[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ku niezadowoleniu dozorcy,Cesarz wykąpał się razem z Bummerem i Lazarusem, przez co odpływy zapchały się sierściąi brudem, jak to po bohaterach.Teraz spędzali wieczór na tym samym pomoście, na którymspali.Cesarz delektował się cygarem, a żołnierze stali na warcie. Dokąd teraz? Czy, zanim podejmiemy trop, musimy czekać, aż łajdak znowu zabije?Bummer rozważał te pytania, analizując słowa w swoim psim mózgu i szukając słowa jeść.Nie znalazłszy go, zaczął lizać się po jajkach, by usunąć drażniącą wońperfumowanego mydła.Kiedy osiągnął pożądaną równowagę (czyli oba jego końce pachniałyz grubsza tak samo), obszedł pomost, znacząc pachołki, by ostrzec morskich intruzów.Ustaliwszy granice swojego władztwa, poszedł poszukać czegoś nieżywego, w czym mógłbysię wytarzać, by usunąć ostatnie ślady prysznica.yródło właściwego zapachu znajdowało sięw pobliżu, tyle że pod wodą.Bummer ruszył w stronę zapachu i stanął na skraju pomostu.Zobaczył mały biały obłoknad burtą oddalonego o sto metrów jachtu.Zaszczekał, żeby chmurka wiedziała, że ma siętrzymać z daleka. Uspokój się, mały powiedział Cesarz.Lazarus wytrząsnął wodę z uszu i dołączył do Bummera na krańcu pomostu.Obłokznajdował się w połowie drogi między jachtem a brzegiem.Pulsował i kłębił się, sunąc nadwodą w ich kierunku.Lazarus opuścił głowę i warknął.Bummer dla równowagi zawyłdonośnie. Co jest, panowie? spytał Cesarz.Zgasił cygaro o podeszwę buta i bezpiecznieschował pozostałą część do kieszeni na piersi, zanim pokuśtykał, odrętwiały od siedzenia, naskraj pomostu.Chmurka była już blisko.Lazarus obnażył zęby i zawarczał.Bummer cofnął się odkrawędzi pomostu, niepewny, czy powinien skoczyć, czy trwać na obranej pozycji.Cesarz popatrzył nad wodę i zobaczył obłok.Jego krawędzie nie były rozmyte, leczwyraznie zarysowane, przypominał więc raczej grudę żelu niż parę wodną. To tylko trochę mgły, nie.Zauważył twarz, tworzącą się we mgle, która na jego oczach zmieniła się w kształt dłoni,a potem w głowę psa. Chociaż meteorologia nie jest moją specjalnością, zaryzykuję twierdzenie, że nie jest tozwykła mgła.Obłok przybrał formę olbrzymiej żmii, która podniosła głowę sześć metrów nad wodę,jakby szykowała się do ataku.Bummer i Lazarus cofnęły się, szczekając jak najęte. Panowie, skryjmy się pod prysznice.Zostawiłem miecz przy umywalce. Cesarzodwrócił się i puścił biegiem po pomoście, a psy deptały mu po piętach.Gdy dotarł dobudynku klubowego, odwrócił się i zobaczył, że mgła wpełza na brzeg pomostu.Jakzaczarowany patrzył na obłok materializujący się w postać wysokiego, ciemnowłosegomężczyzny.Zwierzaki zaczęli się schodzić do sklepu około północy.Tommy z zadowoleniemskonstatował, że wyglądają na przynajmniej równie skacowanych jak on.Drew, wysoki,wymizerowany i śmiertelnie poważny, kazał im usiąść na kasach i czekać na jego diagnozę.Chodził od jednego do drugiego, oglądając ich języki i białka oczu.Potem ruszył w stronębiura i najwyrazniej zapamiętał się w swoim skupieniu.Po chwili wszedł do środka i wrócił zwykazem towarów przywiezionych przez ciężarówkę.Drew zapamiętał liczbę skrzyń, po czym pokiwał głową i z kieszeni koszuli