[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokonała całą drogę do niego, ani razu nie spojrzawszy na nic próczjego twarzy.Niemniej jednak, kiedy już do niego dotarła, nagle odsunęła się ta-necznym ruchem, opuściła szal na łokcie i zbadała wzrokiem ciemność.Kobietyzachowywały się niekiedy dziwniej niż jakiekolwiek inne istoty stworzone przezStwórcę.Bael i Pevin przeszli tuż za nią, potem Asmodean, jedną dłonią przyciska-jąc rzemyk od futerału harfy do piersi, drugą zaciskając na rękojeści miecza takmocno, że aż zbielały mu kłykcie, oraz Mat, z wyzywającą miną, ale odrobinęniechętny i burcząc coś pad nosem, jakby spierał się sam z sobą.W Dawnej Mo-wie.Sulin twierdziła, że honor jest pierwszy, ale wkrótce podążył za nią szerokistrumień, nie tylko Panien Włóczni, ale Tain Shari, Prawdziwej Krwi oraz FarAldazar Din, Braci Orła; za nimi tłoczyły się Czerwone Tarcze i Biegacze Zwitu,Kamienne Tarcze i Dłonie Noża, a także przedstawiciele wszystkich społeczności.Ich rzesze rozrastały się, a tymczasem Rand przeszedł na przeciwległą stronęplatformy.Nie musieli wiedzieć, dokąd się udaje, ale chciał tego.Co prawda mógłpozostać na tym drugim końcu albo przejść na bok.Kierunek tutaj był zmienny,którąkolwiek drogę by obrał, ta go zawsze miała zabrać do Caemlyn, jeśli wykonato poprawnie.I w bezkresną czerń nicości, jeśli wszystko pójdzie zle.Z wyjątkiem Baela i Sulin i Aviendhy, rzecz jasna Aielowie odsunęli się,pozostawiając niewielką przestrzeń wokół niego oraz Mata, Asmodeana i Pevina. Odejdzcie od skraju powiedział Rand.Aielowie stojący najbliżej niegocofnęli się o całą stopę.Nic nie widział ponad barierą ze spowitych w shoufy głów. Czy jest pełna? Platforma mogła pomieścić połowę tych, którzy chcieli sięwyprawić, ale niewielu więcej. Czy jest pełna? Tak odpowiedział mu wreszcie jakiś kobiecy głos z wyrazną niechę-cią.Wydało mu się, że usłyszał głos Lamelle, ale w bramie nadal kłębił się tłumAielów przekonanych, że musi starczyć miejsca na jeszcze jedną osobę. Dosyć! krzyknął Rand. Już nikogo więcej! Opróżnijcie bramę! Niechsię wszyscy odsuną! Nie chciał, żeby to, co stało się z seanchańską włócznią,powtórzyło się z jakimś żywym ciałem.Chwila przerwy, po czym:357 Jest pusta. To była Lamelle.Postawiłby ostatniego miedziaka, że Enailai Somara też tam gdzieś są.Brama zdawała się obracać w bok, kurcząc się, aż wreszcie zniknęła wrazz jednym, ostatnim błyskiem światła. Krew i popioły! mruknął Mat, wspierając się z obrzydzeniem na swejwłóczni. To gorsze niż przeklęte Drogi! Czym ściągnął na siebie zaskoczonespojrzenie Asmodeana, a także jedno pełne namysłu ze strony Baela.Mat niezauważył; był zbyt zajęty wytężaniem wzroku w ciemnościach.Nie czuło się żadnego ruchu, najlżejszy powiew nie poruszył sztandarem w rę-kach Pevina.Równie dobrze mogli stać nieruchomo.Rand jednak wiedział, jakjest naprawdę; niemalże czuł, że miejsce, do którego się wyprawili, jest corazbliżej. On cię wyczuje, jeśli wyłonisz się zbyt blisko. Asmodean oblizał wargii unikał patrzenia na kogokolwiek. Tak przynajmniej słyszałem. Wiem, dokąd się wybieram odparł Rand.Nie za blisko.Ale i nie zadaleko.Dobrze zapamiętał to miejsce.Brak ruchu.Bezkresna czerń, w której zawiśli.Minęło być może pół godziny.* * *Lekkie poruszenie przebiegło przez Aielów. Co się dzieje? spytał Rand.Przez platformę przeszedł pomruk. Ktoś spadł wyjaśnił mu wreszcie jakiś zwalisty mężczyzna stojący bli-sko niego.Rand rozpoznał go.Meciar.Należał do Cor Darei, Włóczni Nocy.Nosiłczerwoną opaskę. Chyba nie któraś z. zaczął Rand, po czym pochwycił utkwione w nim,zimne spojrzenie Sulin.Odwrócił się, by spojrzeć w ciemność, z gniewem, który niczym plama przy-warł do pozbawionej emocji Pustki.A więc miało go to nie obchodzić, jeśli tojedna z Panien spadła, czy tak? A jednak obchodziło.Wieczne spadanie przezbezkresną czerń.Czy umysł przetrwa, zanim nadejdzie śmierć, z głodu, pragnie-nia albo strachu? W takim upadku nawet Aiel musiał poznać strach dostateczniesilny, by zatrzymał