[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Darzyła mnie zaufaniem i dlatego mi to wszystko opowiedziała.- Opowiedziała pani, co się tam wydarzyło?- Tak.Oboje byli seksualnie pobudzeni i gdy przyszedł czas, by wejść do łóżka, Sissy poprosiła go, by nałożyłprezerwatywę.Sprzeciwił się, w związku z czym powiedziała mu, że jeśli tego nie zrobi, to koniec sprawy: onanatychmiast wychodzi.Wówczas wpadł w szał, zaczął wrzeszczeć, ubliżać jej, ciskać jakimiś przedmiotami, co jąokropnie przeraziło.- A potem, wedle jej słów, cóż się takiego stało?- Obalił ją siłą na łóżko, zdjął spodnie i stanął nad nią.- W jakim celu?- Po to oczywiście, by ją zgwałcić.Tego się właśnie obawiała.Okazało się jednak.- Pani Danchione urwała w pólzdania i wzruszyła ramionami.- Co się okazało?269Powiodła wzrokiem po twarzach przysięgłych i ponownie wzruszyła ramionami.- Nie miał erekcji.I to ją częściowo uspokoiło.Zorientowała się bowiem, że gwałt jej w tym momencie nie grozi.- I co dalej?- Wybiegł do jadalni i zaczął przygotowywać na stole porcję kokainy.To znaczy rozsypywał proszek w takącieniutką ścieżkę, którą potem wciąga się w nozdrza.Sissy zauważyła to, wychodząc.- Czy oskarżony próbował ją zatrzymać?- Nie.Pozwolił jej.odejść.Sissy sądziła, że myślał już tylko o tym, by jak najszybciej zażyć kokainę.Libby poczuła narastającą falę irytacji.Cóż za idiotyczny świat! Gdzieś na szpitalnych salach ludzie - choćby tacy,jak kochanek Stephena - walczą teraz o każdy dzień życia, a tymczasem jacyś dumie grają sobie* w rosyjską ruletkę,używając zamiast kul - seksu i narkotyków, tak jakby nie mieli nic lepszego do roboty.Wszystko to razem jest chore.Oskarżony, jego obrońca, cała ta śmierdząca sprawa.MacDonald podziękował świadkowi, a jego miejsce zajął Geiggen, który prżykuśtykał powoli w pobliże ławy.- Mam nadzieję, że sędziowie przysięgli zechcą mi wybaczyć mój.- Panie Geiggen! - ucięła ostro sędzina.- Przypominam, że ustaliliśmy pewne rzeczy i nie wolno panu.- Tak jest, Wysoki Sądzie.Zobowiązany jestem do milczenia - rzekł, unosząc spojrzenie ku górze.Nadal odwróconybył tyłem do sędziny i widocznie dlatego pozwolił sobie na tę błazeń-ską mimikę.Wsparł się ciężko jak człowiekbardzo obolały o drewniane obramowanie ławy przysięgłych, po czym zwrócił się do świadka:- Zeznała pani, że Sissy Cook, znając oskarżonego nie dłużej niż kilka godzin, udała się do jego mieszkania po to, byodbyć z nim stosunek.- No.niezupełnie.Być może udając się tam, nie miała jeszcze tego zamiaru.270- Tego oczywiście pani nie wie i wiedzieć nie może.Prawda? Co więcej, skąd możemy być pewni, czy nie udała sięona tam również po to, by zażyć jakiś narkotyk?- Nie.To jest całkowicie wykluczone - zaoponowała gwałtownie pani Danchione.- Sissy miała jednoznacznienegatywny stosunek do narkotyków.- Ale nie wyklucza pani, że mogła się udać do mieszkania mężczyzny, którego poznała zaledwie przed kilkomagodzinami, by odbyć z nim stosunek?- Nie wiem, czy.- Proszę o jednoznaczną odpowiedz": tak czy nie?- Nie.Tego nie mogę wykluczyć - odparła po chwili wahania.