wyjąłflakonik z pigułkami, który następnie podał Tommy emu. Wez jedną i popij.Kto pił tequilę? Simon, który nasunął sobie czarnego stetsona naoczy, podniósł rękę z cichym jękiem. Ty wez dwie.To valium piątka. Heroina dla kur domowych stwierdził Simon. Niech każdy wypije litr gatorade, wezmie tabletkę Pepto , trzy aspiryny, trochęwitaminy B i dwie pastylki kofeiny.Barry, łysiejący płetwonurek, stwierdził: Nie ufam tym lekom sprzedawanym przy kasie. Jeszcze nie skończyłem oznajmił Drew.Z kieszeni koszuli wyciągnął aluminiowątubkę na cygaro, odkręcił końcówkę i przechylił pojemnik nad dłonią.Ze środka wpadłpodłużny zwitek żółtego papieru.Podał go Tommy emu.Zwitek pachniał jak krzyżówka skunksa i eukaliptusowej pastylki na kaszel.Tommyuniósł brwi, patrząc na niego. Co to? Nie bój się.Polecane przez Ministerstwo Zdrowia Jamajki.Ma ktoś ogień? Simonrzucił swoją zippo Drew, a ten podał ją Tommy emu.Tommy zawahał się, zanim zapaliłskręta, i spojrzał na Drew. To tylko zioło, tak? Nie jakaś autorska mieszanka typu zabij rodzinę piłą łańcuchową iudław się własnymi rzygami , prawda? Nie, jeśli stosuje się ją zgodnie z instrukcją odparł Drew. Aha.Dobra. Tommy zapalił zippo, zapalił jointa i głęboko się zaciągnął.Zatrzymałdym w płucach, do oczu napłynęły mu łzy, a determinacja wykrzywiła twarz, zmieniając ją wpysk maszkarona.Kończyny mu się wygięły, jakby stanowił przypadek błyskawicznego świrakonwulsyjnego, po czym podał skręta Lashowi, czarnemu rekinowi biznesu.Rozległo się uderzenie w drzwi, a potem naglący łomot, który zatrząsł szybami w oknach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ku niezadowoleniu dozorcy,Cesarz wykąpał się razem z Bummerem i Lazarusem, przez co odpływy zapchały się sierściąi brudem, jak to po bohaterach.Teraz spędzali wieczór na tym samym pomoście, na którymspali.Cesarz delektował się cygarem, a żołnierze stali na warcie. Dokąd teraz? Czy, zanim podejmiemy trop, musimy czekać, aż łajdak znowu zabije?Bummer rozważał te pytania, analizując słowa w swoim psim mózgu i szukając słowa jeść.Nie znalazłszy go, zaczął lizać się po jajkach, by usunąć drażniącą wońperfumowanego mydła.Kiedy osiągnął pożądaną równowagę (czyli oba jego końce pachniałyz grubsza tak samo), obszedł pomost, znacząc pachołki, by ostrzec morskich intruzów.Ustaliwszy granice swojego władztwa, poszedł poszukać czegoś nieżywego, w czym mógłbysię wytarzać, by usunąć ostatnie ślady prysznica.yródło właściwego zapachu znajdowało sięw pobliżu, tyle że pod wodą.Bummer ruszył w stronę zapachu i stanął na skraju pomostu.Zobaczył mały biały obłoknad burtą oddalonego o sto metrów jachtu.Zaszczekał, żeby chmurka wiedziała, że ma siętrzymać z daleka. Uspokój się, mały powiedział Cesarz.Lazarus wytrząsnął wodę z uszu i dołączył do Bummera na krańcu pomostu.Obłokznajdował się w połowie drogi między jachtem a brzegiem.Pulsował i kłębił się, sunąc nadwodą w ich kierunku.Lazarus opuścił głowę i warknął.Bummer dla równowagi zawyłdonośnie. Co jest, panowie? spytał Cesarz.Zgasił cygaro o podeszwę buta i bezpiecznieschował pozostałą część do kieszeni na piersi, zanim pokuśtykał, odrętwiały od siedzenia, naskraj pomostu.Chmurka była już