[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem wszystko na temattego, jak dzielić czas.Czas na wyznaczenie priorytetów,na zajęcie się dzieckiem, na uporanie się z samym sobą.Ale co z czasem dla mnie? I dla ciebie? Co z naszymisamotnymi nocami? Niekiedy o świcie wstaję i krążę pociemnym, cichym domu, starając się zrozumieć, jakieznaczenie ma to wszystko, co dzieje się wokół.Co toznaczy być żonatym.Co to znaczy być rozwiedzionym.Czego ja sam teraz chcę. W zakłopotaniu potarł czoło.Sam sobie udzielam odpowiedzi.A pózniej przychodzi następna bezsenna noc i znów zadaję sobie te samepytania od początku. Ja też to niekiedy robię.Wciąż jeszcze nie mogę tegowszystkiego ogarnąć.Wiem tylko, że jakoś się uporałamz przeszłością, że przetrwałam. Posłuchaj, Tracy.Oboje uważamy się za dośćsilnych, by prowadzić samodzielne życie.Szanuję to. Nie chcę po faz drugi wychodzić za mąż.Nie chcęodczuwać potrzeby posiadania w swoim życiumężczyzny.Nigdy już żaden mężczyzna nie znajdzie sięw centrum mego życia. Ależ ja nie mówię o małżeństwie, Tracy.Na Boga,małżeństwo to ostatnia rzecz, jaka by mi przyszła dogłowy.Mówię o. zawahał się.O czym właściwiemówi? Czy cały ten obrót wydarzeń nie zaskoczył gorównie silnie jak Tracy? Och, Tracy, zdajmy się na los. Tom objął ją mocno. Na los? Niech się stanie, co się ma stać, niech się stanie to,czego nigdy nie oczekiwałaś, choć w głębi sercapragnęłaś. Jak choćby niespodziewana kąpiel w strumieniu? Tak.I jak nasze przytulone do siebie ciała w gorącymblasku słońca. Nie mogę nawet udawać, że złapał mnie deszcz.Tracy starała się wygładzić pogniecioną spódnicę. To nie udawaj. Objął ją czule za szyję i pocałował. Możemy tutaj zostać, dopóki rzeczy nie wyschną  wyszeptał.Gdy Tracy zatrzymała się przed domem, zobaczyła napodjezdzie samochód Glorii Buchanan.Była za piętnaścietrzecia.Przynajmniej Dawid jest jeszcze w szkole,uspokoiła się.Nie będzie w domu wcześniej niż zaczterdzieści pięć minut.Chwała Bogu.W tym momencie uprzytomniła sobie, że jeśli nie chce,aby ją od razu zobaczono, powinna zaparkować niecodalej.Zostawiła więc samochód za rogiem i postanowiławejść do domu tylnymi drzwiami.Wiedziała, że to i takniewiele pomoże.Tak czy inaczej, aby znalezć się wsypialni, musi przejść przez duży pokój.Była pewna, żeCoop i Gloria Buchanan tam właśnie siedzą.Oczymawyobrazni widziała już domyślną miną Coopa.Położyła rękę na klamce, zawahała się i spojrzała wkierunku domu Toma.Ciekawe, czy obserwuje ją z okna.Już nacisnęła klamkę, gdy w ostatniej chwili zawiodły jąnerwy.Oczywiście, że jest coś upokarzającego we wchodzeniudo własnej sypialni przez okno, ale jeszcze bardziejupokarzające byłoby pojawienie się przed klientką iwspółpracownikiem w tak opłakanym stanie.Umiaławyznaczać sobie priorytety.Podobnie jak Tom.Tom niemusiał się martwić, że stanie twarzą w twarz ze swojąsiostrą i córką, które pewno długo jeszcze zabawią wBostonie.Obeszła dom, przykucając, gdy przechodziła obok oknaod dużego pokoju.Na szczęście sypialnia była na parterze, a okno otwarte.Ostrożnie rozchyliła zasłony.Niestety, okno znajdowało się ponad metr nad ziemią iTracy, licząca zaledwie I centymetrów wzrostu, stanęłaprzed problemem, w jaki sposób wspiąć się na parapet.%7łałowała niemal, że nie wzięła ze sobą Toma, by jejpomógł.Ale i tak miała już za dużo upokorzeń jak najeden dzień.Nagle przypomniała sobie o taborecie z kuchni.Stał tużza tylnymi drzwiami.Trzeba je tylko otworzyć,wyciągnąć taboret i kłopot z głowy.Ostrożnie podkradła się znowu do kuchennych drzwi.Niełatwo je było otworzyć bezszelestnie.Skrzypiały, awciąż jakoś nie miała czasu, żeby je naoliwić.Udało jejsię jednak otworzyć je tak, by nie wydały żadnegodzwięku.Już miała odetchnąć z ulgą, gdy nagle stwierdziła, żetaboret nie stoi w zwykłym miejscu.Wstrzymała oddech.Ukradkiem, czując się w swoim własnym domu jakzłodziej, ściągnęła buty i na palcach przeszła przez całąkuchnię aż do spiżarni, w której znajdował się taboret.Drzwi z kuchni do holu były otwarte i mogła przez niesłyszeć głosy Coopa i Glorii Buchanan.Duży pokójznajdował się dokładnie po drugiej stronie. Podoba mi się to, co pan proponuje, ale chciałabymusłyszeć zdanie Tracy  dobiegł ją głos Glorii. Oczywiście.Powinna wkrótce wrócić, ale jeśli niemoże pani poczekać, powiem, by się z paniąskontaktowała, i wtedy będziecie mogły raz jeszcze wszystko omówić.Tracy przymknęła oczy, modląc się w duchu, by Glorianie chciała dłużej czekać.Jeśli zdecyduje się wyjść, Coopna pewno odprowadzi ją do drzwi wyjściowych, a wtedyona będzie mogła błyskawicznie przedostać się dosypialni.Nic podobnego.Byłoby to zbyt piękne. Nie, zarezerwowałam sobie cale popołudnie na tęwizytę. Usłyszała ponownie głos Glorii Buchanan.Możemy teraz zająć się planami kuchni, a w tym czasieTracy na pewno wróci.Nie ma zwyczaju się spózniać. Dobrze  odparł Coop. Ostatnio ma bardzo dużospraw na głowie  dodał usprawiedliwiającym tonem.Och, Coop, błagam, nic już nie mów.Nie wspominajnawet o Tomie  prosiła go w duchu Tracy.Powiedzenieczegokolwiek Glorii Buchanan równało się rozklejeniu wcałym mieście plakatów ogłoszeniowych. Wie pani, mam na myśli całą tę wrzawę wokółcentrum sztuki  wyjaśnił Coop.Centrum sztuki.Tracy zmartwiała.Na śmierćzapomniała o zebraniu dziś wieczorem, na którym ona iTom mieli przedstawić stanowisko swoich komitetów.Wjaki sposób zdoła powiedzieć coś sensownego? Kręciłojej się w głowie.Nie mogła zebrać myśli po tej szalonej,nieodpowiedzialnej, podniecającej randce z Tomem.Randka.Przeszedł ją dreszcz.To było cudowne, jedynew swoim rodzaju.nadzwyczajne.To była przygoda.Mimowolnie uśmiechnęła się.Jak Tom to określił? Pozwól, aby się stało to, czego nie oczekujesz, ale czegow głębi duszy pragniesz.Tak, przyznała, to byłaprzygoda.I właśnie przygody tak bardzo jej w życiubrakowało.Szelest kartek i odgłos kroków w dużym pokojuprzywołał ją do rzeczywistości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •