[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech będzie światło jego błogosławio-ne! Nie ma szkód ni w kościele, ni w zabudowaniach.Ogień ugaszo-ny, życia nikt nie stracił.Panie Mosiński! kula ognista wpadła pod ko-lebkę waszmościnego dzieciątka i zgasła, szkody mu nijakiej nie uczy-niwszy.Podziękuj Najświętszej Pannie i odsłuż jej! Niech będzie Jej imię wysławione! odrzekł Mosiński służę,jak mogę!Przeor poszedł dalej.Zwitało już zupełnie, gdy stanął przy Czarnieckim i Kmicicu.Kmi-cica nie spostrzegł, bo przelazł na drugą stronę obejrzeć dylowania,które kula szwedzka nieco uszkodziła.Ksiądz zaraz spytał: A gdzie to Babinicz? Zali nie śpi? Ja zaś miałbym spać w taką noc! odpowiedział pan Andrzejgramoląc się na mur. Toż bym sumienia nie miał! Lepiej czuwać naordynansie Najświętszej Panny. Lepiej, lepiej, służko wierny! odrzekł ksiądz Kordecki.Lecz pan Andrzej zobaczył w tej chwili połyskujące z dala mdłeświatełko szwedzkie i zaraz zakrzyknął: Ogień tam, ogień! rychtuj! wyżej! w nich psubratów!Uśmiechnął się ksiądz Kordecki jak archanioł, widząc taką gorli-wość, i wrócił do klasztoru, by spracowanym polewki piwnej, smako-wicie kostkami sera kraszonej, podesłać.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG185Jakoż w pół godziny potem pojawiły się niewiasty, księża i dziad-kowie kościelni niosąc dymiące garnki i dzbany.Chwycili je skwapliwie żołnierze i wkrótce wzdłuż całych murówrozległo się łakome siorbanie.Chwalili też sobie ów napitek mówiąc: Nie dzieje się nam krzywda w służbie u Najświętszej Panny! wiktzacny! Gorzej Szwedom! mówili inni zle im było warzyć strawę tejnocy, gorzej będzie przyszłej. Mają dosyć, psiawiary! Pewnie we dnie dadzą sobie i nam od-pocznienie.Już im teraz i armacięta musiały od ciągłego kichania po-chrypnąć.Lecz żołnierze mylili się, bo dzień nie miał przynieść spoczynku.Gdy rankiem oficerowie, przychodzący z raportami, donieśli Mille-rowi, że skutek nocnej strzelaniny jest żaden, że owszem, im samymprzyniósł znaczne szkody w ludziach, jenerał zaciął się i kazał dalejogień prowadzić. Przecie się wreszcie znużą! rzekł do księcia Heskiego. W prochach ekspens niezmierny odrzekł ów oficer. Przecie i oni ekspensują? Oni muszą mieć nieprzebrane zapasy saletry i siarki, a węgla sa-mi im dostarczymy, jeśli uda nam się choć jedną budę zapalić.W nocypodjeżdżałem pod mury i mimo huku słyszałem wyraznie młyn, niemoże to być inny młyn jak prochowy. Każę do zachodu słońca strzelać tak mocno jak wczoraj.Na nocodpoczniem.Zobaczym, czyli poselstwa nie wyślą. Wasza dostojność wiesz, że wysłali do Wittenberga? Wiem, wyślę i ja po największe kolubryny.Jeśli ich nie możnabędzie nastraszyć albo pożaru wzniecić od środka, trzeba będzie wyłomuczynić. Spodziewasz się więc wasza dostojność, że feldmarszałek po-chwali oblężenie? Feldmarszałek wiedział o moim zamiarze i nie mówił nic od-rzekł szorstko Miller. Jeśli mnie tu niepowodzenie ścigać dalej będzie, to pan feldmar-szałek zgani, nie pochwali, i na mnie całej winy złożyć nie omieszka.Król jegomość jemu odda słuszność, to wiem.Niemałom już ucierpiałod zgryzliwego humoru pana feldmarszałka, jakby to moja wina była,że go, jako Włosi mówią, mal francese trawi.