko.— A więc dlatego ciągle jeździcie: by najważniejsza była praca, a nie osoba,która ją wykonuje.Założę się, że gdybyście zatrzymali się w jednym miejscu nadłużej, zbyt przywiązalibyście się do ludzi, by być sprawiedliwymi sędziami.Lekko przestraszona tak bardzo trafną obserwacją, pobiegła myślą do stajni.Ponieważ nie była w transie, Rolan nie mógł przekazać jej nic poza mglistymiuczuciami, jednak miała wrażenie, że już zauważył tego chłopca.Kto wie, możeza rok albo dwa odwiedzi go czworonożny gość?Wiedząc o tym, jej odpowiedzi na pozostałe pytania chłopca były szczególniedokładne.A potem obserwowała go uważnie.Zauważyła, że był swoistym prze-wodnikiem i opiekunem mniejszych dzieci, nakłaniał je do rozmowy z nią, gdywidział, że są zbyt nieśmiałe, by zrobić to z własnej woli.Zauważyła z ulgą, że wcale nie ustępuje innym w psotach, jednak nie posuwał się do niczego, czymmógłby komukolwiek wyrządzić przykrość.Wkrótce Krisowi udało się nastroić harfę.Talia pozwoliła, by przez jakiś czasuwaga wszystkich skupiała się wyłącznie na nim wiedząc, że sprawi mu to przy-jemność.Zarówno goście, jak i mieszkańcy wioski głośno wyrażali swoje po-chwały, i dopiero kiedy Kris zaczął promienieć od tych zaszczytów, dodała swójgłos do dźwięków harfy.Gospodarze oberży obwieścili w końcu, że naprzykrzali się swoim gościomjuż dostatecznie długo i żartobliwie rozkazali im udać się na spoczynek.Taliabyła bardzo zadowolona, gdyż długi dzień w siodle dał jej się we znaki, tęskniła już do poduszki i ciepłego łoża [ Pobierz całość w formacie PDF ]