- Czy była pani jej bliską przyjaciółką?- Tak.Zdecydowanie tak.- Czyli lepiej niż ktokolwiek inny mogła się pani zorientować, czy Sissy Cook była kobietą.jak by tu powiedzieć.seksualnie impulsywną?- Tak.iMyślę, że jestem jedną z takich osób.Zmarła miała także inne przyjaciółki.- Pozwoli pani zatem, że spytam wprost: czy w ciągu tych lat, go były panie ze sobą zaprzyjaznione, Sissy Cookopowiadała pani o takich swoich zachowaniach, które mogłyby świadczyć o jej impulsywności w sprawach seksu?- Owszem, opowiadała.- Sprzeciw! Wysoki Sądzie, obrona formułuje pytania tak pokrętne i nie mające związku z.- Nic podobnego! Obrona próbuje rzucić jakieś światło na osobowość ofiary - zripostował pospiesznie Geiggen.-Wyłącznie po to, aby sędziowie przysięgli mogli zdać sobie sprawę z tego, jak wielu mężczyzn mogłoby byćzainteresowanych tym, by ujrzeć ją martwą.Pani sędzia Williams wezwała do siebie strony; w ławie przysięgłych pośpiesznie zaczęto konsumować drażetki.Prawnicy spierali się przez jakieś pięć minut, po czym Geiggen wrócił, kuśtykając, na swe strategiczne miejsce.271- Szanowna pani! - odezwał się uprzejmie do świadka.-Proszę powiedzieć przysięgłym, czy Sissy Cook miałajeszcze jakichś innych adoratorów prócz oskarżonego?- Oczywiście.Była urzekającą kobietą.Fizycznie i psychicznie.- A ilu ich było?- W tym czasie, kiedy ją znałam?- Tak.- Trudno powiedzieć.Przynajmniej ze stu.Nie znaczy to jednak - dodała zaraz, zwracając się do przysięgłych - żespotykała się z tymi mężczyznami.Tylu zabiegało po prostu o to, by nawiązać z nią jakąś bliską znajomość.- A więc w istocie wielu było takich mężczyzn, którzy pragnęli zostać jej kochankami, lecz zostali przez niąodtrąceni, prawda?- Tak.Wielu.- A czy znała pani również kobiety, które beskutecznie zabiegały o jej względy?Pani Danchione zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią.- Owszem.Było kilka takich kobiet.- Nie mam więcej pytań, Wysoki Sądzie - stwierdził Geiggen.MacDonald natychmiast podniósł się z miejsca i spytał:- Pani Danchione, czy słyszała pani o tym, by Sissy Cook nawiązywała jakiekolwiek kontakty seksualne zkobietami?- Nie, nic takiego nie było mi wiadome.- A czy któryś z odtrąconych przez nią mężczyzn w-sposób nachalny się jej naprzykrzał?- Oprócz Jima Laytona? Nie.Przynajmniej nic o tym nie wiem.- Dziękuję bardzo.To wszystko.Geiggen z wyraznym trudem wstał i podniósł rękę.- Wysoki Sądzie! Obrona pragnie zadać świadkowi pytania nawiązując* do udzielonych przed chwilą odpowiedzi,- Proszę, panie Geiggen.272Powoli, krzywiąc się z bólu, adwokat zbliżył się do ławy przysięgłych.- Pani Danchione, przed chwilą oświadczyła pani, że żaden spośród odtrąconych adoratorów Sissy Cook, zwyjątkiem oskarżonego, nigdy jej się w sposób nachalny nie naprzykrzał.- Tak jest.- A inni mężczyzni?- Inni? Tacy, których zupełnie nie znała?- Tak.Chodzi mi o jakieś zupełnie przypadkowe osoby, które absolutnie nie miały powodu, by występować w roliodtrąconych kochanków.- Owszem.Czasami się to zdarzało.