[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak to się stało, że z pierwszego do bitki chłopaka przemienił się wcałkowicie zamkniętego w sobie mężczyznę? A nie dość tego, że ludzie są właśnie tacy, urodziłem się wCharleston.Charleston jest przywiązane do tradycji.Poza tym moja matkażyła w przekonaniu, że mój ojciec, Nathan Manly rozwiedzie się ze swojążoną, by poślubić ją.Matka uwielbia współzawodnictwo, więc myślała, że ina tym polu zwycięży.Niestety, los chciał inaczej.Meadow słyszała w jego głosie wiele ironii. Wrzuć to wszystko do jednego worka i masz przepis natowarzyską. Zawahał się. Katastrofę? podsunęła mu słowo uradowana, że się w końcu przednią otwiera. W każdym razie towarzyskie trudności, na szczęście dla mojej145RLTmatki, talent i ambicje pozwoliły jej zatriumfować nad nieprzychylnymiludzmi, choć nie w tradycyjny sposób.Nie dorobiła się bogatego męża idwójki poprawnych dzieci wzbudzających zachwyt towarzystwa.Ale jeśliwyzwania kształtują charakter, to mój jest ukształtowany wystarczającomocno, by nadrobić nawet braki charakteru Czwartego. Nie sądzę, żeby to działało w ten sposób.Myślę, że sam musipopracować nad swoim.A ty musisz rozwinąć w sobie. Zamilkła w półsłowa.Przyłapała się na tym, że myśli na głos.A myślenie na głos nierzadkowpędzało ją w kłopoty. Co takiego muszę rozwinąć?Cierpliwość.Uprzejmość.Wiarę, choćby nawet nie wiem jak bardzopozbawioną podstaw, że ludzie rodzą się z natury dobrzy. Jesteś perfekcyjny, taki, jaki jesteś powiedziała w końcu. Piękna myśl.Ale wcale w nią nie wierzysz. Jesteś tym, kim powinieneś być w tym momencie swojego życia.Wiedziała, jak mówić o tym w przekonywający sposób. Gdzie nauczyłaś się pleść takie brednie? To nie są brednie. Szczerze wierzyła swoim słowom.Jejproblemem było to, że naprawdę chciała ulepszać ludzi.Matka wytykała jejtę cechę i zapewniała, że jedyną osobą, którą Meadow może poprawić, jestona sama.I że powinna z tego uczynić projekt życia.Aż do momentuwzniesienia się na szczyty nirwany.Tyle że było o wiele łatwiej patrzeć na innych i dawać im dobre rady. Jasne.Droga odbijała w lewo, pozostawiając za sobą ocean i wbijając sięgwałtownie w las pełen upojnie pachnących cedrowych drzew i zmurszałychdębów o pniach krytych mchem.Devlin zjechał na pobocze drogi i146RLTzatrzymał samochód.Otoczył ramieniem jej fotel i czekał, aż odwróci głowęw jego stronę. Zaufałem ci, prawda? Więc teraz ty, moja droga, cierpiąca naamnezję Meadow, powiesz mi, kiedy to byłaś na oddziale onkologicznymszpitala. Oddziale onkologicznym? Nie od razu zrozumiała. A skąd niby przyszło ci to do głowy? Kiedy Bradley Benjamin Trzeci naśmiewał się ze swojego syna iinstruował go w kwestii palenia cygar, wylałaś na niego złość, gniew i pasjęgodną seryjnego mordercy. Cień otaczał samochód i nadawał twarzy Devlina fałszywąłagodność.Patrzyła się na niego bez słowa, przybita strachem i uchwycona wpułapkę między prawdą a kłamstwem.Czy powinna mu powiedzieć?Moja matka ma raka i potrzebuje specjalistycznego leczenia.Niezwykle drogiego.Jeśli nie zdobędę na czas ćwierci miliona dolarów najprawdopodobniej umrze.Czy zrozumiałby to?Być może.Ale nawet gdyby znalazła obraz, nie pozwoliłby jejprzecież go zabrać.Był właścicielem domu wraz z całym inwentarzem.Obraz, jeśli znajdował się w środku, należał bez wątpienia do niego właśnie.Jak wyraził to Czwarty? Miłość blizniego i zwykła ludzka %7łyczliwośćpozostaną pustymi pojęciami w świecie Devlina.Wierzyła w to.Słyszała, jak traktował Sama, jak niecierpliwił się