serce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Pokonała całą drogę do niego, ani razu nie spojrzawszy na nic próczjego twarzy.Niemniej jednak, kiedy już do niego dotarła, nagle odsunęła się ta-necznym ruchem, opuściła szal na łokcie i zbadała wzrokiem ciemność.Kobietyzachowywały się niekiedy dziwniej niż jakiekolwiek inne istoty stworzone przezStwórcę.Bael i Pevin przeszli tuż za nią, potem Asmodean, jedną dłonią przyciska-jąc rzemyk od futerału harfy do piersi, drugą zaciskając na rękojeści miecza takmocno, że aż zbielały mu kłykcie, oraz Mat, z wyzywającą miną, ale odrobinęniechętny i burcząc coś pad nosem, jakby spierał się sam z sobą.W Dawnej Mo-wie.Sulin twierdziła, że honor jest pierwszy, ale wkrótce podążył za nią szerokistrumień, nie tylko Panien Włóczni, ale Tain Shari, Prawdziwej Krwi oraz FarAldazar Din, Braci Orła; za nimi tłoczyły się Czerwone Tarcze i Biegacze Zwitu,Kamienne Tarcze i Dłonie Noża, a także przedstawiciele wszystkich społeczności.Ich rzesze rozrastały się, a tymczasem Rand przeszedł na przeciwległą stronęplatformy.Nie musieli wiedzieć, dokąd się udaje, ale chciał tego.Co prawda mógłpozostać na tym drugim końcu albo przejść na bok.Kierunek tutaj był zmienny,którąkolwiek drogę by obrał, ta go zawsze miała zabrać do Caemlyn, jeśli wykonato poprawnie.I w bezkresną czerń nicości, jeśli wszystko pójdzie zle.Z wyjątkiem Baela i Sulin i Aviendhy, rzecz jasna Aielowie odsunęli się,pozostawiając niewielką przestrzeń wokół niego oraz Mata, Asmodeana i Pevina. Odejdzcie od skraju powiedział Rand.Aielowie stojący najbliżej niegocofnęli się o całą stopę.Nic nie widział ponad barierą ze spowitych w shoufy głów. Czy jest pełna? Platforma mogła pomieścić połowę tych, którzy chcieli sięwyprawić, ale niewielu więcej. Czy jest pełna? Tak odpowiedział mu wreszcie jakiś kobiecy głos z wyrazną niechę-cią.Wydało mu się, że usłyszał głos Lamelle, ale w bramie nadal kłębił się tłumAielów przekonanych, że musi starczyć miejsca na jeszcze jedną osobę. Dosyć! krzyknął Rand. Już nikogo więcej! Opróżnijcie bramę! Niechsię wszyscy odsuną! Nie chciał, żeby to, co stało się z seanchańską włócznią,powtórzyło się z jakimś żywym ciałem.Chwila przerwy, po czym:357 Jest pusta. To była Lamelle.Postawiłby ostatniego miedziaka, że Enailai Somara też tam gdzieś są.Brama zdawała się obracać w bok, kurcząc się, aż wreszcie zniknęła wrazz jednym, ostatnim błyskiem światła. Krew i popioły! mruknął Mat, wspierając się z obrzydzeniem na swejwłóczni. To gorsze niż przeklęte Drogi! Czym ściągnął na siebie zaskoczonespojrzenie Asmodeana, a także jedno pełne namysłu ze strony Baela.Mat niezauważył; był zbyt zajęty wytężaniem wzroku w ciemnościach.Nie czuło się żadnego ruchu, najlżejszy powiew nie poruszył sztandarem w rę-kach Pevina.Równie dobrze mogli stać nieruchomo.Rand jednak wiedział, jakjest naprawdę; niemalże czuł, że miejsce, do którego się wyprawili, jest corazbliżej. On cię wyczuje, jeśli wyłonisz się zbyt blisko. Asmodean oblizał wargii unikał patrzenia na kogokolwiek. Tak przynajmniej słyszałem. Wiem, dokąd się wybieram odparł Rand.Nie za blisko.Ale i nie zadaleko.Dobrze zapamiętał to miejsce.Brak ruchu.Bezkresna czerń, w której zawiśli.Minęło być może pół godziny.* * *Lekkie poruszenie przebiegło przez Aielów. Co się dzieje? spytał Rand.Przez platformę przeszedł pomruk. Ktoś spadł wyjaśnił mu wreszcie jakiś zwalisty mężczyzna stojący bli-sko niego.Rand rozpoznał go.Meciar.Należał do Cor Darei, Włóczni Nocy.Nosiłczerwoną opaskę. Chyba nie któraś z. zaczął Rand, po czym pochwycił utkwione w nim,zimne spojrzenie Sulin.Odwrócił się, by spojrzeć w ciemność, z gniewem, który niczym plama przy-warł do pozbawionej emocji Pustki.A więc miało go to nie obchodzić, jeśli tojedna z Panien spadła, czy tak? A jednak obchodziło.Wieczne spadanie przezbezkresną czerń.Czy umysł przetrwa, zanim nadejdzie śmierć, z głodu, pragnie-nia albo strachu? W takim upadku nawet Aiel musiał poznać strach dostateczniesilny, by zatrzymał serce [ Pobierz całość w formacie PDF ]