[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. On ci nic niezrobi. Załatwiłeś killera? zapytał Długi. Ona to zrobiła wskazał na Candy, która szła posłusznie tuż przy nim. Jakdługo byłem w środku? Cztery minuty odparł Długi. Wydawało mi się, że dłużej, znacznie dłużej.Tu na dachu jest zapewne lądowiskowirolotów.Mam rację? zwrócił się do Trenta. Tak, ale trzeba przejść przez sto dwudzieste piętro. Ty nas przeprowadzisz powiedział Daniel twardo. Nie mamy innego wyj-ścia.Jorgen! Daj mi obezwładniacz. Wyciągnął do niego rękę i wtedy Jorgen powie-dział: Długi! On krwawi! To tylko skaleczenie machnął niecierpliwie ręką. Prowadz, Trent, tylkoz czuciem, bo jedziesz na tym samym wózku co my.Też nie przeżyjesz naszej wpadki. Skierował się do szybów windowych. Nie tędy, młodzieńcze głos Trenta był nadal opanowany. Jeśli w ogóle maciejakąś szansę, to tylko schodami. Dobrze! Daniel zgodził się łatwo. Twoja głowa w tym, żeby się nam udało.Będziesz szedł pierwszy. Trącił go lekko emitorem obezwładniacza.Ruszyli w kierunku klatki schodowej.Pierwszy szedł Trent, tuż za nim Daniel, po-tem Candy i Jorgen.Długi zamykał pochód.Na schodach nie było nikogo.Na pode-ście schodów, z którego było wejście na sto dwudzieste piętro, dwóch speców trzyma-ło wartę.Mieli broń w pogotowiu, ale gdy dostrzegli Trenta, opuścili obezwładniacze.Potrzebowali kilku sekund, by zorientować się, że coś jest nie w porządku.Zanim jed-nak zdołali ponownie wymierzyć, odezwał się obezwładniacz Daniela: dwa suche trza-ski wyładowań, po których wartownicy osunęli się na podłogę. Teraz biegiem! powiedział zduszonym szeptem Daniel i ponaglił obezwładnia-czem Trenta.Przebiegli obok leżących ciał, przy których Candy zatrzymała się na mo-ment, ale pchnięta przez Jorgena, przeskoczyła przez nie i podążyła za Danielem.Trent już otwierał drzwi na lądowisko, gdy Daniel usłyszał z dołu jakieś krzyki. Szybciej! Szybciej! ponaglał Trenta, który wreszcie uporał się z drzwiami.Nalądowisku stały trzy wiroloty, a jeden z nich rozgrzewał silniki. Ten! zdecydował Daniel.Pierwszy dopadł maszyny, otworzył drzwi do kabiny pilota i rzucił krótko: Precz!187Siedzący za sterami spec spojrzał zaskoczony na obezwładniacz Daniela, a potemzniknął jak zdmuchnięty.Daniel zajął jego miejsce.Reszta tymczasem zajmowała miej-sca pasażerskie.Ostatni wsiadł Długi.Wtedy Trent krzyknął: Jadę z wami! i zaczął się gramolić do kabiny pasażerskiej.Długi odepchnął go,by zatrzasnąć drzwi, ale Trent krzyknął: Oni mnie załatwią! Nikt mi nie uwierzy.W jego głosie było tyle błagania, że Daniel, po krótkim wahaniu, wrzasnął: Właz! Na co czekasz?Trent wskoczył do środka i zatrzasnął drzwi.Wirolot natychmiast uniósł się w po-wietrze, a na lądowisko wysypała się spora grupa speców.Wyładowania obezwładnia-czy ślizgały się po opancerzonym kadłubie maszyny, ale nie były w stanie przerwać ichlotu.Oddalali się szybko.Tymczasem na lądowisku trwał gorączkowy ruch.Wieżowiecbył już daleko, gdy oderwały się od niego dwa następne wiroloty. Gonią nas. stwierdził Długi.Daniel zniżył gwałtownie lot maszyny i zaczął kluczyć wśród nierówności terenu.Prowadził maszynę płynnie i pewnie.Ręka dokuczała mu trochę i dopiero teraz poczuł,że doskwiera mu oparzenie, wywołane nazbyt bliskim przejściem wyładowania, któ-re przeznaczone było dla killera.Nie pomagały zmiany pozycji na fotelu pilota: siedziałdokładnie na oparzeniu. Powiedz mu, żeby do mnie nie celował zwrócił się Trent do Daniela, odsuwa-jąc na bok emitor obezwładniacza, trzymanego przez Długiego. Zabierz mu wideocom powiedział Daniel do Długiego. I możesz już do nie-go nie celować.Ten spec, którego wyprosiłem z kabiny, widział, że Trent wsiadał sam.On już jest u nich spalony. Dogonią nas? zapytał ostrożnie Jorgen.Daniel nie odpowiedział, tylkouśmiechnął się.Wirolot zanurzał się w wąwozy ulic i muskał korony drzew.Wieżowce centralnejaglomeracji zostały daleko w