[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy Burt zniknął.Zapadł się jakby pod ziemię.Reporterzy ufundowali prywatnąnagrodę za jego odnalezienie.Daremnie.Jak się okazało przeżył dwa lata w gminie wegetarianóww Nowej Anglii po czym pewnego dnia zjawił się w hotelu Ritza w Paryżu i zażądałkombinowanego dania z dwunastu gatunków mięs.Tak rozpoczął się okres playboyowski.Luksusowe jachty, rauty, dwory królewskie, podobno romansik z księżniczką Eweliną.Tapopularność cokolwiek zaszkodziła mu, gdy z ramienia Partii Nowych Wizji kandydował do IzbyReprezentantów USA.Kucharki i gospodynie domowe uwielbiały go w rubrykach towarzyskich,nie życzyły go sobie natomiast we władzach.Jedno było dla wszystkich zastanawiające, mimo plotek o podbojach, flirtach i przygodach -Denningham pozostawał zawsze sam.W okresach wzmożonej pracy zamykał się w swojej willi wkształcie kieliszka, którą odkupił w Bel Air od pewnego zbankrutowanego producenta, imiesiącami nie wychylał z niej nosa, nie przyjmując nikogo.Do ekologistów przystał nieoczekiwanie, ale błyskawicznie wszedł do KomitetuDoradczego, ożywiając go śmiałymi pomysłami, którymi zaktywizował to niemrawe dotąd ciało.Nie potrafię powiedzieć, co właściwie nim kierowało - straceńcze prowokowanie przygody,potrzeba podniecenia związanego z ryzykiem, czy też poszukiwanie tematów do swych książek?Jego bohaterowie, mimo przygodowej konwencji całości, byli trudni, pokręceni psychologicznie,diablo skomplikowani, choć prawdziwi.Czy wśród owych typów kwalifikujących się do muzeumpsychiatrii sportretował siebie? Wątpliwe.Być może decydujący dla jego psychiki okazał się ówzwiązek dziecka-mężczyzny z przekwitłą gwiazdą.Wniebowstąpienie - z rynsztoka na Parnas.Może nie potrafił do końca pogodzić się z ceną, jaką przyszło mu za to zapłacić?Lenni przyniósł drinka.Sączyliśmy go w milczeniu.Z Lennim nie było rozmowy.Podejrzewam, że potrafił mówić tylko tuk lub nie.Cały wolny czas spędzał na przeglądaniuprospektów samochodowych i pisemek pornograficznych.Mam wrażenie, że Burt przydzielił migo jako ochronę.Chociaż patrząc na tego mizeraka przypuszczałem, że w razie czego na wiele bysię nie przydał.Jak dotąd mało dowiedziałem się o aferze, w którą wpadłem, czy raczej w którą wpakowałmnie ten nieborak David.Czułem, że chodzi tu o jakiś paskudny szwindel przygotowywanyrządowi RPA i że newralgicznym punktem jest owo tajemnicze Marindafontein oraz osobniknazwiskiem Ziegler.Może chodziło tu o jakiś przerzut opozycyjnych działaczy albo o wywiadgospodarczy.Minęła dziewiąta i mój wybawca nie zjawił się.Lenni wykazywał coraz większezdenerwowanie.Przypominał przy tym trochę ratlerka, pieska któremu na sam widok mam zawszeochotę wymierzyć kopniaka, tyle że nie warczał.O dwudziestej pierwszej piętnaście zadzwonił telefon.- Tak, spółka spedycyjna Madison i syn" - powiedział Wilde i trochę się uspokoił - tak,rozumiem, tak, rozumiem, tak.Potem położył słuchawkę i rzucił krótko: - Zbieramy się.- Dzwonił Burt?Lenni nie odpowiedział, udzielenie informacji uważał zapewne za stratę czasu.Zajechaliśmy do jakiegoś garażu z gatunku takich, w których filmowi gangsterzy zwykli załatwiaćporachunki.Chwilę potem nadjechał otwartym wozem Burt.Kiedy dzień przedtem spytałem go,czy nie boi się, że go rozpoznają agenci RPA, roześmiał się.- Nie.skądże.Dopóki nie zorientują się, że Burt Denningham i Denis Burton to ta samaosoba, a Wyłko Georgijew to ty, nie ma powodu do obaw.- A nie zorientują się?- Nie.- Skąd ta pewność?- Przypadkowo szef wydziału inwigilacji w Pretorii pracuje dla mnie.No, oczywiście wograniczonym zakresie.- Dla ciebie?.Innym razem Burt z dziecinną otwartością przyznał, że sam współpracuje z wywiademwojskowym RPA i to bardzo ułatwia mu działanie.- Jak możesz! Z twoimi przekonaniami?