- A jak wielu było takich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Darzyła mnie zaufaniem i dlatego mi to wszystko opowiedziała.- Opowiedziała pani, co się tam wydarzyło?- Tak.Oboje byli seksualnie pobudzeni i gdy przyszedł czas, by wejść do łóżka, Sissy poprosiła go, by nałożyłprezerwatywę.Sprzeciwił się, w związku z czym powiedziała mu, że jeśli tego nie zrobi, to koniec sprawy: onanatychmiast wychodzi.Wówczas wpadł w szał, zaczął wrzeszczeć, ubliżać jej, ciskać jakimiś przedmiotami, co jąokropnie przeraziło.- A potem, wedle jej słów, cóż się takiego stało?- Obalił ją siłą na łóżko, zdjął spodnie i stanął nad nią.- W jakim celu?- Po to oczywiście, by ją zgwałcić.Tego się właśnie obawiała.Okazało się jednak.- Pani Danchione urwała w pólzdania i wzruszyła ramionami.- Co się okazało?269Powiodła wzrokiem po twarzach przysięgłych i ponownie wzruszyła ramionami.- Nie miał erekcji.I to ją częściowo uspokoiło.Zorientowała się bowiem, że gwałt jej w tym momencie nie grozi.- I co dalej?- Wybiegł do jadalni i zaczął przygotowywać na stole porcję kokainy.To znaczy rozsypywał proszek w takącieniutką ścieżkę, którą potem wciąga się w nozdrza.Sissy zauważyła to, wychodząc.- Czy oskarżony próbował ją zatrzymać?- Nie.Pozwolił jej.odejść.Sissy sądziła, że myślał już tylko o tym, by jak najszybciej zażyć kokainę.Libby poczuła narastającą falę irytacji.Cóż za idiotyczny świat! Gdzieś na szpitalnych salach ludzie - choćby tacy,jak kochanek Stephena - walczą teraz o każdy dzień życia, a tymczasem jacyś dumie grają sobie* w rosyjską ruletkę,używając zamiast kul - seksu i narkotyków, tak jakby nie mieli nic lepszego do roboty.Wszystko to razem jest chore.Oskarżony, jego obrońca, cała ta śmierdząca sprawa.MacDonald podziękował świadkowi, a jego miejsce zajął Geiggen, który prżykuśtykał powoli w pobliże ławy.- Mam nadzieję, że sędziowie przysięgli zechcą mi wybaczyć mój.- Panie Geiggen! - ucięła ostro sędzina.- Przypominam, że ustaliliśmy pewne rzeczy i nie wolno panu.- Tak jest, Wysoki Sądzie.Zobowiązany jestem do milczenia - rzekł, unosząc spojrzenie ku górze.Nadal odwróconybył tyłem do sędziny i widocznie dlatego pozwolił sobie na tę błazeń-ską mimikę.Wsparł się ciężko jak człowiekbardzo obolały o drewniane obramowanie ławy przysięgłych, po czym zwrócił się do świadka:- Zeznała pani, że Sissy Cook, znając oskarżonego nie dłużej niż kilka godzin, udała się do jego mieszkania po to, byodbyć z nim stosunek.- No.niezupełnie.Być może udając się tam, nie miała jeszcze tego zamiaru.270- Tego oczywiście pani nie wie i wiedzieć nie może.Prawda? Co więcej, skąd możemy być pewni, czy nie udała sięona tam również po to, by zażyć jakiś narkotyk?- Nie.To jest całkowicie wykluczone - zaoponowała gwałtownie pani Danchione.- Sissy miała jednoznacznienegatywny stosunek do narkotyków.- Ale nie wyklucza pani, że mogła się udać do mieszkania mężczyzny, którego poznała zaledwie przed kilkomagodzinami, by odbyć z nim stosunek?- Nie wiem, czy.- Proszę o jednoznaczną odpowiedz": tak czy nie?- Nie.Tego nie mogę wykluczyć - odparła po chwili wahania.