wobecności Czwartego, jaki był usatysfakcjonowany, kiedy Bradley nagledostał ataku.Nie mogła mu zaufać.Nie mogła ryzykować, jeśli stawką byłożycie jej matki.147RLTDevlin siedział spokojnie, ale zaciśnięte wargi zdradzały, jak ciekawyjest odpowiedzi na swoje pytanie?Odwróciła wzrok. Wiem pewne rzeczy.Znam swoje imię.Wiem, że nie lubię, kiedywzywasz mnie, jakbym była jedną ze służących.Nie powinieneś zresztąnikogo traktować w ten sposób.Wiem, co myślę o życiu i znam swojezdanie na temat palenia.Odchylił się i oparł głowę na zagłówku.Oczy przykryła mgłarozczarowania. Pewnie nie wiesz tylko, jak doszłaś do tych wniosków. Nie wiem. Dobrze. Ręce spoczęły ponownie na kierownicy. Ale wiedz, żenie dam ci więcej szans.Serce podeszło jej do gardła. W jakim sensie? Wiesz dobrze, w jakim. Patrząc przed siebie, wrzucił bieg iprzycisnął mocno pedał gazu.Przyspieszał coraz bardziej, z piskiem opon wchodząc w liczne zakrętywijącej się drogi.Cisza owionęła ich chłodem i rozłożyła się ciężarem natarganym wyrzutami sumieniu dziewczyny.A może powinna mu zaufać? Serce podpowiadało jej, że powinnaobdarować go szansą.To tylko strach ją powstrzymywał. Devlinie, posłuchaj.Nie wiedziała do końca, co chce mu powiedzieć.Ale nie miało to znaczenia.Wchodził ostro w zakręt, gdy poczuł, że kierownica się blokuje.Przeklął głośno i nacisnął hamulce.Czuł ostry ból w ramionach walczących148RLTz zablokowaną kierownicą.Myśl przyszła w mgnieniu oka.Nie wyrobi się na zakręcie.Nie ma szans.149RLTRozdział 15Strach i adrenalina przeszyły ciało Devlina po same czubki palców ustóp.Kierownica przestała się zupełnie obracać.Naciskał rozpaczliwiehamulec, starając się opanować choć po części poślizg, w jaki weszło autona żwirowej drodze.Przednie koła podskoczyły na dziurze w jezdni.Głębokiej i pełnejdeszczu z poprzedniej nocy.Woda prysnęła na wszystkie strony.Gałęzieuderzały już w przednią szybę samochodu.Pnie cedrów pędziły im naspotkanie.Uderzyli z całą mocą w jeden z nich.Poduszka powietrzna wyrwała mu kierownicę z rąk.Samochód odbił się i sunął przez chwilę bokiem, zanim zatrzymał sięna kolejnym drzewie.Poduszki opadły.Ciepły i kojący zapach cedrów, który nie niósł aniodrobiny ciepła, czy ukojenia, roztaczał się wokół intensywnymi falami.W absolutnej ciszy, która nastała nagle wydawało mu się, że słyszy,jak wali mu serce.A może to było serce dziewczyny?Obejmowała rękoma głowę.Do cholery! Wczorajszy upadek a teraz jeszcze to. Meadow, co z tobą?Nie odpowiadała.Była przytomna, ale nic nie mówiła.A jeśli Meadownic nie mówiła, coś musiało z pewnością być nie tak.Odpiął jej pas. Złamałaś coś sobie? Czy możesz się poruszać?Dwie minuty temu był na nią wściekły.Dwa razy dał jej dzisiaj szansęna wyznanie prawdy i dwukrotnie mu odmówiła.Innych mężczyzn150RLTobdarzyła więcej niż dwoma uśmiechami.I jeszcze to jak na niego spojrzała.Z mieszaniną przestrachu i grozby.Jakby był niewdzięcznym nędznikiem jak Bradley Benjamin i jegoprzyboczni.Być może był do nich bardziej podobny, niż sobie tego życzył, ukłułago ta myśl jak ostra szpilka.Zapomniał o tej obawie, gdy Meadow w końcu się odezwała. Wszystko ze mną w porządku. Poruszała różnymi kończynami, bypokazać mu, że nic sobie nie złamała.Wciąż jednak trzymała się z głowę.Uniósł jej podbródek, by spojrzeć jej w oczy.Były pełne łez.Aez bólu. Meadow, czy na pewno czujesz się dobrze? Powoli wymawiałkażde słowo. Tak, tak. powtórzyła.Oczywiście.Z pewnością czuła się wyśmienicie.Wyglądała tylko,jakby właśnie udało jej się uciec z