- Cóż - roześmiał się - informacje, które im sprzedaję, są niczym w porównaniu z tymi,które zdobywam.Może zresztą żartował.W garażu poprosił mnie do windy, a potem zaprowadził do jakiegoś kantorka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.I wtedy Burt zniknął.Zapadł się jakby pod ziemię.Reporterzy ufundowali prywatnąnagrodę za jego odnalezienie.Daremnie.Jak się okazało przeżył dwa lata w gminie wegetarianóww Nowej Anglii po czym pewnego dnia zjawił się w hotelu Ritza w Paryżu i zażądałkombinowanego dania z dwunastu gatunków mięs.Tak rozpoczął się okres playboyowski.Luksusowe jachty, rauty, dwory królewskie, podobno romansik z księżniczką Eweliną.Tapopularność cokolwiek zaszkodziła mu, gdy z ramienia Partii Nowych Wizji kandydował do IzbyReprezentantów USA.Kucharki i gospodynie domowe uwielbiały go w rubrykach towarzyskich,nie życzyły go sobie natomiast we władzach.Jedno było dla wszystkich zastanawiające, mimo plotek o podbojach, flirtach i przygodach -Denningham pozostawał zawsze sam.W okresach wzmożonej pracy zamykał się w swojej willi wkształcie kieliszka, którą odkupił w Bel Air od pewnego zbankrutowanego producenta, imiesiącami nie wychylał z niej nosa, nie przyjmując nikogo.Do ekologistów przystał nieoczekiwanie, ale błyskawicznie wszedł do KomitetuDoradczego, ożywiając go śmiałymi pomysłami, którymi zaktywizował to niemrawe dotąd ciało.Nie potrafię powiedzieć, co właściwie nim kierowało - straceńcze prowokowanie przygody,potrzeba podniecenia związanego z ryzykiem, czy też poszukiwanie tematów do swych książek?Jego bohaterowie, mimo przygodowej konwencji całości, byli trudni, pokręceni psychologicznie,diablo skomplikowani, choć prawdziwi.Czy wśród owych typów kwalifikujących się do muzeumpsychiatrii sportretował siebie? Wątpliwe.Być może decydujący dla jego psychiki okazał się ówzwiązek dziecka-mężczyzny z przekwitłą gwiazdą.Wniebowstąpienie - z rynsztoka na Parnas.Może nie potrafił do końca pogodzić się z ceną, jaką przyszło mu za to zapłacić?Lenni przyniósł drinka.Sączyliśmy go w milczeniu.Z Lennim nie było rozmowy.Podejrzewam, że potrafił mówić tylko tuk lub nie.Cały wolny czas spędzał na przeglądaniuprospektów samochodowych i pisemek pornograficznych.Mam wrażenie, że Burt przydzielił migo jako ochronę.Chociaż patrząc na tego mizeraka przypuszczałem, że w razie czego na wiele bysię nie przydał.Jak dotąd mało dowiedziałem się o aferze, w którą wpadłem, czy raczej w którą wpakowałmnie ten nieborak David.Czułem, że chodzi tu o jakiś paskudny szwindel przygotowywanyrządowi RPA i że newralgicznym punktem jest owo tajemnicze Marindafontein oraz osobniknazwiskiem Ziegler.Może chodziło tu o jakiś przerzut opozycyjnych działaczy albo o wywiadgospodarczy.Minęła dziewiąta i mój wybawca nie zjawił się.Lenni wykazywał coraz większezdenerwowanie.Przypominał przy tym trochę ratlerka, pieska któremu na sam widok mam zawszeochotę wymierzyć kopniaka, tyle że nie warczał.O dwudziestej pierwszej piętnaście zadzwonił telefon.- Tak, spółka spedycyjna Madison i syn" - powiedział Wilde i trochę się uspokoił - tak,rozumiem, tak, rozumiem, tak.Potem położył słuchawkę i rzucił krótko: - Zbieramy się.- Dzwonił Burt?Lenni nie odpowiedział, udzielenie informacji uważał zapewne za stratę czasu.Zajechaliśmy do jakiegoś garażu z gatunku takich, w których filmowi gangsterzy zwykli załatwiaćporachunki.Chwilę potem nadjechał otwartym wozem Burt.Kiedy dzień przedtem spytałem go,czy nie boi się, że go rozpoznają agenci RPA, roześmiał się.- Nie.skądże.Dopóki nie zorientują się, że Burt Denningham i Denis Burton to ta samaosoba, a Wyłko Georgijew to ty, nie ma powodu do obaw.- A nie zorientują się?- Nie.- Skąd ta pewność?- Przypadkowo szef wydziału inwigilacji w Pretorii pracuje dla mnie.No, oczywiście wograniczonym zakresie.- Dla ciebie?.Innym razem Burt z dziecinną otwartością przyznał, że sam współpracuje z wywiademwojskowym RPA i to bardzo ułatwia mu działanie.- Jak możesz! Z twoimi przekonaniami?- Cóż - roześmiał się - informacje, które im sprzedaję, są niczym w porównaniu z tymi,które zdobywam.Może zresztą żartował.W garażu poprosił mnie do windy, a potem zaprowadził do jakiegoś kantorka [ Pobierz całość w formacie PDF ]