- Czy była pani jej bliską przyjaciółką?- Tak.Zdecydowanie tak.- Czyli lepiej niż ktokolwiek inny mogła się pani zorientować, czy Sissy Cook była kobietą.jak by tu powiedzieć.seksualnie impulsywną?- Tak.iMyślę, że jestem jedną z takich osób.Zmarła miała także inne przyjaciółki.- Pozwoli pani zatem, że spytam wprost: czy w ciągu tych lat, go były panie ze sobą zaprzyjaznione, Sissy Cookopowiadała pani o takich swoich zachowaniach, które mogłyby świadczyć o jej impulsywności w sprawach seksu?- Owszem, opowiadała.- Sprzeciw! Wysoki Sądzie, obrona formułuje pytania tak pokrętne i nie mające związku z.- Nic podobnego! Obrona próbuje rzucić jakieś światło na osobowość ofiary - zripostował pospiesznie Geiggen.-Wyłącznie po to, aby sędziowie przysięgli mogli zdać sobie sprawę z tego, jak wielu mężczyzn mogłoby byćzainteresowanych tym, by ujrzeć ją martwą.Pani sędzia Williams wezwała do siebie strony; w ławie przysięgłych pośpiesznie zaczęto konsumować drażetki.Prawnicy spierali się przez jakieś pięć minut, po czym Geiggen wrócił, kuśtykając, na swe strategiczne miejsce.271- Szanowna pani! - odezwał się uprzejmie do świadka.-Proszę powiedzieć przysięgłym, czy Sissy Cook miałajeszcze jakichś innych adoratorów prócz oskarżonego?- Oczywiście.Była urzekającą kobietą.Fizycznie i psychicznie.- A ilu ich było?- W tym czasie, kiedy ją znałam?- Tak.- Trudno powiedzieć.Przynajmniej ze stu.Nie znaczy to jednak - dodała zaraz, zwracając się do przysięgłych - żespotykała się z tymi mężczyznami.Tylu zabiegało po prostu o to, by nawiązać z nią jakąś bliską znajomość.- A więc w istocie wielu było takich mężczyzn, którzy pragnęli zostać jej kochankami, lecz zostali przez niąodtrąceni, prawda?- Tak.Wielu.- A czy znała pani również kobiety, które beskutecznie zabiegały o jej względy?Pani Danchione zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią.- Owszem.Było kilka takich kobiet.- Nie mam więcej pytań, Wysoki Sądzie - stwierdził Geiggen.MacDonald natychmiast podniósł się z miejsca i spytał:- Pani Danchione, czy słyszała pani o tym, by Sissy Cook nawiązywała jakiekolwiek kontakty seksualne zkobietami?- Nie, nic takiego nie było mi wiadome.- A czy któryś z odtrąconych przez nią mężczyzn w-sposób nachalny się jej naprzykrzał?- Oprócz Jima Laytona? Nie.Przynajmniej nic o tym nie wiem.- Dziękuję bardzo.To wszystko.Geiggen z wyraznym trudem wstał i podniósł rękę.- Wysoki Sądzie! Obrona pragnie zadać świadkowi pytania nawiązując* do udzielonych przed chwilą odpowiedzi,- Proszę, panie Geiggen.272Powoli, krzywiąc się z bólu, adwokat zbliżył się do ławy przysięgłych.- Pani Danchione, przed chwilą oświadczyła pani, że żaden spośród odtrąconych adoratorów Sissy Cook, zwyjątkiem oskarżonego, nigdy jej się w sposób nachalny nie naprzykrzał.- Tak jest.- A inni mężczyzni?- Inni? Tacy, których zupełnie nie znała?- Tak.Chodzi mi o jakieś zupełnie przypadkowe osoby, które absolutnie nie miały powodu, by występować w roliodtrąconych kochanków.- Owszem.Czasami się to zdarzało.- A jak wielu było takich [ Pobierz całość w formacie PDF ]