tyle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. On ci nic niezrobi. Załatwiłeś killera? zapytał Długi. Ona to zrobiła wskazał na Candy, która szła posłusznie tuż przy nim. Jakdługo byłem w środku? Cztery minuty odparł Długi. Wydawało mi się, że dłużej, znacznie dłużej.Tu na dachu jest zapewne lądowiskowirolotów.Mam rację? zwrócił się do Trenta. Tak, ale trzeba przejść przez sto dwudzieste piętro. Ty nas przeprowadzisz powiedział Daniel twardo. Nie mamy innego wyj-ścia.Jorgen! Daj mi obezwładniacz. Wyciągnął do niego rękę i wtedy Jorgen powie-dział: Długi! On krwawi! To tylko skaleczenie machnął niecierpliwie ręką. Prowadz, Trent, tylkoz czuciem, bo jedziesz na tym samym wózku co my.Też nie przeżyjesz naszej wpadki. Skierował się do szybów windowych. Nie tędy, młodzieńcze głos Trenta był nadal opanowany. Jeśli w ogóle maciejakąś szansę, to tylko schodami. Dobrze! Daniel zgodził się łatwo. Twoja głowa w tym, żeby się nam udało.Będziesz szedł pierwszy. Trącił go lekko emitorem obezwładniacza.Ruszyli w kierunku klatki schodowej.Pierwszy szedł Trent, tuż za nim Daniel, po-tem Candy i Jorgen.Długi zamykał pochód.Na schodach nie było nikogo.Na pode-ście schodów, z którego było wejście na sto dwudzieste piętro, dwóch speców trzyma-ło wartę.Mieli broń w pogotowiu, ale gdy dostrzegli Trenta, opuścili obezwładniacze.Potrzebowali kilku sekund, by zorientować się, że coś jest nie w porządku.Zanim jed-nak zdołali ponownie wymierzyć, odezwał się obezwładniacz Daniela: dwa suche trza-ski wyładowań, po których wartownicy osunęli się na podłogę. Teraz biegiem! powiedział zduszonym szeptem Daniel i ponaglił obezwładnia-czem Trenta.Przebiegli obok leżących ciał, przy których Candy zatrzymała się na mo-ment, ale pchnięta przez Jorgena, przeskoczyła przez nie i podążyła za Danielem.Trent już otwierał drzwi na lądowisko, gdy Daniel usłyszał z dołu jakieś krzyki. Szybciej! Szybciej! ponaglał Trenta, który wreszcie uporał się z drzwiami.Nalądowisku stały trzy wiroloty, a jeden z nich rozgrzewał silniki. Ten! zdecydował Daniel.Pierwszy dopadł maszyny, otworzył drzwi do kabiny pilota i rzucił krótko: Precz!187Siedzący za sterami spec spojrzał zaskoczony na obezwładniacz Daniela, a potemzniknął jak zdmuchnięty.Daniel zajął jego miejsce.Reszta tymczasem zajmowała miej-sca pasażerskie.Ostatni wsiadł Długi.Wtedy Trent krzyknął: Jadę z wami! i zaczął się gramolić do kabiny pasażerskiej.Długi odepchnął go,by zatrzasnąć drzwi, ale Trent krzyknął: Oni mnie załatwią! Nikt mi nie uwierzy.W jego głosie było tyle błagania, że Daniel, po krótkim wahaniu, wrzasnął: Właz! Na co czekasz?Trent wskoczył do środka i zatrzasnął drzwi.Wirolot natychmiast uniósł się w po-wietrze, a na lądowisko wysypała się spora grupa speców.Wyładowania obezwładnia-czy ślizgały się po opancerzonym kadłubie maszyny, ale nie były w stanie przerwać ichlotu.Oddalali się szybko.Tymczasem na lądowisku trwał gorączkowy ruch.Wieżowiecbył już daleko, gdy oderwały się od niego dwa następne wiroloty. Gonią nas. stwierdził Długi.Daniel zniżył gwałtownie lot maszyny i zaczął kluczyć wśród nierówności terenu.Prowadził maszynę płynnie i pewnie.Ręka dokuczała mu trochę i dopiero teraz poczuł,że doskwiera mu oparzenie, wywołane nazbyt bliskim przejściem wyładowania, któ-re przeznaczone było dla killera.Nie pomagały zmiany pozycji na fotelu pilota: siedziałdokładnie na oparzeniu. Powiedz mu, żeby do mnie nie celował zwrócił się Trent do Daniela, odsuwa-jąc na bok emitor obezwładniacza, trzymanego przez Długiego. Zabierz mu wideocom powiedział Daniel do Długiego. I możesz już do nie-go nie celować.Ten spec, którego wyprosiłem z kabiny, widział, że Trent wsiadał sam.On już jest u nich spalony. Dogonią nas? zapytał ostrożnie Jorgen.Daniel nie odpowiedział, tylkouśmiechnął się.Wirolot zanurzał się w wąwozy ulic i muskał korony drzew.Wieżowce centralnejaglomeracji zostały daleko w tyle [ Pobierz całość w formacie PDF ]