blisko.Lazarus obnażył zęby i zawarczał.Bummer cofnął się odkrawędzi pomostu, niepewny, czy powinien skoczyć, czy trwać na obranej pozycji.Cesarz popatrzył nad wodę i zobaczył obłok.Jego krawędzie nie były rozmyte, leczwyraznie zarysowane, przypominał więc raczej grudę żelu niż parę wodną. To tylko trochę mgły, nie.Zauważył twarz, tworzącą się we mgle, która na jego oczach zmieniła się w kształt dłoni,a potem w głowę psa. Chociaż meteorologia nie jest moją specjalnością, zaryzykuję twierdzenie, że nie jest tozwykła mgła.Obłok przybrał formę olbrzymiej żmii, która podniosła głowę sześć metrów nad wodę,jakby szykowała się do ataku.Bummer i Lazarus cofnęły się, szczekając jak najęte. Panowie, skryjmy się pod prysznice.Zostawiłem miecz przy umywalce. Cesarzodwrócił się i puścił biegiem po pomoście, a psy deptały mu po piętach.Gdy dotarł dobudynku klubowego, odwrócił się i zobaczył, że mgła wpełza na brzeg pomostu.Jakzaczarowany patrzył na obłok materializujący się w postać wysokiego, ciemnowłosegomężczyzny.Zwierzaki zaczęli się schodzić do sklepu około północy.Tommy z zadowoleniemskonstatował, że wyglądają na przynajmniej równie skacowanych jak on.Drew, wysoki,wymizerowany i śmiertelnie poważny, kazał im usiąść na kasach i czekać na jego diagnozę.Chodził od jednego do drugiego, oglądając ich języki i białka oczu.Potem ruszył w stronębiura i najwyrazniej zapamiętał się w swoim skupieniu.Po chwili wszedł do środka i wrócił zwykazem towarów przywiezionych przez ciężarówkę.Drew zapamiętał liczbę skrzyń, po czym pokiwał głową i z kieszeni koszuli wyjąłflakonik z pigułkami, który następnie podał Tommy emu. Wez jedną i popij.Kto pił tequilę? Simon, który nasunął sobie czarnego stetsona naoczy, podniósł rękę z cichym jękiem. Ty wez dwie.To valium piątka. Heroina dla kur domowych stwierdził Simon. Niech każdy wypije litr gatorade, wezmie tabletkę Pepto , trzy aspiryny, trochęwitaminy B i dwie pastylki kofeiny.Barry, łysiejący płetwonurek, stwierdził: Nie ufam tym lekom sprzedawanym przy kasie. Jeszcze nie skończyłem oznajmił Drew.Z kieszeni koszuli wyciągnął aluminiowątubkę na cygaro, odkręcił końcówkę i przechylił pojemnik nad dłonią.Ze środka wpadłpodłużny zwitek żółtego papieru.Podał go Tommy emu.Zwitek pachniał jak krzyżówka skunksa i eukaliptusowej pastylki na kaszel.Tommyuniósł brwi, patrząc na niego. Co to? Nie bój się.Polecane przez Ministerstwo Zdrowia Jamajki.Ma ktoś ogień? Simonrzucił swoją zippo Drew, a ten podał ją Tommy emu.Tommy zawahał się, zanim zapaliłskręta, i spojrzał na Drew. To tylko zioło, tak? Nie jakaś autorska mieszanka typu zabij rodzinę piłą łańcuchową iudław się własnymi rzygami , prawda? Nie, jeśli stosuje się ją zgodnie z instrukcją odparł Drew. Aha.Dobra. Tommy zapalił zippo, zapalił jointa i głęboko się zaciągnął.Zatrzymałdym w płucach, do oczu napłynęły mu łzy, a determinacja wykrzywiła twarz, zmieniając ją wpysk maszkarona.Kończyny mu się wygięły, jakby stanowił przypadek błyskawicznego świrakonwulsyjnego, po czym podał skręta Lashowi, czarnemu rekinowi biznesu.Rozległo się uderzenie w drzwi, a potem naglący łomot, który zatrząsł szybami w oknach [ Pobierz całość w formacie PDF ]