piekieł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Jak to się stało, że z pierwszego do bitki chłopaka przemienił się wcałkowicie zamkniętego w sobie mężczyznę? A nie dość tego, że ludzie są właśnie tacy, urodziłem się wCharleston.Charleston jest przywiązane do tradycji.Poza tym moja matkażyła w przekonaniu, że mój ojciec, Nathan Manly rozwiedzie się ze swojążoną, by poślubić ją.Matka uwielbia współzawodnictwo, więc myślała, że ina tym polu zwycięży.Niestety, los chciał inaczej.Meadow słyszała w jego głosie wiele ironii. Wrzuć to wszystko do jednego worka i masz przepis natowarzyską. Zawahał się. Katastrofę? podsunęła mu słowo uradowana, że się w końcu przednią otwiera. W każdym razie towarzyskie trudności, na szczęście dla mojej145RLTmatki, talent i ambicje pozwoliły jej zatriumfować nad nieprzychylnymiludzmi, choć nie w tradycyjny sposób.Nie dorobiła się bogatego męża idwójki poprawnych dzieci wzbudzających zachwyt towarzystwa.Ale jeśliwyzwania kształtują charakter, to mój jest ukształtowany wystarczającomocno, by nadrobić nawet braki charakteru Czwartego. Nie sądzę, żeby to działało w ten sposób.Myślę, że sam musipopracować nad swoim.A ty musisz rozwinąć w sobie. Zamilkła w półsłowa.Przyłapała się na tym, że myśli na głos.A myślenie na głos nierzadkowpędzało ją w kłopoty. Co takiego muszę rozwinąć?Cierpliwość.Uprzejmość.Wiarę, choćby nawet nie wiem jak bardzopozbawioną podstaw, że ludzie rodzą się z natury dobrzy. Jesteś perfekcyjny, taki, jaki jesteś powiedziała w końcu. Piękna myśl.Ale wcale w nią nie wierzysz. Jesteś tym, kim powinieneś być w tym momencie swojego życia.Wiedziała, jak mówić o tym w przekonywający sposób. Gdzie nauczyłaś się pleść takie brednie? To nie są brednie. Szczerze wierzyła swoim słowom.Jejproblemem było to, że naprawdę chciała ulepszać ludzi.Matka wytykała jejtę cechę i zapewniała, że jedyną osobą, którą Meadow może poprawić, jestona sama.I że powinna z tego uczynić projekt życia.Aż do momentuwzniesienia się na szczyty nirwany.Tyle że było o wiele łatwiej patrzeć na innych i dawać im dobre rady. Jasne.Droga odbijała w lewo, pozostawiając za sobą ocean i wbijając sięgwałtownie w las pełen upojnie pachnących cedrowych drzew i zmurszałychdębów o pniach krytych mchem.Devlin zjechał na pobocze drogi i146RLTzatrzymał samochód.Otoczył ramieniem jej fotel i czekał, aż odwróci głowęw jego stronę. Zaufałem ci, prawda? Więc teraz ty, moja droga, cierpiąca naamnezję Meadow, powiesz mi, kiedy to byłaś na oddziale onkologicznymszpitala. Oddziale onkologicznym? Nie od razu zrozumiała. A skąd niby przyszło ci to do głowy? Kiedy Bradley Benjamin Trzeci naśmiewał się ze swojego syna iinstruował go w kwestii palenia cygar, wylałaś na niego złość, gniew i pasjęgodną seryjnego mordercy. Cień otaczał samochód i nadawał twarzy Devlina fałszywąłagodność.Patrzyła się na niego bez słowa, przybita strachem i uchwycona wpułapkę między prawdą a kłamstwem.Czy powinna mu powiedzieć?Moja matka ma raka i potrzebuje specjalistycznego leczenia.Niezwykle drogiego.Jeśli nie zdobędę na czas ćwierci miliona dolarów najprawdopodobniej umrze.Czy zrozumiałby to?Być może.Ale nawet gdyby znalazła obraz, nie pozwoliłby jejprzecież go zabrać.Był właścicielem domu wraz z całym inwentarzem.Obraz, jeśli znajdował się w środku, należał bez wątpienia do niego właśnie.Jak wyraził to Czwarty? Miłość blizniego i zwykła ludzka %7łyczliwośćpozostaną pustymi pojęciami w świecie Devlina.Wierzyła w to.Słyszała, jak traktował Sama, jak niecierpliwił się wobecności Czwartego, jaki