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG186 O tym, że na waszą dostojność zwali winę, nie wątpię, zwłaszczagdy się pokaże, że Sadowski ma słuszność. Co za słuszność? Sadowski za tymi mnichami przemawia, jakgdyby był u nich na żołdzie! co on powiada? Powiada, że te wystrzały rozlegną się w całym kraju, od Bałtykuaż po Karpaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Niech będzie światło jego błogosławio-ne! Nie ma szkód ni w kościele, ni w zabudowaniach.Ogień ugaszo-ny, życia nikt nie stracił.Panie Mosiński! kula ognista wpadła pod ko-lebkę waszmościnego dzieciątka i zgasła, szkody mu nijakiej nie uczy-niwszy.Podziękuj Najświętszej Pannie i odsłuż jej! Niech będzie Jej imię wysławione! odrzekł Mosiński służę,jak mogę!Przeor poszedł dalej.Zwitało już zupełnie, gdy stanął przy Czarnieckim i Kmicicu.Kmi-cica nie spostrzegł, bo przelazł na drugą stronę obejrzeć dylowania,które kula szwedzka nieco uszkodziła.Ksiądz zaraz spytał: A gdzie to Babinicz? Zali nie śpi? Ja zaś miałbym spać w taką noc! odpowiedział pan Andrzejgramoląc się na mur. Toż bym sumienia nie miał! Lepiej czuwać naordynansie Najświętszej Panny. Lepiej, lepiej, służko wierny! odrzekł ksiądz Kordecki.Lecz pan Andrzej zobaczył w tej chwili połyskujące z dala mdłeświatełko szwedzkie i zaraz zakrzyknął: Ogień tam, ogień! rychtuj! wyżej! w nich psubratów!Uśmiechnął się ksiądz Kordecki jak archanioł, widząc taką gorli-wość, i wrócił do klasztoru, by spracowanym polewki piwnej, smako-wicie kostkami sera kraszonej, podesłać.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG185Jakoż w pół godziny potem pojawiły się niewiasty, księża i dziad-kowie kościelni niosąc dymiące garnki i dzbany.Chwycili je skwapliwie żołnierze i wkrótce wzdłuż całych murówrozległo się łakome siorbanie.Chwalili też sobie ów napitek mówiąc: Nie dzieje się nam krzywda w służbie u Najświętszej Panny! wiktzacny! Gorzej Szwedom! mówili inni zle im było warzyć strawę tejnocy, gorzej będzie przyszłej. Mają dosyć, psiawiary! Pewnie we dnie dadzą sobie i nam od-pocznienie.Już im teraz i armacięta musiały od ciągłego kichania po-chrypnąć.Lecz żołnierze mylili się, bo dzień nie miał przynieść spoczynku.Gdy rankiem oficerowie, przychodzący z raportami, donieśli Mille-rowi, że skutek nocnej strzelaniny jest żaden, że owszem, im samymprzyniósł znaczne szkody w ludziach, jenerał zaciął się i kazał dalejogień prowadzić. Przecie się wreszcie znużą! rzekł do księcia Heskiego. W prochach ekspens niezmierny odrzekł ów oficer. Przecie i oni ekspensują? Oni muszą mieć nieprzebrane zapasy saletry i siarki, a węgla sa-mi im dostarczymy, jeśli uda nam się choć jedną budę zapalić.W nocypodjeżdżałem pod mury i mimo huku słyszałem wyraznie młyn, niemoże to być inny młyn jak prochowy. Każę do zachodu słońca strzelać tak mocno jak wczoraj.Na nocodpoczniem.Zobaczym, czyli poselstwa nie wyślą. Wasza dostojność wiesz, że wysłali do Wittenberga? Wiem, wyślę i ja po największe kolubryny.Jeśli ich nie możnabędzie nastraszyć albo pożaru wzniecić od środka, trzeba będzie wyłomuczynić. Spodziewasz się więc wasza dostojność, że feldmarszałek po-chwali oblężenie? Feldmarszałek wiedział o moim zamiarze i nie mówił nic od-rzekł szorstko Miller. Jeśli mnie tu niepowodzenie ścigać dalej będzie, to pan feldmar-szałek zgani, nie pochwali, i na mnie całej winy złożyć nie omieszka.Król jegomość jemu odda słuszność, to wiem.Niemałom już ucierpiałod zgryzliwego humoru pana feldmarszałka, jakby to moja wina była,że go, jako Włosi mówią, mal francese trawi.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG186 O tym, że na waszą dostojność zwali winę, nie wątpię, zwłaszczagdy się pokaże, że Sadowski ma słuszność. Co za słuszność? Sadowski za tymi mnichami przemawia, jakgdyby był u nich na żołdzie! co on powiada? Powiada, że te wystrzały rozlegną się w całym kraju, od Bałtykuaż po Karpaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]