był usatysfakcjonowany, kiedy Bradley nagledostał ataku.Nie mogła mu zaufać.Nie mogła ryzykować, jeśli stawką byłożycie jej matki.147RLTDevlin siedział spokojnie, ale zaciśnięte wargi zdradzały, jak ciekawyjest odpowiedzi na swoje pytanie?Odwróciła wzrok. Wiem pewne rzeczy.Znam swoje imię.Wiem, że nie lubię, kiedywzywasz mnie, jakbym była jedną ze służących.Nie powinieneś zresztąnikogo traktować w ten sposób.Wiem, co myślę o życiu i znam swojezdanie na temat palenia.Odchylił się i oparł głowę na zagłówku.Oczy przykryła mgłarozczarowania. Pewnie nie wiesz tylko, jak doszłaś do tych wniosków. Nie wiem. Dobrze. Ręce spoczęły ponownie na kierownicy. Ale wiedz, żenie dam ci więcej szans.Serce podeszło jej do gardła. W jakim sensie? Wiesz dobrze, w jakim. Patrząc przed siebie, wrzucił bieg iprzycisnął mocno pedał gazu.Przyspieszał coraz bardziej, z piskiem opon wchodząc w liczne zakrętywijącej się drogi.Cisza owionęła ich chłodem i rozłożyła się ciężarem natarganym wyrzutami sumieniu dziewczyny.A może powinna mu zaufać? Serce podpowiadało jej, że powinnaobdarować go szansą.To tylko strach ją powstrzymywał. Devlinie, posłuchaj.Nie wiedziała do końca, co chce mu powiedzieć.Ale nie miało to znaczenia.Wchodził ostro w zakręt, gdy poczuł, że kierownica się blokuje.Przeklął głośno i nacisnął hamulce.Czuł ostry ból w ramionach walczących148RLTz zablokowaną kierownicą.Myśl przyszła w mgnieniu oka.Nie wyrobi się na zakręcie.Nie ma szans.149RLTRozdział 15Strach i adrenalina przeszyły ciało Devlina po same czubki palców ustóp.Kierownica przestała się zupełnie obracać.Naciskał rozpaczliwiehamulec, starając się opanować choć po części poślizg, w jaki weszło autona żwirowej drodze.Przednie koła podskoczyły na dziurze w jezdni.Głębokiej i pełnejdeszczu z poprzedniej nocy.Woda prysnęła na wszystkie strony.Gałęzieuderzały już w przednią szybę samochodu.Pnie cedrów pędziły im naspotkanie.Uderzyli z całą mocą w jeden z nich.Poduszka powietrzna wyrwała mu kierownicę z rąk.Samochód odbił się i sunął przez chwilę bokiem, zanim zatrzymał sięna kolejnym drzewie.Poduszki opadły.Ciepły i kojący zapach cedrów, który nie niósł aniodrobiny ciepła, czy ukojenia, roztaczał się wokół intensywnymi falami.W absolutnej ciszy, która nastała nagle wydawało mu się, że słyszy,jak wali mu serce.A może to było serce dziewczyny?Obejmowała rękoma głowę.Do cholery! Wczorajszy upadek a teraz jeszcze to. Meadow, co z tobą?Nie odpowiadała.Była przytomna, ale nic nie mówiła.A jeśli Meadownic nie mówiła, coś musiało z pewnością być nie tak.Odpiął jej pas. Złamałaś coś sobie? Czy możesz się poruszać?Dwie minuty temu był na nią wściekły.Dwa razy dał jej dzisiaj szansęna wyznanie prawdy i dwukrotnie mu odmówiła.Innych mężczyzn150RLTobdarzyła więcej niż dwoma uśmiechami.I jeszcze to jak na niego spojrzała.Z mieszaniną przestrachu i grozby.Jakby był niewdzięcznym nędznikiem jak Bradley Benjamin i jegoprzyboczni.Być może był do nich bardziej podobny, niż sobie tego życzył, ukłułago ta myśl jak ostra szpilka.Zapomniał o tej obawie, gdy Meadow w końcu się odezwała. Wszystko ze mną w porządku. Poruszała różnymi kończynami, bypokazać mu, że nic sobie nie złamała.Wciąż jednak trzymała się z głowę.Uniósł jej podbródek, by spojrzeć jej w oczy.Były pełne łez.Aez bólu. Meadow, czy na pewno czujesz się dobrze? Powoli wymawiałkażde słowo. Tak, tak. powtórzyła.Oczywiście.Z pewnością czuła się wyśmienicie.Wyglądała tylko,jakby właśnie udało jej się uciec z piekieł [ Pobierz całość w formacie PDF ]